Kobieta na gigancie.
| Kategorie: na obczyźnie wojowniczki
27 maja 2023, 18:59
Dobry wieczór Renato, co tu porabiasz?
Cześć. Witam Cię w ten piękny wieczór, a więc jeżeli chodzi o Holandię, to tak jak połowa młodych Polaków wyjechałam za lepszym życiem. Lecz nie tylko to było powodem mojego przyjazdu tutaj. Jeśli pytasz, co robię tutaj (praca). To nic nadzwyczajnego, szklarnia od paru ładnych lat ( śmiech… ).
Czytałaś wcześniejsze rozmowy, wiesz czego się spodziewać?
Tak, przeglądnęłam co nieco. Wydaje mi się, że raczej mnie nie zaskoczysz żadnym pytaniem ( śmiech… ).
To już możesz zacząć się bać ( śmiech… ). Wpisane masz symbole trzech krajów w profilu, działasz także w Polsce?
Po prostu w Polsce się urodziłam. W Niemczech zostawiłam rodzinę, a do Holandii wyjechałam sama. Chyba na przekór wszystkim.
Uzależniona od puzzli.
Zostawianie rodziny, to trudny temat, czy rozwiniesz? Bo zabrzmiałaś tajemniczo.
Jestem najmłodsza z rodzeństwa. Dzieli nas siedemnaście/szesnaście lat . Kiedy zaczęłam dorastać, moje rodzeństwo bardzo chciało abym dołączyła do nich, do Niemiec. Pojechałam. Po pół roku się zawinęłam. To nie jest dla mnie kraj. Dla mnie za sztywny. Ja chciałam zacząć żyć. Poznawać ludzi, bawić się. Miałam bardzo trudne młodzieńcze lata. Moi rodzice byli alkoholikami.
To się nazywa syndromem DDA?
Wiesz, nie do końca się orientuję w nazwie. To są dzieci dorosłych alkoholików? Nigdy o tym nie czytałam. Jakoś nigdy się tym nie interesowałam. Po prostu w moich czasach i w mojej okolicy było to dość mocno spotykane zjawisko. Młodzież uciekała za granicę od swoich patologicznych rodziców, żeby nie skończyć, tak jak oni. Ci, którzy właśnie zostawali, w większośći kończyli tak jak oni. Mnie się udało. Zaczęłam wyjeżdżać na wakacje. Mając szesnaście lat, skończyłam szkołę i uciekłam.
”Uciekłam”, rozmawiam z dziewczyną na tzw. gigancie?
Niestety, nie na długo. Wróciłam do Polski. Okazało się, że moja mama jest chora. Rak. Po pół roku musiałam wracać. Brak pieniędzy. Rodzeństwo też nie dawało rady nam pomagać. W Polsce nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. Wyjechałam przed swoimi urodzinami tj. przed 16.03. Mama zmarła w czerwcu. Załamałam się. Musiałam ukoić ból, wódką.
Przykro mi. A nie bałaś się trafić do ”miejsc dla panów”?
Absolutnie nie. Poszukałam w Internecie kilku biur pracy. Wysłałam kilka formularzy i wyjechałam.
Szybko ”zaczęłaś” ( … ).
( … ) moje problemy alkoholowe rozpoczęły się wtedy, gdy moja mama zmarła. Zaczęłam też popalać trawkę. Wiesz, lepiej było po prostu mi wtedy nie myśleć o tym, ze jestem półsierotą.
Harda szesnastolatka. Wróćmy jeszcze do tych problemów w domu, jak sobie z nimi radziłaś?
W domu nie miałam czasu na mazanie się. Ogarniałam wszystko, były miesiące, że było w porządku. Choć z czasem było coraz gorzej. Rzadko widziałam rodziców trzeźwych. Wiesz, chyba można się do wszystkiego przyzwyczaić.
Nie miałaś w nikim oparcia?
Gdyby nie moje starsze rodzeństwo, Daniel i Beata. To, nie miałabym żadnego wzoru do naśladowania. Potem przyszedł moment wyjazdu. Tak jak mówiłam wcześniej, wyjechałam. Wróciłam na pół roku i znowu wyjechałam. Do Polski przyjechałam tylko na pogrzeb i od tamtego czasu zaczęłam uśmierzać bol w kieliszku.
Teraz są strony internetowe, profile na SM, infolinia dla takich osób, specjalne organizacje NGO, jak poradziłaś sobie wówczas z tym problemem?
Po prostu. Mój organizm wysiadał. Z dnia na dzień przestałam pić. Byłam trochę zła na siebie i nie mogłam się pozbierać, pewnie syndrom odstawienia. Jednak udało mi się przez dwa lata nic nie tknąć.
Alkohol tak szybko nie ”odchodzi”.
To prawda. Zmieniłam pracę, poznałam nowych przyjaciół i wróciłam do alkoholu, zaczęłam eksperymentować z narkotykami, także twardymi. Potrafiłam nie spać cztery dni i cztery noce. Wyobrażasz sobie jak mój mózg reagował na coś takiego?
Pracownia Renaty :)
Jeśli masz siłę, to kontynuuj ( … ).
( … ) miałam omamy. Ważyłam 43 kg. Nadszedł kolejny przełom. Rozmowa z moim chłopakiem. On widział co się ze mną dzieje. Próbował coś zaradzić. Ale sam nie był w najlepszej kondycji. Uzgodniliśmy, że to już koniec. Pamiętam jego słowa: Renia, dość, co? Zmieniliśmy otoczenie i wtedy poznałam moją najlepszą przyjaciółkę, Wiolę.
To w jaki sposób można się obronić przed tym? Co doradzisz innym młodym kobietom, aby uchronić je przed Twoim losem?
Nie wiem, Marcin - niewiele osób ma silna wolę. Narkotyki i stan kiedy je bierzesz jest niesamowity. Jest błogo. Nie ma problemów. A nawet jak jakieś są, to nagle pojawia się tysiąc rozwiązań. Dopiero kiedy ”schodzi” ten stan, jest strasznie. Wtedy bierzesz kolejną działkę i kolejną. Nie masz umiaru. To gówno zjada szare komórki, ciało i zdolność rozumowania. Miałam o tyle dobrze, że nikt mnie nie chciał skrzywdzić i wykorzystać. Jednak niektóre dziewczyny, nie miały tyle szczęścia.
Zostawmy już ten temat. To czym zajmujesz się zawodowo, bo pisząc szklarnia, w Holandii, Polak może mieć skojarzenie w "zielonym kierunku" ( śmiech … )?
Jak miałam naście lat, to wyjeżdżałam do Niemiec na dwa miesiące. Mieszkałam u siostry. Wyjeżdżając do Holandii, byłam już po szkole zawodowej. Jestem cukiernikiem, miałam wtedy dziewiętnaście lat. Żeby dostać się na plantację trzeba mieć wielkie szczęście. O ile jest to możliwe dla Polaków. Ja pracuję na szklarni z pomidorami koktajlowymi. W sumie tam też zielono ( śmiech… ).
Dobry żart. Kumata kobieta po drugiej stronie, jak czytam.
Kumata, oj tak ( śmiech… ), mama mówiła do mnie żabo. Bo mam duże i zielone oczy.
Świetna metafora. To w jakim celu korzystasz z IG, żabko?
Rozrywka. Tylko i wyłącznie. Nie współpracuję z nikim, nawet mnie to nie interesuje. Od mniej więcej roku dostaję jakieś dziwne propozycje już nie zliczę tych starszych panów, którzy proponują parę setek za mały numerek lub stały układ. Oni to nazywają sugardaddy ( śmiech… ). Oczywiście nie wstydzą się wysyłać swoich zdjęć. Od razu ich blokuję. Jest to obrzydliwe i śmieszne zarazem. Poza tym IG jest dla mnie takim pamiętnikiem. Dodaję najważniejsze i najlepsze zdjęcia. Nie muszę szukać ich w telefonie pośród dwudziestu tysięcy zdjęć.
Jestem starszym panem ale z tym się jeszcze nie zetknąłem. Zmieńmy temat. Jesteś kociarą w pełnym tego słowa znaczeniu?
Ogólnie kocham wszystkie zwierzęta, koty najbardziej. Mam już tak od małego, kocham swoje maleństwa. Dbam, mam obsesję na punkcie kubków z kotami. Mam ich cała szafkę ( uśmiech… ).
Członkowie rodziny.
Przedstaw nam je:
A zatem: w dokumentach mają: SONIA i MILANA, to siostry, a ”chłopak” wabi się DIESEL. Nie przywiązujemy do tych oficjalnych imion wagi. W życiu codziennym nazywamy je wraz z moim chłopakiem zupełnie inaczej. CZOŁG bo ta kocica jest wielka i jak biega po mieszkaniu, to dosłownie jakby ”CZOŁG” jechał. ”Mały głód”, to ta mała, jest szczupła, choć zawsze głodna. No i chłopak: Janusz. Bo to taki Januszek: gryzie, biega za dziewczynami i jest bardzo zazdrosny ( uśmiech… ).
W Polsce kobiety posiadające kilka kotów, zwykle określane są mianem ”samotnych i bez mężczyzn”.
Tak, to prawda jestem starą panną, choć mam chłopaka, a koty mamy z tego powodu, że nie przepadam za dziećmi.
To już wiem skąd to zamiłowanie do psychologii.
Myślisz?
Wypełniasz pustkę brakiem macierzyństwa, problemami innych ( śmiech… ).
Nie!!!! Nie wiem sama. Patrząc na dzieci mojego brata przychodzi mi czasem taka myśl, że fajnie byłoby mieć takie małe bejbi. Wracam do rzeczywistości holenderskiej i to szybko mija. Wiesz, w Niemczech jest lepszy ”social”. Dużo pomocy. A tutaj tego nie ma. Żłobek kosztuje prawie ”dwa koła”. Czuję że to jeszcze nie ten czas. Bo na dobrą sprawę, nigdy tego czasu w dojrzewaniu nie miałam. Zero dyskotek, pierwszego upicia się, zero miłostek. Pierwszy raz zakochałam się dopiero będąc w Holandii, do dziś jesteśmy razem. Jednak mama nade mną czuwa tam na górze.
Zawsze ceniłem w kobietach szczerość ( uśmiech … ) czyli profil psychologiczny potrafisz stworzyć u każdego?
Wiesz, gdybyś przesłuchał tyle podcastów kryminalnych i przeczytał tyle książek o potworach. A może też masz takie zainteresowania?
Tak, potrafię, przynajmniej tak mi się wydaje. Wiesz, moja babcia była czarownicą ( śmiech… ). Więc, co nieco wiem jak rozpracować ludzi. Potrafię też wczuć się w drugą osobę i przeżywać jej emocjonalny stan.
Spojrzenie nr 1
To czego zwykle „chwytasz się” do oceny, co Ci jest do tego potrzebne?
Wystarczy mi parę sekund spojrzenie w oczy i parę słów. I już wiem, że rozmówca to kompletny debil, a rozmówczyni dziwka. Przepraszam za słownictwo. Ale nie lubię dziwek i narkomanów. Oni są zepsuci do szpiku kości.
Czyli na dziesięć sekund mam Ci się pokazać i mnie rozszyfrujesz? Zrobimy challenge?
Ok., zapraszam do Holandii ( śmiech… ).
Ok., jak będę, to skorzystam z zaproszenia, choć mamy XXI wiek, połączenie video nie wystarczy?
He, he, nie! Ja muszę czuć aurę człowieka. Muszę zobaczyć oczy na żywo. Zobaczyć mimikę i ruchy ciała. Jeżeli kogoś poznaję przez Internet, to wiadomo jest trochę ciężej. Bo bardzo dużo można ukryć, ale bardzo szybko wychodzi słoma z butów.
Fakt, kocich ruchów przez kamerkę o tej porze robił nie będę. Czytasz książki o tematyce psychologicznej, co nam polecisz?
Czytam kryminały i horrory. Ostatnio zachwycam się Wojciechem Chmielarzem. Jest doskonały. Jeśli chodzi o horror, ciężko mnie zaskoczyć. Ale była taka jedna książka. ”The BIGHEAD.”
Literatura grozy polecana przez Renatę.
A Mróz?
Mróz mnie fascynował półtora roku temu. Edward Lee stworzył mroczną opowieść. Jest obrzydliwa do szpiku kości. Moje dwie koleżanki nie przeczytały. Oddały i nie chciały nigdy więcej ode mnie książek ( śmiech… ).
Ostatnio sporo się mówi o pomocy psychologicznej, zwłaszcza dla osób nie radzących sobie ze stresem, problemami w domu/pracy/szkole. Może powinnaś zostać terapeutką?
Marcin ( … ) terapeutką na pewno nie zostanę. Bo mam już trzydzieści lat i nie uśmiecha mi się chodzić na zajęcia, a jeżeli ktoś ma jakieś problemy, to zawsze do mnie trafi ( uśmiech… ).
W BIO, Artystka… na serio, czujesz się nią?
Patrząc na ludzi którzy nie mają żadnych zainteresowań oprócz upicia się w wolnym czasie. Albo odsypianie zarwanej nocy na domówce, to chyba trochę się nią czuję.
Spojrzenie nr 2.
Ktoś może uznać, że to co robisz, nim nie jest ( artyzmem ) – masz twardą skórę do krytyki?
Tak, wiem, jednak nigdy nie słyszałam takich opinii. Uwierz, że niektórych nie interesuje - co robię w wolnych chwilach, dla niektórych to strata czasu. Każdy inaczej odreagowuje stres.
Na początku zajmowałaś się wyszywaniem, przybliż nam swoją działalność.
Tak. Kupowałam białe ubrania. Rysowałam na nich i potem wyszywałam, to co chciałam lecz jest to pracochłonne. Walczyłam z igłą i nitką. Nigdy nie robiłam tego na maszynie. Jak i też nigdy nie chciałam. Chciałam nad tym pracować parę dni. Przede wszystkim nie chciałam myśleć o tym co się dzieje wokół mnie.
Jesteś zawodową krawcową albo szwaczką?
Absolutnie nie. Nigdy nie uczyłam się szycia. Kiedyś pomyślałam sobie, że chce mieć taki i taki obrazek i go zrobiłam. Stwierdziłam, że to nie jest w cale takie trudne, miałam rację.
Od szycia do puzzli jeden krok, to zamiłowanie ma na celu odstresować Cię?
Tak, uczy cierpliwości. Chociaż tej nigdy mi nie brakowało ( … )
( … ) i tylko do tego służą Ci te tysiące elementów?
Nie tylko. Satysfakcja. Kiedy taki obraz z czterech lub pięciu tysięcy kawałków trafia na ścianę, efekt jest niesamowity.
To jakie są teraz Twoje potrzeby ”zielonooka trzydziestko”?
Z wiekiem coraz większe. W tym roku na pewno będzie to zakup domu w Holandii. Mamy dość płacenia maklerom ”hajsu” za ruiny, które nie są tego warte. Chcemy mieć coś swojego. Poza tym to jest bardzo dobra inwestycja.
Czyli puzzle są wyłącznie sposobem na nudę, czy możliwością zarobku?
Nigdy bym nie sprzedała żadnego ze swoich obrazów. Każdy jest dla mnie bardzo ważny. Każdy ma swoją małą historię, z tyłu zaraz za sobą ma notkę z datą zakończenia. Patrząc na nie, wiem co mnie męczyło, bolało, o czym myślałam, gdy je układałam.
To czym jest arogancka przyzwoitość? Pytam, bo takim określeniem chwalisz się.
Wiesz, że także się nad tym zastanawiałam. Kiedyś ktoś bardzo ważny w moim życiu mi to powiedział i ( … ) koniec tematu.
Pan KOT
Czym i kim pachnie Twój profil?
Mój profil przede wszystkim jest i pachnie mną, żadnej podróbki tu nie znajdziecie.
Artystko jakie skrywasz wymiary, wzrost i wagę?
Mam 164 cm wzrostu, a ważę 64 kg. Wymiary to: 89/67/89.
Na koniec poproszę o słowo na niedzielę do naszej społeczności.
Lepiej spróbować i żałować, niż żałować że się nie spróbowało i jeszcze jeśli mogę coś dodać. Wszystkim życzę takiej przyjaciółki, którą poznałam w Holandii, była ze mną jak było zarówno dobrze i źle. Zaliczałyśmy wspólne upadki i porażki. Razem ”wstawałyśmy”, bawiłyśmy się, śmiałyśmy i płakałyśmy.
Dziękujemy za rozmowę.
Zapodaj opinię