Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Kategoria

Na obczyźnie, strona 2


Pani Wikingowa
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
29 kwietnia 2023, 18:59

Dzień dobry pani wikingowej ( śmiech… )

Daleko mi do niej, ale niech będzie.

U nas jest teraz kilkanaście stopni na plusie i słońce, a u Ciebie < piątek 21.04.2023 godzina 8:52 >?

Słońce świeci już od piątej rano, a na zewnątrz osiem stopni, nie jest źle. W dzień będzie cieplej. Widać, że wiosna się rozkręca.

Język norweski jest dla nas mocno specyficzny, podczas jednej z naszych rozmów, napisałaś do mnie: Ha det! Obraziłaś mnie, czy to jakaś potrawa? ( śmiech… )

Cha, cha – nie, absolutnie nie. Ha det, had det bra! Czyli do jutra, do widzenia. A dosłowne tłumaczenie to ”Miej się dobrze!” Takie pożegnanie z życzeniem: dobrego dnia.

Wierzę na słowo, choć my się jeszcze nie żegnamy.  Białe noce, mówi się, że najlepiej uwidocznione są właśnie w Norwegii, opiszesz nam je?

Wyjdźmy od tego czym są białe noce. To odcinek dnia wieczorem, gdy słonńce nie zachodzi za horyzont, dotyka go i wstaje na niebie. U mnie to zjawisko występuje ale słońce zachodzi poniżej linii horyzontu na jakieś dwie/trzy godziny i później znowu wschodzi. Najlepiej obserwuj się je w innych regionach Norwegii. Mieszkam bardziej na południe od Oslo. Wzdłuż linii brzegowej. Czyli mam bliżej do Danii, niż do Oslo .

                                                                                                      Skąpana w słońcu też ładnie wyglądam.

Cierpisz wówczas na bezsenność, czy już przywykłaś do widnych nocy?

Na szczęście nie cierpię. Zasypiam w drodze do poduszki (śmiech ). Można się przyzwyczaić. Dobrym sposobem są mocno przyciemniane zasłony, żaluzje, rolety. Daje to możliwość dobrego snu. Lubię ten okres roku, gdy o godzinie 23 mogę siedzieć z piwem na werandzie domu i jest jeszcze widno.

Jak to wpływa na Twoją psychikę? I nie mam tu na myśli piwa ( śmiech… )

Bardziej cierpię w drugą stronę. Gdy około 2dwa miesięcy nie ma w ogóle słońca. Albo gdy jest szaro i ponuro. Od kilku lat zaczyna mi to ciążyć. Z roku na rok jest ciężej. Białe noce tylko przypominają o tym co jeszcze w domu jest do zrobienia. I często zapominamy o zegarku. A, że mieszkam na wsi, więc łatwo się zapomnieć.

Czytałem opinie o Norwegach, że w maju i czerwcu budzą się niczym niedźwiedzie i wtedy są najwspanialszymi ludźmi na świecie – potwierdzasz?

( śmiech … ) ciekawe. Z moich obserwacji, budzą się znacznie wcześniej. Tak około świąt Wielkanocnych. Wówczas to ostatni dzwonek na ostanie szusy na trasach narciarskich. Tak to ludźmi są spoko. Wiadomo, że są wyjątki ale to jak w każdym narodzie.

Zacznijmy od tego, że miałaś być archeologiem, a wylądowałaś w ( … ) kuchni - rozstrzał spory. 

( śmiech… ) tak. Miałam, ale nie wyszło. Nie dostałam się na ten kierunek w liceum i trafiłam do gastronomika. Pasje do historii zaszczepił mi dziadek, później moja nauczycielka historii w gimnazjum. A gotować lubiłam od zawsze. Od małego siedziałam w kuchni u jednej babci albo drugiej. Pomagałam, oblizując łyżki z resztek pyszności.

Za moich młodzieńczych lat telewizja katowała nas serialem dla młodzieży o kocie Rademenesie i chłopcu podróżującym do starożytnego Egiptu, rozumiem, że to stąd ta pasja do ( śmiech… )

Szczerze to nigdy nie oglądałam tego serialu. Za to Wołoszańskiego i historię II WŚ. Potrafiłam się wybudzić o trzeciej w nocy i słuchać jego opowieści w radiu. Później miałam tak napakowana głowę tym, że moja ”historyca” była w ogromnym szoku.

Egipt nadal lubię, nigdy nie byłam. Ale przeczytałam ogrom książek o tej tematyce. Historię o Kleopatrze, Cezarze i Marku Antoniusza. Na tamten okres byłam bardziej romantyczna. To mnie bardzo zaciekawiło i jeden komentarz archeologa. Egipt nadal ma mnóstwo tajemnic, a my mało czasu by je odkryć. I tak pojawił się pomysł.

                                                                                                      Tak zdobywano Dziki Zachód ;)

Jednak porównując Skandynawię do Egiptu, nic się nie zgadza. Ani klimat, ani ludzie, ani historia.  

No dokładnie! Nie ma spójności. Przypadki losowe sprawiły, że wylądowałam na północy Europy, a nie w Afryce. Klimat podobny do tego panującego w Polsce, ludzie milsi, historia ma wiele wspólnego z naszą.

Rzuciłaś sobie wyzwanie, bo jeśli dobrze zrozumiałem, chcesz przedstawić sto rzeczy charakterystycznych dla Norwegii?

Cha, cha, aż tyle? A masz tyle czasu? Ja nie. Ale kilka możemy poruszyć. Są podobieństwa, pewna spójność i sporo zaprzeczeń.

Co na przykład?

Zacznę o podobieństw. Kultura Norwegii i Polski jest bardzo podobna. Kultura kuchni i światopoglądu też. Jest inaczej bo jesteśmy różni. Byłam w szoku, choćby pracując na kuchni, że mamy (i my i oni) tradycyjne dania opierające się na ziemniakach. Robione i podawane w podobnej formie. Kumper albo nazwijmy je po prostu norweskimi knedlami z mięsem. No sztos. Uwielbiam. Są to moje smaki z dzieciństwa. Nie będę wchodzić jak się je robi, bo dużo więcej czasu byśmy tu spędzili na przepisach.

Norwegia określana często jest jako najlepsze miejsce dla łowców zórz. Miałaś okazję obserwować to zjawisko?

Tak, idealne miejsce w okresie zimy oraz wiosny. Udało mi się kilka tygodni temu obserwować to zjawisko nad dachem naszego domu. Coś pięknego! Zatańczyła pięknymi barwami. Od zieleni, po fiolet z odcieniami różu. To było coś niesamowitego. Byłam za to wdzięczna. W Norwegii jest takie przekonanie, gdy zorza pojawia się na południu kraju( tu, gdzie mieszkam ) coś złego się wydarzy. Nie wiem na ile to prawda, nie robiłam researchu.

Kończymy z przyrodą oraz geografią ( śmiech … ) i porozmawiajmy o konkretach.  Fakty i mity o zarobkach. W Polsce kwota burtto średnich zarobków, a w Norwegii, to kosmos.

Tak to prawda. Norwegia jest w czołówce najbogatszych krajów świata. Ale ma to swoje plusy i minusy. Jest co raz ciężej. Inflacja i w jednym i drugim kraju zrobiła swoje. Obecnie w Norwegii zakończył się najpoważniejszy strajk osób pracujących w sektorze prywatnym. Od 2020 roku ten sektor najbardziej ucierpiał. Wiadomo, co jest tego powodem. Ceny prądu w ostatnim roku zrobiły swoje, wiele firm upadło. Przez co, Norwegia mocno zbliżyła się do 10% ubóstwa wśród moich równolatków. To jaki odsetek w ciągu roku stracił pracę, to straszne. A rząd swoje, podobnie jak w Polsce. Niestety, lepiej nie będzie. Następne miesiące pewnie to pokażą. Plusem jest to, że masz gwarancję pracy, nie zaczynasz od nowa gdy masz przestój. Lata te liczą się do emerytury. Socjal też jest ok. Jednak dużo można byłoby zmienić na lepsze, dla ludzi. Nie chodzi mi tu o imigrantów, bardziej o Norwegów.

Jednak o ile mi wiadomo, to 30% Norwegów żyje na skraju nędzy.

Obecne dane są z 2019 roku, przewidywania sięgają 30% z tego co sprawdzałam wczoraj. Także, czy to się pogłębi i rzeczywiście podadzą oficjalnie 30%, czy zatrzymają, to nie jestem w stanie określić. Wszyscy czekają na te dane. Wówczas rząd końcem roku zacznie pomagać.

Życie jest droższe – zgoda: ( pizza 80 pln, a kawa 20 pln ) niż w Polsce, trudno się przestawić na taki poziom?

Jak zarabiasz w złotówkach, to tak. Jak w koronie też. Ale masz też możliwość kupienia i nie żałujesz na to. Ostatnio na dzień mamy ( druga niedziela lutego ) poszliśmy świętować ten wraz z urodzinami córki. Zapłaciłam 700kr, czyli 370zl za: hamburgery i frytki z colą. Nie szastamy kasą na lewo i prawo. Życie tutaj sporo kosztuje. Wizyty u lekarzy wraz z lekami, to wydatki rzędu 500-700kr, czyli 250-370 zł. To dużo, nawet jak dla mnie. Nie pracuję na pełny etat, a jedynie na 3/4. Więc albo biorę nadgodziny, albo zaciskam pasa.

                                                                                                      Między szklanki brzegiem, a dnem.

Na co zwróciłaś uwagę po przyjeździe tutaj?

Spokój. Nikt nikomu nie zawadza. Ludzie się na ulicy uśmiechają, a na spacerze witają. Są zadymiarze, ale gdy ktoś im zwróci uwagę jest im wstyd i szybko się uspokajają. Mam tę możliwość porównania. Mieszkałam w miasteczku, w drodze w góry, w mieście nad morzem i tu na mojej wsi. Ludzie starają się żyć zgodnie z naturą i sobą. Nie ma, że ktoś głośno skomentuje jak się ubrałaś. Raczej pochwali za odwagę, i że świetnie wyglądasz.

A sami ludzie? Stereotypowi, zimni blondyni, czy otwarci i liberalni Europejczycy?

Hmm... Ciężko mi powiedzieć, od razu trafiłam na serdecznych ludzi. Tak ogólnie to bym powiedziała, że zachowują dystans na początku. Są sceptyczni do każdej sprawy. Wiadomo inaczej jest z ludźmi mieszkającymi w mieście, tam są bardziej otwarci, a na wsi bardziej zamknięci. Dużo zależy od tego jak był wychowywany, z jakim pokoleniem rozmawiamy. Mają w sobie dużo takiej niewymuszonej serdeczności i to się czuje.

Najbardziej znany dowcip, to ten o norweskich fiordach – jedzących z ręki polskiego myśliwego. A czy są ”kontry” o Polakach?

Że my upijamy się a następnego dnia bez kaca wstajemy. ( śmiech … ) i tu jest sporo prawdy. Norwedzy i ich " kultura picia" to koszmar. Miałam okazję to zobaczyć na imprezie bożonarodzeniowej u mojego partnera. Zjedliśmy przystawki, kolację, deser i koniec. Zostały bony na drinki, a stoły już sprzątali gdy większość jeszcze nie skończyła jeść. Więc nie dziwne, że są takie akcje jak kilka lat temu w Gdańsku, czy Krakowie. Gdzie Norwedzy szaleją po bandzie.

A drugi taki stereotyp o Norwegach wśród imigrantów jest taki, że oni sami siebie nie rozumieją. A to dlatego, że są dwa główne języki nowo norweski i staro norweski, 250 dialektów. W tym misz-maszu ciężko jest odnaleźć się. Nawet mnie.

Dobrze, to po tym społeczno-ekonomicznym rozruchu, opowiedz co Cię przywiodło do Skandynawii?

Tak jak na początku wspomniałam, sytuacja losowa. Mój ojciec miał poważny wypadek. Wówczas skończyłam szkołę, miałam pracę. W grudniu musiałam przyjechać tutaj. Wesprzeć rodzinę, moja najmłodsza siostra chodziła do podstawówki, druga mieszkała w innym mieście gdzie kończyła liceum. Mama musiała być przy ojcu.

                                                                                                      Takie duże cebule mamy, norweskie. 

Na profilu obserwujemy takie etapy z Twojego prywatnego życia. Sensualne foty ( nadal kocham to określenie ), słodkości kulinarne, dorastające dzieci i wreszcie Ciebie.

Tak, to są moje smaki życia. Etapy. Przeistaczania się. Nikt nie jest taki sam przez całe życie. Zycie nas weryfikuje, a my dojrzewamy.

O Norwegii mówi się, że to spokojny kraj, ale raz na jakichś czas zdarza się ktoś pokroju Andersa Breivika. Nie bałaś się przyjechać i żyć w takim kraju?

Jest spokojny. Fakt, że to, co ten człowiek zrobił było potworne. Dużo o tym się nadal mówi choć już minęła dekada. W Oslo niektóre dzielnice są niebezpieczne. Ja na szczęście mieszkam niedaleko Arendal, spokojna miejscowość, ale to nie znaczy, że nie ma tu morderstw, czy napaści. Mogę coś dodać?

Pewnie, że tak.

Rok, w którym to się wydarzyło ( zabójstwa popełnione przez Breivka – przyp. red. ), ja już wtedy mieszkałam w Norwegii. Mieszkam tu od trzynastu lat. Więc siłą rzeczy, byłam już w kraju podczas ataku.

                                                                              Producent kosiarki już dzwonił i pytał - ile za tę nogę?

Unikam tematu wiary i nie wchodzę z buciorami w życie innych ale… na tym polu też pewnie się wyróżniasz, należałaś kilkanaście lat do związku wyznaniowego Świadków Jehowy. Opowiedz coś więcej jeśli tylko możesz i chcesz?

Wiara i religia, to tematy dość kontrowersyjne, ale nie dla mnie. Tak, byłam, razem trzynaście lat. To dość hermetyczne środowisko. Ciężko wejść, a jeszcze ciężej wyjść. Dość specyficzna grupa ludzi. Uchodzą za spokojnych, nie wadzących nikomu, ale... Zawsze jest to ale. Maja odgórne zasady, swoje reguły naruszające zasady współżycia społecznego, naruszają strefy intymne. Ludziom kojarzą się z sobotami i niedzielami, gdzie robią nalot o poranku, a człowiek chce się wyspać, a nie rozmawiać o Bogu.

Mówienie o tych ludziach jak o sekcie, jest krzywdzące?

Nie. Nazywają się Wolnym Związkiem Wyznaniowym. A jednak ludzie uczeni, psychologowie mówią otwarcie, że to sekta.

U mnie w Łodzi, codziennie mijam ”parki”, zwykle młodsza kobieta z dojrzałym facetem trzymają Biblię i zadają pytania na temat Boga. Czy, Ty też tak robiłaś?

Tak, byłam w pewnym okresie bardzo nadgorliwa, jeśli chodzi o bycie SJ. ”Chodziłam” w Szczecinie po ulicach, domach, parkach, Cmentarzu Centralnym podobnie jak oni z Biblią albo czasopismem.

                                                                                    Nie dość, że uciał mi stopę, to jeszcze ta cholerna woda mnie bryzga.

Zostawiamy już ten temat.

Widząc Twoją odwagę, gdy pokazujesz na swoim profilu ”boczki” i swoje krągłości zastanawiam się, czy nie jest ona podyktowana tym, że jesteś ”tam”, a rodzina i znajomi ”tutaj”.

Co masz na myśli?

To, że jest Ci łatwiej pokazać swoje ”niedoskonałości” będąc daleko od rodzinnego domu, aniżeli mieszkając w Polsce. Czy to ma jakieś znaczenie?

Hmm... Moja ciocia, dopinguje mnie z daleka. Mieszka w Polsce. Ale fakt lepiej się z tym czuję. Bo jestem tutaj nierozpoznawalna, taki szary człowiek. Ale chcę też pokazać, że takie laski jak ja, też są piękne. Nie ma tutaj takiego segregowania ludzi. Jesteś piękna, taka jaką jesteś. Obojętnie ile ważysz, ile mierzysz. Tutaj, jednak lepiej to się przyjmuje.

Poza tym Norwedzy nie oceniają po wyglądzie.

Chcesz popisać o specyficznym wyciszaniu się – współczesny czerwony kapturku ( śmiech… )?

( śmiech ... )  Mogę. Mam hobby, które mnie i moje ADHD uspokaja. Mianowicie robótki ręczne, dzierganie na drutach. Bardzo mnie to uspokaja, szczególnie gdy ktoś mnie wkurzy. A, że jestem i ogniem i wodą, to funkcjonuję super. Drugą rzeczą są ucieczki w las. Gdy jest sezon na jagody lub grzyby, pakuję siebie oraz dzieci i wybywamy na całe dnie. Mamy też blisko na plażę, morze jest bliziutko, więc tam z moim dziewczynami spędzamy czas.

Czym pachnie Twój profil, norweskim gazem zapewne nie ( śmiech… )

( śmiech… ) nie, zupełnie nie. Mówisz o zapachach, ja powiem o smakach. Smakach życia. To co daje nam los, te dobre chwile i te złe. Ale tak jak już zauważyłeś, pachnie odwagą.

                                                                              Jak to szło: Chryzantemy złociste w półlitrówce po czystej ;)

Skoro już o odwadze, to jakie są Twoje wymiary oraz wzrost i waga?

168cm i 130kg, kruszynka ( śmiech… ) A wymiary: 120/100/130.

Jeśli ktokolwiek po tej naszej rozmowie pomyśli na poważnie o wyjeździe, to jak zachęcisz takie osoby do przyjazdu do Norwegii?

Musi sam spróbować na własnej skórze, służę pomocą. Zapraszam.

Dzięki za rozmowę, a w imieniu naszych czytelników proszę jeszcze o słowo na niedzielę?

Żyj tak jak podpowiada Tobie serce. Rozum to ogarnie ( uśmiech … )

                                                                                    Przy tym uśmiechu, zapominasz o bramie, kapeluszu, nawet o fryzurze.

Słyszałem, że niedługo masz urodziny, o jakim prezencie marzysz?

Tak, mam dokładnie 29.04. Życzcie mi podróży do Polski. Odwiedzić rodzinę. Tęsknię za nią bardzo.

W takim razie, życzę Ci tego i mam nadzieję, że ze swojej strony również ”dorzucę się” do tego prezentu ( śmiech … )

Dziękuję.

A na koniec poproszę o jakieś norweskie przysłowie/cytat/aforyzm oddający Twój dzisiejszy nastrój, oczywiście po norwesku ( śmiech … )

Cha, cha: Ta livet i ditt engene hender, ingen andre skal leve livet ditt. Czyli weź życie swoje w swoje dłonie, nikt inny tego za Ciebie nie zrobi.

                                                Kobiecy misz masz.

Sensualany obiektyw
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
05 kwietnia 2023, 18:55

Dzień dobry, zacznijmy od zdrowia, wracasz od lekarza z synem, jakie wieści?

Dzień dobry. Zapalenie oskrzeli. Na szczęście bez antybiotyku, nie jest aż tak źle.

 

Czyli norma w tym okresie wiosennym u dzieci ale dobrze, że bez antybiotyku. Niech młodzież nam szybko się kuruje. Paulino, podczas jednej z naszych pierwszych rozmów powiedziałaś, że kobiety mają specjalne moce – możesz to rozwinąć?

Hmm…postaram się, chyba jedną z takich podstawowych, to moc czepiania się bez powodu ;) a tak poważnie, moc rozdwajania się, robienia kilku rzeczy w jednym czasie. Przynajmniej ja tak mam, weszłam do domu od lekarza i w jednym czasie zrobiłam dzieciom śniadanie, wyrobiłam ciasto na bułki , ogarnęłam kuchnie ale jest tez moc przyciągania mężczyzn ( … )

 

Twoje super moce  wykorzystujesz do zajmowania się domem oraz opieki nad dziećmi. Czy mają jeszcze jakieś inne zastosowanie?

Z pewnością do zajmowania się domem (… ) nie umiem usiedzieć w miejscu, często mam nawet problem żeby wypić do końca kawę.  10 minut w bezruchu to dla mnie jak wieczność . Także 90% dnia „coś”robię, sprzątam , gotuje, piekę. 

Nawet w weekendy jak spędzamy wspólnie czas w domu, ja nie umiem odpoczywać , mąż śmieje się i mówi „oooo i już nie usiedzi idzie coś wyczarować„ Domownicy żartują, że czaruję w kuchni. Lubię zrobić coś z niczego, wrzucić do garnka to i owo - niczym czarownica przygotowująca magiczny wywar. 

 

Czarowanie w kuchni, a potem foty lądują na insta i kuszą głodne twarze ;)

Czasami tak. Lubię jak jedzenie ładnie wygląda. A jak coś jest ładne zasługuje na zdjęcie.

Wiem, że Twoja pasja, to zdjęcia. Fotografem w dobie wysokiej jakości telefonów jest niemal każdy.

To się zgadza. Owszem lubię robić zdjęcia, chociaż nie robię tego na poziome profesjonalnym, raczej forma zabawy, odskoczni.

 

Teraz jest wiele programów do obróbki zdjęć, korzystasz z nich, czy bazujesz na swoim doświadczeniu?

Korzystam z lightroom, ale z darmowej wersji także jest ona ograniczona. Bardziej skupiam się na wyostrzeniu, kontraście, świetle. Nie stosuję retuszu, nie umiem plus nie preferuję tego. Zdjęcie ma upiększyć rzeczywistość, a nie zakłamać ją.

 

Przeglądając Twój profil widzimy w większej ilości portrety, to Twoja ulubiona forma, czy najłatwiejsza do ”pstrykania”?

Zdecydowanie ulubiona.

 

Natomiast to co dostrzegam to taki miszmasz. Masz nawet handmade, są przepisy, a sesje bardzo zmysłowe.

Idealne określenie, chociaż nazwałabym to po prostu bałaganem. Takie odzwierciedlenie tego co jest w mojej głowie , a tam czasami jest niezły bałagan. 

Czy w takim artystycznym nieładzie jak mawia klasyk – odnajdujesz się bez problemu?

Odkrywasz tatuaż, pokazujesz nogę w pończosze, jest mocniejsze ujęcie z mężem. Fotografia pozwala przełamywać bariery i opory?

Tak, te sensualne zdjęcia są dla mnie formą indywidualnej terapii. Pokazuje tyle ile chce pokazać ( … ) nigdy więcej, ani mniej. Myślę, że takie zdjęcia mogą bardziej oddziałowywać na wyobraźnię odbiorcy, każdy dostrzeże to co chce dostrzec, taka indywidualna interpretacja i czytanie miedzy wierszami.

 

Terapia, a możemy dowiedzieć się czym ona ma skutkować i co leczyć?

Uczuć, pewności siebie, samoakceptacji. Zawsze miałam z tym problem, byłam taka mała szara myszka w rudych włosach i okularach. Może to wydawać się zabawne, bądź dziwne ale nigdy nie lubiłam swojego odbicia w lustrze. Zdjęcia pomagają mi w dostrzeżeniu tego czego oczy nie widzą.

 

Stereotypowa Ania z Zielonego Wzgórza ;)

Dobre określenie, trochę z Ani we mnie jest :) również jestem roztargniona :)

 

Odkrywając siebie i swoje wnętrze, wychodzisz z cienia żony i matki?

Tak ( … ) to taka druga ja. Nie tylko matka, żona ale przede wszystkim kobieta, która uczy się swoje sensualności, która zaczyna rozumieć jej znaczenie.

Nie jawisz się jako osoba, która mogłaby mieć jakieś kompleksy, przeciwnie Twoja odwaga sięga coraz dalej – kto ”otwiera Cię” i zachęca do pokazywania siebie i swojego ciała?

Zaczęło się od sesji kobiecej, którą miałam kilka lat temu, ona uchyliła te „drzwi” ale najbardziej w tym odkrywaniu siebie pomogła mi rozmowa z kolegą z dawnych lat ( … ) Potem trafiłam na wyzwanie: sensualna sobota i ono dało mi niezłego pozytywnego kopa. Zaczęłam dostrzegać w sobie kobietę , tą skrywaną głęboko, te sensualne zdjęcia pokazały mi, że moje kompleksy są tylko w mojej głowie i nie mają żadnego sensownego uzasadnienia.Pozwoliła mi wyjść z cienia. Zobaczyłam, że nie tylko ja mam z tym problem ale jest masa pięknych kobiet, które też szukają tego czegoś w sobie. I tak się zaczęła moja przygoda z fotografowaniem siebie. Większość zdjęć jest ukryta głęboko w telefonie ( … )

 

Co do sensualnej soboty, to mam wrażenie, że to jedna z nielicznych akcji pod nazwą zrywu społecznego jaka się tutaj mocno udała i wywarła pozytywne odbiory?

Zgadza się, to nie było tylko wyzwanie polegające na zrobieniu zdjęcia i wstawieniu z odpowiednim #. To wyzwanie wyzwoliło wiele kobiet, ba ono je zjednoczyło. Wyobraź sobie, że tydzień temu założyłyśmy wspólny czat. Ponad siedemdziesiąt kobiet w jednym miejscu rozmawia ze sobą, coś niesamowitego. Asia założycielka tego wyzwania nie zdawała sobie sprawy ile dobra wypłynie na świat dzięki takiej akcji. To wyzwanie pokazało nam kobietom, że jesteśmy wyjątkowe i niepowtarzalne takie jakie jesteśmy.

 

Te ukryte foty, czekają na dobry moment tutaj, czy przeleżą wieki pod lodem aby dzieci i wnuki mogły Cię kiedyś ujrzeć ( śmiech … )

Chyba przeleżą :) na swój profil wstawić nie mogę, są ”życzliwe” osoby, które doniosą do męża. A on jest baaaardzo zazdrosny, także mogło by się skończyć rozwodem :)

 

Samoakceptacja, pozwolisz, że chwilę o tym pogadamy. Wystarczy spojrzeć na młodzież zamkniętą w swoich pokojach ze smartfonami i tabletami przed oczami.

Oczywiście. To jest teraz dość ważny temat. Inaczej się na to patrzy jak wychowuje się dorastającą dziewczynkę. Moja córka ma skończone dziewięć lat i już ma problem żeby samej sobie powiedzieć: hej, jestem piękna.

 

Ty też miałaś z tym problem, serio?

Oj tak, ogromny. Zawsze byłam w cieniu kogoś ( … ) w cieniu jakiejś koleżanki , fakt, nie wychylałam się , chyba było mi tam bezpiecznie, albo po prostu moja samoocena była na bardzo niskim poziomie.  Wyobraź sobie, że moje pierwsze bikini kupiłam dopiero rok temu , mając 34 lata. Wcześniej nie miałabym śmiałości powiedzieć samej sobie, że jestem piękna, teraz nie mam z tym problemu . Kiedy mój mąż mówi mi to, odpowiadam : „ dziękuję, wiem o tym” 

 

Masz zgrabną figurę, pewnie wiele koleżanek Ci jej zazdrości, jak to może powodować dyskomfort?

Kurczę, nie wiem, to chyba głęboko w głowie siedziało. Zawsze byłam chuda, jak patyk :) ale dupsko miałam duże :) Była taka grupka chłopaków na osiedlu, dużo starszych ode mnie i oni zawsze wołali: ”Ruda, ma duże uda” wkurzało mnie to bardzo.

 

Często używam określenia ”ognista miedź” w odniesieniu do rudych włosów. Odbierasz to jako swój atut ”Aniu” (śmiech … )?

Teraz tak, lubię swój kolor włosów. No ale znowu pojawia się ”ale” w dzieciństwie rówieśnicy wytykali palcami za kolor włosów. Stąd też te wszelkie kompleksy ( … ) Odmienność zawsze była wytykana palcami.

 

Czytając Twoje opisy pod fotkami, wyczuwam sporo niepewności i pesymizmu w postrzeganiu swojej kobiecości.

Zależy jak się na to spojrzy, czasem takie opisy mają głębszy sens, a czasem są to słowa, które do mnie w jakiś stopniu trafiają, odnajduję się w nich. Jenak nie powiedziałabym, że jestem pesymistką.

 

Przecież masz lustro, aobiektyw jest Twoim ”przyjacielem”. To kiedy słynne ”pół na pół” będzie stuprocentową pewnością i wiarą  w siebie?    

Pracuję nad tym każdego dnia. Jak to się mówi ”Nie od razu Rzym zbudowano” czas jest kluczowy.

Zapytałaś mnie, czy swoimi rozmowami pomagam kobietom w przełamaniu otwartości, przecież Ty robisz to swoim ciałem.

Wiesz, czasem otwartość cielesna jest łatwiejsza niż ta umysłowa ( …) Łatwiej jest pokazać swoje ciało na zdjęciu, niż rozmawiać i mówić o tym co w nas siedzi.

 

Liczyłem na ilu fotkach się uśmiechasz, wyszło (…) okrągłe zero. Wytłumacz się  z tego ( śmiech … )

Niewiele tu do tłumaczenia. Po prostu nie lubię i tego nie robię. Tak samo jak rzadko kiedy patrzę prosto w obiektyw. To jest taka ”niewytłumaczalna niewiadoma”.

 

Widać dopracowanie tych zdjęć, o wielu można mówić popularne: sztos albo petarda.

Dziękuję, miło to usłyszeć. Długo się zastanawiam zanim wstawię zdjęcie, wpatruję się w nie i szukam niedoskonałości, zazwyczaj towarzyszy temu pewna wątpliwość, czy na pewno się nadaje. Moim doradcą jest przyjaciółka - jeśli chodzi o zdjęcia sensualne.

 

Pracujesz dużo statywem, nie masz osobistego fotografa?

Statyw to za dużo powiedziane, wybuchł byś śmiechem jakbyś zobaczył jak ten statyw wygląda. To stojak na świeczkę , choinka , która stoi u mnie na stole nie tylko w okresie Świąt Bożego Narodzenia .Także jak to się mówi , dla chcącego nic trudnego. Bez profesjonalnego sprzętu, posiadając tylko telefon można zrobić fajne zdjęcia. Tak, nie mam swojego osobistego fotografa, sama nim jestem. 

 

Pewnie masz choć retuszera i grafika?

Też nie.

 

Hmm, to przyznaj choć, że rola męża zapewne jest nieoceniona. Pomaga, czy ogranicza się do nie przeszkadzania? ( śmiech … )

Zdjęcia robię jak on jest w pracy.  Mąż nawet ich nie widział, jedyne zdjęcia jakie jemu pokazuje to zdjęcia dzieci, jedzenia, czy przyrody. Dbam o jego spokojny sen.

Nawet tego nie skomentuję ( śmiech… ) Podczas naszej pierwszej rozmowy poddawałaś w wątpliwość ochotę do rozmowy, krygując się: jestem ruda i chuda – nic ciekawego z tego nie będzie.

A wiesz, do końca miałam wątpliwości, zastanawiałam się w jakim celu , przecież nie jestem na tyle interesująca, żeby ze mną przeprowadzać rozmowę.

 

To sensualna sobota była i jest tym kołem napędowym do odkrywania i zwiększania swojego zasięgu potrzeb oraz odwagi?

Z pewnością tak.

 

Zawsze pytam o zapach profilu mojej rozmówczyni, czym pachnie Twój.

Jest to zapach tego co nas otacza, rzeczywistości i dnia codziennego, a także zapach - zapach kobiety , która odkrywa się kawałek po kawałku zostawiajac pewną dozę tajemnicy. 

Rozmowa schodzi nam szybko i sprawnie. Widząc Twoje fotki, widać na nich smukłą kobietę o delikatnych kształtach, jakie są zatem Twoje wymiary, pochwal się nimi?

86/71/100, także sam widzisz, góra chuda ale dół już nie :)

 

A wzrost i waga?

171 cm, 62 kg.

 

Czego mogę Ci życzyć, oprócz zdrowia!!! i zwiększania pokładów emocji oraz uśmiechów.

Tego abym zawsze pozostała sobą.

 

Dziękuję, masz jakieś ostatnie słowo do czytelników/czytelniczek?

Bądźcie podróżnikami, szukajcie swojej autentyczności , róbcie to co sprawia Wam radość , bądźcie egoistami ( w dobrym tego słowa znaczeniu) doceniajcie każdą chwilę swojego życia , celebrujcie ją. Po prostu bądźcie sobą . 

 

”Bądź zawsze pierwszorzędną wersją siebie, zamiast być kiepską kopią kogoś innego”.

 

Tyle i aż tyle ! 

 

 

Pani w kapeluszu
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
01 kwietnia 2023, 18:55

Sensualna Anna na obczyźnie.

Dzień dobry, podpisałem Cię w kontaktach jako anielska Anna z Niemiec.

Dzień dobry :) ale, że tak na serio? Daleko mi do anielicy. Zgadza się mieszkam w Niemczech.

 

Pewnie ten różaniec mnie zwiódł, jesteś mocno wierząca, czy to tylko na potrzeby fotki?

Myślę, że na pewno bardziej niż przeciętna osoba ( … ) choć nie zawsze tak było. Różaniec absolutnie nie jest na potrzeby fotek. Moje tatuaże zawsze znaczą dla mnie coś ważnego. Akurat ten to na pewno nie jest symbol żadnej boskiej postaci jak sadzą niektórzy.To kobieta, która w życiu przeszła sporo, miała  złe i dobre chwile, ból i łzy. To właśnie ona w modlitwie i wierze odnalazła swój spokój.

 

Głębokie wyznanie. Robótki ręczne, to sposób na nudę, czy na „waciki”?

Ręczne robótki to absolutnie żadne sposób na zarobek choć kilka osób już namawiało mnie na założenie ”biznesiku”. Robię to, bo sprawia mi to ogromną radość i odprężenie :) Także zdecydowanie nie jest to ani sposób na nudę, ani na waciki :)

 

Czyli zbierasz kasę na kolejne tatuaże ( śmiech … )

Szczerze, tak naprawdę zarobiłam na tym do tej pory 15 Euro :) Całą resztą obdarowywana została część osób bliskich mojemu sercu :) Druga część poszła na słuszny cel więc pieniądze z nich zebrane przekazałam na dzieciaki :) Te 15 euro nie starczą na tatuaż, nie ma na to szans. 

 

To ile ich masz i co symbolizują?

Poczekaj, niech policzę hmm, dwanaście. Mają różne symbole, tak naprawdę odnoszą się do moich przemian i zmian jakie we mnie zaszły. Są na nich również elementy rodzinne. Na plecach jest mój pierwszy diabełek, o którym mało osób wie. Robiłam go na osiemnaste urodziny. Akurat diabełek bo wtedy trochę czułam się taką diablicą.  Napis ”Silniejsza. Lepsza. Mądrzejsza.”  Tu nie trzeba dużo mówić o  znaczeniu, każdego dnia pracuję by taką być. Tatuaże, to  symbole moich wewnętrznych zmian ale nie będę opisywać wszystkich po kolei.

 

 

W połączeniu z tymi okularami, masz wizerunek ostrej babki, to celowy zamysł?

Nie, absolutnie nie. Nie robię nic celowo. Robię bo chcę albo czuję, że tak ma być. Nie rozmyślam nad tym - co ludzie powiedzą albo pomyślą o mnie. To ja mam się dobrze z tym wszystkim czuć, a jak ktoś myśli o mnie, że jestem ostra :) może powinien mnie poznać i się o tym przekonać. Przecież nie ocenia się książki po okładce.

 

To jak w jednym zdaniu lub słowie można Cię opisać?

Odwaga i empatia to moje zalety, z których jestem dumna ale czasem szybciej działam niż myślę ale nie mam też problemu, aby powiedzieć szczerze: co myślę bez względu na opinię większości.

 

Zauważyliśmy to w komentarzach na Insta.

No właśnie i może dlatego też nie zawsze potrafię mówić o sobie. Poza tym wiesz jak to jest, gdy mówisz o sobie wyłącznie dobrze. Ludzie mówią wtedy, że jestem zarozumiała, zamiast pewna siebie. To samo tyczy się prawdy. Wszyscy chcą szczerości ale jak już powiesz szczerze, to słyszysz, że jesteś wredna albo jeszcze gorzej.

 

Skoro początek mamy za sobą, to powiedz jak to jest być Polką na obczyźnie?

Hmm, czasami jest do dupy. Mentalność niektórych Niemców jest jeszcze tak zakorzeniona, że Polak to zło. Jak słyszą polską mowę potrafią cię nawet wyzywać, zwłaszcza to starsze pokolenie. A tak po za tym, że my Polacy mamy większą charyzmę i werwę do wszystkiego, szybciej działamy i myślimy, to jest fajne.

 

Masz na myśli, tych, którzy byli u nas na ”wakacjach” 39-45?

Tak, te pokolenia ”po” też czasem się zdarzają z podobnym podejściem.  Ale ogólnie Niemcy mają większy  luz w kontaktach niż Polacy. Podoba mi się to, że oni nie mają problemu z mówieniem sobie na ty. Nie ważne jaka jest różnica wieku między ludźmi. A to skraca znacznie dystans.

 

To co Cię tam skierowało?

Życie. Szczerze, nigdy nie lubiłam Niemców, a niemiecki język drażnił mnie okrutnie. Jednak jak poznałam mojego męża, to trochę się to zmieniło. Bo on właśnie za to Niemcy bardzo mocno polubił. No i dostał tam pracę, na początku miał jeździć i wracać do domu ale po pół roku okazało się, że pakuję siebie oraz najstarszego syna i jedziemy z nim. W ten sposób jesteśmy już dwunasty rok!

 

 

Mówi się, że społeczeństwo niemieckie jest bardziej europejskie, bardziej liberalne i mniej wstydliwe od Polaków, ale nie od tych Polaków, którzy są dłużej za Odrą?

Tak, mniej wstydliwe - to na pewno, choć właśnie te mniej wstydliwe w moim odczuciu czasem popada w taki niesmak i obłudę.

 

A Ty jak się tam odnalazłaś, znałaś dobrze język, czy tylko: ja i nein ;)

Najlepsze jest to, że ja od czwartej klasy szkoły podstawowej aż do matury miałam język niemiecki, a w szkole, co prawda trafiałam na nauczycieli, którzy nie uczyli nas komunikacji, tylko czytania poprawnie książek. Jadąc do Niemiec nie znałam zbyt dobrze niemieckiego, tzn. rozumiałam bardzo dużo, jakieś 80%, gorzej było z rozmową.

 

Piszesz z Lipska, to nadal taki klimat NRD, czy już ojropa ;)

Przez ten czas, co tu jestem zmienił się na taki bardziej europejski. Jak przyjechałam pierwszy raz, to czuć było NRD i to bardzo. Teraz też, bo ten klimat tworzą też ludzie. Mimo wszystko zapraszam do nas, tu jest naprawdę ładnie i klimatycznie, lubię to miasto. Naprawdę czuję się tutaj dobrze.

 

Widzę sporo kosmetyków, odnajdujesz się w branży, czy reklamujesz konkretne produkty?

Absolutnie, niczego nie reklamuję . Lubię polecać innym, to co mnie się sprawdza, bo wiem że są takie dziewczyny jak ja. Takie ”świrki kosmetyczne” wiec lubię. Zawsze lubiłam kosmetyki. Teraz mam więcej możliwości żeby je kupować. Wiadomo, że jako nastolatka nie miałam wysokiego kieszonkowego, nie było tego sporo w sklepach, więc nie było jak tego kupować. Teraz mam na to budżet, wiec sprawdzam, kupuję, testuję. Nie celuję w drogie marki, chcę pokazać, że te tańsze kosmetyki zwłaszcza do makijażu też świetnie się sprawdzają. Także ten temat, mogę nazwać nawet moją pasją.

 

Jednak Twoje metamorfozy są mocno uwidocznione.

Tzn. co masz na myśli?  Że z brzydkiego kaczątka zmieniam się w łabędzia? ( śmiech… )

 

Mam na myśli odniesienia i odbiór zdjęć, stajesz się niekiedy pewną siebie kobietą, a nawet ostrą i wyrazistą babką.

A może ja się nią nie staję, tylko taką jestem. Zdjęcia i filmiki na Insta maja jedną wadę. Możemy na nich pokazać, wszystko co chcemy i jak chcemy. Możemy zakrzywiać rzeczywistość i udawać kogoś kim nie jesteśmy. Ja tak nie chcę, dlatego pokazuję u siebie - to jaką jestem. To, że czasem jestem ostra lub łagodna, oznacza, że taka jestem i tyle. Mam pewien wyraz twarzy nad którym sama czasem nie panuję i wiem, że wtedy ludzie mówią: ”ależ ona jest wredna”.

 

Świat makijażu, fryzur, podkreślonych oczu – dobrze się w tym czujesz.

Oj bardzo dobrze. Myślę, ze to jest to, w czym się po prostu odnajduję. Lubię tym wszystkim podkreślać piękno ale nie przerysowywać go. Nie mam też problemu pokazać się bez makijażu i w dresach. Choć akurat uważam, że w dresach też można wyglądać pięknie.

 

Ja, jestem tu krótko ale Ty jako doświadczona użytkowniczka, pewnie zauważasz znamienne nadużywanie słowa: sensualna. Z resztą bardzo często korzystasz  z tego hasztagu. Czy to słowo jest kluczem do rządzenia światem na insta? < oczywiście nie mam tu na myśli szczytnej akcji: sensualna sobota >

Hmm,  w sumie od niej się zaczęło używanie tego hasztagu. Nie uważam, aby to było najmocniej nadużywane hasło. 

 

 

A jakie jest kluczowe?

Bycie sobą jest kluczem i bycie autentycznym w tym skrzywionym, obłudnym i kłamliwym świecie jakim jest insta.  Pewnie teraz, ktoś powie, to po co tutaj jestem?

 

Tym ktosiem będę ja – więc po co?

No właśnie, chyba wbrew temu wszystkiemu, żeby pokazać tą autentyczność. Żeby przemycić trochę wiedzy o mojej chorobie , aby dać jasny przekaz, że kobiety większych rozmiarów też są piękne. Co więcej, są szalenie inteligentne i mądre. Po to by w tym świecie można znaleźć dobre rzeczy, że można odnaleźć przyjaźnie, takie prawdziwe. Że można znaleźć super wyzwanie jakim była właśnie sensualna sobota.

Na pewno nie jestem tu dla liczb. Bo nie sztuką jest kupić sobie obserwujących. Teraz to przecież żaden problem. Sztuką jest mieć fajny kontakt z większością, swoich obserwatorów. Prowadzić fajne i ciekawe rozmowy, poznawać świetnych ludzi.

 

Ciekawie opisane i dobre spostrzeżenie. Zapamiętam ( śmiech… ) Przejdźmy do cięższego tematu, porozmawiajmy o twojej chorobie...

Choruje na chorobę Crohna .O mojej chorobie dużo mówię i nawet czasem piszę. Opieka zdrowotna, to najważniejszy punkt dla którego nadal jestem w Niemczech. Choroba Leśniowskiego-Crohna (choroba Crohna) jest chorobą autoimmunologiczną. To przewlekła choroba zapalna. Proces zapalny spowodowany przez tę chorobę dotyczy ściany przewodu pokarmowego i może obejmować różne jego obszary – od jamy ustnej do odbytu. To jest taka definicja książkowa.

U mnie szwankują również stawy. Ogólnie moja odporność jest bardzo słaba i łapię różne choróbska. Choroba zaatakowała kilka odcinków jelita grubego i przełyk. Do tego towarzyszące problemy: np. zwyrodnienia stawów. Moje są gorsze niż np. u przeciętnej kobiety w wieku 85 lat. Wykrycie jej nie jest takie łatwe, bo nie objawia się ona u każdego tak samo nie jest schematyczna.

 

Chyba są jakieś badania, gdzie można podejrzeć różne parametry świadczące o tej chorobie? No i najważniejsze pytanie, czy to jest dziedziczne?

Urodziłam się już z tą chorobą. W dzieciństwie sporo objawów bagatelizowano ale dopiero w wieku 25 lat trafiłam do szpitala w stanie agonalnym. Wtedy zaczęto szukać i sprawdzać. Zajęło im dokładnie trzy miesiące na postawienie diagnozy, co uważam za sukces bo czasem nie jest to takie proste. Miałam biopsje pobierane z przełyku i jelit, różne rodzaju inne badania, w tym sondy przez nos, mnóstwo ich było.

Może być dziedziczne ale nie z pokolenia na pokolenie. U mnie prawdopodobnie pra prababcia i teraz ja. Różnica z nią była taka, że  u niej nie było to potwierdzone. Więc teoretycznie jestem jedyną osobą w rodzinie z potwierdzoną chorobą.  Teraz wiele osób nabywa tę chorobę z wiekiem. Ku przestrodze - Kończymy temat!

 

 

Ależ lekcja życia. Szacunek za podjęcie walki.

Widzę, że lubisz swoje ciało, swoją nagość w pełni akceptujesz. Odkrywasz plecy, uwidaczniasz swoje nogi, niemal biust… a może to jest ”przetarcie” do odważnej sesji, żeby nie powiedzieć aktu?

Wiesz co i tutaj muszę odnieść się do sensualnej soboty, bo kiedyś tak nie było niestety. Ja nie lubiłam swojego ciała. Nienawidziłam zdjęć wręcz obrzydzał mnie mój widok na nich. Kiedy trafiłam na wyzwanie byłam w kiepskim stanie fizycznym i psychicznym. Miałam nawrót choroby, który wymęczył mnie totalnie. Potrzebowałam jakiegoś bodźca by mnie obudzić, mnie jako kobietę bo w roli matki i żony trochę ją zatraciłam i trafiłam na to wyzwanie. Początkowo zdjęcia robiłam sama i wrzucałam. Bardzo spodobało mi się to wsparcie kobiet.

Kobieta drugiej kobiecie zapodająca komplement, to musi być szczere, prawda? Z każdą sobotą zaczynałam patrzeć na siebie trochę bardziej przychylnie. Później jeden raz, drugi, poprosiłam męża by zrobił mi zdjęcie. Pomysł był taki, że sama nie dałabym rady. Gdy zaczął mi robić zdjęcia, dawać jakieś wskazówki i podpowiedzi, bo wiadomo on patrzy na mnie inaczej. Poczułam się coraz bardziej pewna siebie. Przekonałam się, że to co robię i jak wyglądam - nie jest takie złe, że jednak mam jakieś atuty. Zresztą oglądając moją galerię widać ten bardzo duży progres. Widać moją pewność siebie rosnącą z każdym kolejnym zdjęciem. A co do odważnej sesji ( … ) Wiesz, że biorę ją pod uwagę ale tylko wyłącznie z profesjonalistą, którego bym już znała, a najlepiej z kobietą :) Tzn. kobieta miała by mnie fotografować rzecz jasna. 

 

Jeszcze gwiazdą nie jest ale już ma wymagania gwiazdy :)

Nie no bez przesady, myślę, że komfort na sesji daje zajebiste efekty na zdjęciach i tyle. To jest połowa sukcesu fajnego zdjęcia.

 

Widać, że ewoluujesz w tej swojej ”odwadze” oraz świadomości tego, co chcesz pokazać.

O tak, i to bardzo. Zarówno widzę jak i czuję to w swojej głowie ( ... )

 

 

( … ) stojąc nago za dnia w oknie, zakrywając jedynie tył od strony pokoju – urodzona kusicielka. Sąsiedzi pewnie częściej zaglądają teraz przez szybę? ( śmiech … )

Wiesz co jest najlepsze? Robiąc to zdjęcie, całkiem zapomniałam, że oni widzą mój ”przód”. Później jak zrobiliśmy z mężem te zdjęcia, to śmialiśmy się, że pewnie będą teraz częściej zaglądać i uśmiechać się na ulicy jak mnie zobaczą. To był ich szczęśliwy dzień ( śmiech … )

 

Czyli masz coś z ekshibicjonistki? Chodzicie na plażę naturystów?

Nie, absolutnie nie mam i nie chodzę.

 

Rozumiem, że Twój osobisty fotograf to mąż? Ustawia Cię do pozy, retuszuje potem tło i dba o te foty – czy to Ty stoisz za grą czernią?

Tak, większość zdjęć robił mi mąż ale ostatnio dużo ”strzelam” sama. Czy mnie ustawiał – nie. To raczej ja sama wiem jak moje ciało najlepiej wygląda. Jaka pozycja pokazuje, to co ja chcę pokazać. On mi tylko mówił: wiesz, a może spróbuj to albo weź zrób to, jeszcze raz bo to wychodzi super itp. Już później całą resztą zajmuję się ja :) Nie da się ukryć, że pokochałam ostatnio czerń na zdjęciach.

 

Widać, że Cię wspiera, że masz w nim oparcie, to bardzo ważne. Idziecie oboje w tym samym kierunku.

Tak mój mąż jest dużym wsparciem. Wspiera mnie i daje swobodę chociażby w zdjęciach, które pokazuję na insta. Zaufanie, które mamy do siebie jest kluczowe.

 

Byłem na Jego profilu, fota z kroplami wody – petarda, czy to Twoja twarz tam ”gra”?

Oj, na jego profilu ostatnio mało się dzieje, nie ma czasu przez pracę ale może teraz wiosna/lato dzień dłuższy, to może coś znowu się ruszy :) Wracając do zdjęcia z kroplami, tak to moja twarz. No wiesz na razie jestem jego jedną jedyną modelką ( śmiech … )

 

Informowałaś już go o tej naszej rozmowie, czy czekasz na ”efekt wow”?

A wiesz, że nie wie o niczym. To będzie dla niego niespodzianka i ”efekt wow”.

 

Poza tym niszczysz kolejny stereotyp kobiety, która wstaje rano i bez ”tapety” publicznie się zazwyczaj nie pokazuje. Ty robisz z tej sytuacji efekt ”before” - ”after”.

Mało tego, ja bez makijażu pokazuję się ludziom, odprowadzam syna do przedszkola, rozmawiam z jego opiekunami, widzę się z sąsiadami :) Czy powinnam się tego wstydzić? Absolutnie nie, nie mogę się wstydzić tego jak wyglądam bo taka jestem. Oczywiście fajnie jest patrzeć na siebie w makijażu jak podkreśla moje atuty. Ale twarz bez, to moja twarz, która jest ze mną zawsze i nie mogę się jej wstydzić. Ale sam przyznaj: fajne są te efekty przed i po.

 

 

Zgadza się, ciekawe. Zwłaszcza, że żony Sławomira i chyba Macieja Dowbora często bez tapety tutaj się pokazują – idzie nowe wśród gwiazd?

Myślę, że to nowe powinno być już dawno. Bo ten świat piękna i tylko piękna wyrządza dużo złego. Zwłaszcza młodym kobietom, które psychicznie nie są jeszcze ukierunkowane.

 

Ale zauważam, że umiesz też odpowiednio prowokować, choćby wtedy, gdy trzymasz w ręku różaniec gdzie widzimy na niej tatuaże. Biblia jasno odnosi się w tej kwestii.

Wiesz co myślę, że nie prowokuję ale daję do myślenia. Co do Biblii, to, że wiara jest dla mnie mega ważna nie oznacza, że zgadzam się i kieruje się wszystkim co głosi Pismo Święte. Jestem kobietą. Można chodzić do kościoła i mieć złe serce, a można także chodzić i być dobrym człowiekiem. Ja zdecydowanie dążę do tego, by być tym dobrym.

 

Sesja na sianku, bomba. Generalnie udowadniasz, że kontakt z naturą, to jest najlepsze miejsce na zdjęcie dla kobiety.

Przyznam, że kiedyś w Internecie widziałam taką sesję. Marzyła mi się ona chyba ze dwa lata. W ubiegłym roku pojechaliśmy na wakacje i zobaczyłam jakie tam są możliwości. Od razu mówię do męża: „Widzisz to miejsce” a jego nie trzeba długo namawiać. Wziął aparat i mówi: „idź, szykuj się, a ja poczekam i pójdziemy na zachód słońca”. Pogoda dopisała. Kocham tę sesję. Mam nadzieję, że w tegoroczne lato zrobimy kolejną, jeszcze lepszą.

 

Wykorzystaliście ten moment, rozebrałaś się?

Nie mogliśmy. Była z nami nasz córka i jej koleżanka ( śmiech … )

 

Zbliżając się do końca rozmowy, nie mogę - nie zapytać o ”Twój wyraźny głos” w komentarzu pod jednym z moich wywiadów.

( śmiech… ) Napisałam w komentarzu swoje odczucia. Często jest tak, że jeśli wiem, że zabieram głos w miejscu, które jest miejscem do tego odpowiednim, a odbiorcy są inteligentnymi rozmówcami, czynię to bez problemu.

 

Miałyście ”prywatną” dogrywkę?

Nie, nie miałyśmy :) Nie wdaję się w takie dogrywki.

 

Zawsze magicznym pytaniem jest ”zapach profilu” o jakim rozmawiamy. Co wyczujemy u Ciebie?

Hmm. Luz, pewność siebie, tajemnicę, seksapil. Chyba właśnie to. 

 

Pochwal się swoimi wymiarami oraz wzrostem i wagą.

O tym wie tylko mój lekarz oraz mąż, nikt więcej ( śmiech… ) < dłuższa przerwa >

 

To są tylko liczby

( … ) ale proszę jak jesteś taki ciekaw: 107/98/113. 170cm/92kg.

 

 

Szukam puenty ( ... ) to może po prostu zaprosisz, do siebie?

To ja napiszę tylko tyle: że jak ktoś ma ochotę poznać mnie bliżej, taką jaką jestem, to zapraszam na mój profil ;)

 

To co szalonego jeszcze przed Tobą, a na co nie możesz lub nie potrafisz się zdecydować?

Jestem z tych osób, co jak pomyślą, to zaraz działają. Wyjątkiem był kolczyk nad ustami,;) więc raczej nie ma takiej rzeczy mega szalonej. No może poza tym, że chcę wreszcie zrobić prawo jazdy ale ciągle czekam na rozważenie mojej prośby do Urzędu Miasta - o gumowe drzewa:) żartuję oczywiście. Raczej staram się realizować wszystko w miarę szybko :)

 

Dziękuję za poświęcony czas, auf wiedersehen, albo lepiej tschüss ( mam nadzieję, że moja nauczycielka niemieckiego z liceum tego nie czyta – śmiech… )