Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Kategoria

Na obczyźnie, strona 1


Obieżyświat ze Szczecina
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
10 czerwca 2023, 18:59

Obieżyświat ze Szczecina.

 

Dzień dobry, dlaczego tak długo kazałaś na siebie czekać?

Byłam na małym urlopie w moim rodzinnym Szczecinie, a poza tym troszkę bałam się wywiadu z Tobą ( śmiech… ) ale myślę, że nie gryziesz i z chęcią czytałam pozostałe rozmowy, fajnie je prowadzisz, więc stwierdziłam, że raz się żyje.

 

Ok. To na start, niech będzie neutralne pytanie. Zaczniemy niejako na rozgrzewkę od pytania naszych poprzedniczek, także masz zaszczyt odpowiedzieć na oba:
Pierwsze: Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, czy byłoby coś co chciałbyś zmienić w diametralny sposób?

Tak, zdecydowanie. Zmieniłabym na pewno kierunek studiów, bo gdy przyszło mi wybierać zupełnie nie wiedziałam co chce w życiu robić ( uśmiech… ). Studiowałam Europeistykę ale to zupełnie nie była moja bajka - studia skończyłam ale nie przepracowałam ani jednego dnia w swoim zawodzie. Pozostałe rzeczy zostawiłabym takimi jakie są - nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystkie doświadczenia, nawet te złe czegoś nas uczą.

 

Drugie: Masz możliwość wyboru jednej super mocy, co to będzie i dlaczego?

O kurczę, ciężkie pytanie. Może zabrzmi to trochę jak z wyborów miss świata ( śmiech… ) ale chciałabym mieć moc leczenia wszelkich chorób. Na wiele rzeczy w życiu mamy wpływ, w tym wypadku jest inaczej, a jeśli zdrowie szwankuje, to wtedy nie liczy się nic innego.

 

Od jak dawna jesteś w Szkocji?

Od jakichś 14 lat. Szczerze, to nigdy nie planowałam życia tutaj. Głównie przez wizerunek Szkocji jaki miałam w głowie, to zielone górki i pasące się owieczki ( śmiech… ), a mnie zawsze ciągnęło do wielkich miast. Jednak wyszło - jak wyszło i bardzo się z tego cieszę, bo zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia.

 

morza szumUwierzyłem na słowo, że to A. robiąca za falochron.

 

Kto lub co Cię tam przywiało?

Przypadek. Zanim tu przyjechałam mieszkałam w Nowym Jorku, wiec sam rozumiesz, że to była ogromna zmiana. Jednak moja rodzina bardzo nalegała bym wróciła do Europy, a i ja tęskniłam za nimi bardzo. Będąc jeszcze w Stanach wysłałam maila do mężczyzny, z którym od wielu lat łączyła mnie dość burzliwa relacja - zawsze bardzo ciągnęło nas do siebie ale przez wiele lat mijaliśmy się bo zawsze coś stało na przeszkodzie. Z resztą na początku naszej znajomości nie lubiliśmy się jakoś mocno. Maila wysłałam w ciemno, nie wiedziałam nawet, czy mam dobry adres i czy on kiedykolwiek go odczyta. Odczytał - okazało się, że kilka lat wcześniej przeniósł się do Szkocji i zaprosił mnie do siebie i tak już zostałam. Jesteśmy małżeństwem już od ośmiu lat, mamy dwójkę dzieci, także fajnie, że ten mail nie zginął gdzieś w spamie.
Ot, takie szkockie love story ( śmiech … ).

 

Jednak najpierw była Szwecja.

Tak. Pewnego lata wraz z przyjaciółką dostałyśmy ofertę sezonowej pracy w Sztokholmie, a że wakacje zapowiadały się bardzo słabiutko spakowałyśmy walizki i oznajmiłyśmy rodzicom, że jedziemy do Szwecji na dwa miesiące. Rodzice nie chcieli nas puścić zwłaszcza, że nie były to jeszcze czasy wszechobecnego Internetu ale my się uparłyśmy i postawiłyśmy na swoim. Była to najlepsza decyzja, którą diametralnie wpłynęła na całe moje późniejsze życie.

 

Mam nadzieję, że nie była to podróż jak w filmie ”300 mil do nieba”.

Szczerze nie widziałam tego filmu więc ciężko mi się odnieść - warto obejrzeć?

 

Dwa obliczaDwa oblicza, w rozmowie wyczułem, że tych drugich jest znacznie więcej.

 


Klasyka, koniecznie nadrób zaległości, zwłaszcza ostatni scena z rozmową telefoniczną. Zimni wikingowie, tak odbierasz Skandynawów?

Nadrobię, obiecuję ( śmiech… ). A co do zimnych Wikingów - i tak i nie. Szwedzi na pierwszy rzut oka wydają się bardzo mili i przyjaźni jednak po bliższym poznaniu można wyczuć chłód i dystans.

 

Potem USA, wymiana studencka, czy zarobek tam Cię pokierowały, a może rodzina?

Moja koleżanka wyjeżdżała tam co roku na wakacje i opowiadała nam dużo historii o „American dream” ( śmiech… ), a że miałam daleką rodzinę gdzieś w okolicach Detroit, to wizę dostałam bez większych problemów. Pojechałam tam z tą samą przyjaciółką, z którą mieszkałam w Szwecji na całe wakacje. Nowy Jork tak nas oczarował, że postanowiłyśmy przeprowadzić się tam na jakiś czas.

 

To już na serio inny świat, dlaczego tam nie zostałaś, przecież NY brzmi kosmicznie dla Polki.

Jest to zdecydowanie jedno z moich miejsc na Ziemi i zostawiłam tam kawałek serducha. Jednak odległość od rodziny i brak zielonej karty, bez której byłoby ciężko cokolwiek budować sprawił, że wróciłam do Europy.


Prawdziwy obieżyświat ( śmiech… ). Piszesz o sobie twórca cyfrowy, czyli miłośnik zabaw aparatem, pozowaniem i obróbką grafiki, tak?

Dokładnie tak, uwielbiam wyżyć się kreatywnie ( śmiech… ). Bez tego nie jestem sobą, a fotografia, rysunek, tworzenie grafik daje mi taką możliwość. Kocham tworzyć w każdym znaczeniu tego słowa - to u mnie rodzinne ( uśmiech… ).

Przez jakiś czas pracowałam jako: Social Media Manager. Jednak wypaliłam się w tym bardzo szybko i odpuściłam.

 

Rozmawiamy o Wyspach i kreatywności, ale w Twoim profilu nie brakuje Szczecina, serio to takie rajskie miejsce?

Szczecin - oj tak! Dla innych pewnie miasto jak każde inne, jednak ja znam tam prawie każdy zakamarek i każdą uliczkę, mam tam swoje miejsca i ”swoich” ludzi. Kocham stare kamienice jakich w Szczecinie nie brakuje. Zawsze jak jestem w Szczecinie robię sobie taką ”randkę” sam na sam ze swoim miastem. Zostawiam dzieci mamie i wyruszam rano bez większego planu. Tylko czekam gdzie mnie poniesie i jakie nowe miejsca odkryję tym razem.

 

brama kawaSzczecin / żeby nie było, że spożywam napój w bramie ;)


Dla mnie pierwsze skojarzenie, to stara podkowa zwana stadionem Pogoni, film Młode Wilki, no i architektoniczna perła, czyli Filharmonia.

( Śmiech… ) tak, Młode Wilki, oglądałam wiele razy, stadion w końcu odremontowany, a Filharmonia to zdecydowanie wizytówka naszego miasta. Zapomniałeś o Paprykarzu, pasztecikach i frytoburgerach ( śmiech… ) - wielu ludzi z tym właśnie kojarzy Szczecin. Ja zawsze śmieję się, że Szczecin, to nie tylko miasto ale i stan umysłu i coś na pewno w tym jest. Byłeś kiedyś?


Byłeś ( śmiech… ). Paprykarze !!! Taaak :) Zanim pogadamy o życiu, to wspomnij jeszcze coś dobrego o SSgangu, dziewczyny na bank się ucieszą ( śmiech… ).

Wyzwanie SS było naprawdę zajebistym doświadczeniem! I mimo, że już się zakończyło to przyjaźnie, które dzięki niemu nawiązały się trwają do dziś i często przenoszą się z wirtualnego świata do realnego życia. Mamy taki swój czat, na który obowiązkowo zaglądam kilka razy dziennie - każda inna, każda absolutnie wyjątkowa. Cieszę się, że je odnalazłam w zakamarkach ”instaswiata”. Rozmawiamy o wszystkim, nie ma tam tematów tabu, nie ma ocenienia - taki prawdziwy ”girl power”.

 

Elite Model Look

Znowu kwiaty, znowu dziara, znowu Elite Model Look ;)

 


Wyjaśniam, że tę rozmowę planowaliśmy od dawna i dopiero teraz udało się spiknąć – dlatego jesteś jak Ostatni ”SS” Samuraj ( śmiech… ).

( Śmiech… ) biorę, to na klatę. Choć myślę, że jest jeszcze kilka dziewczyn, z którymi chętnie byś porozmawiał.


Spikniesz mnie z nimi do drugiego sezonu moich rozmów?

Obiecuję.


Trzymam za słowo ;) Zerkałem sobie na Twój profil i tak pomyślałem, że uwielbienie do swojego ciała jest u Ciebie na bardzo wysokim poziomie. Czy na tym opierasz swoją obecność tutaj?

Nie do końca - moje konto jest takim moim trochę foto pamiętnikiem, choć przyznam, że lubię siebie i swoje ciało, a sensualne foty będę oglądać z dumą, gdy już będę staruszką i pokazywała je moim wnukom. Zobaczcie, Wasza babcia też dawała radę ( śmiech… ).


Fotki dobrze wykadrowane, modelka sympatyczna dla oka, czego chcieć więcej?

Dokładnie ( śmiech… ). Zawsze podziwiałam sensualne fotki u innych, więc postanowiłam, że i ja chcę mieć ich kilka w swoim foto albumie.


Zajmujesz się zawodowo takim pozowaniem?

Miałam taką przygodę z modelingiem, chodziłam w kilku pokazach jednak na dłuższą metę nie było, to coś, co chciałam robić zawodowo, więc odpuściłam i zajęłam się sportem co zdecydowanie bardziej mnie kręciło i dawało większą satysfakcję.

 

paryski stylSzczecin / strój, urok, poza, noga, całus, dziara, kapelusz - klimat paryski ;)

 


A papieros jest tylko rekwizytem, czy codziennością?

Był codziennością, następnie stał się tylko rekwizytem, jednak ostatni rok był chyba najgorszym rokiem w moim dotychczasowym życiu i znów po niego sięgnęłam - na szczęście już tylko sporadycznie.


I pisze to sportowiec, jaką dyscypliną się zajmowałaś i uprawiałaś?

( Śmiech… ) sportowiec z fajką. Grałam w piłkę ręczną, która była moją miłością i moją pasją. Biegałam też na krótkich dystansach i grałam w siatkówkę. Ogólnie jeśli chodzi o sport, to lubię wszystko oprócz golfa, który niezmiernie mnie nudzi.

Uwielbiam oglądać piłkę nożną ale tylko Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy - rozgrywki ligowe odpuszczam!


Szczypiornistka lub jak to kiedyś się nazywało? Hazena? ( śmiech… ) . To co rzuca się w oczy, to sporo ”staroci”. Kolekcjonujesz antyki?

Tak! Kocham wszystko, co stare miłością absolutną. Potrafię spędzać godziny w sklepach ze starociami wyszukując moje perełki. Uwielbiam też stare meble, którym nadaje drugie życie.


Co jest największą dumą w Twoich zbiorach?

Lusterko ręczne w pozłacanej ramce, które kupiłam za grosze na internetowej aukcji w Niemczech, a które okazało się być sporo warte - jednak nie sprzedam go nigdy.

 

Magiczne zwierciadłoKiedyś przeglądały się w nim damy na dworze w Hamburgu, teraz robi to jedna Szczecinianka.


”Moj instagram to moj pamietnik - pisze i publikuje to co mi w duszy gra. < pisownia oryginalna >” - Chcesz przez to powiedzieć, że rozmawiam z odtwórczynią głównej roli w profilu o kolorach wyobraźni?

Tak - ja i mój świat, który, czasem jest czarno biały, a czasem mieni się wszystkimi kolorami.


Gdzie sięga Twoja wyobraźnia?

A gdzie nie sięga ( śmiech… )? Wyobraźnia ma to do siebie, że nie jest ograniczona żadnymi ramami - moja zawsze była bardzo bujna.


Pytam o to nie bez przyczyny, miałaś przez kilka lat swoją markę, rozmawiam z projektantką?

Byłą projektantką – tak. Choć, nie ukrywam, że może jeszcze w przyszłości do tego wrócę, na razie przelewam swoje pomysły na papier i kolekcjonuję ”do szuflady”. Projektowanie wyszło z potrzeby posiadania ubrań, których nie mogłam znaleźć nigdzie indziej, a chciałam mieć w swojej garderobie. Jednak prowadzenie własnej marki, to nie tylko tworzenie projektów - to ciężka praca 24 godziny na dobę, wieczna konkurencja i obcowanie ze światem i ludźmi, których do końca ”nie czułam”. Gdy zaszłam w ciążę, musiałam wybrać i postawiłam na czas z rodziną.

Podejmując tę decyzję wylałam wiele łez bo marka była takim moim dzieckiem ale z perspektywy czasu była to najlepsza decyzja jaką podjęłam. Chwilę później przywaliła w nas pandemia i wiele marek, które zaczynały wraz ze mną, dziś już nie istnieje. Gdybym nie odpuściła kilka miesięcy wcześniej ( … ) możliwe, że dziś tonęłabym w długach, a tak się na szczęście nie stało. Jak mówiłam - nic nie dzieje się bez przyczyny i ja bardzo mocno w to wierzę.

 

Kwiaty, sikor, dziara.Kwiaty we włosach, sikor, dziara ( … )

 


Czyli rozmawiam z odpowiednikiem Gosi Baczyńskiej i Evy Minge ( śmiech… )?

( Śmiech… ) myślę, że jeszcze daleko mi do doświadczenia obu Pań ale moje projekty pojawiały się na łamach znanych czasopism, nosiły je prezenterki telewizyjne i polskie celebrytki, więc byłam na dobrej drodze.


Zaczynam się bać, że po rozmowie zażądasz tantiem ;)

( Śmiech… ) bez obaw. Rynek mody w Polsce jest przepełniony, bardzo ciężko jest się przebić, konkurencja jest ogromna. Tego typu osiągniecia, to tylko mało znacząca kropelka w morzu, a tego typu małe sukcesy są tylko chwilowe.


To jak reagujesz na taki tekst: ”Szepnęła do mnie, jestem Agnes. Forsa działa na nią jak magnes.”?

( Eksplozja śmiechu ) skąd ten tekst? Zapamiętam go sobie. Forsa nigdy nie działała na mnie jak magnes - lubię zarabiać a stabilność finansowa mojej rodziny jest dla mnie bardzo ważna. Jednak kasa to na prawdę nie wszystko.


Dam Ci przykład: miałam w Stanach kolegę, który był człowiekiem sukcesu i stać go było absolutnie na wszystko, o czym można zamarzyć. Każde swoje urodziny spędzał sam w domu z butelką Jack’a Daniels’a bo twierdził, że nie ma prawdziwych przyjaciół, a poznawane kobiety nie widzą w nim człowieka tylko jego pieniądze. Takie historie naprawdę dają wiele do myślenia - wydało mi się to bardzo smutne. Mocno zmieniło to mój punkt widzenia w zakresie posiadania pieniędzy.

 

Szczecińskie Konwersy :)Converse / ”zniszczyła” firmowe buty z miłości do rodzinnego miasta ;)


Pozdrawiamy zespół Łobuzy.
Ok. Kawę, Glasgow, Szczecin i piękną kobietę, widzimy. Mam na myśli, dokąd wędrujesz w swoich ukrytych myślach?

Do wielu miejsc, czasem pięknych, czasem również bardzo mrocznych, a czasem nieźle pokręconych ( uśmiech… ) jak dobrze, że nikt nie potrafi czytać w myślach.


A w pragnieniach?

Nie mam ich wiele. Doceniam to, co mam tu i teraz bo ”żyćko” ( pozdro dla Żaby – red. :D ) bywa bardzo przewrotne i co nam po pragnieniach jak jutro może nas już tu nie być?

 

I co w nich odkrywasz? Znajdujesz swoje drugie oblicze?

Czasem tak, choć nie zawsze jest ono takie jakie bym chciała ( śmiech… ). Myślę, że każdy ma swoją jasną i trochę mroczną stronę. To jest ludzkie - dopóki przeważa, ta jasna wszystko jest na swoim miejscu.


Masz odwagę aby je nam pokazać?

Myślę, że tę sferę wolę zachować tylko dla siebie.


Gdy rozmawialiśmy, pisałaś do mnie, że profil mam słaby, ale dwie ostatnie rozmowy były dobre więc możemy pogadać ( śmiech… ). Czego Twoim zdaniem brakuje w takich rozmowach damsko-męskich?

Nie, nie masz słabego profilu, myślę, że dopiero się rozkręcasz. Bardzo lubię inteligentnych ludzi, a u Ciebie inteligencji zdecydowanie nie brakuje. Podoba mi się to w jaki sposób prowadzisz swoje rozmowy - słuchasz rozmówcy, a nie walisz pytaniami na oślep - nie każdy to potrafi, a dla mnie jest to wyrazem szacunku do osoby, z którą rozmawiasz. Ogromny plus za to.

 

Brama wjazdowa.Szczecin / brama wjazdowa – nie zastawiać!, a Ona zastawia!

 


Się słodko-landrynkowo zrobiło. Wyczuwam, że czasem brakuje i mnie i moim rozmówczyniom tego czegoś, co prezentujemy my – czyli luzu ( skromność mnie teraz rozsadziła – śmiech… ).

( Śmiech… ) może być, ale myślę, że to zależy tylko i wyłącznie od tego z kim rozmawiasz. Nie wiem, czy tak miałeś kiedyś ale ja czasem myślę, że ktoś jest ciekawym człowiekiem, jednak oglądając, czy słuchając wywiadu z nim okazuje się, ze potrafi bardzo rozczarować i odwrotnie - bardzo milo nas zaskoczyć.


Jesteś także mamą szalonej dwójki, jak scharakteryzujesz swoje pociechy?

Moje maluchy to straszne czorty ( śmiech… ) są pełne energii, której często im zazdroszczę. Niezwykle otwarte na ludzi i otaczający ich świat. Czasem mnie dojeżdżają ( śmiech… ) ale kocham ich nad życie.


Wychowujesz ich na dumnych Polaków, czy Europejczyków bez kompleksów?

Bardzo zależy mi na tym by wychować ich w polskiej tradycji, którą często przemycam do ich codziennego życia tu w Szkocji. My, Polacy mamy jakiś taki trochę kompleks polskości ale ja uważam, że absolutnie niepotrzebnie - jako nacja jesteśmy bardzo szanowani w wielu krajach na świecie.


Czym i kim pachnie Twój profil, oczywiście prócz staroci ( śmiech… )?

( Śmiech… ) na pewno świeżymi kwiatami, delikatnością i kobiecością - bardzo lubię ten zapach.


Masz możliwość zadać pytanie następnej rozmówczyni. Przyznam, nie wiem kto nią będzie, dlatego nie ograniczaj się i jedziesz po bandzie – prosto z mostu.

Ooo, ciężko bo ja nie mam pojęcia kogo będziesz przepytywał. Daj mi sekundkę.

 

Kim Basinger 9i1/2Mnie to ujęcie przypomina Kim Basinger, a Wam? 

 

< po trzydziestu minutach > ( Śmiech… )

Internet - cudowny wynalazek, czy zmora naszych czasów? Albo: gdybyś mogła urodzić się w innej epoce to jaką byś wybrała i dlaczego?


W ciele o jakich wymiarach, wadze i wzroście mieści się to wszystko?

Ha, odrobiłam lekcje i spisałam wymiary ( uśmiech… ) 85/67/86, waga:55kg, a wzrost 171cm - w dowodzie mam 172 ale albo zmalałam albo coś ściemniłam.

 

Tak wyglądają mury w NY :)Ściana nie zawaliła się – NY nadal trwa.

 

Poproszę jeszcze o słowo na niedzielę dla czytelników.

To jak już jesteśmy przy cytatach to mój ulubiony cytat, dobrze?

„Nie bój się cieni. Ich obecność oznacza tylko, że gdzieś w pobliżu znajduje się światło”.

 

Dziękuję za miło spędzony czas.

Dzięki Marcin za świetną rozmowę. I za to, że nie gryziesz ( śmiech… ).

 

Chwyciła To chyba nie jest łapanie byka za rogi? / NY.

Kobieta na gigancie.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  wojowniczki 
27 maja 2023, 18:59

Dobry wieczór Renato, co tu porabiasz?


Cześć. Witam Cię w ten piękny wieczór, a więc jeżeli chodzi o Holandię, to tak jak połowa młodych Polaków wyjechałam za lepszym życiem. Lecz nie tylko to było powodem mojego przyjazdu tutaj. Jeśli pytasz, co robię tutaj (praca). To nic nadzwyczajnego, szklarnia od paru ładnych lat ( śmiech… ).


Czytałaś wcześniejsze rozmowy, wiesz czego się spodziewać?


Tak, przeglądnęłam co nieco. Wydaje mi się, że raczej mnie nie zaskoczysz żadnym pytaniem ( śmiech… ).


To już możesz zacząć się bać ( śmiech… ). Wpisane masz symbole trzech krajów w profilu, działasz także w Polsce?


Po prostu w Polsce się urodziłam. W Niemczech zostawiłam rodzinę, a do Holandii wyjechałam sama. Chyba na przekór wszystkim.

 

Uzależniona od puzzli.

Uzależniona od puzzli.


Zostawianie rodziny, to trudny temat, czy rozwiniesz? Bo zabrzmiałaś tajemniczo.


Jestem najmłodsza z rodzeństwa. Dzieli nas siedemnaście/szesnaście lat . Kiedy zaczęłam dorastać, moje rodzeństwo bardzo chciało abym dołączyła do nich, do Niemiec. Pojechałam. Po pół roku się zawinęłam. To nie jest dla mnie kraj. Dla mnie za sztywny. Ja chciałam zacząć żyć. Poznawać ludzi, bawić się. Miałam bardzo trudne młodzieńcze lata. Moi rodzice byli alkoholikami.


To się nazywa syndromem DDA?


Wiesz, nie do końca się orientuję w nazwie. To są dzieci dorosłych alkoholików? Nigdy o tym nie czytałam. Jakoś nigdy się tym nie interesowałam. Po prostu w moich czasach i w mojej okolicy było to dość mocno spotykane zjawisko. Młodzież uciekała za granicę od swoich patologicznych rodziców, żeby nie skończyć, tak jak oni. Ci, którzy właśnie zostawali, w większośći kończyli tak jak oni. Mnie się udało. Zaczęłam wyjeżdżać na wakacje. Mając szesnaście lat, skończyłam szkołę i uciekłam.


”Uciekłam”, rozmawiam z dziewczyną na tzw. gigancie?


Niestety, nie na długo. Wróciłam do Polski. Okazało się, że moja mama jest chora. Rak. Po pół roku musiałam wracać. Brak pieniędzy. Rodzeństwo też nie dawało rady nam pomagać. W Polsce nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. Wyjechałam przed swoimi urodzinami tj. przed 16.03. Mama zmarła w czerwcu. Załamałam się. Musiałam ukoić ból, wódką.


Przykro mi. A nie bałaś się trafić do ”miejsc dla panów”?


Absolutnie nie. Poszukałam w Internecie kilku biur pracy. Wysłałam kilka formularzy i wyjechałam.


Szybko ”zaczęłaś” ( … ).

( … ) moje problemy alkoholowe rozpoczęły się wtedy, gdy moja mama zmarła. Zaczęłam też popalać trawkę. Wiesz, lepiej było po prostu mi wtedy nie myśleć o tym, ze jestem półsierotą.


Harda szesnastolatka. Wróćmy jeszcze do tych problemów w domu, jak sobie z nimi radziłaś?


W domu nie miałam czasu na mazanie się. Ogarniałam wszystko, były miesiące, że było w porządku. Choć z czasem było coraz gorzej. Rzadko widziałam rodziców trzeźwych. Wiesz, chyba można się do wszystkiego przyzwyczaić.


Nie miałaś w nikim oparcia?


Gdyby nie moje starsze rodzeństwo, Daniel i Beata. To, nie miałabym żadnego wzoru do naśladowania. Potem przyszedł moment wyjazdu. Tak jak mówiłam wcześniej, wyjechałam. Wróciłam na pół roku i znowu wyjechałam. Do Polski przyjechałam tylko na pogrzeb i od tamtego czasu zaczęłam uśmierzać bol w kieliszku.


Teraz są strony internetowe, profile na SM, infolinia dla takich osób, specjalne organizacje NGO, jak poradziłaś sobie wówczas z tym problemem?


Po prostu. Mój organizm wysiadał. Z dnia na dzień przestałam pić. Byłam trochę zła na siebie i nie mogłam się pozbierać, pewnie syndrom odstawienia. Jednak udało mi się przez dwa lata nic nie tknąć.


Alkohol tak szybko nie ”odchodzi”.


To prawda. Zmieniłam pracę, poznałam nowych przyjaciół i wróciłam do alkoholu, zaczęłam eksperymentować z narkotykami, także twardymi. Potrafiłam nie spać cztery dni i cztery noce. Wyobrażasz sobie jak mój mózg reagował na coś takiego?

 

motylkowoPracownia Renaty :)

 


Jeśli masz siłę, to kontynuuj ( … ).


( … ) miałam omamy. Ważyłam 43 kg. Nadszedł kolejny przełom. Rozmowa z moim chłopakiem. On widział co się ze mną dzieje. Próbował coś zaradzić. Ale sam nie był w najlepszej kondycji. Uzgodniliśmy, że to już koniec. Pamiętam jego słowa: Renia, dość, co? Zmieniliśmy otoczenie i wtedy poznałam moją najlepszą przyjaciółkę, Wiolę.


To w jaki sposób można się obronić przed tym? Co doradzisz innym młodym kobietom, aby uchronić je przed Twoim losem?


Nie wiem, Marcin - niewiele osób ma silna wolę. Narkotyki i stan kiedy je bierzesz jest niesamowity. Jest błogo. Nie ma problemów. A nawet jak jakieś są, to nagle pojawia się tysiąc rozwiązań. Dopiero kiedy ”schodzi” ten stan, jest strasznie. Wtedy bierzesz kolejną działkę i kolejną. Nie masz umiaru. To gówno zjada szare komórki, ciało i zdolność rozumowania. Miałam o tyle dobrze, że nikt mnie nie chciał skrzywdzić i wykorzystać. Jednak niektóre dziewczyny, nie miały tyle szczęścia.


Zostawmy już ten temat. To czym zajmujesz się zawodowo, bo pisząc szklarnia, w Holandii, Polak może mieć skojarzenie w "zielonym kierunku" ( śmiech … )?


Jak miałam naście lat, to wyjeżdżałam do Niemiec na dwa miesiące. Mieszkałam u siostry. Wyjeżdżając do Holandii, byłam już po szkole zawodowej. Jestem cukiernikiem, miałam wtedy dziewiętnaście lat. Żeby dostać się na plantację trzeba mieć wielkie szczęście. O ile jest to możliwe dla Polaków. Ja pracuję na szklarni z pomidorami koktajlowymi. W sumie tam też zielono ( śmiech… ).


Dobry żart. Kumata kobieta po drugiej stronie, jak czytam.


Kumata, oj tak ( śmiech… ), mama mówiła do mnie żabo. Bo mam duże i zielone oczy.


Świetna metafora. To w jakim celu korzystasz z IG, żabko?


Rozrywka. Tylko i wyłącznie. Nie współpracuję z nikim, nawet mnie to nie interesuje. Od mniej więcej roku dostaję jakieś dziwne propozycje już nie zliczę tych starszych panów, którzy proponują parę setek za mały numerek lub stały układ. Oni to nazywają sugardaddy ( śmiech… ). Oczywiście nie wstydzą się wysyłać swoich zdjęć. Od razu ich blokuję. Jest to obrzydliwe i śmieszne zarazem. Poza tym IG jest dla mnie takim pamiętnikiem. Dodaję najważniejsze i najlepsze zdjęcia. Nie muszę szukać ich w telefonie pośród dwudziestu tysięcy zdjęć.


Jestem starszym panem ale z tym się jeszcze nie zetknąłem. Zmieńmy temat. Jesteś kociarą w pełnym tego słowa znaczeniu?


Ogólnie kocham wszystkie zwierzęta, koty najbardziej. Mam już tak od małego, kocham swoje maleństwa. Dbam, mam obsesję na punkcie kubków z kotami. Mam ich cała szafkę ( uśmiech… ).

 

Członkowie rodziny.

Członkowie rodziny.

 


Przedstaw nam je:


A zatem: w dokumentach mają: SONIA i MILANA, to siostry, a ”chłopak” wabi się DIESEL. Nie przywiązujemy do tych oficjalnych imion wagi. W życiu codziennym nazywamy je wraz z moim chłopakiem zupełnie inaczej. CZOŁG bo ta kocica jest wielka i jak biega po mieszkaniu, to dosłownie jakby ”CZOŁG” jechał. ”Mały głód”, to ta mała, jest szczupła, choć zawsze głodna. No i chłopak: Janusz. Bo to taki Januszek: gryzie, biega za dziewczynami i jest bardzo zazdrosny ( uśmiech… ).


W Polsce kobiety posiadające kilka kotów, zwykle określane są mianem ”samotnych i bez mężczyzn”.


Tak, to prawda jestem starą panną, choć mam chłopaka, a koty mamy z tego powodu, że nie przepadam za dziećmi.


To już wiem skąd to zamiłowanie do psychologii.


Myślisz?


Wypełniasz pustkę brakiem macierzyństwa, problemami innych ( śmiech… ).


Nie!!!! Nie wiem sama. Patrząc na dzieci mojego brata przychodzi mi czasem taka myśl, że fajnie byłoby mieć takie małe bejbi. Wracam do rzeczywistości holenderskiej i to szybko mija. Wiesz, w Niemczech jest lepszy ”social”. Dużo pomocy. A tutaj tego nie ma. Żłobek kosztuje prawie ”dwa koła”. Czuję że to jeszcze nie ten czas. Bo na dobrą sprawę, nigdy tego czasu w dojrzewaniu nie miałam. Zero dyskotek, pierwszego upicia się, zero miłostek. Pierwszy raz zakochałam się dopiero będąc w Holandii, do dziś jesteśmy razem. Jednak mama nade mną czuwa tam na górze.


Zawsze ceniłem w kobietach szczerość ( uśmiech … ) czyli profil psychologiczny potrafisz stworzyć u każdego?


Wiesz, gdybyś przesłuchał tyle podcastów kryminalnych i przeczytał tyle książek o potworach. A może też masz takie zainteresowania?
Tak, potrafię, przynajmniej tak mi się wydaje. Wiesz, moja babcia była czarownicą ( śmiech… ). Więc, co nieco wiem jak rozpracować ludzi. Potrafię też wczuć się w drugą osobę i przeżywać jej emocjonalny stan.

 

Spojrzenie numer 1

Spojrzenie nr 1

 


To czego zwykle „chwytasz się” do oceny, co Ci jest do tego potrzebne?


Wystarczy mi parę sekund spojrzenie w oczy i parę słów. I już wiem, że rozmówca to kompletny debil, a rozmówczyni dziwka. Przepraszam za słownictwo. Ale nie lubię dziwek i narkomanów. Oni są zepsuci do szpiku kości.


Czyli na dziesięć sekund mam Ci się pokazać i mnie rozszyfrujesz? Zrobimy challenge?


Ok., zapraszam do Holandii ( śmiech… ).


Ok., jak będę, to skorzystam z zaproszenia, choć mamy XXI wiek, połączenie video nie wystarczy?


He, he, nie! Ja muszę czuć aurę człowieka. Muszę zobaczyć oczy na żywo. Zobaczyć mimikę i ruchy ciała. Jeżeli kogoś poznaję przez Internet, to wiadomo jest trochę ciężej. Bo bardzo dużo można ukryć, ale bardzo szybko wychodzi słoma z butów.


Fakt, kocich ruchów przez kamerkę o tej porze robił nie będę. Czytasz książki o tematyce psychologicznej, co nam polecisz?


Czytam kryminały i horrory. Ostatnio zachwycam się Wojciechem Chmielarzem. Jest doskonały. Jeśli chodzi o horror, ciężko mnie zaskoczyć. Ale była taka jedna książka. ”The BIGHEAD.”

 

The BIGHEAD

Literatura grozy polecana przez Renatę.

 


A Mróz?


Mróz mnie fascynował półtora roku temu. Edward Lee stworzył mroczną opowieść. Jest obrzydliwa do szpiku kości. Moje dwie koleżanki nie przeczytały. Oddały i nie chciały nigdy więcej ode mnie książek ( śmiech… ).


Ostatnio sporo się mówi o pomocy psychologicznej, zwłaszcza dla osób nie radzących sobie ze stresem, problemami w domu/pracy/szkole. Może powinnaś zostać terapeutką?


Marcin ( … ) terapeutką na pewno nie zostanę. Bo mam już trzydzieści lat i nie uśmiecha mi się chodzić na zajęcia, a jeżeli ktoś ma jakieś problemy, to zawsze do mnie trafi ( uśmiech… ).


W BIO, Artystka… na serio, czujesz się nią?


Patrząc na ludzi którzy nie mają żadnych zainteresowań oprócz upicia się w wolnym czasie. Albo odsypianie zarwanej nocy na domówce, to chyba trochę się nią czuję.

 

Spojrzenie nr 2

Spojrzenie nr 2.

 


Ktoś może uznać, że to co robisz, nim nie jest ( artyzmem ) – masz twardą skórę do krytyki?


Tak, wiem, jednak nigdy nie słyszałam takich opinii. Uwierz, że niektórych nie interesuje - co robię w wolnych chwilach, dla niektórych to strata czasu. Każdy inaczej odreagowuje stres.


Na początku zajmowałaś się wyszywaniem, przybliż nam swoją działalność.


Tak. Kupowałam białe ubrania. Rysowałam na nich i potem wyszywałam, to co chciałam lecz jest to pracochłonne. Walczyłam z igłą i nitką. Nigdy nie robiłam tego na maszynie. Jak i też nigdy nie chciałam. Chciałam nad tym pracować parę dni. Przede wszystkim nie chciałam myśleć o tym co się dzieje wokół mnie.


Jesteś zawodową krawcową albo szwaczką?


Absolutnie nie. Nigdy nie uczyłam się szycia. Kiedyś pomyślałam sobie, że chce mieć taki i taki obrazek i go zrobiłam. Stwierdziłam, że to nie jest w cale takie trudne, miałam rację.

 

Od szycia do puzzli jeden krok, to zamiłowanie ma na celu odstresować Cię?

 

Tak, uczy cierpliwości. Chociaż tej nigdy mi nie brakowało ( … )


( … ) i tylko do tego służą Ci te tysiące elementów?


Nie tylko. Satysfakcja. Kiedy taki obraz z czterech lub pięciu tysięcy kawałków trafia na ścianę, efekt jest niesamowity.


To jakie są teraz Twoje potrzeby ”zielonooka trzydziestko”?


Z wiekiem coraz większe. W tym roku na pewno będzie to zakup domu w Holandii. Mamy dość płacenia maklerom ”hajsu” za ruiny, które nie są tego warte. Chcemy mieć coś swojego. Poza tym to jest bardzo dobra inwestycja.


Czyli puzzle są wyłącznie sposobem na nudę, czy możliwością zarobku?


Nigdy bym nie sprzedała żadnego ze swoich obrazów. Każdy jest dla mnie bardzo ważny. Każdy ma swoją małą historię, z tyłu zaraz za sobą ma notkę z datą zakończenia. Patrząc na nie, wiem co mnie męczyło, bolało, o czym myślałam, gdy je układałam.


To czym jest arogancka przyzwoitość? Pytam, bo takim określeniem chwalisz się.


Wiesz, że także się nad tym zastanawiałam. Kiedyś ktoś bardzo ważny w moim życiu mi to powiedział i ( … ) koniec tematu.

 

Pan KOT.

Pan KOT

 

Czym i kim pachnie Twój profil?


Mój profil przede wszystkim jest i pachnie mną, żadnej podróbki tu nie znajdziecie.


Artystko jakie skrywasz wymiary, wzrost i wagę?


Mam 164 cm wzrostu, a ważę 64 kg. Wymiary to: 89/67/89.


Na koniec poproszę o słowo na niedzielę do naszej społeczności.


Lepiej spróbować i żałować, niż żałować że się nie spróbowało i jeszcze jeśli mogę coś dodać. Wszystkim życzę takiej przyjaciółki, którą poznałam w Holandii, była ze mną jak było zarówno dobrze i źle. Zaliczałyśmy wspólne upadki i porażki. Razem ”wstawałyśmy”, bawiłyśmy się, śmiałyśmy i płakałyśmy.


Dziękujemy za rozmowę.

 

Celebruję żyćko
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  wojowniczki  sensualne 
24 maja 2023, 18:59

Dzień dobry, jaką pogodę mamy dziś na zielonej wyspie?


Mieliśmy ( ... ) jest rześki bezchmurny wieczór, około czternaście stopni, mimo pochmurnego nieba jest ciepło.


Jak często zdarza Ci się rozmawiać z obcymi facetami prosto z wanny ( śmiech… )?


Ha, z ”Daddy sugar", którzy chcą zamienić moje życie w kolorową posypkę, często. Z bardziej ogarniętymi mężczyznami raz na jakiś czas.


Wyjaśnijmy, mąż o wszystkim wie, nawet nam przez chwilę asystował, także bez podtekstów ( śmiech…).


Mąż ma swoje zajęcie, właśnie dzielnie walczy ze smokami.


Na wstępie przepraszam za późną porę rozmowy. Wiem, co oznacza opieka nad maluchami.


To jest moja ulubiona pora na rozmowy, jestem typową sową, wieczorem budzę się do życia i mam przypływ energii.

 

tajemnica

Czy te oczy mogą kłamać?


Czytałaś moje poprzednie rozmowy, wiesz na co się przygotować?


Czytałam, myślę, że podołam, nie gryziesz i fajnie żonglujesz słowem, a to duży plus.


Zacznijmy od żabiej ksywki, ma jakieś ukryte znaczenie, czekasz na księcia, a może lubisz zielony kolor?


Nie wierzę w bajki z księciem na rumaku, mój ulubiony kolor to niebieski, a żabcia-srabcia wzięła się z uszczypliwości starego ( mąż – przyp. red. ) w moją stronę z serialu "Na Wspólnej".


To już wiem z kim tańczę, Bożena z Mieciem. Choć to przykładne małżeństwo ( śmiech... ).


( śmiech… ) ale tam też pełno rys i tzw."przypierdółek", czyli jak u mnie.


Teraz możesz poznać nas ze swoją domową ekipą ( śmiech… ).


Bardzo ułożony, grzeczny nastolatek z ciętą ripostą po tatusiu. Dla kontrastu czteroletnia Mijunita, która miażdży swoimi pomysłami. Stary ( mąż ) - człowiek jednej miny, skromna ja i nasza stara, schorowana kotka ( uśmiech… ).


Pierwsze skojarzenie z Twoim profilem, to właśnie rodzinne ujęcia, widać, że się kochacie.


Ale to nie na pokaz, tu nie ma rozczłonkowania na ig/real life. My, bardzo lubimy być w swoim towarzystwie i tyle. A jeśli chodzi o zdjęcia, zawsze celuję w emocje i myślę, że mój profil taki właśnie jest.


Charakterystyczne w Twoim profilu jest coś co bardzo lubię, mianowicie długie opisy, dbasz o swoich obserwatorów.


Wiesz, że połowa osób nie lubi długich opisów? Tym bardziej cieszy czyjeś zawieszenie, zatrzymanie się. Uczestniczę w kilku wyzwaniach, które często pobudzają do napisania kilku słów. I to jest taki ukłon oraz podziękowanie za czas poświęcony czytaniu!

 

czarno-biały klimat

Czarno-biały klimat, jak w życiu.


Jesteś blogerką, pisarką, panią z aparatem – jak scharakteryzujesz swój styl?


Jestem ”człowiekiem przypałem”, blogerką nigdy nie będę, influ także. Jestem osobą, która zamiast torebki, nosi na ramieniu aparat i zachwyca się skrawkami życia. Natomiast "wybebeszam" się na tyle na ile chcę. Nie lubię mówić o sobie z nadwyżką. Jedni traktują mnie jak swojego, dla drugich jestem zwykłym numerkiem. Nie potrzebuję karmić czyjejś ciekawości opisami na zasadzie "byle się klikało".


Pod jednym z nich opisujesz się jako dziewczyna z sąsiedztwa, na serio się nią czujesz/czułaś?

Czuję się nią nadal. Tak, możesz zadzwonić kiedy chcesz, napisać, pożyczyć na fajki, podrzucić dziecko, możesz zapytać: jaka kiecka jest lepsza, bo wiesz, że powiem prawdę. Stanę w Twojej obronie i będę wyć razem z Tobą. Ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia.

Ryzykujesz tym wyznaniem ( śmiech… ).


Lubię ryzyko.


Takie dziewczyny nie zajmują się muszelkami - jakkolwiek to brzmi – ( uśmiech… ).


Zawsze się śmieję, jak o nich opowiadam. Chodź, pokażę Ci moją muszelkę! Bawi mnie gra słowem! Moje nowe dziecko @emerald_froggy stworzyłam z potrzeby serca i chęci nadania muszlom drugiego życia. Kiedy wystartowałam dostałam mnóstwo wiadomości, "o wow, to takie Twoje, Żabciu". Tak, to takie moje. Trochę magii, trochę koloru, trochę ciepłych myśli i jest! Moje muszelkowe podstawki są stworzone dla tych, którzy cenią sobie rękodzieło i lubią mieć coś niepowtarzalnego, a jednocześnie spersonalizowanego.


Jak idzie interes, jeśli to nie jest tajemnicą?


Fajnie idzie, a szłoby jeszcze lepiej, ale to pracochłonna pasja. Mam tylko jedną parę rąk.


Pogadajmy o „Zielonej wyspie” – możesz o sobie mówić ”pierwsza emigracja”, jesteście tam ponad piętnaście lat.


Teoretycznie tak, ale powód przylotu tutaj był zupełnie inny.


Jaki?


Miałam okres w swoim życiu, że walił mi się świat z każdej strony. Posypałam się! Mimo, że miałam super pracę, przyjaciół, wypełniony wolny czas po kokardę, to byłam nieszczęśliwa. Nie dawałam rady. Czułam się jak gówno. Nabawiłam się chorób, nic mnie nie cieszyło. I przyszła taka myśl "albo teraz zawalczysz o siebie" albo już tak pozostanie. A że lubię nieznane i działam w myśl zasady "bój się i rób" to kupiłam bilet w jedną stronę.

 

sensualne wyzwanieSensualne wyzwanie.

 


Zaczyna się mocno, chcesz coś dodać?


Nie babram się w zaschniętej ziemi, było ciężko, a przyjazd tutaj wyleczył mnie z przeszłości. Pomimo, że takich początków nikomu nie polecam, to uważam, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu.


Polacy według wszelkich badań są jedną z najcieplej odbieranych nacji w Irlandii. Pracowitość?


Pewnie tak, nie ma rzeczy niemożliwych! Choć spotkałam się również z takimi opiniami że zabieraliśmy im pracę. Bo Polak, który tu przyjeżdżał szedł do pracy, na jaką nie miał ochoty Irlandczyk.


A już myślałem, że powiesz coś o zamiłowaniu do wspólnego świętowania przy kuflu piwa ”Dnia Świętego Patryka” ( uśmiech… ).


Marcin, Irlandczycy, to bardzo pogodny i towarzyski naród! Oni nie potrzebują świąt żeby się dobrze bawić. Nigdy na nic się nie skarżą i nigdy niczego nie krytykują, więc zabawa z nimi jest wyborna.


Znam z autopsji ( śmiech… ).


Czyli, wiesz o czym mówię.


A w Polsce czym się zajmowałaś i gdzie?


Pracowałam jako opiekun-terapeuta w jednym z ośrodków dla dzieci upośledzonych.

 

Tajemnicy ciąg dalszy.Tajemnicy ciąg dalszy.


Skoro opuściłaś już bezpiecznie wannę (uśmiech… ) – to dopytam, czy tutaj też kontynuujesz taką opiekę?


Nie, pomimo że przez połowę życia miałam w sobie poczucie, że muszę się kimś opiekować, po to aby pomóc samej sobie. To tutaj pracuję na zupełnie na innym stanowisku. Jednym z powodów dla których nie chciałam tego kontynuować był fakt, że jestem zbyt emocjonalna. Że jednak nie byłam wtedy w stanie dawać z siebie 100%, bo sama czułam się niekompletna. Żeby dać siebie komuś, musisz wyjść ze schematu zasługiwania, a we mnie toczyły się walki. Ta praca jest fajna, lekka i przyjemna, no i ja jestem na innym poziomie i siebie oraz życia.


Walcząca kobieto ( uśmiech… ). Tak dopytuję o to miejsce zamieszkania, bo może zgra się to z Kobranocką i słynnym domem nad Wisłą.


Weź, naprowadź mnie bardziej.


Kobranocka – Kocham Cię jak Irlandię, znasz ten utwór ( śmiech… )?


Aaaa, ok. Rozumiem. Cóż za chichot losu, co? ”A Ty się temu nie dziwisz, wiesz dobrze co byłoby dalej” ( … ). Irlandia mnie uratowała, zmieniła i na zawsze będę jej za to wdzięczna.


Rozumiem, że tutaj żadnej bariery językowej nie ma?


Wiesz, że oni czasem sami siebie nie rozumieją? Zwłaszcza farmerzy z zachodu gdzie język angielski miesza się z irlandzkim. To nie jest język, którego uczysz się w polskich szkołach. Tu "how are you" brzmi jak "hałaja". Radzę sobie, a jak mam problem to proszę o dziesięciokrotne powtórki (śmiech…).

 

„Nie lubienie” słońca.


To, co Twoim zdaniem ostatecznie decyduje o tym, że ”nasi” są tam lubiani i z wzajemnością?


Zdecydowanie pracowitość wygrywa i to, że lubimy sobie na wyspie pomagać.


A może ta więź dodatkowo wynika z tego, że tak jak oni kiedyś emigrowali przez ocean, tak samo my tam do nich ”teraz” przylecieliśmy?


Myślę, że jest tutaj wspólny mianownik. Potrafią zrozumieć, że "tonący brzytwy się chwyta" i próbuje utrzymać się na powierzchni. Jednak jest wielu z nas, którzy do Polski wrócić nie chcą! Styl życia jaki tutaj jest brak przepychanek i ta "niespieszność" skutecznie nas na tej wyspie zatrzymało.


To jak wygląda Twój dzień?


Pracuje trzy, cztery dni w tygodniu, czyli wychodzi na to, że mam pół roku wolnego! Jeśli idę do pracy to na bite dwanaście godzin. Jeśli mam wolne, celebruję żyćko! Zapytasz, co to znaczy - spacery nad morzem, kawa, randki z mężem na spontanie, uważność. Bardzo cenię swój czas. Mnie nie trzeba mówić: zwolnij. bo ja swój pęd mam już za sobą! Balans pomiędzy tym co muszę, a tym czego chcę mam opanowany do perfekcji!


Myślicie w jakikolwiek sposób o powrocie do Polski?


Odpowiem Ci tak. Zrezygnowałam z Florydy na rzecz Irlandii. Więc powrót do Polski jest możliwy, ale po co? Poza tym, jestem z tych osób, które nie mają swojego miejsca na ziemi. Mogę być wszędzie - byle z ludźmi, których kocham, a że tu jest mi dobrze, to póki co - nic nie zmieniam.


Porzuciłaś boskie Miami, serio?


Tak, serio. Wiem że dla jednych to takie ”wow”. Sorry, nie wytrzymałabym tyle godzin słonecznych. Wolę darkmoody i stado owiec pod domem. No i mimo wszystko bliżej do ludzi, którzy są ważni.

 

Tak wygląda kobieta rezygnująca z Miami.

Tak wygląda osoba nie lubiąca Miami.


Gdybym miał scharakteryzować Twój profil, to moimi pierwszymi odczuciami po zobaczeniu zdjęć: są oczy i uśmiech.


Sama bym sobie laurkę uśmiechu wystawiła. Mam przeogromny dystans do siebie, jestem szczęśliwa i wyciskam ile się da. Uwierz mi, że dwadzieścia lat temu byłam kompletnie inną osobą! W wiecznym poczuciu odrzucenia i niesprawiedliwości. Jestem dzieckiem DDA, nosiłam w sobie mnóstwo blizn i takiego poczucia odpowiedzialności, że wszystko co jest złe, dzieje się przeze mnie. Dopiero pobyt tutaj sprawił, że uwierzyłam w to, że jestem wystarczająca. Taka jaką jestem i nie musze nic nikomu udowadniać. A oczy? Zawsze powtarzam, że ze mnie się czyta jak z otwartej książki. Wystarczy spojrzeć i już wiesz, czy dzień był miły, czy niekoniecznie.


Świetnie się maskujesz. A drugim z całą pewnością jest natura, mieszkacie nad samym morzem?


Do morza mamy trzy minuty jazdy autem. Po drugiej stronie są góry! Natura mnie napędza, daje mi ukojenie i spokój. Nie odnajduję się w miejscach głośnych i tłocznych. Zawsze jak wracam od teściowej, a ta mieszka w przepięknej lecz położonej przy samej ulicy kamienicy, wracam z mega bólem głowy.


Syndrom DDA, nie każdy pewnie zna i wie więcej o tej chorobie, masz siłę aby to przybliżyć?


Kiedyś dodałam wpis na IG, po którym posypało się mnóstwo wiadomości, że nie jestem sama. To było mega wzruszające! DDA, czyli dorosłe dzieci alkoholików! Kiedy ktoś mnie zapyta o jakieś fajne wspomnienia z dzieciństwa, to ja ich nie mam. Pamiętam kilka zapachów, kilka gestów, kilka dobrych momentów, ale to wszystko! Niesiesz ten cały bagaż przez życie i nie wiesz, czy robisz dobrze, czy źle. Nikt wcześniej Ci tego nie pokazał, nie było dobrych wzorców. Z jednej strony, tak bardzo potrzebujesz kogoś. Jesteś spragniony atencji i zrozumienia, a z drugiej jak już to masz, to nie wiesz jak to dźwigać przez życie i boisz się, że jeśli znowu coś się nie uda, to będzie to wyłącznie Twoja wina! Ten okres czarnych, głębokich dziur, w które wpadałam jest już za mną. Jestem innym człowiekiem, z innym ludźmi przy sobie i z kompletnie innym podejściem do życia.


Pamiętasz początek naszych rozmów i teksty o byciu ”zwyklakiem”, z którym nie warto przeprowadzać wywiadu?


Nie napisałam, że nie warto, swoją wartość już znam. Zastanawiałam się tylko, co mogę dać od siebie żeby nie było nudy i powtarzalności. < długa pauza > Moje życie, od dzieciaka po czasy studenckie, to była taka układanka z puzzli. One kompletnie do niczego nie pasowały. Dziś jest fajnie, jutro śpisz tylko dwie godziny, pojutrze nie jesz ciepłego obiadu, a jeszcze innego dnia prosisz sąsiadów żeby tym razem zadzwonili na policję jeśli uslyszą krzyki zza ściany. Cały ten okres dorastania czułam się niedostatecznie ukochana. Brak miłości, stabilności, schodzenie emocjonalne do podziemi, to wszystko potem rzutowało na moje relacje z facetami. Nie umiałam w związki, stąd pewnie tyle ich było po drodze.


Nie wiem co odpowiedzieć i o co Cię teraz zapytać. Zamurowała mnie ta wypowiedź i jednocześnie uświadomiła z jakimi problemami mogą zderzać się tysiące dzieci, młodzieży ale i także właśnie takich dorosłych ludzi jak my.


To jest problem! Dlatego zawsze proszę, nie bądź obojętny na krzywdę. Jeśli widzisz złe zachowania, działaj, bo możesz komuś uratować życie! Kilka lat temu będąc w Polsce znalazłam swój list pożegnalny pisany przeze mnie w wieku dwunastu lat, która była już tak zdesperowana, że uwierzyła w to, że jeśli umrze, to wszystkim będzie nagle łatwiej. Pękłam! Nie zrobiłam tego, ale próbując zwrócić na siebie uwagę, wlazłam "z buta" w złe towarzystwo i tak się w nim pięknie rozgościłam, że zbieranie siebie zajęło mi kilka lat ( ... ).

 

Mały wielki człowiek.

Mały wielki człowiek.

Pozwolę sobie na dłuższy wywód. To nie są zwykłe rozterki kobiety po 40-ce. To jest jawne pokazanie tego, co wzięłaś na klatę i jednocześnie z jakim bykiem i o jakich rogach, musisz wojować już chyba do końca swoich dni. Oczywiście w mniejszym lub większym stopniu. Ja już wiem, że ta rozmowa, to będzie bezkompromisowy hit, albo i nawet droga dla zrozumienia takich osób z DDA.


Każdy z nas nosi w sobie jakiś ból o różnym natężeniu. Prawdą jest, że jeśli nie przerobisz pewnych kwestii, to ten smród będzie się za Tobą ciągnął i będziesz go przekazywać dalej. Nie da się iść do przodu, jeśli pielęgnujesz w sobie zadry i urazy.

Nie mam w sobie mechanizmu zakopywania się w gównie, zawsze gdzieś tliła się we mnie nadzieja, że to życie będzie jeszcze fajne, tylko wytrzymaj.

Przeżyłam swoje żale bo przeżywanie emocji to ważny element w sięganiu po nowe, oddzieliłam krechą - to co było, bo na to już wpływu nie mam. To już się wydarzyło, więc po co to mielić, wplatać w tu i teraz.

Lepiej się skupić na próbie bycia szczęśliwym, na szukaniu siebie, na byciu wdzięcznym za to co udało się zrobić i gdzie się jest!


Zawsze powtarzam samej sobie! Żabcia, jestem z ciebie dumna! I z taką pychą idę dalej.


Przyznaję, że odbierałem Cię na samym początku, wyłącznie na podstawie tego co pisałaś i mówiłaś. A pisaliśmy ze sobą już jakiś czas i to było chyba nasze trzecie podejście do tej rozmowy. Odbierałem jako taką trochę zakompleksioną kobietę, która potrzebuje ”rozruchu”, natomiast z każdym kolejnym zdaniem moja optyka szła oraz idzie cały czas w zupełnie innym kierunku.


Widzisz, jednak potrafisz być miły (śmiech… ). Przyznaję, że czułam to, bo tak jak Ci wcześniej pisałam, nie mam w sobie pierwiastka wyładowywania emocji na raz. Rozkręcam się faktycznie powoli, ale jak już zacznę to ciężko mnie zatrzymać. Ale nie żałujesz, prawda? ( śmiech… ).


Najprawdziwsza prawda ( śmiech… ). Ucieknijmy od tych ciężarów i przejdźmy do zapachów. Co poczują Twoi odwiedzający i folołersi?


Morze, wiatr, zachwyt, codzienność! Mój profil pachnie czułością spragnionych rąk, kobiecością i wieczornym różowym proseczino ( śmiech… ). Pachnie także takim moim niedopowiedzeniem, ukrytym właśnie w zdjęciach.


W tych zapachach obserwujemy kobietę, o jakich wymiarach, wzroście i wadze?


Ostatnio chorowałam, ale już nadrabiam i jak zapytasz mnie za tydzień to będzie +2kg. Obecnie jest 43,7kg, wzrost dziecka z podstawówki - 153cm, a wymiary jak ociosana bela ( 80/65/88 ).

 

Współczesna Ingrid Bergman

Współczesna Ingrid Bergman.


Słowo na niedzielę do czytelniczek i czytelników, nawet do wyłącznie oglądających.


"Szczęście to wybór" możesz mieć wiele, a wciąż być nienasyconym. Możesz mieć mniej, ale dzięki temu będziesz osadzony w poczuciu spełnienia!


Piękne słowa, aż tak źle i strasznie było?


Wiedziałam, że nie będzie.

Rozumiem, że jutro na DM otrzymam kilka namiarów do Twoich znajomych, które chętnie porozmawiają?


Wyślę Ci coś, zabawię się w stręczyciela.


Dzięki za poświęcony czas, mimo późnej pory ( rozmawialiśmy między godziną 22, a 24 ).


To dla mnie naprawdę normalna pora, ja Tobie również dziękuję.

Płomienny rudy z pomarańczowej krainy.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
17 maja 2023, 18:59

portretowe+widokiUśmiech, czy wiatrak?

 

Dzień dobry, rudzielcu ( uśmiech … ).

Dzień dobry ( uśmiech… ). Choć teraz to już w sumie dobry wieczór.

Obalimy pierwszy mit – rudy, to kolor, czy charakter?

Ha! U mnie to z pewnością podkreślenie charakteru, mam temperament i szaleństwo w sobie.

Szykuje się ”gruba” rozmowa ( śmiech… ). Od jak dawna mieszkasz w Holandii? Dlaczego akurat tam? Jest tyle pięknych miejsc, zwłaszcza położonych wyżej ( śmiech… ).

Ha, ha, a więc jedziemy z tym koksem ( śmiech…). Mieszkam w Holandii już blisko dziewięć lat. Dlatego tutaj, bo jak mąż szukał ofert pracy za granicą w opolskich biurach, to go rzucili do kraju tulipanów. Sama jestem ciekawa, gdzie by nas rzuciło, gdyby  znalazła się w innym miejscu na ziemi. No, nisko położona to fakt, w dodatku płaska jak deska, ale ma w sobie mnóstwo uroku.

Jesteś tam z rodziną, ”oprowadzisz” nas po domu i przedstawisz?

Tak, jestem tutaj z rodziną. Poznajcie się, to mój: mąż, nastoletnia córka, pięcioletni syn i kotka Tequila.

Wiem, że syn zaczyna wykazywać cechy autystyczne, z perspektywy rodzica, co to dla Ciebie oznacza?

Cechy wykazywał już we wczesnym dzieciństwie, jako dwulatek chodził tutaj do przedszkola, gdzie zauważyłam brak współpracy z jego strony z paniami i innymi dziećmi. Potem zaczęła się diagnostyka, obecnie syn jest w specjalistycznej szkole z innymi autystycznymi dziećmi, bo tu edukacja zaczyna się od piątego roku życia. Dla mnie oznacza to: wspieranie go, zadbanie o jego szczęście i bezpieczeństwo w każdym aspekcie tego słowa.

”Podręcznikowo” są znaczne ograniczenia w mowie i mimice, tak możemy to rozpoznać?

 Tak, brak reakcji na swoje imię, brak komunikacji. To było bardzo trudne, bo ciężko było się zorientować, czego on chce lub potrzebuje. Kontakt wzrokowy akurat u niego zawsze był. Z resztą jak obserwuję kolegów z klasy syna i koleżanki, to każde z tych dzieci jest tak zupełnie inne, jedne wykazują sporo cech na pierwszy rzut oka swoim zachowaniem, po innych nie widać tego wcale. Myślę, ze do każdego dziecka trzeba podejść intuicyjnie i warto skonsultować każdy niepokojący nas syndrom w zachowaniu dziecka a im wcześniej zostanie zdiagnozowane tym lepiej.

Pytam, bo temat przewija się dość mocno w Polsce, zwłaszcza jeśli idzie o pomoc państwa takim rodzinom. Czy Wy otrzymujecie jakąkolwiek pomoc/zapomogę finansową?

Nie otrzymujemy zapomogi, ale szkoła jest darmowa, w niej ma zapewnionego logopedę, psychologów i terapeutów. Podobnie jest z integracją sensoryczną i wszystkim czego tylko potrzebuje. Nie muszę póki co z nim nigdzie jeździć, a nawet jeśli bym musiała, to wszystko mam w ubezpieczeniu zdrowotnym, które opłacam co miesiąc. Dużo słyszałam jak jest w Polsce i szczerze nie wyobrażam sobie przechodzenia przez całą biurokrację i staranie się na każdym kroku o coś, co powinno zapewnić mi państwo!

Byłem w latach 90-ych w Holandii, tak wyzwolonego i otwartego społeczeństwa nie widziałem w żadnym innym kraju, a byłem w kilkudziesięciu. 

Myślę, ze niewiele pod tym względem zmieniło się. Każdy żyje swoim życiem, możesz iść przykładowo do sklepu w piżamie i wywołasz u kilku osób uśmiech na twarzy, a reszta tego nawet nie zauważy ( śmiech… ) Lubię ten kraj właśnie za luźne podejście do życia i uśmiechniętych ludzi wokół.

Holandia, to tulipany i wiatraki. Klimat specyficzny tylko na wsi?

Na wiosnę tulipany można spotkać wszędzie, w miastach również. W wielu miejscach są powystawiane donice z tulipanami, miejskie ogrody również są wtedy pełne kwiatów. Wiatraki też zdarzają się w środku miasta jak np.: w Leiden, Alkmaar, czy Haarlem.

Tulipanowo ;)Wiatraki, kwiaty i ona.

 

A w mieście, kanały, mosty, rowery i ( … ) coffeshop’y.

Tak, większość miast właśnie tak wygląda ( … ) coffeshop’y tez się znajdą ( śmiech… ) i oczywiście ścieżki rowerowe.

Korzystasz?

Byłam ze trzy razy ze znajomymi kilka lat temu w Amsterdamie, jeszcze przed drugą ciążą z młodym. Nie ciągnie mnie w takie miejsca. Potrafię się świetnie bawić bez dodatków ( śmiech… ).

„Trochę” inny świat dla Polaka, gdzie możesz w pełni legalnie i oficjalnie ”zapalić” zielone specyfiki, niczym shiszę w Tunezji ( śmiech… ).

To prawda, mało tego, można nabyć ze sprawdzonego źródła bez obaw, ze to jakiś syf ( … ), aczkolwiek od tego miesiąca wszedł w życie zakaz palenia marihuany na ulicach dzielnicy „czerwonych latarni” w Amsterdamie.

Łączymy się w bólu z potrzebującymi ( śmiech… ). Ten luźny obraz krainy tulipanów zaciemnia problem z mieszkaniami z jakim Holendrzy borykają się. Lepiej kupić, czy wynajmować mieszkanie?

PlenerW plenerze.

 

Zdecydowanie, jeśli nic nie stoi na przeszkodzie to kupić, wynajem jest strasznie drogi, szczególnie teraz. Amsterdam boryka się z brakiem sprzedaży nieruchomości obecnie, ale to przez ceny, które bardzo poszybowały do góry. Mimo inflacji, jedna rata kredytu jest niższa, niż czynsz wynajmu domu.

Twój przykład doskonale nam uzmysłowia, że nie tylko do pracy fizycznej nasi rodacy tu przyjeżdżają.

Przyjechaliśmy tu przede wszystkim, żeby znaleźć lepsze perspektywy do życia dla córki, a potem pojawił się syn, więc teraz i dla niego.

Czyli nie tylko do zbierania kwiatów, warzyw i owoców na sezonowe zajęcia, ale zachęcasz do przyjazdu tutaj na stałe?

Z mojej perspektywy tak, ale znam też Polaków, którzy się tu nie odnaleźli i postanowili wrócić do ojczyzny. Z resztą na brak rodaków w Holandii narzekać nie można, jest tu nas całkiem sporo.

To, co rzuca się w oczy, gdy zaglądamy na Twój profil, to mnóstwo kolorowych zdjęć, nie tylko dobrze uchwyconych dzięki barwie włosów ( uśmiech… ) ale i dobremu światłu. Lubisz pstrykać?

Dziękuję. Uwielbiam pstrykać, robię to hobbystycznie i niemal zawsze znajdę coś godnego uwagi na spacerze do uwiecznienia w kadrze.

Natura.Natura i nie tylko.

A czym zajmujesz się zawodowo?

Od niedawna pracuję jako Thuiszorg, czyli taka pomoc domowa dla starszych osób.

Opisz swój dzień w pracy.

Mam swoją bazę danych klientów do odwiedzenia. Trasę pokonuję na rowerze. U klienta sprzątam, wynoszę śmieci, zmieniam pościel i generalnie wykonuje te czynności, które sprawiają danej osobie już trudności. Znajdzie się także w międzyczasie czas na kawę i rozmowę.

Komunikacja wyłącznie w języku angielskim, czy niemieckim? 

Niderlandzki ( śmiech… ). Choć przyznam, ze jestem bardzo zdziwiona, gdy słyszę, że mówię całkiem dobrze. Generalnie miałam nadzieje, ze dzięki tej pracy bardziej otworze się na ten język, bo ja nadal czuję się bardzo niepewnie jak mówię.

Do czego w takim razie służy Ci Twój profil? Rozrywka i możliwość komunikacji z bliskimi?

W pandemii zaczęłam ”szlajać się” ze swoim aparatem i łapać zachody słońca oraz kadry ze spaceru i tak wrzucałam sobie. Potem zaczęło przybywać obserwujących, a ja tym samym zaczęłam się bardziej otwierać na profilu. Jest to dla mnie zdecydowanie forma rozrywki, ale i komunikacja z ludźmi, bo mam naprawdę genialną społeczność. Instagram to takie oderwanie się troszkę od codzienności i mogę go zaśmiecać do woli moimi zdjęciami ( śmiech… )

Wnioskuję po zdjęciach i Twoim uśmiechu, że trafiłem po prostu na szczęśliwą osobę, pośród wszystkich problemów Cię dotykających.

Może dlatego, ze traktuję każdy problem jako formę wyzwania, życie ciągle daje kopniaki, a ja szukam pozytywów w każdej sytuacji. Wszystko jest lekcją, czasami bardzo trudna, ale to wtedy zadanie do odrobienia.

Potrzebowałaś do tego - wyjazdu, aby tak się rozchmurzyć?

Poczucia humoru i pozytywnego nastawienia do życia nigdy mi jakoś nie brakowało, ale tu odnalazłam większy spokój ducha.

Pytam o to, z tego względu, że Polacy często dopiero na emigracji zaczynają ”żyć” i pokazywać drugą twarz, a jak jest z Tobą?

Nabrałam dystansu do ludzi i siebie. Wolę coś przemilczeć, niż wdawać się w głupią dyskusję. Cenię sobie spokój i nauczyłam się odcinać od relacji, które nie są dla mnie dobre, a jak to jest interpretowane nie mam pojęcia ( śmiech… )

Twarzyczkowo.Płomienie na głowie ;)

Rozumiem,  że Twoja asymilacja z miejscowymi przebiegła bez zakłóceń? 

Chyba mam to szczęście, ze trafiam w dobre miejsca i na dobrych ludzi.

Żeby nie było tak słodko, opowiedz jaki jest tutaj system podatkowy, to może dać wiele do myślenia przed wyjazdem.

Podatki są tu jedne z najwyższych w Europie, ale jest też sporo dofinansowań do ubezpieczenia zdrowotnego, czynszu w mieszkaniu socjalnym, dodatki na dzieci, a spora cześć podatków zabieranych przez pracodawców można odzyskać w rocznym rozliczeniu. Niestety my przekraczamy niemal wszystkie progi dofinansowań i nie korzystamy z dodatków ( śmiech… )

Jest również podatek drogowy dla osób poruszających się własnym autem po holenderskich drogach. Sporo Polaków próbuje wymigać się od jego płacenia, a potem przychodzi zdziwienie, gdy samochód zostaje zabrany na lawecie. A następnie jest oszałamiająca kwota do zapłacenia w tysiącach euro.

Mam nie pytać z jakiego ”box-u” się rozliczasz ( śmiech… ) ?

Mam umowę o prace, wiec zapewne z „boxu 1” ( śmiech … )

To czym i/lub kim, pachnie Twój profil?

Dobrą kawą o poranku, tulipanami, morską bryzą i kobietą, która czasami ma ochotę obnażyć swoją duszę i podzielić się przemyśleniami dnia codziennego.

Rozmawiam z w pełni naturalną blondyną, ale ( … ) zbliża się lato i ( … ).

Płomienny rudy na lato jeszcze pozostanie, a po lecie kto wie? Może wrócę do natury ( śmiech… ).

O ilość piegów nie będę pytał, chyba że znasz i wiesz bo liczyłaś ( uśmiech… ).

( Śmiech… ), kto by tam liczył taką ilość. Pewnie już niebawem pierwsze pojawią się na nosie, a potem kilka na policzkach ( uśmiech … ).

To z wymiarami, wzrostem i wagą pewnie pójdzie o wiele łatwiej. 

A wiesz, ze zupełnie o tym zapomniałam ( śmiech … ). Ja wiem, że miało być na dziś, ale nie dokopałam się do wagi i centymetra. Mogę podać jutro, jak już wszystko poznajduję? Ja swojej wagi nawet na oko teraz nie okiełznam ( śmiech … ). Przepraszam za swoją sklerozę. 96-84-104. Waga 63kg, a wzrost 152 cm. Do najdrobniejszych nie nalezę ( śmiech … )

W tym miejscu, tradycyjnie proszę o słowo na niedzielę dla wszystkich odwiedzających? 

„Życie jest niesamowicie ciekawe i zaskakujące, po jakimś czasie twoje największe cierpienia zamieniają się w źródła twojej największej siły.” – Drew Barrymore

Dziękuję za sympatyczną pogawędkę.

Dziękuję również za rozmowę.  

bnwBNW dla koneserów.

OBIEKTYWna Paulina
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie 
06 maja 2023, 18:58

Dobry wieczór Paulino, jesteś Polką mieszkającą w Anglii, czy typową Europejką nie dbającą o państwo w jakim się znajduje, a jedyne co ją determinuje, to Twój byt oraz Twojej rodziny?

Jestem Polką mieszkającą w Anglii. W dodatku dumną Polką, chociaż czasem muszę to ukrywać.

 

Dlaczego to ukrywasz?

Nie wszyscy Anglicy są mili dla obcokrajowców, chociaż milsi niż kiedyś. Kiedy mijam z synkiem podejrzane grupki młodzieży, rozmawiamy po angielsku.   

  

Nauczycielka:)

Mając naście lat, właśnie tak wyobrażałem sobie swoją ulubioną nauczycielkę.

 

Zapoznawałaś się z moim blogiem, czytałaś choć jeden wywiad?

Jasne. Wiele. Nie muszę mówić o Anglikach ( śmiech… )

 

Boisz się pytań, czy już pełen luz?

Luz. Chociaż teraz jak zapytałeś czy czytałam, to myślę, że nie odpowiedziałam Ci tak jak chciałeś ( uśmiech … )

 

Nasza gwiazda w sylwestrowej kreacji.

 

Jaki był Twój angielski, gdy tu przyjechałaś, a jaki jest teraz po tych wszystkich latach ( 15? )?

Po szesnastu, teraz jest dość dobry, chociaż akcentu nie dam rady ukryć. Przyjechałam już ze słabym, takim jaki wyniosłam ze szkoły.

 

Wyobrażasz sobie jeszcze ”emeryturę” w Polsce, czy zostajecie w Anglii?

Nie wyobrażam sobie zupełnie i nie planuję jej w Polsce. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, zostajemy tu na stałe.

 

A co z bliskimi pozostającymi w Polsce, nie są magnesem do powrotu?

Moja rodzina jest tutaj, w Polsce została jedynie część rodziny męża. Widujemy się dość często, nie są powodem aby chcieć wracać, chociaż czasem oczywiście tęsknimy.

 

Co było największym problemem przez pierwsze trzy miesiące pobytu na Wyspach?

To było tak dawno, że nie pamiętam ( śmiech… ) ale chyba ten nieszczęsny angielski ( … ) Wstydziłam się mówić ale jak już się odważyłam, to poszedł bardzo do przodu.

 

Czyli wszystkie foty na Insta były robione już na obczyźnie?

Zgadza się.

 

                                Z językiem, Jej do twarzy.

 

Jesteś fotografem, czy grafikiem, bo zauważyłem, że edytujesz też foty?

Fotografem, używam jedynie delikatnej obróbki.

 

Jeśli mój pseudoangielski jest dobry, to pierwszy kurs odbyłaś trzy lata temu, skąd wzięła się pasja do obiektywu?

Zawsze to lubiłam, w prezencie ślubnym dostałam swoją pierwszą lustrzankę ale umiałam obsługiwać jedynie tryb „auto”, to przez Instagram zaczęłam się uczyć technicznych podstaw.

 

Czyli na naukę nigdy nie jest za późno?

Tak myślę, chociaż chyba jeszcze nie jestem taka stara ( śmiech… ).

 

                                                                     Kobieta + kwiaty, nie ma lepszego połączenia.

 

Przeglądam Twoją ofertę i królują dzieci, niemowlaki, chrzciny, komunie i ciąże ( uśmiech… ) Praca z dziećmi jest chyba łatwa?

Zdecydowanie nie, ale da się je ogarnąć.

 

A robisz komercyjne ujęcia z imprez sportowych, koncertów lub innych eventów?

Nie, nigdy nie próbowałam. Reportaż średnio mnie pociąga, chociaż lubię dobrą muzykę. Bardzo dobrze pracuje mi się z kobietami, już kilkakrotnie usłyszałam „chcę mieć takie foty jak zrobiłaś sobie na insta”, jeszcze w tym miesiącu mam kolejną kobiecą sesję ( nasza rozmowa odbyła się pod koniec kwietnia – przyp. red. )

To mega satysfakcjonujące, jak ktoś dzięki Tobie poczuje się piękny!

 

                                                                              Naturalnie, naturalna Paulina.

 

Nawiązanie do Grey’a jest trafne?

Hmm., nie myślałam o tym zupełnie, chociaż panieńskie nazwisko mi się z nim zgadza ( śmiech… ).

 

Rozszyfrujesz ( śmiech… )?

Jasne. Grey to szary. A Szary, to właśnie moje panieńskie nazwisko ( uśmiech… ).

 

Jesteś zwolennikiem klimatów bdsm?

Nie, nie jestem jakoś szczególnie, chociaż klaps, czy zawiązane oczy są całkiem spoko.

 

W Polsce ten „przemysł” mocno raczkuje. W UK jest za to mocno rozwinięty, chcesz coś dodać od siebie ( śmiech… )?

Nie mogę pochwalić się ogromną wiedzą w tym temacie, chociaż zdarzyło nam się (mnie i mężowi) być podrywanymi przez inną parę na imprezie. Nie wiem, czy byli swingersami, czy szukali czegoś jeszcze, bo odmówiliśmy bliższej znajomości. Nie jestem mega zazdrośnicą ale dzielić się nie będę. On zresztą też, myślę, że relacja już nigdy nie byłaby taka sama.

 

Skoro mówimy o hard tematach, chcę poruszyć kolejny związany z moimi rozmowami – mogę?

Możesz, jeśli polecisz po bandzie najwyżej nie odpowiem ( śmiech… )

 

„Zbliżam się” do rozmowy z parą homoseksualnych kobiet, jesteś tolerancyjna w tej kwestii?

Jestem ( uśmiech… )

 

Znasz i masz koleżanki lesbijki?

Znam.

 

Temat zbyt krępujący?

Nie, ale to nie są moje przyjaciółki, które by mi się zwierzały. Znam tutaj kilka, a jedną całkiem dobrze, ale mieszka w Polsce. W temacie lesbijek niestety nic Ci nie powiem, bo nie wiem.

 

Chcesz kontynuować? Bo wywiad nie zaczyna się z momentem pierwszego pytania, ani nie kończy wraz z ostatnią odpowiedzią. A odnoszę wrażenie, że tak właśnie myślicie?

Dla mnie spoko mogę odpowiadać. Czy Ty oczekujesz, że sama coś opowiem? A jeśli tak, to o czym chcesz usłyszeć. Ja jestem mega optymistką i wesołą babką, lubię kręcić bekę i rozrabiam jako małolata. Teraz brzmi to wszystko poważnie, aż dziw bierze. 

 

                                                            Lubię amerykański styl Playboy'a z koszulą w kratę.

 

Ok. Wracamy do angielskiej ”pogody”: mglisto, deszczowo, depresyjnie?

Zazwyczaj, ale zeszłe lato było świetne, zakochałam się w Kornwalii. Widziałeś kiedyś? Kolor wody jak w tropikach

 

Owszem mamy takie jedno miejsce blisko Łodzi, lazurowe jezioro, gdzie ciągną ludzie z całego kraju aby cyknąć choć jedną fotę.

Musi być nieźle, skoro ma takie wzięcie. Mówią o tym żartobliwie ”polskie Malediwy”, ze względu na kolor wody – będącej pozostałością po kopalni. Ot, cała tajemnica.To kto Cię wkręcił w sensualną sobotę?

Sama się wkręciłam. Najpierw tylko patrzyłam, aż w końcu nabrałam odwagi. Zaczęło się od jednej fotki i tak zostałam już dwa lata, aż do teraz. Dziewczyny tworzą niesamowitą grupę, wsparcie gwarantowane.

 

Dlaczego kobiety nieustannie biorą w tym udział? Rozumiem szczytną ideę, a co poza tym?

Bo chcą to słyszeć, być komplementowane i nie tylko. Pokazując się takimi jak jesteśmy, czasem potrzebujemy usłyszeć ”też tak mam”. Też mam rozstępy, też mam cellulit, albo bliznę po cesarce. Może asymetrię piersi, a może żylaki. Żyję z tymi normalnie i nawet mogę się podobać - a skoro ja, to i Ty.

 

Ściereczka, rękawice, płyn i martwa natura.

 

Rozkręcasz drugi profil, to jest sposób na biznes, czy ulepszasz swój warsztat foto i rozbudowujesz portfolio?

Obie wersje, choć biznes dopiero raczkuje i nawet nie wiem, czy będą z tego jakieś pieniądze. Emocje dostarczane przez fotografię sprawiają mi satysfakcję i relaks. Chcę zajmować się swoją pasją. Tego nie da się zastąpić czymś innym, nawet jeśli nie będę miała z tego tytułu profitów. 

 

Zatem zapytam Cię jako fachowca, kto powinien robić czarno-białe foty, a ”jakie” twarze i kształty zdecydowanie lepiej wypadają w kolorze?

Myślę, że czarno - biała fotografia może więcej ukryć. Na pewno jest też bardziej tajemnicza, nie wiesz, czy modelka ma czerwoną pomadkę, a kabaretki na pewno są czarne. Zostawia więcej wyobraźni. Ale ja lubię obie wersje, a jak ktoś chce, to też łatwo może przerobić swoje kolorowe zdjęcia i nas nieco zmylić. Może nie do końca jest to odpowiedź na Twoje pytanie ale mam nadzieję, że zrozumiałeś - co mam na myśli.

 

A słynne selfiaki z rączki, czego powinniśmy unikać?

Dziwnych perspektyw, aparat od dołu pogrubi nam nogi. Aparat z góry pięknie wyeksponuje biust ale może schować szyję. Światło odgrywa tu mega ważną rolę, doświetlając twarz schowamy worki pod oczami. Sztuczek jest dużo ( śmiech… ) Ważne żeby popróbować i sprawdzić co nam się podoba, a co nie, Nie wstydzić się, robić dużo ujęć i wybierać najlepsze. Resztę zawsze możemy usunąć.

 

( ... ) a za chwilę "milion dolarów albo funtów"

 

Dziękujemy za wykład. Uprzedzę fakty, wiesz jakie foto będzie w Twojej zapowiedzi?

Nie wiem, to w poprzek lóżka? Bez twarzy?

 

Legitymacyjne.

Nieee ( śmiech … )

 

W której klasie wtedy byłaś?

W pierwszej.

 

To, czego zazdroszczę i podziwiam, to wspanile uchwycona natura. Pewnie google image zaciera ręce, że wrzucasz te foty do sieci?

Chyba nie, nic mi o tym nie wiadomo aczkolwiek słyszałam, że można „zrobić renomę” dodając do google maps jako lokalni przewodnicy. Nie sprawdzałam jeszcze ale dzięki. Kocham naturę! Książki i kawę!

 

Tak, przeglądam Twoje foty, jakie mi wysłałaś i dochodzę do wniosku, że: masz w sobie te szaleństwa, zastanawiasz się na ile możesz się otworzyć, ale też doskonale zdajesz sobie sprawę ze swojej kobiecości, a jednocześnie, trochę "przykrywasz to" swoim wytkniętym językiem.

To może być słuszne spostrzeżenie, zawsze miałam więcej kolegów i byłam taką „dziewczyną z sąsiedztwa” . Imponowało mi, kiedy ktoś uważał mnie za spoko laskę, witałam się żółwikiem, był czas słuchania rapu i był czas kibicowania na meczach. Także to pewnie pozostałości z tamtych czasów. Chciałam być tak postrzegana, jako równa. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że kobiecość to dopiero wielka siła ( śmiech… ) Ale każda musi sama do tego dojrzeć i odkrywać to z czasem.

 

Jakiej drużynie kibicujesz? Czy to oznacza, że aktywnie wspierałaś swoją drużynę, jeździłaś na mecze, krzyczałaś i angażowałaś się w to?

Dokładnie tak. Tylko Unia Tarnów ( uśmiech… ) Jeździłam, krzyczałam, pomagałam szyć flagi ( … ) Kibicowałam piłkarzom, wtedy byli w IV lidze. Uwielbiałam tą atmosferę, zapach rac, śpiew, choreografie i to, że byłam tam w męskim gronie. Bywały takie wyjazdy, że byłam jedyną dziewczyną.

 

Oprócz miłości do zdjęć, widzę również mocno zaznaczone czytanie, mimo, że to tylko pewnie wersja ebook. Lubisz bawić się w recenzje?

No właśnie ( śmiech… ) Lubię, papierowe wersje najbardziej ale ze względu na łatwiejszy dostęp, częściej czytam w telefonie. Moje ulubione gatunki to fantastyka, kryminały, thrillery psychologiczne. Czytuję głównie polskich autorów.

 

A jak zapatrujesz się na złośliwców, twierdzących, że Polacy w UK tak odważnie się wypowiadają bo są daleko od polskiego domu?

Nie słyszałam o tym, w jakim temacie?

 

Choćby w tym, że zabierają głos w tematach politycznych, bo tam zarabiają i jest im łatwiej.

Nie wiem, nie interesuje się polityką. Jest nam łatwiej może jeśli chodzi o zarobki. Jednak już w innych tematach niekoniecznie. Może mamy więcej do powiedzenia ale sporo więcej też robimy. Nie boimy się pracy i umiemy poradzić sobie z wyzwaniami. No i chcemy. Część Anglików nie chce, nie umie, nie chce umieć. Nie wszyscy oczywiście ale widać to u mnie w pracy.  Niewielu z nich zostaje, bo nie chce im się pracować, a już na pewno nie za te pieniądze. A my z dala od domu szanujemy pracę, którą mamy. I wartości, które mamy. Rodzinę, religię, tradycję.

 

Bardzo mocno wybrzmiało to jak odnosisz się do oglądaczy Twojego profilu. Ja odebrałem to w ten sposób – obserwujesz, daj lajka, napisz komentarz, bo jak nie to spadaj – budujesz zasięgi, mówisz?

Nie o to chodzi. Chodzi o docenienie pracy Jaką twórca wkłada w konto Jest mnóstwo podglądaczy, którzy nic nie wnoszą i to jest denerwujące. Nie każde zdjęcie musi się podobać, nie każdy ma czas na czytanie postów.

Rozumiem to. Jednak są tacy, co tylko patrzą na to co robisz.  Jak masz w domu itd. Nawet maję te swoje konta wyłącznie do podglądania. To taki trochę big brother. Jednak kiedyś bardziej mnie to wkurzało. Już wyluzowałam. Widziałam takiego mema. O tym, że kiedyś pisało się pamiętniki i wkurzało jak ktoś przeczytał, a teraz pisze się w necie i wkurza kiedy nikt nie czyta. Bardzo trafne.

 

                                                                              Klimatyczne "zaproszenie" na pięterko.

 

Masz swoje ulubione zdjęcie do którego często wracasz i podziwiasz je?

Mam kilka, tych z kompozycjami. Nie rozczulam się nad własnymi, chociaż bardzo lubię takie w pończochach z nogami na ścianie, uważam, że świetnie wyszło.

 

Swój dom opisujesz jako miejsce  w ”patusiarskiej” okolicy, serio aż tak źle? Czy nie wyłapałem szydery ( śmiech… )?

Patusy są wszędzie, tak tu maja deweloperzy, ze część muszą oddać ”patusom”. I wkurza mnie jak wygląda osiedle obok sklepów po weekendzie. Syf na ulicach, małolaty z e-papierosami, z energetykami i bluntami stoją za każdym rogiem. W Polsce pewnie jest podobnie ale jednak nieco więcej kultury. Nawet dziś widziałam jak chłopak zjadł swojego ”fish’n’chips’a” i buch papier pod nogi tam gdzie stał.

 

W Polsce bliżej maja wyczuwamy zapach rozpałki, kiełbasy, karczku, przypraw – w Anglii też ten okres jest kojarzony z BBQ?

Jest. Chociaż polska kiełbasa najlepsza ( uśmiech… ).

 

Kwiaty, dzieci, książki, natura, kawa, selfiaki – dobre scharakteryzowanie Twojego profilu?

Tak, misz-masz i lekki chaos. Cała ja. Ale z przewaga delikatności ( uśmiech… )

 

Jak scharakteryzujesz zapachy swojego profilu?

Mam nadzieję, że właśnie tak pachnie. Domem, kawą, ciastem i świeżo skoszoną trawą zza okna ( Uśmiech… )

 

Plażing                                                                  Plażing bez smażing ;)

 

Stałym punktem moich pytań jest podanie wymiarów oraz wzrostu i wagi.

Wzrost: 168 cm, waga: 66 kg. Wymiary: 103/85/103. Przygotowałam się dla Ciebie.

 

Dziękuję. To jakie będzie Twoje słowo na niedzielę?

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Nie jest ważne gdzie on jest, ale z kim go tworzysz. 

 

Wyczuwa się to, że nie peszysz się w męskich tematach, a nawet je chyba lubisz/wolisz od ”paznokietkowych” i ”balejażowych” gadek ? ( uśmiech … )

Peszę się ( uśmiech… ) Zależy od facetów i tematów tych gadek. Piłka nożna, samochody, czy inne męskie pasje są ok., ale kiedy zaczyna się gadka o tematyce damsko-męskiej, to różnie bywa. To nie tak, że jestem pruderyjna i nie umiem nazwać rzeczy po imieniu ale jak faceci rzeczywiście przy mnie wyluzują i zaczynają zachowywać się ordynarnie lub szowinistycznie, to nie zawsze idzie to w dobrym kierunku i czuję, że nie tak powinno to brzmieć. No i jeśli ktoś podrywa mnie wprost, a ja też jestem podatna na wdzięki tej osoby, jest chemia i fruwają strzały amora, to bywa, że się speszę.

 

Zawsze odbierałem to w ten sposób, że mężatka peszy się nie tym, że ktoś ją podrywa i mówi tandetne i utarte schematy podrywu, tylko dlatego, że właśnie ma męża. Rozumiem, że u Ciebie jest inaczej?

Dawno mnie nikt nie podrywał, mówimy o szczenięcych latach. Tak, dziś speszyłabym się bo jestem mężatką ale speszyłabym się o wiele bardziej, gdyby mężczyzna był przystojny. I uprzedzając być może Twoje kolejne pytanie, czy to wynika z braku pewności siebie – nie, raczej właśnie z tego, że ten gość jest fajny, a ja już kogoś mam, więc cała sytuacja robi się napięta i trzeba brać nogi za pas.

 

W życiu też tak uciekasz przed tym czego się obawiasz, ale gdzieś ta sytuacja Cię mocno podkręca, włącznie z Twoimi emocjami cielesnymi?

Czasem uciekam, ale czasem się poddaję i nie żałuję. Nie pytaj o szczegóły ( śmiech… )

 

Rozumiem, zatem stopuję, nie chcemy doprowadzić do domowej kłótni ( śmiech… ). Masz jakieś wyzwania na 2023r. albo już nawet 2024r., o czymś myślisz i czegoś pragniesz? Jeśli tak, czy realizujesz już to?

Tak, mam. Jak sam zauważyłeś pierwsze kursy fotograficzne zaczęłam trzy lata temu, od tamtej pory się doszkalam, w maju kolejny kurs, tym razem obróbkowy. Chcę się w tym spełniać, przybliżać się do stania się fotografką - można powiedzieć, że już nią jestem ale jeszcze pracuję na swoje portfolio, buduję renomę, zdobywam doświadczenie. Chcę, żeby mój macierzyński był dobrze wykorzystanym czasem, a każdy kolejny krok i kurs przybliżał mnie do zrezygnowania z pracy na etacie. To nie jest takie proste, bo fotografia dziś w dobie super telefonów nie jest łatwa: ”Kuzynka mi zrobi podobne iPhone’em za darmo”. Kryzys na rynku przeżywamy wszyscy, a ciężkie czasy powodują, że sesje fotograficzne są dla niektórych produktem luksusowym lub zbędnym. Może najpierw pół etatu plus fotografia ale zobaczymy co los przyniesie. Jestem optymistką, ale wiem, że muszę wyjść poza strefę komfortu, obaw i działać, bo tylko ja mogę spełnić własne marzenia.

 

Na koniec opisz jeszcze dzidzię, do której idziesz właśnie na karmienie ( wiek/płeć/imię? )

Sophie zwana Zosią, siedmiomiesięczna dziewczynka ( uśmiech… )

 

Gratuluję i dziękuję za rozmowę, było niezmiernie miło, mnie i nam Cię poznać, dziewczynko z pierwszej klasy ( śmiech… )

Ja również dziękuję, a kiedy zobaczymy Twoje foto?

 

Jak przekroczę 1908 obserwujących ( śmiech… )

                                                                                                                                                                                                          

 

                                                                                                                            Selfie z Pauliną.