Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Kartoteka czerwiec 2023, strona 1


Kobieta z ptakiem
Autor: zapachkobiety | Kategorie: artystyczna dusza 
07 czerwca 2023, 18:59

Kobieta z ptakiem


Dzień dobry.


Dzień dobry.


Wyjaśnijmy na samym początku Twój nick, skojarzenia mogą iść w bardzo niebezpiecznym kierunku ( śmiech… ).


Mój nick to kobieta z ptakiem. Wziął się od tego, że przecież mam ptaka (śmiech...), a zaczęło się banalnie. Wychodząc z moją papugą na dwór, aby polatała, a że mieszkamy na Śląsku, to słyszałam żartobliwe teksty: " Patrz baba z ptokiem" ale w innych rejonach w Polsce - baba to obraźliwe słowo, więc postanowiłam, że to jest fajny chwytliwy nick. Tylko żeby brzmiał bardziej tak "dostojnie" wpadłam na nazwę kobieta z ptakiem.


To skąd ten pomysł na taki profil?


Jakby tu zacząć? Profil założyłam ponieważ w międzyczasie rozstałam się, rozsypał mi się wieloletni związek i żeby nie myśleć o tym za wiele. Postanowiłam wraz z moją papugą zacząć wychodzić na zewnątrz, a że wyszkoliłam papugę na wolnego lotnika – postanowiłam, podzielić się tym z innymi i pochwalić się jak ciężką pracę przeszliśmy. Moja papuga może swobodnie latać. Mimo, że na początku naszej drogi z wolnymi lotami i generalnie z posiadaniem tak wielkiego ptaka ( … ), nie miałam do czynienia. No i też słyszałam dużo negatywnych słów w moją stronę, po co to zrobiłam, po co ją kupiłam, że już nigdy nie będzie wolnym lotnikiem i tym podobne brednie.


A nasz drugi bohater ile ma lat, a ile już jest z Tobą?


Poli ma skończone dwa lata, jesteśmy razem od wrzenia 2021r.

 

ona i on

Piękna ona i malowniczy "on".


Kto jest odpowiedzialny za popełnienie imienia Poli wobec samca ( śmiech… )?


W sumie to starsza córka. Opowiedziałam jej kiedyś, o tym, że mieliśmy papużkę falistą, która nazywała się Poli. Poli z tego względu, że kiedyś będąc w wieku mojej starszej córki, to oglądałyśmy razem z moją mamą piękny film. Był o papudze, ( ”Paulie – gadający ptak” – przyp. red. USA 1998r. ) – uwaga teraz będzie SPOILER :) - był o papudze, która zaginęła i szukała przez wiele lat swojej właścicielki. Tak bardzo nas ujął, że nasza pierwsza papużka nazywała się Poli. No i po usłyszeniu tej historii, moja córka stwierdziła, że ma się nazywać Poli. Gdyby była samica, to by była Pola ( śmiech... ).


To skąd te ornitologiczne zamiłowania u Ciebie?


W sumie zaczęło się od dziecka. W bloku, w którym mieszkamy, dwie piętra niżej, pracowała moja mama w sklepie. Była w nim papużka, mówiła oraz naśladowała inne dźwięki. Od dziecka taką chciałam mieć. Zawsze fascynowały mnie te ptaki, ponieważ, to było coś, czego nikt inny nie miał.

 

Kult ptaków w Polsce, rozwijał się od gołębi poprzez kanarki, a na papużkach falistych skończywszy, jednak Ara nie jest casualowa.

 

No fakt, nie jest. Dostojność i po prostu piękno tych ptaków, ich majestatyczność spowodowała, że chciałam mieć takiego nietuzinkowego przyjaciela.


Jak wygląda oswajanie takiego ptaka?


Jest to ogromnie ciężka praca, która kosztuje masę cierpliwości. Trzeba mieć niezwykłą pokorę do tych zwierząt ponieważ tu nic na siłę nie osiągniemy. Na wszystko trzeba czasu, ptak musi się tego nauczyć i nam zaufać. My także musimy zdobyć jego zaufanie. Nie miałam pojęcia, ile pracy trzeba w to włożyć.


Domyślam się, że to nie jest tak, że otwierasz okno i czekasz aż wróci. Każde zwierzę przecież ma instynkt. Ile trwa i jak wygląda proces takiego wypuszczania ptaka w przestrzeń, aby do nas szczęśliwie powrócił?


Wiele osób tak właśnie myśli, że pierwsze po zakupie ptaka, wzięłam i go wypuściłam, a on sobie tak po prostu do mnie wrócił ( śmiech… ). No niestety, tak to nie działa. To była ciężka praca. Pierwsze co musieliśmy zrobić, to będąc już w domu, pokazanie zaufania do mnie, aby pozbyć się wszelkich obaw. Oboje uczyliśmy się naszych ruchów, większość była zdystansowana. On mi pokazywał, czego chce i jakie akurat ma potrzeby. Przyzwyczajanie do nowego otoczenia, dźwięków otoczenia, jak choćby samochody, czy inne zwierzęta. Nauka zaczyna się od reakcji na najprzeróżniejsze dźwięki z jakimi musiałam go oswoić, aby umiał sobie radzić z tym stresem w dalszych procesach nauki wolnych lotów. Nasz pierwszy lot odbył się po takich dziesięciu miesiącach treningów nawoływania w domu. Chodzenie w przeróżne miejsca, oczywiście w zabezpieczeniu, oswajanie z otoczeniem. Dopiero znajomy, który też ma Ary, przekonał mnie, że mam go świetnie wyszkolonego i czas udać się na Pustynię Błędowską. Na Śląsku, to świetny teren na puszczenie pierwszy raz swojej papugi. Ptaki te, tak daleko nie odlatują, będąc młodymi lotnikami szybko się męczą. Uznałam, że zaryzykuję i wyrobię mu kondycję, no i w lipcu mieliśmy swój pierwszy lot z sukcesem.

 

ornitologiczny klimat ;)

Ornitologiczno-przyrodniczy klimat ;)

 

Oczywiście musimy pogadać o pieniądzach. Po pierwsze, ile kosztuje taki ptak, a po drugie jakie są koszty utrzymania?


Koszt takiej papugi nie jest tani ale też niczym się nie różnią od kosztu rasowego psa, czy kota. Cena waha się od 5000 PLN do 8000 PLN, w zależności od hodowli. Poli mamy z czeskiej hodowli, więc po przeliczeniu zapłaciłam około 4500 PLN. Koszty utrzymania też nie należą do najmniejszych, same orzechy miesięcznie mnie to lekko 150 PLN, a orzechy musi jeść wszystkie. Egzotyczne orzechy makadamia, orzechy włoskie i brazylijskie, do tego trzeba doliczyć świeże warzywa, wszystkie owoce oleje, nasiona, kiełki.
Zwykle robię większe zakupy na około pół roku za mniej więcej ponad 1000 PLN. Porcjuję sobie te rzeczy, warzywa wszystkie ”melaksuję” i robię porcję, a następnie zamrażam. Także miesięcznie jest to wydatek 300/400 PLN miesięcznie. Oczywiście należy doliczyć koszt klatki oraz innych niezbędnych rzeczy dla niego, jak huśtawki, liny, czy inne dodatki. Taka wyprawka dla ptaka nie kosztuje mniej, niż sam ptak. Klatka to już jest w granicach 2500 PLN. Wydatki są dosyć spore, można je nawet porównać do kosztów utrzymania dziecka ( śmiech… ).


Sąsiedzi pewnie już przyzwyczaili się do egzotycznego widoku, często jesteście zaczepiani ”na ulicy”?


Tak, zdawałam sobie z tego sprawę, że jeżeli będziemy wychodzić będziemy często zaczepiani. Ja też z chęcią udzielam informacji. No i mamy to szczęście, że sąsiadów mamy wyrozumiałych, bo jednak moje życie tak się ułożyło, że musieliśmy wrócić w nasze rodzinne strony. Borykałam się z tym problemem, czy aby na pewno dam radę z tak wymagającym zwierzęciem. Jednak na osiedlu, czy w bloku, sąsiedzi nie mają pretensji choć 80% dnia takiego ptaka to są donośne krzyki. No ale mamy to szczęście, że nas akceptują. Istotne jest też otoczenie w jakim jesteśmy. Nie jest łatwo znaleźć odpowiednie miejsce dla tak wymagającego ptaka, który już umie latać.


A gdy słyszysz tekst, trzeba było sobie kupić psa ( śmiech… )?


No przyznam szczerze, że mieli rację. Podejmując decyzję o posiadaniu ptaka, nie miałam pojęcia ile trzeba pracy to włożyć. Myślałam, że jest to bardziej proste, niż posiadanie psa. Wiadomo, że na tym etapie już się go nie pozbędę. Przede wszystkim tworzymy już jedność. Córki są przyzwyczajone choć dosłownie wczoraj rozmawiałam ze znajomą, która również posiada Arę. Jej konkluzja była taka, że to jest taka kula u nogi, a zarazem szczęście.To bardzo wymagające zwierzęta, bardzo absorbujące, które potrzebują kontaktu bo są dosyć stadne. W przypadku, gdy jest jeden osobnik, traktuje człowieka jak stado dopomina się kontaktu to nie mamy wyboru. One potrzebują obecności człowieka.

Wyjątkowość Ary, to wiek jakiego może dożyć, ponoć nawet do 60 lat?


W warunkach hodowlanych nawet więcej z badań wynika, że ich średnia wieku wynosi od 40 do 50 lat ale dożywają zdecydowanie dłużej, nawet do 80 lat. Najstarszym odnotowanym przypadkiem jest Ara ararauna taką jaką ja mam, papuga ma ponad sto lat.

Taka ciekawostka: Charlie - Bluzgająca papuga Winston'a Churchill'a. W 2012r. był nawet wywiad, że jeszcze żyje i ma się dobrze. Niestety nie umiem znaleźć świeżych wiadomości, czy jeszcze żyje, czy już niestety Charlie odszedł za ”tęczowy most”. To są ptaki długowieczne, ptaki które pozostają w rodzinach na długie lata.


Papuga kojarzy się z naśladowaniem ludzkiej mowy, czy Poli został nauczony jakiegoś zwrotu?


Ptaki te nie tylko wspaniale naśladują ludzką mowę, ale również nieźle orientują się, o czym mówią. Doświadczenia z papugami żako wykazały, że są one nie tylko w stanie nauczyć się ponad setki słów, ale potrafią używać ich ze zrozumieniem! Poli, umie podstawowe zwroty, takie jak: dzień dobry, lub piąteczka, nie wolno, ”ała, ała”, czego chcesz, co robić, chodź, dobre, brawo, do góry, pokaż i wiele innych. Doskonale wie kiedy ich użyć, nie ”rzuca” ich bezmyślnie.

 

poli

A Wy też dostrzegacie papugę, czy...?

 


Chciałem Cię zapytać, czym się zajmujesz w wolnych chwilach, ale picie kawy i prasowanie będąc na rurce już wyjaśniło Twoje pasje ( śmiech… ).

(Śmiech...) Tak, pole dance też jest taką moją rozrywką. To chyba jeden z najlepszych dyscyplin sportowych poruszających na każdym treningu wszystkie partie mięśni, a ogólnie to każdy myśli, że się tylko ptaszkiem zajmuje. No niestety, człowiek musi się z czegoś utrzymać. Z zawodu jestem cukiernikiem i moją pasją są torty artystyczne. Wykonuję je na zamówienie, mierzę się gdzieś z tym żeby otworzyć własną działalność. No, ale musiałam odłożyć swoje plany ze względu na posiadanie ptaka, któremu musiałam poświęcić dużo czasu, niemal jak niemowlakowi.


Wertowałem namiętnie Twój profil i co jest ostatnio stałym punktem programu w moich rozmowach, rurka na środku pokoju, a potem: ”koko dżambo i do przodu” ( śmiech… ).


No profil dopiero rozwijam tutaj na IG, zdecydowanie bardziej rozbudowany mam na TikTok-u, tam mam ponad 230 000 obserwujących. Postanowiłam, że również ruszymy z IG. Podróżowałam bardzo często ze swoimi córkami, dużo jeździłyśmy i zwiedzałyśmy, chciałam pod tym kątem na początku robić ten profil. Jednak ze względu na to, że mamy taki odbiór z Polim, postawiłam, że będziemy go rozwijać pod ten kontent.

 

w tak pięknych okolicznościach przyrody

W tak pięknych okolinościach przyrody ;)

 

Tańczysz dla siebie, dla zyskania formy, zarabiasz na tym, czy traktujesz to jako kolejne wypełnienie wolnego czasu?


Pole dance zawsze mnie interesował. Traktuję to jako rozrywkę, zbudowanie mojej formy aniżeli w celach zarobkowych ( śmiech...).


Na jednym z filmików Poli zawiesza się na firance, niczym Ty na rurce, głową w dół – czy to oznacza, że już upodobnił się w 100% do Ciebie ( śmiech… )?


Podobno jaki pan, taki zwierz ( śmiech...).


Domyślam się, że zanim nasi obserwatorzy włączą każdy Twój filmik, to mogą poszukać informacji tutaj – mianowicie co robisz z piórami pana P. – przyznam, że szamańskie kolczyki i kapelusze w takich kolorach, robią mega efekt.


Tak, na swojej drodze właśnie dzięki Poliemu poznałem mnóstwo wspaniałych osób. W szczególności panią Aleksandrę Wanatowicz, która wykonuje na zamówienie kapelusze i specjalnie dla nas stworzyła ten niesamowity kapelusz. No i druga pani z głową w piórach, która wykonuje biżuterię. Pomyślałam, że chciałabym mieć coś unikatowego, coś wyjątkowego z piór Poliego, tak aby mieć coś zawsze wyjątkowego ze sobą.


Przeglądałaś moje poprzednie rozmowy?


No tak, bardzo ciekawe osobowości i nie wiem czy, wystarczająco wyczerpująco udzieliłam odpowiedzi na wszystkie pytania. Widząc, jak obszernie opowiadały poprzedniczki.

 

Nierozłączki

Nierozłączki.

 

Masz jakieś uwagi lub propozycje?


W sumie już sama nie wiem, na początku naszej drogi mam taki niedosyt tych informacji, a teraz już sama nie wiem co jeszcze dopowiedzieć. Czy wszystko powiedziałam, bo cały czas ludzie są ciekawi tego jak doszliśmy do takiego etapu. Tak więc to ja Ciebie mogę zapytać się, czy to na pewno wszystko (śmiech... )?


Jeszcze mamy kilka wątków do przegadania. Braliście udział w telewizji śniadaniowej w ”PnŚ”, opowiedz nam coś o kulisach i okolicznościach tej wizyty.


No wszystko kręci się dzięki temu TikTokowi. Dziennikarze tam siedzą i obserwują, wyszukują ciekawe tematy. No i jednym z nich, jesteśmy my. Kontakt nastąpił poprzez TikToka. Na pytanie czy chcemy wziąć udział w programie, odpowiedź mogła być tylko jedna. Choć 10 minut to stanowczo za mało aby opowiedzieć naszą historię.


Małgorzata Opczowska i Łukasz Nowicki, z takimi ”znajomymi” możecie zawojować IG ( śmiech… ).


Myślę że pan Łukasz nie będzie zainteresowany ( śmiech... ). Wyjątkowo bał się Poliego, ale ogólnie zauważyłam, że w naszym społeczeństwie panuje strach przed ptakami.


Jak myślisz z jakiego powodu?


Ludzie mają chyba wrażenie, że wydziobie im oczy albo nos ( śmiech... ). Robią też niekontrolowane ruchy, które wprowadzają ptaka w stres. W ten sposób, Poli też chce się bronić, ptaki bardzo mocno wyczuwają emocje człowieka. Moja rada: im bardziej będziemy wyluzowani tym bardziej komfortowo będzie czuć się ptak. W innym przypadku będzie zestresowany, co z automatu uruchomi w nim mechanizm obronny.


Czym lub kim, oprócz tego kolorowego lotnika ( śmiech… ) pachnie Twój profil?


Dziećmi.


Tak, to łatwo zauważyć, po fotkach. Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, chętnie poznamy Twoje wymiary, wzrost oraz wagę?


Czy ja wiem, wydaje mi się, że znam piękniejsze kobiety. Mój wzrost to 157cm, a wymiary: 80-65-90 przy wadze 45 kg.

 

Z papugą Jej do twarzy, czy Poli z suknią? 


Acha, ta skromność. Oczywiście, jeżeli masz dokładne rozmiary oraz wagę Poliego ( nawet nie wiem, czy dobrze odmieniłem – śmiech ), też chętnie je poznamy.


Poli jest jeszcze młody, ciągle rośnie i nabiera na masie. Obecnie waży 1kg, a rozpiętość skrzydeł to jeden metr. Póki co długość, to 110 cm razem z ogonem. Z roku na rok przy wymianie piór jest coraz dłuższy.


Prosimy jeszcze o słowo na niedzielę do naszych czytelników.


Życzę pięknego weekendu oraz miłości i uśmiechu na twarzy ( śmiech… ).


O co chciałabyś zapytać następną w kolejce kobietę? Nie będę zdradzał kim ona jest, także śmiało - jak kobieta kobietę.


Pytania nie ma, bo mam taki bagaż doświadczeń, że chciałabym się nim dzielić właśnie z innymi kobietami. Może bym zapytała, czy jest zadowolona z tego co robi w swoim życiu, czy przynosi jej to satysfakcję i szczęście. Bo jeżeli nie, to niech to porzuci i niech robi to co jej podpowiada serce, ograniczenia mamy tylko w głowie.


Jeszcze jedno wyjaśnienie na koniec. Można pozazdrościć córki, sprezentowała mamie bilety do kina, stąd nasze spotkanie ”na raty”, na jakim filmie byłyście?


Córka kupiła bilety na przepiękną bajkę, na której się popłakałam w kinie, a która mówi właśnie o wyrażeniu siebie. Był to musical ”Mała syrenka”.


Jak wrażenia?


Szczerze polecam, całkowicie inaczej ekranizacje bajek, które się oglądało ze swojego dzieciństwa ogląda się teraz w dorosłym życiu. Jest mocny przekaz. Bardzo cieszę się, że córka mnie zaprosiła i tylko utwierdza mnie w tym, że moje podejście do wychowania dzieci owocuje.


Dziękuję za rozmowę, poświęcony czas i za wszystkie rozbudowane wiadomości ( śmiech… ). Magdaleno, rzekłbym na koniec ucałuj ptaka od nas ale zapewne zarzucą mi, że znowu o jednym ( śmiech… ).


Kocham tą dwuznaczność i niejednokrotnie ją wykorzystuje do wyrażania siebie ( uśmiech… ).

I ślubuję Ci...
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki 
03 czerwca 2023, 18:59

I ślubuję Ci...

Słońce nigdy nie zachodzi.

Dla Marry i Justyny, słońce nigdy nie zachodzi.

 

Dzień dobry, miłośniczkom buldogów.

Marry & Justyna: Dzień dobry, miło nam gościć u Ciebie.

Jak to mówią mam mokre plecki z wrażenia. Bardzo mocno czekałem na tę rozmowę. To jest mój ”drugi debiut”, ja sam – Wy dwie. Kiedyś rozmawiałem z dwiema koszykarkami ale tematyka zapewniam Was, była zdecydowanie inna i w innych okolicznościach przyrody.

M&J: My możemy rzec, że to również jest nasz dziewiczy rejs, ponieważ nigdy nie udzielałyśmy wywiadu. Czujemy się wyróżnione, że możemy opowiedzieć swoją historię.

Zaanonsowałem Was w jednym z wywiadów, zanim jeszcze zaczęliśmy rozmawiać, wiem - obciach, zachowałem się nieprofesjonalnie, choć z drugiej strony, mam nadzieję, że utonę za chwilę w słowie : antycypowałeś i to doskonale, prawda? ( śmiech… ).

M: Niektórzy autorzy sprzedają swoje książki zanim je napiszą, więc schemat działania jak najbardziej poprawny. A to zmotywowało Cię jeszcze bardziej, by nas do tego wywiadu przekonać.

Racja, motywacja po mojej stronie jest ogromna. Rozumiem, że tradycji stało się zadość i była już wspólna plejka oraz zbite piątki z Waszym dzieckiem ( śmiech… )?

M: Dziś zdecydowanie dzień aktywności i zabaw z córką na plaży! Patyki, swawole i uciekające wiewiórki.

J: A ja jedynie mogłam oglądać te piękne chwile na ekranie telefonu zza biurka w pracy rozciągając zmęczony kręgosłup (śmiech...).

A tym 9-letnim dzieckiem jest buldożka francuska? Generalnie Megi robi Wam profil, wybieranie numeru z klapka – kapitalne. Wyobraźnię, macie powyżej 100% - przedstawcie nam swoje dziecko.

M: pamiętam jak dziś nasze pierwsze spotkanie. Wrocław. Jechałam po nią z sercem na dłoni. Z czerwonego spożywczego koszyka wystawała mała, ruda głowa z wielkimi czarnymi oczami. W tamtej chwili przepadałam. I do tej pory mnie nie ma ( wzdychanie ).

A odnośnie kreatywności, to dla mnie przełomowe odkrycie. Też jestem pod wrażeniem swojej wyobraźni i niekończących się pomysłów.

J: Te kreatywne filmy są zdecydowanie zasługą mojej żony, to ona ma głowę pełną pomysłów i ciągle mnie zaskakuje! Moja adoptowana córka wpadła w moje serce cztery lata temu i tam znalazła sobie naprawdę spore i wygodne miejsce. Nie sądziłam, że tak bezgranicznie mogę pokochać to stworzenie. A nasze początki poznawania się nie były takie sielankowe i łatwe, musiałyśmy się ”dotrzeć” i teraz jest nam ze sobą wspaniale! A naszą pierwszą noc, Megi spędziła obrażona w szafie, gniewając się, że zabrałam jej matkę ( śmiech… ).

 

Megi.
Poznajcie naszą 9-letnią córkę. MEGI.

 

To ponoć bardzo mądre psy, ale szybko się nudzą. Czy z Wami jest podobnie?

M: Mądre ale niesamowicie charakterne i uparte z czym ja osobiście bardzo mocno się utożsamiam. Może podświadomie szukałam psa skorelowanego z moim charakterem i usposobieniem?

J: Zaskakujące jest to jak wiele cech wspólnych ma M i M ( śmieję się czasami, że to moje M&M'sy ). Obydwie są okropnie uparte, tak samo kochają wspólne drzemki i długie spacery. Zgadza się, moja żona potrafi się bardzo szybko znudzić, kiedyś chciałam jej pokazać moje piękne zdjęcia z Dubaju, gdzie byłam na wyjeździe służbowym. Po pięciu minutach zapytała: "Czy długo jeszcze i czy możemy to rozłożyć na kilka spotkań?" ( śmiech… )

Wracacie niemal prosto ze studia z mocno tematycznej sesji, rozumiem, że przy naszym drugim spotkaniu będziecie mogły się nam w pełni zaprezentować, bo video z tej sesji, robi wrażenie.

M: Dobre podejście! ( śmiech… ). Musimy być nieco enigmatyczne aby przyciągnąć zainteresowanych do nas na profil. Wszystko ukaże się w swoim czasie. Stay tuned!

Zanim zaczniemy naszą bezkompromisową wymianę myśli, proponuję na zakończenie tej ”rozgrzewki” zacząć od pytania zadanego przez moją poprzednią rozmówczynię do Was. Mianowice: Gdzie wzięłyście ślub i czy mieszkacie w Polsce?

M: Bardzo daleko zakrojone rozumowanie z tym ślubem ( śmiech… ). Niestety żonami formalnymi jeszcze nie jesteśmy, chociaż coraz większe naciski pojawiają się ze strony naszych rodzin. Niestety brak jakichkolwiek prawnych rozwiązań w naszą stronę skutecznie odsuwa mnie od takiego sposobu sformalizowania naszego związku. Moja miłość do J. jest ogromna bez pierścionka na palcu.
A mieszkamy w stolicy polskiej piosenki.

J: Poza tym M. na początku naszej znajomości powiedziała mi jasno i wyraźnie, że dopiero po pięciu latach weźmie pod uwagę ewentualne zaręczyny i przyjęcie ode mnie pierścionka. Przypomnę, że przed nami dopiero czwarta rocznica, więc mam jeszcze czas! ( śmiech… )

Kurtyna poszła w górę, jedziemy: dwie kobiety, mówicie o sobie małżeństwo, tytułujecie się jako małżonki, ”polska konserwa” nie ogarnie tego tematu.

J: Owszem, w naszym pięknym kraju jest ogrom ludzi, którzy nie są w stanie ( lub nawet nie chcą i nigdy nie próbowali ) przestać oceniać, czy napiętnować takie pary jak my. Ale, czy się tym przejmuję? Może kiedyś wpłynęłoby to na mnie w jakikolwiek sposób. Teraz zdecydowanie już nie. Moja miłość do samej siebie, akceptacja i ciągłe poznawanie mnie samej sprawia, że opinia kogokolwiek ze środowiska hejtu, patologii i ograniczenia nie jest dla mnie istotna. Poza tym, ”polska konserwa” może się od nas uczyć szacunku, dialogu i miłości jaką się darzymy w naszym związku.

M: To jest chwila w moim życiu, w jakiej nigdy wcześniej tak blisko siebie nie byłam. Przyszedł moment, że zaczynam mówić głośno o swoich pragnieniach i uczuciach, które zawsze odbiegały od standardów. Mam teraz moc, siłę i odwagę aby dzielić się swoimi niezbyt łatwymi przeżyciami, swoim doświadczeniem. Aby edukować rodziców dzieci homoseksualnych, aby otwierać im oczy na rzeczy ważne.

”Konserwa” i tak będzie piłować japę nieproszona. Już coraz ciszej słychać jej szczekanie w oddali i wierzę, że niebawem całkiem zamiknie. Zmiany pokoleniowe są nieuniknione. A poza tym mamy ogromny support rodziny. Więc po co w ogóle brać pod uwagę opinie obcych ludzi?

Zacznijmy od początku, w jakich okolicznościach się poznałyście, kto kogo poderwał, kiedy był pierwszy całus?

M: Hahaha, to jest ciekawa historia. Długo próbowałyśmy ustalić, która z nas była ”triggerem” tej znajomości.

J: Moja wersja przez długi czas była taka, że to M. pierwsza do mnie zagaiła w aplikacji randkowej o wymownej nazwie "Spicy". Aczkolwiek tak długo i skutecznie powtarzała mi później, że to JA!!! zrobiłam ten pierwszy krok i wysłałam pierwszą wiadomość, aż w to uwierzyłam. Również moja znajoma Sara potwierdziła ten przebieg wydarzeń, więc nie pozostało mi nic innego jak przyjąć tę prawdę.

M: Wprawdzie pierwsze spotkanie nie zapowiadało się obiecująco, a drugie odbyło się tylko i wyłącznie z przyzwoitości. To było coś czarującego w sposobie wypowiedzi J., że już na drugim spotkaniu uwiesiłam się na jej szyi. ( śmiech… ) Reszta scenariusza standardowa - kolacja ze śniadaniem!

Zawsze mnie interesowało jak wygląda dzień, gdy odkrywacie i przekonujecie się, że jesteście homoseksualne?

M: To jest dzień długi jak lata. To nie pojawia się nagle, to nie jest chwila. Powiem nieskromnie, że już jako mała i nieświadoma swojej seksualności dziewczynka całowałam koleżankę. Więc naprawdę dość szybko, ta prawdziwa natura próbowała przebić się przez ścianę wioskowej mentalności i poprawności chrześcijańskiej.

Próbujesz to wypierać, tuszować, odrzucać. Bezskutecznie. Bo natura co rusz wychodzi z szafy i wpycha Cię w szpony poczucia odmienności, braku przynależności, inności, dziwactwa i wewnętrznej niezgody. Straszne odczucia. Nie polecam nikomu przez to przechodzić. Mogę powiedzieć, że teraz dopiero po trzydziestce w pełni czuję się sobą, chociaż nieraz jeszcze mam obiekcje aby dodać zdjęcie jak całuję J., czy aby niepotrzebnie nie afiszujemy się? ( pytanie retoryczne )

J: U mnie to nie było takie oczywiste od zawsze, bo tak naprawdę w okresie licealnym zaczęłam odkrywać, że moje upodobania seksualne są nieco inne niż dotychczas mi się wydawało. Co wtedy czułam? Chyba jednocześnie podekscytowanie nieznanym, ale też strach przed konsekwencjami tych uczuć. Później obawa przed tym: "Co teraz pomyślą sobie o mnie najbliżsi?. Czy przestaną mnie kochać i akceptować? Czy jestem zdrowa? Czy to chwilowe?”. Dziś, z moim doświadczeniem powiedziałabym dawnej sobie: "Nie bój się, jesteś pięknym i wartościowym człowiekiem. Nie bój się odrzucenia, bo Ci, którzy Cię naprawdę kochają, zostaną przy Tobie. Nie zaprzątaj swojej pięknej głowy tymi, którzy nie rozumieją i nie akceptują Cię takiej jaka jesteś. Nie są warci Twojej uwagi."

To na jakie problemy natrafiają osoby homoseksualne w Polsce, aby nie utonąć w tej rzece hejtu – wymieńcie trzy podstawowe?

M: Totalne niezrozumienie przez brak świadomości, a za tym idące odrzucenie.

J: Całe spektrum spojrzeń mijających Cię ludzi - od tych pełnych odrazy, zniesmaczenia, przez zaciekawienie, do tych najbardziej obrzydliwych spojrzeń nasyconych podtekstami seksualnymi.

M: Niewystarczająca edukacja o seksualności i auto samoakceptacji już od najmłodszych lat. Nie tylko dzieci, ale przede wszystkim rodziców i jednostek pedagogicznych.

Mieszkacie i żyjecie w dużym mieście ( czy możemy podać nazwę? ), odczuwacie wykluczenie?

J: Miasto, w którym mieszkam teraz jest sporo mniejsze od Wrocławia, w którym studiowałam i pracowałam kilka lat, zanim przeprowadziłam się tutaj. Myślę, że porównując je obydwa, łatwo mogę stwierdzić, że Wrocław jest bardziej "oswojony" z tematem, ale jest tam też więcej aktów hejtu i przemocy uderzających w LGBT. W Opolu na pewno to środowisko jest mniejsze, ale poszczególne jednostki są tu dużo bardziej widoczne dla społeczeństwa, co wystawia je na ryzyko dziwnych spojrzeń. Mimo tego, że uwielbiam z M. chodzić za rękę, przytulać się lub całować, czasami mijając podejrzanych (w naszym odczuciu) ludzi, po prostu przestajemy to robić, dla własnego bezpieczeństwa.

M: Wręcz przeciwnie, ostatnio co czuję, to piękny support otaczających nas ludzi. Moja firma w której pracuję jest również bardzo pro-lgbt. Świat idzie do przodu, a ludzie widzą, że my naprawdę nie robimy nikomu krzywdy, a wręcz w wielu kwestiach mogliby uczyć się od nas wzajemnego szacunku, miłości, czy komunikacji. Chociaż nie powiem, że czasem puszczam dłoń J. przechadzając się, zwłaszcza wieczorem, po dzielnicach Opola. Bo niestety testosteron czasem odcina mózg. Nie ma co ryzykować. Także wykluczenia nie czuję, ale pełnego komfortu również nie.

z Megi1Ktoś musi nie spać, aby spać mógł ktoś.

 

A odbiór Waszych rodzin jest radykalny, czy podchodzą z pełnym zrozumieniem i kolorową tolerancją?

J: Jeszcze kilka dobrych lat temu moja mama pytała samą siebie gdzie popełniła błąd w wychowaniu, a brat wysyłał mnie do księdza na egzorcyzmy (śmiech) . Siostra nie potrafiła ze mną rozmawiać, czuła zbyt dużą odrazę. Tato, największy konserwatysta i homofob okazał się największym wsparciem w tamtym czasie. Może to oklepane, że "czas leczy rany", ale tak właśnie jest. Dziś M. i moja mama to najlepsze "psiapsie". Pozostali najbliżsi również w pełni zaakceptowali mnie, moje wybory i moją rodzinkę M&M'sów. Uwielbiamy jeździć do mojego rodzinnego domu i spędzać razem czas. Kiedyś wydawało mi się to NIEREALNE, a dziś jest ( ... ) po prostu pięknie.

M: Trzeba grubą krechą oddzielić moment coming out'u do chwili obecnej.

Obecnie spędzamy wspaniałe chwile wszyscy razem. Są to święta, urodziny, czy spontaniczne odwiedziny. Czasem mam nawet wrażenie, że moi najbliżsi kochają J. bardziej niż mnie ( śmiech… ) przez to, że ona jest małym słodkim muffinkiem. Ja również uwielbiam swoich teściów, a Pani Halinka jest jak druga mama. A moja zaś mamunia, od czasu do czasu podpytuje o jakieś zaślubiny, ostatnio nawet J. kupiła mi piękny pierścionek i mamunia ”ciekawski George” przeprowadziła cały wywiad środowiskowy ( śmiech… ).

Proponuję, aby na spytki wziąć najpierw Marry, oczywiście w asyście małżonki ( uśmiech… ). Dobra duszyczka wspominała mi o Twoich problemach z uzależnieniem od narkotyków po alkohol. Jesteś gotowa na upublicznienie tych sytuacji?

M: W sumie borykam się z jednym uzależnieniem. Śmiało, możesz pytać. Może moja historia uratuje komuś życie?!

Mocno mnie szokuje, że ostatnimi czasy, to właśnie kobiety miewają problemy z napojami wyskokowymi i to już nie jest tylko w ujęciu ”słabej głowy” ale problemu jakim jest uzależnienie.

M: Niewiele mogę Ci na ten temat powiedzieć, ponieważ nie mam takiego problemu. Chociaż mój psycholog twierdzi, że uzależnienie od alkoholu u kobiet jest dużo cięższe do przezwyciężenia bo ściśle koreluje z emocjami. Może temat był zawsze obecny, a teraz tylko głośniej się o nim mówi?

To jak walczysz ze swoim uzależnieniem?

Masz na myśli kwestię marihuany? W tym jestem master !

Tak. Czy to jest już taki etap, że tutaj bez pomocy specjalisty się nie obejdzie?

Tak, od roku jestem czysta.

I większość moich ex znajomych głośno parsknie śmiechem, co ja pi.. about. Ale tak, da się uzależnić od ”Maryśki” i ma taki sam destrukcyjny wpływ jak każda inna używka!

M: To właśnie od specjalisty zaczęła się moja walka. Panie Grzesiu serdecznie pozdrawiam ( śmiech… ).
Schemat jest ten sam, od jutra na pewno z tym skończę! I tak minęło, hmm... z pięć/sześć lat niemalże codziennego sięgania po blanta.

W moim przypadku nie dałabym sobie rady z tym sama.

 

zawsze razemZawsze razem.

 

Odczuwacie, że psycholog traktuje Was inaczej, bo jesteście lesbijkami?

M: Absolutnie nie. Myślę, że inteligentnym ludziom pewnych rzeczy tłumaczyć nie trzeba. Każdy w sumie mój kontakt w życiu z psychologiem uświadamiał mnie o słuszności i normalności mojej homo-natury.

J: Moje doświadczenie w kwestii spotkań z psychologiem jest na etapie raczkowania, za mną dopiero dwie wizyty, ale już mogę stwierdzić, że p. Magdalena jest ciepłą, inteligentną i taktowną kobietą. Wyraża się w moją stronę z szacunkiem i zrozumieniem, nie ma w tym ani krzty "innego traktowania".

Jeśli mogę zapytać, czy tylko to uzależnienie jest podłożem Waszych wizyt?

M: Ja rozpoczęłam terapię zupełnie z innych pobudek, natomiast w trakcie okazało się, że trafiłam na specjalistę od uzależnień. Rozumiecie? Przypadków nie ma.

Obecnie przepracowuję niełatwą dla mnie relację z mamą, nieadekwatnie niskie poczucie własnej wartości i przełamywanie wycofania społecznego, co jest spowodowane paleniem w takich ilościach. W każdym razie rozpoczęłam drugi rok pracy z p. Grzegorzem i już nie ma praktycznie śladu po tej nieśmiałej, bojaźliwej Marry. Ale prawdą jest, że trzeźwość sama zbiera plony, połowa moich wyimaginowanych problemów samoistnie została zneutralizowana.

J: Ten rok jest dla mnie zupełnie inny, próbuję nowości i odważam się na kroki, które wcześniej byłyby trudne do wykonania. Może to kwestia wieku i po trzydziestce patrzę inaczej na czas, który przemija i chcę go wykorzystać jak najlepiej. Stąd też pomysł głębszego poznania siebie samej z pomocą specjalisty, jestem wysoce wrażliwą osobą więc pewne ( dla kogoś zwyczajne i normalne ) sytuacje przeżywam dużo głębiej, widzę też więcej, widzę uczucia innych ludzi, jestem wieczną myślicielką. I właśnie te myśli próbuję uporządkować na wizytach z p. Magdaleną.

To teraz Justyna, odbieram Cię jako tą spokojniejszą połówkę w Waszym tandemie.

J: Ha! To bardzo trafne spostrzeżenie.

Dobór charakterów też odbywał się na zasadzie przyciągających się przeciwieństw?

J: Być może zadziałała tu właśnie ta zasada, ale przecież poznając się dopiero z M. - nie znałam jej w ogóle. Sprawiała wrażenie mocno stąpającej po ziemi kobiety, która wie czego chce i lubi rządzić. Z czasem okazało się to (... ) prawdą! Ale na przestrzeni tych pięknych lat razem, odkryłam także jej wrażliwą i piękną stronę duszy. Wiele osób z naszego otoczenia postrzega ją jako czarny diabelski charakter, a mnie jako anielską oazę spokoju. I coś w tym jest.

Czyli można śmiało wnioskować, że jest podział jak u ”heteryków” na spodnie i sukienkę?

J: Absolutnie nie! Wręcz bawią nas ogromnie pytania "A kto u Was jest facetem? A kto nosi sukienkę?". To prawda, że M ogarnia wiele technicznych kwestii i problemów, ale kiedy nie ma na to czasu lub siły - biorę się za to ja. Myślę, że po prostu się uzupełniamy. Ja nie znoszę gotować, więc robi to M. - i robi to genialnie. Z kolei moja żona nie lubi się z żelazkiem, więc prasowaniem zajmuję się JA! i robię to z przyjemnością. Tym większą, jeśli widzę jak ubrała na siebie wymiętolony sweter i mówi, że tak wychodzi z domu. ( śmiech… ) Przecież nie mogę na to pozwolić!

Merry klepiąca Twoje pośladki, z nieukrywaną rozkoszą, chyba jest tym zapłonem w Waszym związku?

J: Tak, ona zawsze ma wiele do zrobienia, powiedzenia. Wszędzie jest jej pełno, rzadko odpoczywa. Czasami wracam padnięta z pracy i chcę po prostu poleżeć, a ona pyta czy idziemy na basen i za moment siedzimy w jacuzzi. ( śmiech… )

M: Ja tylko dodam, że ta pupa prosi się sama.

 

Dirty Dancing.
Dirty dancing ;)

 

Dostrzegam jednak jeden minus, zwłaszcza w Twoim wykonaniu.

J: Dawaj!

Tym minusem jest kulinarne kuszenie, głodnych brzuszków: drożdżówką z truskawkami, a już te szparagi w cieście, wyglądają obłędnie – rozumiem, że to Ty stoisz przy garach ( śmiech… )?

J: Ja działam według planu, więc szparagi powstały bardzo metodycznie, krok po kroku według przepisu, zero odstępstw. W ogóle nie jestem kreatywna w kuchni i tego nie czuję. Natomiast M. robi tak pyszne ciasto drożdżowe jak kiedyś moja babcia Zdzisia! Ja jestem testerem wszystkich pyszności, wychodzących spod jej ręki.

W krótkiej zajawce video promujecie się jako ”Wikipedia LGBT”, dostajecie pytania , prośby i sugestie w tej tematyce?

M: Moim ogromnym zaskoczeniem były wiadomości prywatne i to nawet nie od homo osób, ale UWAGA, od ich rodziców, którzy zainspirowani naszą historią chcą spróbować okiełznać nieznane im uczucia z tym związane.

Dlatego, ku naszej uciesze pojawiają się pytania, na które możemy odpowiedzieć bazując na własnych doświadczeniach.

J: Muszę dodać, że nigdy nie byłyśmy na marszu równości, ale być może nadszedł teraz czas, kiedy czujemy taką siłę i być może kiedyś spontanicznie wybierzemy się na taki event, na przykład do kraju tulipanów i pięknej równości międzyludzkiej. Kto to wie?

 

z uśmiechem im do twarzyZ uśmiechem im do twarzy.

 

Zastanawia mnie, czy piszą osoby tylko homo, czy hetero także, będące nad przepaścią wyboru swojej orientacji, a jeśli tak, to co radzicie takim młodym dziewczynom?

M: Mamy profil od niedawna, tzn. od połowy maja więc ilość wiadomości ciągle przybywa. Są to różne wiadomości. Nie chcę kategoryzować, czy są to osoby homo, czy hetero. Są przede wszystkim pięknymi ludźmi, którzy mówią nam piękne słowa, wykazują ogromne wsparcie i zaciekawienie tematem.

Lumpeksowy fanatyzm, to sposób na wyrażanie swojej wolności?

M: To jest przede wszystkim sposób na oszczędzanie! To świetna zabawa i możliwość zakupu unikatowych stylówek. Nie lubię wyglądać jak pół miasta po Black Friday ( śmiech… ).

J: Lubimy też małymi kroczkami przyczyniać się do ochrony środowiska, a noszenie już używanych rzeczy i nie zasypywanie swojej szafy nowościami z sieciówek, jest właśnie takim krokiem.

”Bazując” na ciuchach za 5 pln, chcecie być bardziej zauważalne, czy przeciwnie – wchodzi tu wyłącznie czynnik ekonomiczny?

M: Myślę, że jedno wynika z drugiego. W ”lumpie” nie ma rzeczy powtarzalnych, często są to ciuchy z Kanady, Danii, Szwajcarii, Anglii. A więc styl zupełnie inny niż na polskich ulicach. A ekonomia, jak wspomniała małżonka, to podstawa.

Obalmy jeszcze kilka mitów made in LGBT, ok?

M&J jeśli tylko będziemy umiały, to z dziką przyjemnością.

Macie wewnętrzny ”radar”, potrafiący wyczuć lesbijkę na ulicy, w autobusie lub urzędzie?

M: Ha, ha. To zjawisko jest pochodzenia kosmicznego i nie da się ubrać w słowa jak to się dzieje, ale TAAAK. Mamy ten zmysł. Myślę, że chodzi tutaj o to, że same znamy się bardzo dobrze, dlatego też umiemy lub wydaje nam się, że umiemy trafnie określić czyjeś upodobania, bazując na gestykulacji, sposobie zachowania itp. Natomiast stereotypy wizualne odchodzą do lamusa, teraz kobiety nie są już takie męskie, a wręcz widzę tendencję wzrostową bardzo soft-homo-kobiet. Piękne jest to, że każdy na swój sposób przedstawia siebie.

J: A czasami jest to po prostu wzajemnie wymienione porozumiewawcze spojrzenie, które mówi wszystko.

złocisty trunek był oczywiście bezalkoholowyZłocisty trunek był oczywiście bezalkoholowy.

 

Każda lub większość osób homo, choć raz próbowała kontaktów heteroseksualnych i dopiero później przejawia zainteresowania tą samą płcią - prawda?

M: Nie chciałabym odpowiadać na pytania za większość. Każdego droga jest inna. Jeśli ktoś miał potrzebę kontaktów heteroseksualnych, to takowe miał. I to może też jest potrzebne, aby eksperymentować zanim się siebie określi ostatecznie.

J: Myślę, że każda droga do odkrycia swojej seksualności jest ok., ważne, żeby była skuteczna i dała Ci w ostatecznym rozrachunku spełnienie i akceptację samego siebie.

Oglądałem po raz ”setny” film o Queen i tam jest taka scena, gdzie żona zarzuca Freddi’emu, że nie jest bi, tylko homo. Spotykacie się także z takim odbiorem?

M: Wydaje mi się, że temat jest bardzo wrażliwy właśnie w tym typowym scenariuszu. Zraniona żona, facet gej wyskakujący z szafy z kochankiem. Temat homo facetów w naszym państwie nadal jest spychany na boczny tor. Gdybyśmy poświęcili wystarczająco dużo uwagi i czasu na uświadamianie społeczeństwa, byłby to scenariusz widmo.

J: Osobiście nigdy się nie z tym spotkałam, aczkolwiek słyszałam historie o tym, że partnerom osób, które okazują się być homo jest bardzo ciężko się z tym pogodzić, najprawdopodobniej przez poczucie odtrącenia, urażenia. Zaczynają sobie wyrzucać, że coś jest z nimi nie tak. A przecież chodzi tylko o osobę homo i to, że taka jest jej natura. I nic w tym złego.

Osoby homoseksualne zwykle wychowują się bez jednego z rodziców, bo brakuje im tego wzorca kobiety lub mężczyzny? Kolejny mit?

M: Bang! Mit ustrzelony ( śmiech… ). Homoseksualizm to nie wymysł, tylko pula genów o określonym ładunku. Nie wyleczysz, nie uciszysz. Point. Innym tematem jest zaś wychowywanie dziecka w takiej homo rodzinie. W życiu: prawilny wzorzec rodziny matka - ojciec odgrywa dla oseska znaczącą rolę. Każdy z rodziców jest w stanie przekazać mu wartości wynikające z jego płci właśnie. Mając dziecko zrobiłabym wszystko, aby możliwie jak najczęściej otaczało się wśród mężczyzn z mojej najbliższej rodziny. Ponieważ jakbym chciała najbardziej na świecie, to facetem nigdy nie będę, a co za tym idzie nie umiałabym mimo największych chęci przekazać tych samych wartości co mężczyźni. To wujo Bartek pokazałby jak polerować drewno, czy wykonać idealny spaw.

J: Coś w tym na pewno jest, bo nawet najbardziej zaradna i dzielna matka nigdy nie będzie wzorem męskości. Ale od czego są najbliżsi mężczyźni w otoczeniu dziecka, jak nie od tego by dawać mu piękny przykład jak być dobrym mężczyzną? I odwrotnie, homoseksualny mężczyzna nie zastąpi matki jako wzoru kobiecości. Natomiast razem ze swoim partnerem mogą być najlepszymi ojcami na świecie i dbać o odpowiedni rozwój swojego dziecka. To tak jak się czepiać, że niepełnosprawny rodzic, który nie ma nogi - nie nauczy dziecka jeździć na rowerze.

Czy wybór orientacji homo, musi wiązać się z ciężkim przeżyciem heteroseksualnym, np.: gwałtem lub brakiem osiągania orgazmów w kontaktach z inną płcią?

M: Prawdziwa seksualność nigdy nie jest WYBOREM.
A tak okropne przeżycia jak gwałt oczywiście, że mogą w późniejszym czasie rzutować na relacje z innymi ludźmi, czego konsekwencją może być wybór płci przeciwnej do płci oprawcy, ale nie mówiłabym o kwestii homoseksualizmu w tym przypadku w ogóle. A orgazmów nie miała większość kobiet w wieku naszych matek, ze względu na brak świadomości, diabolizacji masturbacji oraz przyjęcia roli reprodukcyjnej tylko i wyłącznie.

Czy zazwyczaj pierwsze doświadczenia homo rodzą się na imprezach, podczas wakacji, pod wpływem ciekawości i niewinnego ”spróbowania” tej samej płci?

J: Myślę, że spora część moich koleżanek całowała się kiedyś pierwszy raz z dziewczyną na imprezie pod wpływem alkoholu, ale czy wtedy nagle odkryły, że są homo? Nie. Po prostu były ciekawe jak to jest całować się z kobietą. Natomiast Ci, którzy zaczynają podejrzewać i czuć, że podobają im się osoby tej samej orientacji, próbują zgłębić temat w zupełnie inny sposób, na przykład przez umówienie się na randkę.
U mnie była to piekielna ciekawość i zadawanie sobie pytań: "Dlaczego tak podziwiam piękne kobiety?"

Zatem, dlaczego?

J: jest coś magicznego w kobietach i właśnie to COŚ mnie tak strasznie ciągnęło w tę stronę. Zaczęłam więc chodzić na randki, te mniej lub bardziej udane. I właśnie w ten sposób odkryłam swoją seksualność.


M: Jest tyle odpowiedzi na to pytanie co ludzi w Opolu.
Myślę, że powody też się zmieniają. Moje pierwsze, świadome przeżycia z kobietą były czymś magicznym, czymś bardzo edukacyjnym, emocjonalnym, enigmatycznym i wartościowym. Spełniłam ciekawość, pożądanie, potrzebę prawdziwej bliskości, ale też zamknęłam raz na zawsze drzwi przez które wylewało się zło zewnętrznej opinii, przekonań i krytyki. Ale znam oczywiście kogoś, kto w celach eksperymentalnych zanurzył się pomiędzy udami innej kobiety. Well, nie róbmy nikomu krzywdy, a to się samo obroni, bez względu na powód dlaczego to robimy.

Szekspirowskie zawieszenie ;)„Jeśli muzyka jest pokarmem miłości, graj dalej”. – William Szekspir.

 


Ok., zostawmy już te mity, to jak było z Wami i u Was? Co było tym decydującym momentem o przekonaniu, że jesteście lesbijkami i kiedy to nastąpiło?

J: To był okres dorastania w liceum, przyglądanie się innym dziewczynom, a później pierwsze nieśmiałe randki, które uświadomiły mi, że to płeć piękna jest mi pisana. Myślę jednak, że gdybyśmy byli wychowywani i dorastali w innym społeczeństwie, gdzie odsetek osób i rodzin homoseksualnych byłby porównywalny z tymi hetero, na pewno więcej jednostek odkrywałoby swoją seksualność zdecydowanie wcześniej i nie byłoby to temat tabu.

M: U mnie zainteresowanie tą samą płcią pojawiło się dość szybko, bez rozwiniętej jeszcze seksualności. To jest zastanawiające, ponieważ nie miałam wcześniej do czynienia z treściami homo.
Pewność, że przyszłość będę budować z kobietą wiedziałam już bankowo pod koniec gimnazjum. Ostatecznie pełna akceptacja siebie pojawiła się grubo po ”dwudziestce”. A teraz jestem tak silnie w tym ugruntowana, że mam ochotę o tym mówić, nucić, śpiewać i śmiać się w twarz ludziom, którzy wysłaliby mnie na elektrowstrząsy. ( śmiech… )

Niekiedy ludzi, pod kątem uczuć łączą wspólne pasje i zainteresowania, a u Was?

M: ( patrzę na J i się śmieję ). Nasz związek jest wielowymiarowy, dlatego też wiele zajawek, czy aktywności z wielką łatwością łapiemy wspólnie. Są natomiast pewne zainteresowania żony, których ja kompletnie nie podzielam, ale super świetnie jest widzieć jej rumieniec i szeroki uśmiech jak rogal podczas startowania czegoś tam po raz pierwszy w historii, gdzieś tam w czymś tam kosmicznym.

J: Jesteśmy do siebie podobne, pod tym względem, że obydwie lubimy być aktywne, kochamy naturę i czas w swoim towarzystwie. Ale konkretne zainteresowania są zupełnie inne. Ja nie lubię gotować, a M nie chodzi na siłownię ( gdzie ja jestem regularnie ), bo zawsze wybierze bieganie albo rower. Dajemy sobie przestrzeń.

Czyli, gdy oglądacie Titanica to, podajecie sobie chusteczki, a przy Kevinie bawicie się doskonale i zajadacie popcornem ( śmiech… )?

J: No coś Ty! M. nigdy nie dotrwa do końca Titanica ( śmiech… ) daję jej pół godziny i pojawia się zdanie "Możemy to skończyć? Chodźmy na spacer."
Ale kiedy zanoszę się łzami przy ckliwej komedii romantycznej, ona jest obok i dzielnie mnie wspiera zawsze podśmiechując się pod nosem, że w ogóle jakiś film może wywołać takie emocje.

Zauważam jednak coraz częściej, że wraz z biegiem czasu moja żona stała się bardziej wrażliwa, pięknie jest obserwować jak to się zmienia na przestrzeni lat.

M: Można by w dużym skrócie to potwierdzić. Rozjeżdżamy się natomiast w dużo większej ilości gatunków filmowych, aniżeli łączymy. Ja uwielbiam dokumenty, biografie, historyczne, a J. zawsze ciągnie mnie na sci-fi, czy fantasy. Wspólnie ciśniemy thrillery psychologiczne.

Wrażliwość u ludzi homoseksualnych też ponoć jest wyżej niż u hetero ( wiem, miało już nie być o stereotypach ).

M: Seksualność nie ma tutaj żadnego znaczenia. Wrażliwość jest cechą indywidualną jednostki, którą ewentualnie warunkować, czy kształtować mogą: własne przeżycia, temperament, wychowanie czy otaczające środowisko.

J: Na pewno mężczyźni homo mogą być dużo bardziej wrażliwi, niż hetero. Są zazwyczaj bardziej wyczuleni na piękno świata, które nas otacza, aczkolwiek nie jest to żadną regułą. Istnieją przecież "geje-twardziele"! Na mężczyzn hetero, społeczeństwo narzuca presję bycia męskim i twardym, oni często boją się okazać uczucia jakie uznawane są za słabość, tym bardziej wrażliwość. Z kolei kobiet bym nie szufladkowała, myślę, że orientacja absolutnie nie jest czynnikiem, który wpływa na poziom wrażliwości.

Gdy słyszycie od p. Andrzeja, że nie jesteście ludźmi, a ideologią, to ( … )

M: To wstawiam na Insta od razu zdjęcie jak się całujemy z dopiskiem Kocham Cię moja Ideologio.

z Megi 2Z ukochaną córunią ;) 

 

Absolutnie już na sam koniec rozmowy, powiedzcie czym i kim pachnie Wasz profil?

M: ( rozmarzona ) ciekawe pytanie. Wyobrażam sobie uczucie lekkości w powietrzu oraz zapach świeżości po srogiej ulewie w środku lata. Pachnie mi sentymentalnie jeszcze ciepłym ciastem drożdżowym oraz pierwszymi w sezonie polskimi truskawkami, których słodki aromat i soczysta czerwień są nie do odparcia. Chciałabym aby każdemu nasz profil przywoływał same piękne skojarzenia, wywołał pozytywne emocje, ale przede wszystkim ukazywał autentyczność w tym zakłamanym i idealnym świecie.

J: Pysznym ciastem drożdżowym w towarzystwie filiżanki aromatycznej kawy. Ale też miłością, powiewem świeżości i naturalności. Dokładnie tym, czym wypełnione jest nasze codzienne życie.

A z kobietami o jakich wymiarach, wadze i wzroście miałem przyjemność rozmawiać?

M: 60 kilo żywej miłości, samo serce waży z 40 kg!!
Wysokości aż 170 cm o ile się nie garbie, bo wtedy to -2 cm. Chyba, że żona ma obcas to wjeżdża platforma.

J: 64 kg z przewagą mięśni do tłuszczu ( śmiech… ), 172 cm wzrostu z wymiarami w normie i upodobaniu małżonki. Talia osy.

To jeszcze jedna prośba o tradycyjne słowo na niedzielę dla wszystkich naszych czytelników.

M: Gdy Twoje decyzje, wybory i przekonania nie ranią / krzywdzą innych, to jak najbardziej masz do nich prawo i są słuszne. Namaste Piękny Człowieku!

J: Piękna istoto, pamiętaj, że możesz osiągnąć w życiu wszystko. Kochaj i dbaj o siebie, bo jesteś jedyną osobą, z którą spędzisz całe życie.

Macie jeszcze możliwość zadania pytania kolejnej rozmówczyni, pełna dowolność i zakres tematu.

Jako, że jesteśmy we dwie.

J: Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, czy byłoby coś co chciałbyś zmienić w diametralny sposób?

M: Masz możliwość wyboru jednej super mocy, co to będzie i dlaczego?

Z prądem.
Dziewczyny z prądem.

 

Odnoszę wrażenie, że nie skończymy dzisiaj poruszyć wszystkich tematów i już chyba trzeba dogadywać drugi termin, zwłaszcza, że będą już dostępne foty z Waszej sesji. Co Wy na to?

J & M: Zobaczymy rezultat naszej pierwszej wspólnej części, zdjęcia dopełnią nasza unikatową historię, a dalszą współpraca jest nieunikniona.

Dziękuję za poświęcony czas i odwagę podjęcia tych nie zawsze łatwych tematów.

Było nam niezmiernie miło gościć u Ciebie. Fajnie, że chciałeś nas wysłuchać. Do następnego.