Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Kartoteka czerwiec 2023


Stój, bo mamuśka strzela.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki  na obczyźnie 
28 czerwca 2023, 20:12

Dzień dobry, jak samopoczucie?

Cześć, samopoczucie dosyć dobre, uśmiech jest na twarzy


Jesteśmy we dwoje, czy Zuzia jest również z nami?

Jesteśmy zupełnie sami ( śmiech… ). Zuzia ponad godzinę temu pojechała do szkoły.

zawsze z rodziną W rodzinie jest prwdziwa siła.


Zanim rozpoczniemy rozmowę, muszę zapytać o malunek na brzuchu, niezniszczalny minionek za kratkami, rozumiem, że to tylko chwilowy malunek na potrzeby foty?

Oczywiście, że tak. Miałyśmy z moja siostrą niezły ubaw kiedy robiła mi ten malunek. Tak bardzo nie mogłam się doczekać rozwiązania. Swoją drogą daleko zaszedłeś w przeglądzie profilu. Ale czekaj, czekaj: mam go na Insta?

Tak, dziękuję za docenienie mojego researchu. Od jak dawna jesteście w Anglii?

Czekaj, niech pomyślę, bo już czasem tracimy rachubę - ile to lat już minęło ( ... ) dziewięć lat minie 7-go października, kiedy mąż nas tutaj ściągnął.

Pierwsze skojarzenie z Cambridge, to renomowany uniwersytet? Zwracałaś w ogóle na to uwagę, przyjeżdżając tutaj?

W ogóle nie.

ćwiczenia 1

Budujemy formę.


Będąc w takim mieście zapewne czuje się akademicki duch?

Oczywiście, mamy wrażenie, że miasto tutaj jest tylko stworzone wyłącznie dla studentów. Tylko pod tym kontem się rozwija. Niestety, naprawdę mało mamy jakiś atrakcji dla dzieci, czy dorosłych takich jak: park trampolin, aquapark itp. Za to mamy ogrom restauracji, kafejek, pubów.


Spoglądając w przyszłość, widzisz swoje córki na takim uniwerku?

Oczywiście! Kiedyś parę osób pytało mnie czemu nie wyprowadzimy się gdzieś dalej od większego miasta. Nawet moja przyjaciółka chciała nas ściągnąć w swoje okolice. Cambridge jednak jest dość drogie. Ale właśnie te uniwerki, są magnesem jako przyszłość dla naszych obu córek. Jeżeli tylko będą chciały studiować na pewno dołożymy starań, aby tak się stało.

Jesteś wspaniałą mamą jeszcze wspanialszej dwójki, przedstawisz nam swoje córy, ile mają lat, co robią w wolnych chwilach?

Dziękuję. Myślę, iż każda mama jest najwspanialszą mamą dla swoich dzieci. Zuzka 12 lat ( w tym roku już 13 ) , Dorcia w kwietniu skończyła 9 lat.
Zuzia w wolnych chwilach uwielbia szydełkować i próbować robić sobie na drutach. Dorcia aktualnie większość reszty dnia po szkole spędza na powietrzu, na placu zabaw z dziećmi z sąsiedztwa. A w wolnych chwilach, także uwielbiają spędzać czas z nami na spacerach, czy przejażdżkach rowerowych.

Czy to dla nich zdecydowaliście się na emigrację?

najukochańsze córkiNajwiększe skarby Ewy i Jarka.


Tak! Zdecydowanie tak. Tutaj życie, jakby to ująć, jest dużo łatwiejsze. Mam wrażenie, że czas płynie wolniej, a ludzie są dla siebie bardziej życzliwi. Nie patrzą na kogoś na wózku jak na jakiegoś kosmitę. Wiesz, mnie mogło w ogóle tutaj nie być z dziewczynkami, gdyby Jarek namówił mnie na przylot na parę dni z Zuzią kiedy Dorcia była w brzuchu aby zobaczyć jak tutaj jest.

Czyli młodsza urodziła się już na Wyspach? Dobrze liczę ( śmiech… ) ?

Nie ( śmiech.. ). Przyleciałyśmy tutaj dopiero kiedy Dorcia skończyła sześć miesięcy.


Na IG tytułujesz się jako: ”mama zuzi na wózku”. To bardzo wymowny login.

Mama Zuzi na wózku tak to brzmiało poprawnie. Tak, to był bardzo wymowny tytuł, od razu wiedziałeś gdzie trafiłeś. Staraliśmy się pokazywać, że można robić naprawdę dużo mając dziecko z niepełnosprawnością. Niepełnosprawność nie tworzy barier, to ludzie je tworzą. Od paru miesięcy profil nazywa się Wanatka wariatka, aczkolwiek u niektórych dalej widać tą starą nazwę.

Jeśli jest to zbyt ciężki temat, to pisz wprost!

Nie, spokojnie - nie mam problemu z tym tematem, czuję, że chcesz o coś zapytać? Może się mylę ale pytaj śmiało ( uśmiech… ).

przemiany 1Metamorfoza 1

To co się stało, że ten wózek jest?

Wózek jest ponieważ Zuzka jest sparaliżowana. Panna Z. urodziła się z rozszczepem kręgosłupa i wodogłowiem. O samej wadzie dowiedzieliśmy się naprawdę bardzo późno! Wada powinna być zauważona w dwunastym tygodniu ciąży, a została dopiero w trzydziestym drugim przez totalny przypadek.

Lekarz zauważył tylko powiększone komory w główce na USG uspokajając nas, że to się jeszcze wchłonie. Zapytałam niezwłocznie: czy to wodogłowie – powiedział, że nie. Następnego dnia miałam umówioną wizytę u innego lekarza. W razie gdyby, ten co robił mi USG, znowu nie mógł nam udzielić informacji o płci dziecka. Tylko dlatego się zarejestrowałam gdzie indziej, a tamten lekarz natychmiast powiedział, że tutaj jest rozszczep kręgosłupa i to bardzo wysoki, w dodatku wodogłowie.
Wtedy zamarliśmy, byliśmy w totalnym szoku ( ... ).

Przepraszam, zapomniałam jeszcze dodać, że córka jest sparaliżowana od pasa w dół, w sumie jak okazało się po paru latach nie powinna ruszać nawet rączkami.

Czy była nawet najmniejsza szansa aby temu zapobiec?

Mogła być. Gdybyśmy, dowiedzieli się o tym naprawdę dużo szybciej. Wtedy jest możliwość operacji w łonie matki i może nie naprawili by kręgosłupa w 100% ale istniałaby szansa na to aby chodziła. Pewnie nie doszłoby do paraliżu podczas porodu, a wtedy to właśnie następuje. Zuzia w brzuchu naprawdę mocno kopała. Nieźle dawała po żebrach ( śmiech … ).
Powiem Ci tylko tyle, że naprawdę dziękuję temu na górze, że trafiliśmy na wspaniałą panią ordynator, która uparła się, że to ona będzie po urodzeniu operowała Zuzkę. Dzięki niej, Zuzia nie jest ”roślinką”.

przemiana 2

Metamorfoza 2

Rozumiem, że to wszystko ”mogłoby” odnosi się do polskiej służby zdrowia?

Oczywiście!

Domyślam się, że taki zwyczajny dzień jest nadzwyczajny. Z czym musisz się mierzyć poza typowymi domowymi obowiązkami?

Wiesz co, nie myślę w ten sposób. Dla nas to każdy dzień jest zwyczajny jak u każdego człowieka. Faktem jest to, iż kiedy Zuzia była malutka nasze dni kręciły się tylko pod tematem rehabilitacja w domu i u rehabilitanta w gabinecie. Z czasem stworzyła się już tylko codzienność.

Rehabilitacja odbywa się na miejscu, czy musicie podróżować?

Aktualnie, od czasu pandemii tylko w domu i szkole. Wcześniej lataliśmy na turnusy rehabilitacyjne do Polski.

Gdy spogląda się na rodziców doświadczonych takimi sytuacjami, często słyszymy, a co będzie z naszym dzieckiem jak nas zabraknie? Też miewasz takie myśli?

Wiesz co, nie! Wiem, że daliśmy i dajemy z siebie naprawdę dużo, aby Zuzka w przyszłości była naprawdę samodzielna. A jeżeli będzie miała z czymś problem, to na pewno uzyska pomoc.

Na całe szczęście właśnie żyjemy w Anglii. Choć powiem Ci, że zamierzam długo żyć. Jeszcze laską będę machać do niej i mówić: "Wyprostuj się, bo ja Cię wyprostuję."

zaczynamy ćwiczenia

Zawsze kciuki w górze.

Brawo! Kipisz optymizmem. W Polsce ten temat jest mocno poruszany, chodzi oczywiście o pomoc ze strony Państwa, a właściwie jej należyty brak, jak twierdzą protestujący. W jaki sposób wspiera Was Anglia?

Boże kochany, Polska nie daje żadnej pomocy. Totalnie się zgadzam z protestującymi! Powiem Ci tak: mój Jarecki przyjechał tutaj na zarobek i miał wrócić do nas. Po trzech miesiącach powiedział, że on nigdzie nie wraca, że tutaj jest zupełnie inne życie, a w szczególności dla osób z niepełnosprawnościami.

Tutaj naprawdę państwo dużo pomaga. Chociażby, taki wózek dla Zuzki. Tutaj dostajesz go za free, bo dziecko potrzebuje. W Polsce o ile dobrze pamiętam i się nie mylę, wózek jest raz na trzy lata, a jeżeli szybciej wyrośnie to są problemy, bo nie jest tak łatwo wymienić na większy.

Poza tym państwo nie da Ci go za darmo, oczywiście jakieś tam refundację są ale spójrzmy prawdzie w oczy one są śmieszne. Wózek kosztuje nie małe pieniądze. Tutaj jeżeli dziecko potrzebuje specjalistyczne łóżko, łuski ortopedyczne, wózek, czy specjalny podnośnik to po prostu je dostaje, tylko musisz ”chwilę” poczekać.

Ludzie często zapominają, że owszem poza wsparciem materialnym, co jest bardzo ważne. Równie istotne jest wsparcie duchowe, emocjonalne i społeczne, jak to wygląda u Was?

Zgodzę się Tobą, choć pierwszą myślą były rzeczy materialne, bo to one są pierwszej potrzeby. Jeżeli chodzi o wsparcie, to można tutaj uzyskać pomoc psychologów dla dziecka jak i dla rodzica bez najmniejszego problemu. W szkole też są naprawdę bardzo pomocni supportując nas w każdy sposób w jaki tego potrzebujemy. A także pokazując, że może być jeszcze bardziej samodzielna niż jest. W szkole ma osobę, która jest przy niej lub w pobliżu, w razie gdyby Zuzia potrzebowała pomocy.

minionekUwolnijcie Minionka.


Przepraszam jeśli to będzie zbyt trudne pytanie ale, zaznajamiając się z tym tematem, czytałem, że początkowy etap po narodzinach jest najcięższy. Do tego stopnia, że rodzicom trudno jest zaakceptować taki stan rzeczy – potwierdzasz?

Tak, w szczególności, gdy przez większość ciąży myślałeś, że urodzisz zdrowe dziecko. To bardzo trudny etap w życiu. Osobiście nie mogłam pogodzić się z taką diagnozą. Bardzo dużo płakałam, pytałam: dlaczego to nas spotkało?

Ale jeżeli masz kochającą i wspierającą rodzinę, a w szczególności męża, jesteś w stanie powstać z popiołu! To właśnie mój mąż mną wstrząsnął w dosłownym tego słowa znaczeniu! Mówiąc, że właśnie u nas i w naszej rodzinie będzie jej najlepiej! My zrobimy wszystko, co tylko możliwe aby nasze dziecko miało jak najlepiej. Będzie rehabilitowane i zadbane, będziemy dawać wszystko czego będzie potrzebowała! U nas będzie jej najlepiej, los tak chciał, najwidoczniej, tak miało być, Ewka! Więc przestań płakać i rozmyślać, teraz trzeba nabrać siły aby później móc działać!

Jak widzisz otrząsnęłam się szybko, aczkolwiek późniejsze pobyty w szpitalu i badania non stop, dawały ostro po psychice. Gdy lekarka robiąc badanie USG, obwiniała ciebie za to, że dziecko urodzisz chore. Zero empatii, serio, więc nie dziwię się ,że czasami ktoś nie daje rady. Nie potrafi sobie poradzić z tą myślą. Ja mam to szczęście, że mam zajebistą rodzinę.

Widzisz zbiórki na leczenie dzieci w USA, łzy bezsilności w oczach tych rodziców, jakbyś ich wsparła z perspektywy rodzica, który to przeszedł i z tym żyje oraz mierzy się codziennie?

Na pewno dobrym słowem, przytulaniem, wysłuchaniem, jeżeli tylko bym mogła . Wiesz, my jednak jakby nie patrząc nie mamy tak źle. Czasami widzę tych rodziców walczących z nieuleczalną chorobą swojego dziecka, to jest najgorsze. Z całą pewnością, wsparłabym także nadzieją.


Zostawmy już ten temat. Widzę, że kosztuje Cię to bardzo wiele. Ok?

Jeżeli tak uważasz. O co chciałbyś jeszcze zapytać?

Chcę dopytać o tego postawnego pana zwanego mężem. Z fotek odbiera się Go jako idealnego męża i tatę.

Ha, ha ok. Wiesz dlaczego? Bo jest moim ideałem, a także najlepszym przyjacielem i najwspanialszym tatą. Za nas oddałby wszystko. Oczywiście jak każdy ma swoje wady i zalety ale wszystkie akceptuję.


Mam nadzieję, że jak Jarek, to przeczyta, nie będzie słał żadnych sprostowań, przybliżysz nam czym się tutaj zajmuje i jak poukładał sobie życie tu, bo to, że jest głową domu, to bardziej niż widać.


Tak, oczywiście role trochę nam się pozmieniały po wyjeździe z Polski i to on w szczególności jest głową rodziny, a ja szyją, która steruje. Wiesz, aktualnie krótko mówiąc jest taxi driverem. Wcześniej pracował w restauracji, później w między czasie zmniejszył ilość godzin i zaczął jeździć na skuterze na Deliveroo i Uber. W Polsce także są podobne firmy rozwożące jedzenie z restauracji, czy zakupy ze sklepów, nie pamiętam jak się nazywają. Zaczął to robić, bo chciał właśnie w ten sposób przygotować się do bycia kierowcą. Tak aby wiedzieć i znać dokładne lokalizacje ulic, College, puby itd. Przy okazji wciągnął mnie także w skuterową pracę.

rodzinnieChleba i soli nie było, były kwiaty.


Zostawmy już zatem w spokoju tego dżentelmena. Jak tak przeglądałem Twój profil, to jest w nim mnóstwo uśmiechów, żartów, wygłupów. Nie ma takiego typowego przygnębienia i oczekiwania na wyrok? Dobra mina do złej gry?


Właśnie nie ma przygnębienia, a w codziennym życiu wiadomo kiedy mamy jakąś gorszą informację lub coś tam pójdzie nie po naszej myśli, to nie będziemy się śmiać. Czasem się podłamiemy ale przegadamy sobie wspólnie i szukamy rozwiązania. Generalnie oczywiście właśnie jesteśmy tacy stuknięci wariaci ( śmiech… ).

Życie bierzemy pełnymi garściami, uwielbiamy sobie żartować i się wygłupiać. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Pewnie myślisz, a pieprzy farmazony na pewno tak nie jest ale wierz mi, że właśnie u nas nie ma nigdy dobrej miny do złej gry. Kiedy jesteśmy przygnębieni, to widać to po nas od razu ale myślę że jak u każdego człowieka czasem bywają takie dni.
Dla nas osobiście choroba Zuzki nie jest jakimś tam wyrokiem. Wiesz, jej nogami jest wózek i działa to u nas naprawdę normalnie. Nawet w szkole nauczyciele często mówią o dziewczynach, że one takie zawsze uśmiechnięte i to bardziej niż inne dzieci. Cieszymy się życiem oraz tym, że mamy siebie, a razem nam najlepiej.

Kolorowych kanapek na profilu też nie brakuje, aż zgłodniałem ( śmiech… ).

Oj tak, lubię czasem pokazać jak można coś fajnie i smacznie zjeść.

A jeśli o jedzeniu, to - gdybyś miała ocenić procentowo, to jakie proporcje decydujące o utracie wagi są w diecie i ćwiczeniach? 50 na 50?

Myślę że dużo zależy od naszej głowy, a także naszego organizmu, bo jeżeli wyniki krwi będą takie sobie, to nam się to po prostu nie uda. Później dopiero jest dieta i wprowadzenie ćwiczeń. Jedno z drugim jest połączone ale niekoniecznie przy odchudzaniu najważniejszą potrzebą jest ćwiczenie, to wszystko zależy od konkretnej osoby.

Widzimy mnóstwo ćwiczeń na Twoich fotach i filmach, czym to jest spowodowane?

Oj, było tego mnóstwo. Jednak od ponad dwóch lat jest ich dużo mniej. W sumie teraz to nawet prawie w ogóle, ale zamierzam wrócić do jednego i drugiego. Pewnie już bez takiego ”schizowania” jak kiedyś. Wiesz, zaczęłam ćwiczyć bo po prostu chciałam schudnąć, a z czasem to już była moja codzienność.

Kiedy się spociłam, czułam te wszystkie endorfiny w moim ciele, mnóstwo siły, uwielbiałam ten stan. Chciałam także motywować innych. Z czasem czułam się ciut gorzej. Ćwicząc przybrałam ponad dziesięć kilogramów i zrobiłam badania. Okazało się, że mam insulinooporność i nie powinnam mieć tak dużej aktywności. Lekarze mówili, że powinnam ćwiczyć tylko trzydzieści minut, bo później to idzie właśnie w odwrotnym kierunku. I zamiast chudnąć, tyjesz. Ja po pół godzinie się dopiero rozkręcałem, więc po prostu odpuściłam.

A już myślałem, że tylko po to aby cyknąć fotę z Qczajem ( śmiech… ).

Ha, ha dobry jesteś! Oj tak z Qczajem uwielbiałam ćwiczyć i nawet powiem Ci, że wygrałam metamorfozę i na platformie Qczaja mogę także sama ze sobą poćwiczyć.

z QczajemTrzecia droga – czyli Qczaj team.

Polska jest podzielona na treningi z Lewandowską i Chodakowską. Ty wybrałaś ”trzecią drogę”.

Trzecią i myślę że najlepszą ( śmiech… ).

Insta jest dla wielu osób takim pamiętnikiem, gdzie mogą uchwycić swoje ważne chwile z życia. Zgadzasz się z tym?

Zgadzam się. Uchwycić fajne i ważne chwile, a także się nimi podzielić z innymi ale wiesz, że dla mnie to też jest fajne miejsce, na poznanie naprawdę super ludzi.

Muszę o jeszcze coś dopytać. Charakterystyczny u Ciebie tatuaż na szyi, piramida z wtopioną różą, cóż to za symbol?

Wiesz, nie myślałam nad symboliką tego tatuażu, po prostu widziałam to w mojej wyobraźni i poszłam do mojego tatuatora. Naszkicował wzór, spodobało mi się i zrobiliśmy to. Aczkolwiek różę naprawdę lubię, mam je trzy na ciele. Symboliką róży jest miłość, piękno, nadzieja i odwaga. A ja, właśnie taka jestem ( uśmiech… ).

Mam tylko nadzieję, że nie było to w oryginale ”oko opatrzności”, ale nie wyszło i zostało zastąpione kwiatem ( śmiech… )?

Nie ( zawstydzona… ).


Zbliżamy się do końca, więc poproszę o to, abyś opowiedziała nam o zapachach na Twoim profilu. Czym/kim pachnie Ewa na Insta?

Radością, szczerością i miłością.

Odważnie o wszystkim opowiadasz, mam wrażenie, że bezkompromisowo. Pochwal się nam swoim aktualnym wzrostem, wagą oraz wymiarami. Jeżeli tylko chcesz, to z dumą, również efektami swoich ćwiczeń i starymi ”danymi”. Z ilu na ile? ( śmiech… ).

Ha, ha ( uwierzcie mi na słowo zwrotów ”ha” było znacznie więcej – red. ). Padłam. Rozbawiłeś mnie.

Wierzę, że powstaniesz.


słynna dziara

 Tak wygląda słynna dziara.

 

Stare dane, oj dawno ich już nie ma, po naszych remontach domowych, pewnie na jakimś śmietniku uległy degradacji. Aktualnych nie znam, serio.

Rozumiem, że nadal rośniesz i redukujesz wagę, a przy zakupach bielizny, stosujesz metodę "na oko".

Ha, ha, dokładnie tak, a tak szczerze, to ciuchy rozmiarowo kupuję angielskie czternastki.
( Kilka godzin później ). Specjalnie dla Ciebie wpadło szybkie mierzenie: 114/96/110, przy wadze: 96kg, a wzroście 168 cm. Choć w dowodzie jest zaokrąglone do 170 cm ( śmiech… ).

Twoja poprzedniczka, przesyła Ci następujące pytanie: Co robisz tylko i wyłącznie dla siebie, nie zważając na innych?

Odpoczywam! Mam takie dni, że tego potrzebuje i może się walić oraz palić, mnie nie ma. Także kiedy spędzamy wspólnie czas z dziewczynami, dzwoni telefon, a niech dzwoni - oddzwonię później. Teraz mam ważniejsze sprawy i tego samego uczę moje dziewczyny.

Aby tradycji stało się zadość poproszę jeszcze o słowo na niedzielę, do naszych czytelników.

Kochajcie się i nie bójcie się brać życia garściami. Żyjcie tak abyście na starość mogli powiedzieć zajebiste miałam to życie!

Dziękuję za rozmowę i cierpliwość oraz za dwudniową przeprawę z moimi pytaniami.

Cała przyjemność po mojej stronie, pisało się na serio fajnie. Mimo, że miałam obawy. Odpowiesz mi teraz, Ty na dwa pytania?

Z przyjemnością.

Co Cię w życiu uszczęśliwia?

Moje dzieci i rodzina.

A także jak wpadłeś na mój profil, jak go znalazłeś?

Robiłem research po słowach kluczowych, w dodatku mamy wspólnych folołersów.

Dziękuję za odpowiedzi. Pozdrowienia dla Ciebie i Twojej rodzinki, a także dla czytelników Twojego bloga. Pssss... nie bójcie się Go, On naprawdę nie gryzie.

wypoczynek

Relaks na trawce.

Łamiąca stereotypy.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki 
24 czerwca 2023, 18:59

Dzień dobry, od której godziny nie śpisz?

Dzień dobry, jestem śpiochem i dzisiaj trochę wykorzystałam swój wolny czas na spanie. Oczy otwarte już od godziny dziewiątej.


Czyli zwykle wstajesz z kurami ( uśmiech… )?

Zdecydowanie nie. Chyba, że tak wcześnie budzi mnie branie, to wtedy muszę wstać. Jednak nawet po nim potrafię wrócić do łóżka i spać do jedenastej ( śmiech… ).

Deszcz, wiatr i kilka stopni. Nadal zazdrościcie tej pasji?

Deszcz, wiatr i kilka stopni. Nadal zazdrościcie tej pasji?


Ależ okaz złowiłem ( … ) do rozmowy ( śmiech… ). To teraz możesz śmiało przyznać się do tematyki swojego profilu.

Cóż, jest ona na pewno rzadko spotykana wśród kobiet ale dzięki temu jest również moją dumą. Od kilku lat bardzo intensywnie wkręciłam się w wędkarstwo z moim narzeczonym.

 

Pisząc branie, miałaś na myśli, tylko i wyłącznie ryby? ( śmiech… )

Tak, tylko im pozwalam się bezkarnie budzić w nocy ( śmiech… ).


Czego życzy się rybakom?

Połamania, połamania kija/wędki. Czasami dodaje się jeszcze żartobliwie "byle nie na kolanie!" ( uśmiech… )


A już myślałem, że ciszy, choć w Waszych filmikach, rozmawiacie dość głośno, a mimo to ryby biorą.

Rozmawiamy zwyczajnie, często nie łowimy tuż przy naszym brzegu, więc możemy sobie pozwolić na tę swobodę.

Ma się te dwururkę ;)

Ma się te dwururkę ;)


Zacznijmy od początku, skąd pasja do wędkarstwa u kobiety?

Pierwszy wypad z wędką nad wodę ( pierwszy raz w moim życiu) zaproponował mi mój obecny narzeczony. Miało to być urozmaicenie naszego czasu wolnego. Nikt się nie spodziewał tego, że tak bardzo mi się to podoba. Każdy z nas miał inną pasję i spędzaliśmy dużo czasu osobno. Wędkarstwo jeszcze bardziej nas połączyło.


Rozumiem, to taka wspólna pasja, czyli dopiero od Niego połknęłaś tego bakcyla?

Teraz to jest nasza wspólna pasja ale to on był moim nauczycielem. Miał i w sumie ma do teraz bardzo dużo cierpliwości. Na początku podczas nauki rzucania wędką - wszystkie drzewa były moje ( śmiech … ). Popełniałam wiele błędów ale z czasem było coraz lepiej i rybki coraz bardziej dopisywały.


No właśnie. Wędkę raczej przypisuje się facetom, słyszysz jeszcze komentarze zdziwienia pod swoim adresem?

Oczywiście. Wiele osób nie spodziewa się po mnie takiej pasji, czy to w Internecie, czy w życiu codziennym. Jednak podoba mi się to, że łamię stereotypy.

Ma kobita rozmach ;)

Ma kobita rozmach.

                                                                                                                                                 

 Utrzymujesz się z łowienia?

Teraz w sumie już tak. W zeszłym roku założyłam własną działalność, bo coraz mocniej się to wszystko rozkręca. Kto by pomyślał, że dzisiaj będę w tym miejscu?


Poważnie lepiej ubrać do ”pracy” kalosze, niż szpilki ( śmiech… )?

Kalosze na pewno są wygodniejsze. Poza tym w nich też można seksownie wyglądać ( uśmiech… ). Jednak poza wędkarstwem, tak zupełnie na co dzień ubieram się kobieco, bo tak też lubię.


Gdy czytasz o sobie, że jesteś ”karpiarką”, to co sobie myślisz?

Myślę, że to jest to. Jestem w swoim żywiole, pełnym jednocześnie spokoju jak i wielu emocji. Przezwyciężam różną pogodę - od temperatur minusowych, deszczów, mocnych wiatrów, po letnie upały. Życie wśród natury, często w lesie, nad dużym jeziorem, otaczające mnie zwierzęta, owady. Coś pięknego. Zdecydowanie jest to moje miejsce.


Wywiad dopiero się rozkręca ale czuć w Twoich wypowiedziach ogień i pasję do ryb i przyrody. Do wszystkiego tak podchodzisz?

Staram się angażować we wszystko co robię. Bo jak już coś robić to albo na 100% albo wcale 😁 Takie jest moje zdanie.

Czy te oczy mogą kłamać?Czy te oczy mogą kłamać?


Rozumiem, że podczas Świąt, rodzina i znajomi nie cierpią na brak tej kultowej ryby?

To już zależy od nich, czy zdążą kupić w sklepie ( śmiech.. ). Ja za mięsem ryb nie przepadam, więc wszystkie złowione przeze mnie okazy wypuszczam. Gdyby w wodzie pływały karkówki, boczki, golonki ( śmiech… )...


... zostałbym rybakiem ( śmiech… ). A tak serio, z taką figurą zajadasz się takimi pysznościami?

Szkoda życia - na życie z dietą. A ja swoje spędzam bardzo aktywnie, więc nie muszę się ograniczać wyłącznie do sałatek, które w sumie też lubię. Bardzo lubię ćwiczyć w domu, w wolnym czasie. Gdy tylko nadarzy się okazja, to również jadę przetańczyć pół nocy na imprezie.


Dla Ciebie ryby, to także sposób na życie, jak wykorzystujesz to doświadczenie?

Co masz dokładnie na myśli?


Widziałem na zdjęciach ściany z asortymentem wędkarskim, to Twój sklep, czy mylnie zinterpretowałem te foty ( śmiech.... )?

Oj nie! Nie posiadam własnego sklepu i nie planuje. Mój narzeczony przez parę lat pracował w sklepie wędkarskim i często mu w tym pomagałam - stąd pewnie to pytanie.

 

Pognębiłaś mój research ( śmiech… ). Nie wiem, czy wszyscy wiedzą ale łowienie, to także możliwość rywalizacji, opowiedz nam więcej o takich zawodach.

Chyba w każdym sporcie organizowane są zawody. Jeżeli chodzi o wędkarstwo, polega to najczęściej na tym, aby złowić jak najwięcej lub jak największe sztuki. To zależy od kategorii wędkarstwa. ”Karpiarze” zazwyczaj skupiają się na trzech złowionych największych sztukach na drużynę. Największą ryba zawodów określana jest mianem "big fish" i też jest dodatkowo nagradzana. Takie zawody często trwają kilka dni. Ale ja również łowię te mniejsze rybki na feedera lub klasyka ( na delikatniejsze wędki ).

Takie zawody zazwyczaj trwają kilka godzin ( chociaż zdarzają się też maratony 24-godzinne ). Tutaj liczy się łączna ilość złowionych ryb, a wyniki często przekraczają kilkadziesiąt kilogramów! Jeździmy też na zawody spinningowe, gdzie polujemy na jak największe okonie i szczupaki. Wtedy długość ryb ma znaczenie.

Złota rybka spełniająca życzenia.Złota rybka spełniająca życzenia.


Swoje sukcesy także proszę śmiało opisać.

Ojej, no dobrze. Brałam raz udział we wspomnianym maratonie wędkarskim i udało mi się zająć trzecie miejsce. W spinningowych zawodach często zajmowaliśmy miejsca na podium, czy to razem, czy osobno. Przez te parę lat trochę, tych pucharów się uzbierało i dzięki temu mamy niezwykłe pamiątki. Do moich sukcesów mogę też zaliczyć mój obecny rekord, czyli złowiony przeze mnie karp ważący dokładnie 15,9 kilograma.


Czyli szesnastokilogramową rybę, wyciągasz na ”lajcie”, a na ”siłkę” też chodzisz, dbasz o formę?

No pewnie, że na ”lajcie”. Tak naprawdę co to jest szesnaście kilogramów. Kobiety cięższe dzieci podnoszą i noszą na ramionach. Na siłownię nie lubię chodzić, wolę się skupić na sobie w swoim domu, bez wzroku innych osób. Ale o swoją formę dbam tak jak wspominałam, ćwicząc samej w domu. Chodzę też raz w tygodniu na trening krav magi, tak dla własnej obrony.

Jakie są najczęstsze błędy tych, którzy zabierają się za łowienie?

Najwięcej spotyka się w Internecie zdjęć, w których wędkarz trzyma rybę i sobie stoi. Jest to niedopuszczalne, ryby są silne, zwinne, szybkie i śliskie. Upadek z takiej wysokości może ją zabić. Skoro nie zabieram ryby "do domu" to muszę o nią dbać, żeby w jak najlepszej kondycji wróciła do wody. Wystarczy kucnąć i robić to nad zwilżoną wcześniej matą. Na wielu łowiskach nie ma nawet możliwości kupienia złowionej ryby - wszystkie trzeba wypuszczać. Jest to łowienie typowo hobbistyczne. Kolejną sprawą są wkładane palce w skrzela, ryby leżące na piasku. Jest wiele zasad, które powinno się przestrzegać.


Wyjaśnij mi radość ze złowienia ryby i wypuszczenia jej do wody po paru chwilach? Nie ogarniam tego. To tak, jak wygrać zawody i oddawać medal.

Ale masz zdjęcie z medalem. Co więcej, kolejna osoba też może się nim cieszyć. I co najlepsze - medal z biegiem czasu robi się coraz cenniejszy, przecież ryby rosną. Wypuszczanie ryby to magiczny moment, żegnasz się i liczysz na kolejne spotkanie z tą albo inną. Trudno to opisać słowami...


Nadal ciężko mi uwierzyć w to, że młoda kobieta zamiast interesować się modą i innymi damskimi przyjemnościami, woli o trzeciej w nocy iść z wędką nad jezioro?

Każdy lubi coś innego. Wędkarstwo jest nieprzewidywalne, nigdy nie wiadomo co się wydarzy, jaką rybę się złowi, jakie zwierzęta., czy owady się spotka. A do tego poznaliśmy wiele wspaniałych osób, z którymi przesiedzieliśmy wiele godzin nad ogniskiem rozmawiając i dzieląc się swoimi przeżyciami. My wszyscy jesteśmy nieźle ”rybnięci” ( śmiech… ).

To nie jest żeński odpowiednik Desperado ;)

To nie jest żeński odpowiednik Desperado ;)


Gdybyś mogła zachęcić inne kobiety, do łowienia, to czym je zainteresujesz?

To nie jest łatwe zadanie. Często mężczyźni mnie o to pytają, żeby zachęcić swoje drugie połówki. Na pewno myśląc o wędkarstwie nie można mieć w głowie widoku "bagna z chmarą komarów". Łowiska, to też przystrzyżona trawka z zadbaną infrastrukturą. Można się wyciszyć z dala od zgiełku miasta, zrobić ognisko, poopalać się.

Polecam na początek przede wszystkim spróbować potowarzyszyć jakiemuś wędkarzowi (wujek, brat, mąż). To wcale nie jest takie straszne jak się wydaje. Jeżeli chodzi o samo łowienie, to uczucie holowania ryby, kiedy wyciągasz żyłkę i ugina się wędka jest niezwykle. Ta walka potrafi być naprawdę bardzo emocjonująca.


Wędkarstwo kojarzy się z wyciszeniem i spokojem, czy to oznacza, że nie jest to zajęcie dla nerwusów?

To zależy jaki rodzaj wędkarstwa wybierzesz. Osoby cierpliwe, lubiące statyczność mogą wrzucić wędkę i czekać wiele godzin. Inne osoby wybiorą spinning i będą przez wiele godzin wykonywać rzut za rzutem. Znam jednak przypadki osób tych bardziej "nadpobudliwych", które potrafiły się zapatrzeć w spławik na dłuższy moment i stwierdzić, że jest to wciągające.


Co trzeba spełnić aby wyrobić Kartę wędkarską w Polsce oprócz ukończonych 14 lat?

Należy zgłosić się do koła PZW ( tam gdzie będziemy później łowić ). Następnie trzeba zdać egzamin ze znajomości naszego polskiego regulaminu amatorskiego połowu ryb, czyli musimy znać miedzy innymi limity i wymiary ochronne ryb, ich okres ochronny itp. Jeżeli zdamy, to z pokwitowaniem idziemy do starostwa i tam nam wyrabiają kartę.


Brakuje jeszcze zgody obojga rodziców ( śmiech… ). Macie swoje prywatne łowisko/staw?

Niestety nie mamy. Mam takie marzenie i wydaje mi się, że nawet mój plan na takie łowisko jest całkiem ciekawy, innym od reszty ale może kiedyś uda nam się je spełnić. Dlatego jak na razie więcej na ten temat nie zdradzam.


Na profilu widziałem coś co mnie dosłownie zmroziło, łowisz w bardzo niskich temperaturach?

Tak, zdarzyło nam się łowić kilka razy w przeręblu. Dwa lata temu, tydzień przez świętami grudniowymi, spaliśmy pod namiotem i czekaliśmy na branie. Pogoda nie ma dla nas zupełnie znaczenia. Dodatkowo morsowanie pomogło nam się bardziej uodpornić na zimno.

Morsowanie w mikołajki, czemu nie?

Morsowanie w mikołajki, czemu nie?

To takie morsowanie połączone z hobby?

Można to tak nazwać. Coś dobrego dla zdrowia i samopoczucia. Polecam.


Ale łowienie zimą, w przeręblu, do tego oprócz doświadczenia, trzeba mieć jeszcze specjalne wędki?

Niestety tak. Każdy rodzaj wędkarstwa charakteryzuje się inną wędką. My mamy wędki karpiowe, feederowe, spławikowe, bata, a co do spinningu, to są jeszcze podzielone ze względu na ryby, które chcemy łowić, czyli: wędki okoniowe, szczupakowe, sandaczowe, sumowe. A do tego jeszcze cały potrzebny sprzęt i mamy garaż pełny.


To jakie są procedury w PZW? Kto może być wędkarzem, a kto nie?

Każdy może być wędkarzem. Trzeba tylko zdać kartę i opłacać składki. Jeżeli ktoś nie chce tego robić albo nie wie czy wędkarstwo jest dla niego to może pojechać na komercje i bez karty wędkarskiej sobie połowić płacąc jedynie za dniówkę.


Często widzę ludzi z małym krzesłem wędkarskim, łowiącym nawet w miejskich stawach, Ty tego raczej nie propagujesz?

Wszystko zależy od tego, co kto ma w swoim otoczeniu. Byłam kiedyś np.: w Gdańsku na wakacjach i przy okazji wykupiliśmy zezwolenie na tamtejsze wody. Ciekawe doświadczenie, chodzisz po głównych ulicach z wędkami, mijając wszystkich turystów.


Wśród legend, są walki z rybą przez godzinę lub dłużej, zdarza Ci się coś takiego?

Zdarzały mi się naprawdę długie hole, ręka po takiej walce odmawia posłuszeństwa. I nie zawsze się taka walkę wygrywa. Czasami ryba potrafi się wyhaczyć tuż pod nogami.


Pamiętasz swoją pierwszą samodzielnie złowioną rybę oraz jej wagę i wielkość?

Na moim pierwszym wyjeździe, to nie były spektakularne rybki. Łowiłam wtedy na spławik i udało mi się wyciągnąć z wody kilka małych plotek i karasi. Najbardziej podobał mi się wtedy moment, w którym spławik zanurkował pod wodę, a ja musiałam jak najszybciej zareagować. Na którymś z kolei, pod brzegiem zerwała mi się pierwsza większa ( jak na tamte czasy ) ryba. Był to około dwukilogramowy amur. Nie wiedziałam wtedy, że w wodach pływają takie sztuki, nawet dziesięć razy większe.


To z całą pewnością przypominasz sobie też najcięższy i największy okaz. Chyba, że to ta ”szesnastka”, o jakiej wspominałaś na początku?

Moja szesnastka pojawiła się trochę później. Jedną z pierwszych i ciekawszych złowionych przeze mnie ryb był jesiotr o wadze 3,77kg., a potem karp 7,5kg.


To co dzieje się z tymi pięknymi okazami z fotek? Wędrują na patelnię, na handel, czy z powrotem do wody?

Wszystkie wędrują z powrotem do wody. Takie duże okazy nie nadają się nawet do jedzenia. Kto by chciał jeść stare mięso?

Mój przyjaciel Amur, 10,5 kg.Mój przyjaciel Amur, 10,5 kg.


Złowiłaś złotą rybkę, jakie będą Twoje trzy życzenia?

Naprawdę taką złowiłam ( uśmiech… )! Przede wszystkim ważne jest dla mnie zdrówko moich najbliższych. Reszta życzeń jest mniej ważna ale skoro muszę wszystkie wykorzystać, to przyda się jeszcze w życiu szczęście i może życzliwość wśród ludzi. Gdybyśmy trochę pozytywniej do wszystkiego i wszystkich podchodzili, ten świat wyglądałby zdecydowanie inaczej.


Szczęściara! Zapytam jeszcze o Twoje pasje, czym wypełniasz swój wolny czas?

Tego wolnego czasu mam dosyć mało ale zawsze znajdę chwilę dla mojej kolekcji roślinek. Uwielbiam je! Na moim ostatnim wyjeździe wędkarskim zamówiłam kolejne cztery odmiany tym razem roślin owadożernych. Czekam teraz z niecierpliwością aż przyjdą.

Mam też kilka sztuk kolekcjonerskich okazów. Poza tym lubię sobie czasami pograć ( bardzo amatorsko ) na keyboardzie. Uwielbiam też tańczyć ale to już gdzieś chyba wspominałam. Kiedyś sporo szkicowałam. Bardzo lubię też podróżować z moim narzeczonym po Polsce i zwiedzać ciekawe miejsca.

 

A to czym, poza zapachem ryby ( jakkolwiek to brzmi ) pachnie Twój profil?

Na pewno swobodą, autentycznością, w pewnym stopniu też i szaleństwem. Pozytywnej energii też mi nigdy nie brakuje.

 

Mam szczęście do rozmów z atrakcyjnymi kobietami, pochwal się nam swoim wzrostem, wagą oraz wymiarami.

O kurczę, muszę się pomierzyć. Mam 170cm wzrostu, ważę około 60 kilogramów. W talii mam 70cm, w biodrach i biuście po 90cm.

 

Koniec rozmowy oznacza standardową prośbę o słowo na niedzielę dla naszych czytelników:

Korzystajcie z dnia, pogody, zdrowia i chęci!

 

Czy w życiu też tak często się uśmiechasz jak podczas naszej rozmowy wstawiając uśmieszki?

Tak. Poza tym uwielbiam je dodawać ożywiając w ten sposób rozmowy.

 

Na absolutny koniec naszej rozmowy, jeszcze pytanie od poprzedniczki: Za co kochasz życie?

Za wszystko co w nim spotkałam. Za możliwości wyboru, za emocje, za otaczającą nas przyrodę, za miłość.

 

Dziękuję za rozmowę.

Ja również bardzo dziękuję. Mam nadzieje, że się podobała.

Zapraszam na mój profil.

Zapraszam na mój profil.

Siedemdziesiąt długości basenu.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki  dojrzałe 
21 czerwca 2023, 18:59

Dzień dobry, Agnieszko, o czym chcesz porozmawiać?

Witam, od kilku dni zastanawiam się właściwie nad tym, o czym mogę z Tobą porozmawiać, bo ja jestem mało "ciekawa". Zwyczajna starsza pani ( śmiech… ).

Starsza pani.Uwaga, tak wygląda zwyczajna i starsza pani.


Jeśli tak wygląda zwyczajna starsza Pani, to… kupuję bilet do Ciechocinka z marszu ( śmiech… ). Czy możemy rozwiać pewne wątpliwości?

Ha, ha. Oczywiście. Jakie to wątpliwości?


Nieelegancko pytać o ilość wiosen, ale z Twoich liczb wynika, że bliżej Ci do piątki, niż czwórki, serio ( śmiech… )?

Tak coraz bliżej mam do piątki. Mam 47 lat. A zatem, Ciechocinek jak najbardziej trafiony.


Jesteś zestresowana i ponoć mnie się boisz? Aż taki straszny jestem ( śmiech… )?

Tego jeszcze nie wiem, ale rzeczywiście jestem zestresowana. Muszę jednak przyznać, że jest mi miło. Dziękuję za zaproszenie do tej rozmowy.

 

Pewnym krokiem.Nadciągam pewnym krokiem.


Zacznijmy zatem niestandardowo, od stałych pytań: czym i kim pachnie Twój profil?

Trudne pytanie. Mój profil powstał na skutek namowy pewnego mężczyzny. Byłam pełna kompleksów, zmęczoną życiem mamą, a ten mężczyzna zobaczył coś, czego ja nigdy nie widziałam, kobietę.

Czym pachnie mój profil?

Pasją? Wiarą w siebie? Nie wiem.


Mężczyzna, rozumiem, że to bliska Ci osoba, możemy oficjalnie mu za to podziękować, czy go chowasz przed światem?

Chowam ( uśmiech… ). Bardzo dużo dla mnie znaczy. Jest moim przyjacielem. Tylko i aż przyjacielem. Śmiało mogę powiedzieć, że dzięki niemu znowu zachciało mi się żyć. Naprawdę, a co najdziwniejsze - nigdy się nie spotkaliśmy.


Twoja poprzedniczka zadała Ci następujące pytanie: Wymień pięć swoich największych wartości, oprócz rodziny, macierzyństwa i miłości.

Zdrowie. Tu bez chwili wahania Byłam bardzo chora. I to jest dla mnie najważniejsze. Wartość, której niestety często nie doceniamy. Poczucie bycia potrzebnym. Przyjaźń. Poczucie wartość, bo długie lata tego nie miałam. Szacunek do innych.

 

Kuchenne rewolucje.Kuchenne rewolucje.


Czy możesz coś więcej opowiedzieć w tym temacie?

Mogę, bo ona zmieniła całe moje życie.

W wieku dwudziestu lat zachorowałam. Z każdym dniem czułam się coraz gorzej. To była choroba jelit. Wstydziłam się, ukrywałam. Krępowała mnie. Bardzo schudłam. Po roku musiałam przerwać studia. Byłam cieniem samego siebie. Straciłam włosy. Odleżyny miałam wszędzie. Do dziś mam po nich blizny na pośladku. Dosłownie. To dlatego dziś tak bardzo cieszy mnie to jak "on" wygląda. Ktoś powie próżna? Może. Ale mnie naprawdę to cieszy. Mając 24 lata, będąc po operacji ważyłam 26,5 kg. Umierałam na rękach mojego chłopaka.


Niesamowite wyznanie. Jesteś silniejsza niż przypuszczałem. Brawo!

Dziękuję. Wojtek, ten mój przyjaciel, też tak mówi. I nie chodzi tu o kilogramy, które dźwigam na siłowni. Pytałeś wcześniej o pasję ( ... ) życie, to moja pasja.
Tak było choćby z dziećmi, już tłumaczę. Przez chorobę niestety moje marzenia o dzieciach prysły jak bańka. Bardzo chciałam. Adopcja ( … ) nie! Mieszkałam w małej miejscowości, a ludzie są różni. To wtedy po raz pierwszy postawiłam na swoim. Adoptowałam dziewczynkę. Miała zaledwie tydzień, kiedy do nas trafiła. Ludzie pogadali, ale ja byłam szczęśliwa. Niestety, później okazało się, że młoda jest chora.

Kolejna walka. Tym razem o jej zdrowie, walka trwająca już siedemnaście lat. Jednak nie zamieniłabym tego, na nic innego. I wiesz, co ( ... )? Kiedy córka miała dwa lata, to zaszłam w ciążę. Cud? Lekarz mówi, że tak, więc mam dwa urwisy.


I te wszystkie dobre rzeczy składają się na ciało o jakim wzroście i wadze oraz wymiarach?

Hi, hi. Czy dobre, to nie wiem. Bywam niedobra ( śmiech… ). A i nie jestem duża ( śmiech… ) 163 cm, a waga 52 kg. Szczerze mówiąc nie wiem jakie mam wymiary.. talia 61 cm, a reszta? Raz więcej raz mniej zależy od okresu w jakim jestem. Od jakiegoś czasu mam trenera, który tego pilnuje.


Skoro dobrą rozgrzewkę mamy za sobą, to możemy przejść do pytań, wyluzowana?

Jeśli nadal chcesz.


Oglądałem Twoje rolki, przygoda z IG rozpoczęłaś trzy lata temu z ”rurką”, nadal tańczysz?

W tej chwili nie. Nie mam aż tyle czasu.

 

Latająca na rurce.Fruwanie na rurce.


W zasadzie Pole Dance, to taka uwertura do tej metamorfozy jaką przeszłaś Ty i Twoje ciało?

Dokładnie tak.


Taniec ten jest ciągle różnie postrzegany, dla Ciebie to była/jest chęć sprawdzenia się?

Chciałam sprawdzić, czy dam radę. Nie w sensie fizycznym ( chociaż to naprawdę nie jest łatwy sport ). Myślałam - czy dam radę np.: rozebrać się ,a ruchy które tam się wykonuje, były dla mnie ogromnie trudne. Długo nie mogłam się przełamać.


Serio, posiadając taką figurę, miewasz jeszcze opory?

Cały czas.


Gładko przejdźmy do morsowania, to taki jednorazowy wyskok na potrzeby foty, czy często wchodzisz do zimnej wody?

Nie, nie na potrzeby foty. Jestem i byłam zmarzluchem. Koleżanka z pole dance mnie namówiła. A ja trochę chciałam jej udowodnić, że dam radę ( śmiech… ), bo zawsze się ze mnie podśmiewała. A to, że ciągle opatulona w grubych swetrach, no i mi się spodobało.

Smażenie kostek.Smażymy kosteczki.


Czyli bardziej wzmacnia Cię chłód, czy rozgrzany pistolet do tatuażu?

Chyba pistolet ( uśmiech… ). Totalnie mnie wciągnęło, mam ich chyba siedemnaście.


Chyba? Serio, jesteś na takim etapie, że już nie pamiętasz?

Nie pamiętam. Serio, na jednym zasnęłam.


To wpływ chwili, czy przemyślane wzory symbolizujące coś konkretnego?

Nic konkretnego. Jak mi się coś spodoba, to robię. Nie chcę symboli, tylko dlatego, że w danej chwili coś znaczą, a później już niekoniecznie. Więc, po co?


Masz u siebie takie porównanie swojego brzucha, tylko dwa lata trzeba pracować na takie ”kostki”?

U mnie brzuch, to najtrudniejsza partia. Mam blizny po operacji i ciężko z nim coś zrobić. Jednak staram się. Zresztą ćwiczę tylko trzy razy w tygodniu, średnio ok. pół godziny. Jak na taki czas nie ma co narzekać ( uśmiech… ).

Efekt before i afterZ dedykacją dla malkontentów.

 


Oboje mamy czwórki z przodu, więc możemy pewne mity obalić? Czy rozpoczęcie ćwiczeń/treningów dla kogoś kto nigdy nie machał hantlami, a jest a w naszym wieku, wskazane?

Oczywiście. Ja nigdy wcześniej tego nie robiłam. Mało tego, nigdy nie ćwiczyłam na WF-ie z powodów zdrowotnych. Kondycyjnie - beznadziejna. Po schodach wchodziłam etapami. Naprawdę, teraz godzina na wrotkach, czy siedemdziesiąt!!! długości basenu nie stanowi problemu. Jak to mówią, wiek to tylko liczba. Chęci, systematyczność i rozsądek. Trzeba wszystko robić z głową i na miarę aktualnych możliwości.

 

Jak zachęcasz swoje koleżanki, swoich kolegów rówieśników, do tego aby zamiast przed telewizorem, spędzili czas w siłowni lub na rowerze?

Tu bardzo pomaga Instagram, dużo kobiet do mnie pisze z pytaniami - jak to się robi? Zdjęcia z przemiany zachęcają je do tego, by się ruszać. Bo efekty naprawdę przyjdą. Jestem tego przykładem. Mam siedzącą pracę, dzieci, dom ( obecnie mieszkam ”na dwa domy”.) itd.
Mówię im, że można. Że się da. I powiem Ci, że sprawia mi to ogromną satysfakcję, kiedy koleżanki zaczynają np.: biegać. Jedna z nich miała silną depresję. Namówiłam ją na wspólne spacery, które z czasem zamieniłyśmy na biegi. Teraz ona biega, a ja nie. Biega i już nie bierze leków, czuję satysfakcję.


Kobiety ( nie wszystkie! ) mają pewien kompleks ud i nie chwalą się nimi ze względu na ich rozmiar. Ty zadajesz kłam temu, że większe udo musi być zasłonięte i to najlepiej długą kiecką albo dżinsem.

Lubię swoje uda. Teraz są spore. Nigdy takich nie miałam, ale lubię je i pokazuję, lubię też nosić mini i szpilki. Rozmiar nie jest aż tak ważny. Uważam, że ładne ciało, to zadbane ciało. Niekoniecznie szczupłe. Z drugiej strony, niestety obserwuję wśród nastolatek, że nie dbają o sylwetkę. Szkoda. Ale one chyba nie mają tych kompleksów, bo często noszą mega krótkie kiecki ( śmiech… ).


Idziesz jeszcze dalej i eksponujesz swoje pośladki i to w taki jednokierunkowy sposób ( śmiech… ).

( Śmiech… ) bo też je polubiłam. Mogę coś zacytować?

 

Figura i rzeźba.Rzeźba i figura w jednym stały domu.


Jeśli będzie coś o polityce, to ”wypikam” ( śmiech… ), jedziesz.

"Płaskodupie jest uleczalne", u mnie "choroba" powoli, ale zaczyna przechodzić. I oby nie wróciła. Ciężko na to pracuję, i to dosłownie. Dźwigam spore kilogramy, żeby móc je eksponować. Myślisz, że wypada? A może "co ludzie powiedzą?” ( śmiech… ). Ups, może nie powinnam.


Kolejny stereotyp do złamania to: kobieta ćwicząca, przez niemal 100% czasu, chodzi w dresach i nie wie co to szpilki, co to mini, co to pończochy itp. itd. ( śmiech… ) Wyprowadzasz skutecznie z tego błędu.

Oczywiście. Chodzę w szpilkach. Kocham pończochy. Na moim profilu są zdjęcia, na których mam szpilki, na jednym, czy dwóch również widać pończochy.


Rozmawiamy o stylu bycia FIT, czym jest bycie FIT dla Ciebie?

Fit to po prostu styl życia, zdrowe odżywiane, ruch. Oczywiście wszystko w ramach zdrowego rozsądku. Nie chodzi o to, żeby było wszystko podporządkowane pod FIT. To musi sprawiać nam radość. Bez spinania, że może za mało coś robię albo inni są bardziej FIT. To prowadzi do obsesji. Bycie FIT, to nie jest rygor na rok. To styl życia, pozwala dokonywać lepszych – zdrowych – wyborów i sprawia, że jesteśmy zdrowsi, sprawniejsi, szczęśliwsi, dbamy o siebie. To tryb życia, w którym nie ma tragedii, że zjadło się coś mniej FIT, albo nie zrobiło się treningu, bo coś nam wypadło. Taki, w którym rozumiemy, że jeden dzień nie zrujnuje efektów oraz tego, że w żaden sposób jedzenie nie powinno powodować wyrzutów sumienia. Taki, w którym wiemy, że może ktoś tam trenuje nawet i dziesięć razy w tygodniu, ale my możemy tylko trzy i to też jest w porządku.


To jak postrzegasz kobiecość w ujęciu ogólnym?

To akceptacja siebie. Mogę założyć najpiękniejszą kieckę i szpilki, ale nie czuć się, mimo to kobieco.


A czym w ogóle jest dla Ciebie kobiecość i w jakiej sytuacji czujesz się w pełni kobieco?

Czuję się tak w różnych sytuacjach. Hmm, trudne pytanie. Na przykład, kiedy się wzruszam, a często mi się to zdarza. Kiedy dzieci się do mnie przytulają. Ale jak zakładam już tą najpiękniejszą kieckę, to też. Zwłaszcza kiedy syn powie ”Wow, matka, nieźle” ( śmiech… ).

 

Widzisz swoje rówieśniczki, z siatami ziemniaków i owoców, wracające pieszo z lokalnego ryneczku i taszczące kilka kilogramów na trzecie lub czwarte piętro i co sobie myślisz?

Wtedy myślę, gdzie ci mężczyźni? Bo niby dlaczego tylko my mamy je nosić.

 

Zamiast siatyZamiast siaty.


Dobra, cięta riposta w naszym kierunku chłopaki ;) – odwdzięczę się w następnej rozmowie. To jakie najczęstsze błędy popełniamy zabierając się za ćwiczenia?

Nie mam pojęcia ale jedno wiem na pewno. Na siłowni dość często zachowanie facetów zniechęca kobiety do chodzenia na nią. No i oczekujecie błyskawicznych efektów, a tak się nie da.

 

Rozwiń temat i wrzuć kamyki do męskiego ogródka.

No nie wiem. Stracę followersów hi, hi. 95% z nich to mężczyźni, a tak poważnie: słyszałeś o gym weirdos?


Nie ( śmiech… ), to jakieś nowe odżywki?

To gapiący się na ćwiczące kobiety mężczyźni. Gapienie się na nie, a w szczególności wpatrywanie się w ich dekolt i pośladki jest bardzo krępujące. Ćwiczą bardzo blisko nich, gdy na siłowni jest dużo miejsca. Ocieranie się o nie. Flirtowanie. To niestety coraz częstszy problem.


Nie słyszałem ale to pewnie ci którzy 27 grudnia po świątecznym obżarstwie liczą, że w Sylwestra wejdą w ciuchy mniejsze o dwa rozmiary? Jest to realne?

Ha, ha nie jest. A jeżeli jest to ja o tym nie słyszałam. Niestety formę się robi na lata nie tylko na lato, a to wymaga czasu.

Czy te oczy mogą kłamać?Czy te oczy mogą kłamać?

 

Ćwicząc tak intensywnie jak Ty, istotnym elementem jest dieta. Co polecisz?

Jest bardzo ważna. Ja mam ułożoną pod siebie, pod moje potrzeby. Żeby były efekty trzeba jej pilnować. W tej kwestii nie jestem wymagająca. Ryż, makaron, kurczak, warzywa: tak mniej więcej wygląda moja dieta. Jem dużo. Są to cztery posiłki dziennie.

 

Gdy życie daje Ci cytryny, zrób z nich lemoniadę ( śmiech… ).

Tak robię. Od pewnego czasu, lemoniady u mnie nie brakuje.

 

Reklamujesz sklep internetowy z odżywkami, to Twoja własność, czy jedynie użyczasz swoich mięśni do zachęty innych na witaminy, odżywki i melatoninę?

Zachęcam. ( Śmiech… ) ale sama też używam witaminy i melatoninę.


Na Twoim profilu widać nie tylko ćwiczącą kobietę przerzucającą kilogramy ale również atrakcyjną Agnieszkę w bieli lub czerni.

Dziękuję ( uśmiech… ) i to jest ten moment kiedy poczułam się ciut kobieco ( śmiech… ).

 

Aga bnwBiały, czy czarny?


Szpile i pończochy połączone z uśmiechem, zawsze robią robotę ;)

Mówisz? Miło, bo ja tak właśnie chciałabym być odbierana. Mimo ciężarów, chcę wyglądać kobieco. Mam nadzieję, że tak jest i będzie.


To taki kłam dla wszystkich stereotypów, że intensywnie ćwicząc, kobieta nie chce uwidocznić na przykład swoich łydek lub ramion.

Cieszą mnie umięśnione łydki, ale nie wyklucza to kobiecego wyglądu. Wszystko z umiarem.

 

Poprosimy jeszcze o słowo na niedzielę dla naszych czytelników.

Życzę wszystkim dużo siły i motywacji do pokonywania codziennych problemów, pozytywnego nastawienia do wszystkiego, co związane z naszym życiem..


Dziękuję za poświęcony czas i wyjątkową rozmowę.

Ja również... ( uśmiech… ).

Odpływam :)Nigdy z prądem, zawsze pod.

”Czuję, że to mój czas.”
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki 
14 czerwca 2023, 18:59

Witaj zabiegana i rozchwytywana kobieto - nie mająca czasu nawet na to aby pochwalić się swoim życiem i sukcesami.

Witam!


Teraz szczerze odpowiedz na szybkie pytania: Jesteś gwiazdą z TVN-u?

Absolutnie nie czuje się jak gwiazda, ani TVN-u, ani Tik-Toka.

 

Gwiazda na startNowa pogodynka po Faktach ;)


Operujesz słowem bariatria, jakby to była codzienność.

Bo niespełna dwa lata temu stała się ona moją codziennością.


Szczęśliwa posiadaczka zmniejszonego żołądka? Powiedz coś więcej w tym temacie.

Tak, szczęśliwa posiadaczka zmniejszonego żołądka. W dniu kiedy poznałam lekarza, a w zasadzie zespół bariatryczny ze szpitala w Zdunowie, który okazał mi wsparcie i zainteresowanie, potraktowali jak pacjenta, któremu należy pomóc i któremu pomogli, jestem tą szczęśliwą posiadaczką. Szczęśliwą-bo zdrową i sprawną. Po wielu latach chorowania na otyłość, życiu w dyskomfortu, bólu i wstydzie, dziś czuje się wolna i szczęśliwa.


To przejdźmy delikatnie do głównego powodu naszej rozmowy, MINUS 70 KG. Jak to się stało?

Dokładniej minus 73kg. Trafiłam w dobre ręce, w momencie kiedy już nie widziałam dla siebie nadziei i już nie chciałam jej mieć, to jak ”na złość” ktoś tę nadzieję we mnie trochę ”wepchnął” i uratował mi życie. Po operacji postawiłam wszystko na jedną kartę. Powiedziałam sobie, że to moja ostatnia szansa i ostatnia próba, a wiedziałam, że muszę dać z siebie 200% i wycisnąć z tej operacji ile się da. Całe życie podporządkowałam pod redukcję. Zmiana nawyków żywieniowych, liczenie kcal, pilnowanie białka, aktywności fizycznej, pracę, dom, rodzinę. Wszędzie musiałam być na 100% więc wymagało to ode mnie dobrej organizacji.


Mam ciągle ”mokre plecki” z powodu szacunku jak wpisuję tę liczbę.

Dziękuje, niewiele osób traktuje to jako ”sukces”, czy w ogóle coś czym powinnam się ”chwalić” lub o tym głośno mówić, tym bardziej doceniam Twoje słowa.
Podziałałaś tym wynikiem i swoimi fotkami z przemiany - niesamowicie na wyobraźnię ludzi. Stałaś się żywą inspiracją, to wielka odpowiedzialność.
To ogromna odpowiedzialność i czuję się odpowiedzialna za wiele ludzi. Choć nigdy nie namawiam nikogo do operacji, bo uważam, że sam fakt posiadania BMI, które kwalifikuje do operacji, to nie jest droga dla każdego. Staram się po prostu pokazywać to, że jest taka metoda leczenia, że u mnie się sprawdziła, a osobom które poczują, że to również może być sposób do odzyskania ich zdrowia, daję wskazówki gdzie się po taką pomoc udać.

 

Prawy do lewegoPrawy do lewego?


Zacznijmy od początku, kiedy poczułaś, że trzeba coś zrobić ze swoim wyglądem i wagą?

Całe życie walczyłam z kilogramami. Raz ich było o wiele więcej, raz po prostu dużo, ale zawsze ponad normę. I całe życie ”coś” z tym robiłam. Przeszłam chyba przez wszystkie diety jakie tylko znalazłam w Internecie, stosowałam się do wskazówek typu: jedz, ale więcej się ruszaj, czy nie jedz po 18:00. Inne to: nie jedz kolacji, pomijaj jeden posiłek, nie jedz chleba i ziemniaków. No było tego mnóstwo. Próbowałam też schudnąć z dietetykiem, z cateringiem dietetycznym. W mojej ocenie już zrobiłam wszystko co się dało, koniec końców doprowadziło mnie to poniekąd do tej najwyższej wagi -125kg! Wtedy poczułam, że skoro już wszystko zrobiłam, a efekt jest coraz gorszy, to nie ma dla mnie nadziei. Bolało mnie już wszystko, było mi potwornie niewygodnie, chodziłam od lekarza do lekarza, bo zaczynało mi ”wysiadać” wszystko. Każdy mówił ”schudnij to Ci przejdzie”. I mieli rację, bo przeszło. Tylko żaden nie powiedział mi jak mam to zrobić. Po takich wizytach czułam się jeszcze gorzej.


Miałam myśli samobójcze, a nawet już miałam plany. Na szczęście zostały pokrzyżowane atakiem woreczka żółciowego, gdy karetką po nocnym dyżurze zostałam przewieziona do szpitala w Zdunowie. Tam doktor, który mnie operował, powiedział o możliwości chirurgicznego leczenia otyłości, uświadomił mi, że otyłość to choroba, a on takich chorych skutecznie leczy. Najpierw się na niego obraziłam, ale z upływem czasu uwierzyłam, że i mi pomoże. I pomógł.


Zwykle słyszymy, że to krótka mobilizacja przed sylwestrem lub letnim plażowaniem i szybko wracamy do starych nawyków – ale czytając to, dostrzegamy zupełnie inne podłoże?

Zależy od podejścia. Kluczowe w mojej ocenie jest przygotowanie do samej operacji i zespołu specjalistów w których ręce się oddajemy. Świadomość, że jest to zmiana całego życia, przeprogramowania poniekąd swoich kubków smakowych, wprowadzenie aktywności fizycznej, polubienie się z nią na całe życie. Tak, by to co uda się osiągnąć utrzymać. Kierować się zdrowiem. Bo o to tu chodzi. Poprawa wyglądu w tej sytuacji to taki przyjemny efekt uboczny.


Czyli to nie był ”spontan”, a efekt rozmowy z lekarzem, delikatnie sugerującym i zlecającym zmiany?

Oj zdecydowanie nie był to spontan. To była bardzo przemyślana decyzja. Lekarze podczas tygodniowego pobytu na ich oddziale przy okazji usunięcia tego pęcherzyka, poświęcili mi bardzo dużo czasu. Głównie po to, abym przede wszystkim zrozumiała, że choruję i potrzebuję pomocy. Wytłumaczyli jak wygląda życie po ”chlo”, jakich wyników mogę się spodziewać. Później też przy okazji kontrolnych wizyt, w korytarzu poczekalni w poradni przyszpitalnej poznałam dziewczynę, która była ich pacjentem bariatrycznym i miała duży miała na moją decyzje. Zobaczyłam na własne oczy po raz pierwszy, kogoś kto na własnym przykładzie powiedział mi o tej drodze. A była absolutnie przepiękna, emanowała szczęściem i taką dobrą energią. Jak opowiadała o swoim życiu przed operacją, to miałam wrażenie, że słucham o sobie. I to było taką kropką nad i. Imponowała mi bardzo.

 

Czy lewy do prawego?Czy lewy do prawego?


Jednak bariatria, to już jest pewna ingerencja w organizm, nie lepiej było zbić masę ćwiczeniami i dietą?

Na pewno byłoby lepiej, ale mi się to nie udawało. A tak jak wspomniałam wcześniej, próbowałam. Dziś jestem dużo bardziej świadoma tego skąd się ta otyłość u mnie wzięła. Wiem jak ogromny wpływ maja hormony i nasza psychika. Na tamten moment operacja była dla mnie jedynym ratunkiem.


Wyobrażam sobie Twoje życie ”po” jako: rozpisaną dietę, ćwiczenia i zapisywanie wyników mobilizujące do odchudzania oraz spożywanie mniejszych posiłków ale częstszych by przyspieszyć metabolizm? Jestem bliski prawdy?

Zależy o jakim etapie ”po” mówimy. Bo to są etapy. W pierwszym tygodniu jest dieta płynna, kolejne dwa papkowata. Później jest rozszerzanie diety i gryzienie. W czasie redukcji liczyłam, ważyłam, wpisywałam wszystko w aplikację w telefonie. Dziś jestem prawie dwa lata po operacji i żyję normalnie. Nie liczę, nie ważę. Nie dobijam na siłę kcal. Nauczyłam się słuchać organizmu i jego potrzeb. Jem intuicyjnie, póki co to się sprawdza. Stosuje się do zasady 80/20. Czyli 80% mojej diety stanowią posiłki zdrowe, zbilansowane, bogate w pełnowartościowe białko, świeże warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, węglowodany złożone. Te pozostałe 20% zostawiam sobie na posiłki rekreacyjne tj. pizza ze znajomymi, lody z rodziną, czy drink na domówce. Balans i zdrowy rozsądek który udało mi się wypracować z pomocą dietetyk, która mnie przez tę drogę prowadzi od początku.


Ile dokładnie trwał ten proces finalny - od 125 kg do 52 kg?

Wagę maksymalną czyli 125kg miałam na początku 2021r. Potem pracowałam z dietetykiem, udało się zejść do 115kg., ale skończyło się jak zawsze. Nie zdążyłam jednak przytyć bo w czerwcu tego samego roku trafiłam do Zdunowa, kwalifikację do operacji miałam na przełomie lipca i sierpnia, a zabieg na początku listopada 2021r. i szłam z wagą 105kg, bo redukcji wymagał lekarz by zniwelować ryzyko powikłań okołooperacyjnych. Wyszłam z otyłości w czerwcu 2022r., wtedy waga pokazała 62kg, ale jeszcze chciałam trochę zredukować, bo jestem niska - 157cm, więc to 62kg to moja maksymalna waga w jakiej mogę być nie wchodząc w nadwagę. I te 10kg tak powoli redukowałam z przerwami do marca/kwietnia tego roku. W międzyczasie miałam także wykonaną plastykę brzucha, gdzie zostało usunięte mi prawie 2kg fałdu.

 

Poza nr1Poza nr 1


Jaki był/jest najtrudniejszy etap odchudzania?

Najtrudniejszym etapem dla mnie, który z resztą nadal trwa, było i jest pogodzenie się z tym jak ludzie odmiennie traktują mnie. Zarówno obcy, jak i ci z bliższego otoczenia.


Co masz na myśli?

Teraz ludzie traktują mnie dużo lepiej. Są milsi. Odpowiadają mi uśmiechem kiedy ja się do nich uśmiecham. Wcześniej byłam niewidzialna, choć dużo bardziej ”widoczna” z racji swojej wagi. Były sytuacje, że zostałam popchnięta gdzieś w sklepie i nie usłyszałam przepraszam. Dziś obcy mężczyźni otwierają mi drzwi i wpuszczają mnie pierwszą. Ale nie tyczy się to wyłącznie mężczyzn. I nie tylko obcych ludzi. Bo dziś te same osoby, które spotykałam gdzieś na mieście odwracały głowę udając, że mnie nie widzą, piszą ”zdziwione”, że nie miały pojęcia, że od prawie dziesięciu lat mieszkam w Szczecinie, a my jeszcze przez ten czas nie umówiliśmy się na kawę. Dlatego mam mocno okrojone grono przyjaciół i bliskich. Bo jest to dla mnie bardzo przykre doświadczenie.


Słynne podjadanie po godzinie 18 albo cztery godziny przed snem – to ma aż takie znaczenie?

Absolutnie nie ma. Ja czasem jem ostatni posiłek o 22 jeżeli wiem, że spać pójdę po północy. Jedzenie ma nam dotrzymywać kroku i współgrać z naszym trybem życia. W zależności od mojego dnia jem 6-7 posiłków dziennie. Nie wyobrażam sobie nie zjeść nic po 18, kiedy mój dzień kończy się o północy. Oczywiście, jeśli najemy się ”pod korek” i od razu położymy się spać to nie jest to dobre, ani dla organizmu, ani dla naszego snu. Nie tyjemy od jedzenia po 18:00, bo zachowując bilans ujemny –chudniemy. Tak, czy inaczej dzieje się to bez względu na porę dnia w której jemy.


Pewnie za chwilę pod nosem czytelnicy zapytają, a co z legendarnym efektem jo-jo?

Efekt jo-jo, to nic innego jak powrót do starych nawyków. Jeśli dziś, machnęłabym ręką na to swoje nowe jedzenie i tryb życia. Zasiadłabym na kanapie zajadając lody, czekoladki i chipsy, a to wszystko wróciłoby być może z nadwyżką. Bez względu na to, że jestem po operacji. Można przytyć i niestety są takie osoby, procentowo jest to nawet 60% pacjentów którzy wracają do wagi sprzed operacji, lub wyższej. Dlatego tak nam się tłucze do głowy te zdrowe nawyki.

 

Poza nr 2Poza nr 2


Patrząc na Twoje fotki z efektem before/after, na pierwszy rzut oka pomyślałem, że ktoś wkleił Dominikę Gwit, a obok wstawił Katarzynę Glinkę ( przy całym szacunku do obu pań ).

Często słyszę, że jestem do siebie niepodobna. Często zarzuca mi się oszustwo, lub dziesiątki operacji plastycznych. Ale odbieram to jako komplement.
”Spacerujcie! To na prawdę niedoceniania aktywność” – możesz rozwinąć swoją myśl?
Będąc po operacji, pani dietetyk powiedziała mi, że muszę znaleźć sobie jakąś aktywność, z którą się polubię na tyle, żeby ze mną została i żebym mogła ją kontynuować. Cokolwiek. Aktywność kojarzyła mi się z siłownią, czy bieganiem. I byłam mocno zniechęcona do tego. Więc stwierdziłam, że na początek zacznę spacerować, tak dla aktywizacji, dla rozruchu. Bo przy takiej otyłości stawy są na tyle obciążone, że wiele sportów byłoby dla mnie zwyczajnie szkodliwe. I zaczęłam chodzić. Najpierw 5k, 7k, 10k kroków. Jak już się „rozkręciłam” robiłam średnio 35-40 tysięcy kroków dziennie. Mój rekord to 53k w ciągu dnia. Na początku robiłam kroki typowo by wspomóc redukcję. Szybko jednak stały się one dla mnie pewną formą terapii, chwilą dla siebie. Stały się też nieodłącznym elementem mojego życia, do dzisiaj.


”Bariatryczne czwartki” - Zdradzisz szczegóły?

Bariatryczne czwartki - jest to seria postów na Instagramie, którą tworzę wraz z moimi ”bariatrycznymi aniołami”, czyli dr n med. Michałem Duchnikiem - winowajcą całego mojego bariatrycznego życia, który najpierw ”namówił”, a później zoperował. To również zasługa Oli Pankowskiej – dietetyk, z którą współpracuje od samego początku ”chlo życia”. To ona nauczyła mnie na nowo jeść. Zarówno dr Michał jak i pani Ola pracują w szpitalu w Zdunowie oraz w prywatnej poradni - Masa Krytyczna. Razem tworzymy te posty na przemiennie, z perspektywy chirurga, dietetyka i pacjenta. Co tydzień w czwartek, dzielimy się wiedzą i spostrzeżeniami w temacie chirurgicznego leczenia otyłości, aby szerzyć świadomość na temat walki z otyłością.


Czyli: ”Po co wymieniać coś co można naprawić?” ( pisownia oryg. – przyp. red. ).

Zdecydowanie. Warto o siebie zawalczyć.


Jak widzisz swoje foty sprzed roku, dwóch lat, czy to jest Twoja motywacja aby nie wrócić do takiej otyłości? Powtarzasz sobie, nigdy więcej?

Moją motywacją jest moja córka, która w końcu ma zdrową, sprawną i szczęśliwą mamę. Mój mąż, który kochał mnie wtedy równie mocno jak teraz. Moją motywacją są ci wszyscy ludzie, którzy mnie obserwują, kibicują, wspierają. I specjaliści, którzy we mnie uwierzyli, kiedy ja już przestałam. Nie przeszłość jest moją motywacją, a przyszłość.


A gdy słyszysz komentarze, poszła na łatwiznę i zamiast ćwiczyć, założyła sobie opaskę aby jeść mniej i zrzucić kilogramy, to?

Operacja bariatryczna jest narzędziem, które oczywiście pomaga wyzdrowieć, ale niczego nie zrobi za nas. Tylko ja wiem ile mnie to kosztowało. Myślę, że problem tkwi w tym, że mnóstwo ludzi nie postrzega otyłości jako choroby. A chorobą jest i to jest fakt niezaprzeczalny. Choroby się leczy. Więc sądzę, że wynika to z niewiedzy osób, które tak mówią. Nie mam wpływu na to, co ktoś sobie pomyśli. Z resztą za długo przejmowałam się tym. ”Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.” A ja nie mam takich aspiracji, by każdy mnie lubił i każdy się ze mną zgadzał. Ja też się nie zgadzam z każdym.

 

Poza nr 3Poza nr 3


Chcę zapytać o kolejny mit lub nie. Jak to jest z białkiem w Twojej diecie. Bywa, że osoby choćby po założeniu opaski nic nie tracą na wadze, a to ze względu na brak odpowiedniej ilości białka oraz spożycia wody – prawda?

Nie wiem jak jest z osobami które miały założoną opaskę. Ja jestem po resekcji rękawowej żołądka. Przy zwiększonej podaży białka, zwiększa się także zapotrzebowanie na płyny. Jeśli nie zachowamy odpowiedniego balansu, częściej pojawiają się stagnacje i problemy z zaparciami. Wtedy wydaje się, że nie chudniemy, bo waga staje. Jest bilans ujemny i jest redukcja kilogramów. Ale by zdrowo redukować, to trzeba pilnować jednego i drugiego.


A co z ćwiczeniami? Słynny rowerek stacjonarny, marsze, spacery, siłownia, czy to jedyna droga do zrzucenia brzuszka?

Jedyną drogą do zrzucenia brzuszka jest ujemny bilans kalorii. Aktywność fizyczna wspomaga ten proces ale - ruch to zdrowie. A o zdrowie, tu przede wszystkim chodzi. Dzięki temu, że jesteśmy aktywni lepiej pracuje nasz organizm. Mamy więcej siły, energii, jesteśmy lepiej dotlenieni, uwalniamy endorfiny. Zachowujemy odpowiednią higienę życia.


Co z Twoim samopoczuciem i zdrowiem obecnie? Badasz się regularnie?

Badam się regularnie. Jestem pod stałą opieką mojej poradni bariatrycznej. Przy każdej wizycie kontrolnej mam przeprowadzony szereg badań. Co do samopoczucia, to jest chyba na najwyższym poziomie. Psychicznie jak i fizycznie czuję się najlepiej w swoim życiu. I to nie jest tak, że nie mam problemów. Miewam. Jak każdy z nas ale teraz skupiam się bardziej na dobrych stronach. Doceniam życie dużo mocniej. Czuję, że to mój czas.


Stawy kolanowe pewnie mają wreszcie zasłużone ”wakacje” ( śmiech … ).

Oj tak! Chociaż w pewnym momencie trochę przesadziłam z aktywnością w czasie redukcji, jednak w porę się opamiętałam i nie przesadziłam w drugą stronę - bo o to też łatwo.
Co dzieje się z Twoimi starymi ubraniami, zostawiasz je sobie jako przestrogę, trzymasz na pamiątkę dla potomnych, a może oddajesz je do pojemnika z odzieżą pod szyldem PCK?
Część oddałam koleżankom, część zostawiłam na pamiątkę, część poszła do pojemnika PCK, niektóre-te przejściowe - zaniosłam swoim mieszkańcom w DPS-ie w którym pracuję.


Oglądając programy o ludziach w rozmiarach XXL, widzimy operacje poprzez redukcję tłuszczu, kilka godzin na stole i po problemie? Jak się na to zapatrujesz?

Chodzi o liposukcję?

 

Zmiany, zmiany, zmiany ;)Zmiany, zmiany, zmiany ;)


Tak.

Uważam, że wszystko jest dla ludzi. Jeśli można poprzez taki zabieg poprawić sobie wygląd, przez co lepiej czuć się ze sobą, niwelować swoje kompleksy, poprawiając tym komfort swojego życia to, dlaczego nie?


Kolejna ważna kwestia, gdy osiągasz cel i chudniesz, pojawiają się rozstępy – jest na to jakiś sposób? Czy ten problem Cię także dosięga?

Ja w rozstępach i bliznach jestem niemalże od stóp do głów. I będą pojawiać się kolejne blizny, bo planuję plastykę ud i piersi. Ale dla mnie takie rzeczy nie są powodem do wstydu, czy kompleksów. Czy wolałabym ich nie mieć? No pewnie. Czy jeśli byłby jakiś zabieg, który je usuwa, to czy bym się zdecydowała? Bardzo prawdopodobne, a nawet pewne. Czy spędzają mi one sen z powiek i chowam je pod warstwami ubrań przy 30-sto stopniowym upale? Absolutnie nie.


Widząc te serduszka, a przede wszystkim komentarze podziwu ze strony kobiet i mężczyzn, to chyba najlepsza nagroda?

Największą nagrodą za działalność w Internecie, dla mnie są osoby, które piszą mi, że dzięki temu co robię w social mediach uwierzyły, że jest dla nich szansa, że zobaczyły to światełko w tunelu.

Najlepszą nagrodą za ten trud po operacji i w całej tej walce jest komfort życia bez bólu i wstydu. Dziś nie muszę się zastanawiać jakie będzie krzesło w restauracji, kiedy mąż zabiera mnie na randkę. Serduszka pod zdjęciem są miłe, jednak nie dla nich to wszystko robię.


A jak na Twoją metamorfozę reaguje rodzina? Mąż pewnie chwali się fotkami swojej ”nowej” żony ( śmiech… )?

Mój mąż, to najlepszy człowiek na świecie. Mogłabym o Nim elaboraty pisać. Wiesz, że to jedyna osoba, która nigdy, w żaden sposób nie skomentowała mojej wagi, albo tego ile jem? Nigdy nie dał mi powodów do zazdrości, czy nie poczułam się, że wstydzi się mnie przed kolegami, których żony są piękne i szczupłe. Oczywiście, widzę, że teraz bardziej mu się podobam. To normalne. Ale oprócz tego widzę jak cholernie jest ze mnie dumny. Czasem mam wrażenie, że gdyby mógł to wziąłby mnie na ręce i biegał po ludziach i mówił „Zobacz, to moja żona!” ( śmiech… ).

Jeśli chodzi o resztę rodziny to też widzę, że są dumni. Często mi to powtarzają, szczególnie, że chcę się tym dzielić z innymi. Jednak często wychodzę poza swoją bezpieczną strefę komfortu i wiedzą ile mnie to kosztuje. Jednak warto. Bo wiem, że gdzieś tam są te ”Anie”, którym jest to potrzebne, tak jak mnie to było.


Pokazując, że niemożliwe nie istnieje, zrobiłaś sobie niezłą reklamę. Sponsorzy zgłaszają się i chcą wykorzystać choćby te słynne foty?

Pojawiają się propozycje współpracy ale te wybieram bardzo wybiórczo. Jeśli chodzi o wykorzystywanie zdjęć, to po prostu jakieś klikbajtowe konta je kradną, reklamując jakieś magiczne środki na odchudzanie i próbują się reklamować bez mojej zgody.


A jakie najczęstsze pytania wysyłają Ci ludzie chcący pójść Twoimi śladami?

Często to nie są pytania, bo dużo informacji jest na moim profilu, choćby gdzie się udać, czy jak się zakwalifikować. Ale głównie to są wiadomości opisujące okres ich życia, w którym się obecnie znajdują, bardzo podobny do tego w którym znalazłam się kiedyś ja. A z którego wydostałam się, choć wydawał się być ślepą uliczką.


Widząc te różnokolorowe foty, chcę zapytać: czym pachnie Twój profil?

Szczęściem! I dobrym jedzeniem ( śmiech… ).

 

Tak wygląda szczęście razy dwa.Tak wygląda szczęście razy dwa.


Przeglądasz się w lustrze częściej, teraz? Czy wtedy gdy było Cię więcej?

Zdecydowanie teraz przeglądam się częściej.


Najważniejsze zdanie jakim się kierowałaś, zanim zaczęłaś ”secret project”, to ( … ).


Mówimy tu o moim ”secret project”? ( śmiech… )


Tak. Zdradź więcej szczegółów.

Od początku kierowałam się tym, by pomóc osobom przygotowującym się do operacji oraz by usprawnić i nieco ułatwić ten proces przed i po. Stworzyłam coś od chlorka dla chlorka. Skupiłam się na tym: co mi pomagało, co mnie motywowało, czego nie miałam, a by się przydało w tamtym okresie. Z potrzeby serca. Z miłości do mojej bariatrycznej rodzinki. Bo nikt nie zrozumie nas jak ten, który w naszych butach już był.


Pozwól, że jeszcze trochę kilka stałych rubryk uzupełnię. Otrzymałaś takie oto pytanie, od swojej poprzedniczki, proszę abyś się do niego odniosła: Internet - cudowny wynalazek, czy zmora naszych czasów? Albo: gdybyś mogła urodzić się w innej epoce to jaką byś wybrała i dlaczego?

Cudowny wynalazek. W Internecie jest dużo dobrego ale jeszcze więcej złego. Tylko od nas zależy na czym skupimy swoją uwagę i co wybierzemy z tego całego kubła rozmaitości.

Gdybym mogła urodzić się w innej epoce? W epoce zostałabym tej samej, jednak serce mam w latach 90-tych. I na tych latach czas mógłby się dla mnie zatrzymać. Bardzo lubię tamten klimat.

 

Dwa oblicza, które Wam przypasowało?Dwa oblicza, które Wam przypasowało?


Pochwal się z dumą, swoim wzrostem, wagą, a przede wszystkim wymiarami. Oczywiście, możesz rozpocząć od tych ”naj” do obecnego efektu.

Obecnie ważę 52 kg, wzrostu mam niezmiennie 157cm, biodra 85cm, pas 67cm.

Pomiary mam jeszcze z wagi 115kg, biodra 138cm, pas 104cm. Z najwyższej wagi - 125kg nie mam niestety pomiarów. A szkoda bo jestem jednak ciekawa jak to wówczas wyglądało.


Promujesz w swoim BIO: WLS, czyli więksi panowie sprzedający w marketach kubki z proteinami, mogą zgłaszać się do współpracy ( śmiech… )?

Nigdy nie promowałam WLS! ale do współpracy zapraszam, jeśli będzie się to pokrywało z tym co stosuję lub co faktycznie się u mnie sprawdzi. Może w końcu będę influ z prawdziwego zdarzenia ( śmiech… ).


Na koniec prosimy o słowo na niedzielę dla czytelniczek, a także czytelników, których jest coraz więcej.

Nie ważne ile razy upadasz, liczy się tylko to ile razy się podnosisz! Nie bójcie się prosić o pomoc, na prawdę warto dać sobie szanse. No i najważniejsze… pijcie wodę, róbcie kroki i OGLĄDAJCIE NIEDUŻĄ na Tik-Toku! ( śmiech… ).


Gratuluję raz jeszcze i dzięki za ponad trzygodzinną rozmowę. W dobrym towarzystwie jednak czas, szybko leci ( śmiech… ). Powodzenia.

Bardzo dziękuję, za poświęcony czas i zaproszenie do rozmowy. Czuję się ogromnie wyróżniona :)

 

Podkowa, bumerang, litera c, jeszcze jakiś pomysł?Podkowa, bumerang, litera c, księżyc: jeszcze jakiś pomysł? ;)

Obieżyświat ze Szczecina
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
10 czerwca 2023, 18:59

Obieżyświat ze Szczecina.

 

Dzień dobry, dlaczego tak długo kazałaś na siebie czekać?

Byłam na małym urlopie w moim rodzinnym Szczecinie, a poza tym troszkę bałam się wywiadu z Tobą ( śmiech… ) ale myślę, że nie gryziesz i z chęcią czytałam pozostałe rozmowy, fajnie je prowadzisz, więc stwierdziłam, że raz się żyje.

 

Ok. To na start, niech będzie neutralne pytanie. Zaczniemy niejako na rozgrzewkę od pytania naszych poprzedniczek, także masz zaszczyt odpowiedzieć na oba:
Pierwsze: Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, czy byłoby coś co chciałbyś zmienić w diametralny sposób?

Tak, zdecydowanie. Zmieniłabym na pewno kierunek studiów, bo gdy przyszło mi wybierać zupełnie nie wiedziałam co chce w życiu robić ( uśmiech… ). Studiowałam Europeistykę ale to zupełnie nie była moja bajka - studia skończyłam ale nie przepracowałam ani jednego dnia w swoim zawodzie. Pozostałe rzeczy zostawiłabym takimi jakie są - nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystkie doświadczenia, nawet te złe czegoś nas uczą.

 

Drugie: Masz możliwość wyboru jednej super mocy, co to będzie i dlaczego?

O kurczę, ciężkie pytanie. Może zabrzmi to trochę jak z wyborów miss świata ( śmiech… ) ale chciałabym mieć moc leczenia wszelkich chorób. Na wiele rzeczy w życiu mamy wpływ, w tym wypadku jest inaczej, a jeśli zdrowie szwankuje, to wtedy nie liczy się nic innego.

 

Od jak dawna jesteś w Szkocji?

Od jakichś 14 lat. Szczerze, to nigdy nie planowałam życia tutaj. Głównie przez wizerunek Szkocji jaki miałam w głowie, to zielone górki i pasące się owieczki ( śmiech… ), a mnie zawsze ciągnęło do wielkich miast. Jednak wyszło - jak wyszło i bardzo się z tego cieszę, bo zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia.

 

morza szumUwierzyłem na słowo, że to A. robiąca za falochron.

 

Kto lub co Cię tam przywiało?

Przypadek. Zanim tu przyjechałam mieszkałam w Nowym Jorku, wiec sam rozumiesz, że to była ogromna zmiana. Jednak moja rodzina bardzo nalegała bym wróciła do Europy, a i ja tęskniłam za nimi bardzo. Będąc jeszcze w Stanach wysłałam maila do mężczyzny, z którym od wielu lat łączyła mnie dość burzliwa relacja - zawsze bardzo ciągnęło nas do siebie ale przez wiele lat mijaliśmy się bo zawsze coś stało na przeszkodzie. Z resztą na początku naszej znajomości nie lubiliśmy się jakoś mocno. Maila wysłałam w ciemno, nie wiedziałam nawet, czy mam dobry adres i czy on kiedykolwiek go odczyta. Odczytał - okazało się, że kilka lat wcześniej przeniósł się do Szkocji i zaprosił mnie do siebie i tak już zostałam. Jesteśmy małżeństwem już od ośmiu lat, mamy dwójkę dzieci, także fajnie, że ten mail nie zginął gdzieś w spamie.
Ot, takie szkockie love story ( śmiech … ).

 

Jednak najpierw była Szwecja.

Tak. Pewnego lata wraz z przyjaciółką dostałyśmy ofertę sezonowej pracy w Sztokholmie, a że wakacje zapowiadały się bardzo słabiutko spakowałyśmy walizki i oznajmiłyśmy rodzicom, że jedziemy do Szwecji na dwa miesiące. Rodzice nie chcieli nas puścić zwłaszcza, że nie były to jeszcze czasy wszechobecnego Internetu ale my się uparłyśmy i postawiłyśmy na swoim. Była to najlepsza decyzja, którą diametralnie wpłynęła na całe moje późniejsze życie.

 

Mam nadzieję, że nie była to podróż jak w filmie ”300 mil do nieba”.

Szczerze nie widziałam tego filmu więc ciężko mi się odnieść - warto obejrzeć?

 

Dwa obliczaDwa oblicza, w rozmowie wyczułem, że tych drugich jest znacznie więcej.

 


Klasyka, koniecznie nadrób zaległości, zwłaszcza ostatni scena z rozmową telefoniczną. Zimni wikingowie, tak odbierasz Skandynawów?

Nadrobię, obiecuję ( śmiech… ). A co do zimnych Wikingów - i tak i nie. Szwedzi na pierwszy rzut oka wydają się bardzo mili i przyjaźni jednak po bliższym poznaniu można wyczuć chłód i dystans.

 

Potem USA, wymiana studencka, czy zarobek tam Cię pokierowały, a może rodzina?

Moja koleżanka wyjeżdżała tam co roku na wakacje i opowiadała nam dużo historii o „American dream” ( śmiech… ), a że miałam daleką rodzinę gdzieś w okolicach Detroit, to wizę dostałam bez większych problemów. Pojechałam tam z tą samą przyjaciółką, z którą mieszkałam w Szwecji na całe wakacje. Nowy Jork tak nas oczarował, że postanowiłyśmy przeprowadzić się tam na jakiś czas.

 

To już na serio inny świat, dlaczego tam nie zostałaś, przecież NY brzmi kosmicznie dla Polki.

Jest to zdecydowanie jedno z moich miejsc na Ziemi i zostawiłam tam kawałek serducha. Jednak odległość od rodziny i brak zielonej karty, bez której byłoby ciężko cokolwiek budować sprawił, że wróciłam do Europy.


Prawdziwy obieżyświat ( śmiech… ). Piszesz o sobie twórca cyfrowy, czyli miłośnik zabaw aparatem, pozowaniem i obróbką grafiki, tak?

Dokładnie tak, uwielbiam wyżyć się kreatywnie ( śmiech… ). Bez tego nie jestem sobą, a fotografia, rysunek, tworzenie grafik daje mi taką możliwość. Kocham tworzyć w każdym znaczeniu tego słowa - to u mnie rodzinne ( uśmiech… ).

Przez jakiś czas pracowałam jako: Social Media Manager. Jednak wypaliłam się w tym bardzo szybko i odpuściłam.

 

Rozmawiamy o Wyspach i kreatywności, ale w Twoim profilu nie brakuje Szczecina, serio to takie rajskie miejsce?

Szczecin - oj tak! Dla innych pewnie miasto jak każde inne, jednak ja znam tam prawie każdy zakamarek i każdą uliczkę, mam tam swoje miejsca i ”swoich” ludzi. Kocham stare kamienice jakich w Szczecinie nie brakuje. Zawsze jak jestem w Szczecinie robię sobie taką ”randkę” sam na sam ze swoim miastem. Zostawiam dzieci mamie i wyruszam rano bez większego planu. Tylko czekam gdzie mnie poniesie i jakie nowe miejsca odkryję tym razem.

 

brama kawaSzczecin / żeby nie było, że spożywam napój w bramie ;)


Dla mnie pierwsze skojarzenie, to stara podkowa zwana stadionem Pogoni, film Młode Wilki, no i architektoniczna perła, czyli Filharmonia.

( Śmiech… ) tak, Młode Wilki, oglądałam wiele razy, stadion w końcu odremontowany, a Filharmonia to zdecydowanie wizytówka naszego miasta. Zapomniałeś o Paprykarzu, pasztecikach i frytoburgerach ( śmiech… ) - wielu ludzi z tym właśnie kojarzy Szczecin. Ja zawsze śmieję się, że Szczecin, to nie tylko miasto ale i stan umysłu i coś na pewno w tym jest. Byłeś kiedyś?


Byłeś ( śmiech… ). Paprykarze !!! Taaak :) Zanim pogadamy o życiu, to wspomnij jeszcze coś dobrego o SSgangu, dziewczyny na bank się ucieszą ( śmiech… ).

Wyzwanie SS było naprawdę zajebistym doświadczeniem! I mimo, że już się zakończyło to przyjaźnie, które dzięki niemu nawiązały się trwają do dziś i często przenoszą się z wirtualnego świata do realnego życia. Mamy taki swój czat, na który obowiązkowo zaglądam kilka razy dziennie - każda inna, każda absolutnie wyjątkowa. Cieszę się, że je odnalazłam w zakamarkach ”instaswiata”. Rozmawiamy o wszystkim, nie ma tam tematów tabu, nie ma ocenienia - taki prawdziwy ”girl power”.

 

Elite Model Look

Znowu kwiaty, znowu dziara, znowu Elite Model Look ;)

 


Wyjaśniam, że tę rozmowę planowaliśmy od dawna i dopiero teraz udało się spiknąć – dlatego jesteś jak Ostatni ”SS” Samuraj ( śmiech… ).

( Śmiech… ) biorę, to na klatę. Choć myślę, że jest jeszcze kilka dziewczyn, z którymi chętnie byś porozmawiał.


Spikniesz mnie z nimi do drugiego sezonu moich rozmów?

Obiecuję.


Trzymam za słowo ;) Zerkałem sobie na Twój profil i tak pomyślałem, że uwielbienie do swojego ciała jest u Ciebie na bardzo wysokim poziomie. Czy na tym opierasz swoją obecność tutaj?

Nie do końca - moje konto jest takim moim trochę foto pamiętnikiem, choć przyznam, że lubię siebie i swoje ciało, a sensualne foty będę oglądać z dumą, gdy już będę staruszką i pokazywała je moim wnukom. Zobaczcie, Wasza babcia też dawała radę ( śmiech… ).


Fotki dobrze wykadrowane, modelka sympatyczna dla oka, czego chcieć więcej?

Dokładnie ( śmiech… ). Zawsze podziwiałam sensualne fotki u innych, więc postanowiłam, że i ja chcę mieć ich kilka w swoim foto albumie.


Zajmujesz się zawodowo takim pozowaniem?

Miałam taką przygodę z modelingiem, chodziłam w kilku pokazach jednak na dłuższą metę nie było, to coś, co chciałam robić zawodowo, więc odpuściłam i zajęłam się sportem co zdecydowanie bardziej mnie kręciło i dawało większą satysfakcję.

 

paryski stylSzczecin / strój, urok, poza, noga, całus, dziara, kapelusz - klimat paryski ;)

 


A papieros jest tylko rekwizytem, czy codziennością?

Był codziennością, następnie stał się tylko rekwizytem, jednak ostatni rok był chyba najgorszym rokiem w moim dotychczasowym życiu i znów po niego sięgnęłam - na szczęście już tylko sporadycznie.


I pisze to sportowiec, jaką dyscypliną się zajmowałaś i uprawiałaś?

( Śmiech… ) sportowiec z fajką. Grałam w piłkę ręczną, która była moją miłością i moją pasją. Biegałam też na krótkich dystansach i grałam w siatkówkę. Ogólnie jeśli chodzi o sport, to lubię wszystko oprócz golfa, który niezmiernie mnie nudzi.

Uwielbiam oglądać piłkę nożną ale tylko Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy - rozgrywki ligowe odpuszczam!


Szczypiornistka lub jak to kiedyś się nazywało? Hazena? ( śmiech… ) . To co rzuca się w oczy, to sporo ”staroci”. Kolekcjonujesz antyki?

Tak! Kocham wszystko, co stare miłością absolutną. Potrafię spędzać godziny w sklepach ze starociami wyszukując moje perełki. Uwielbiam też stare meble, którym nadaje drugie życie.


Co jest największą dumą w Twoich zbiorach?

Lusterko ręczne w pozłacanej ramce, które kupiłam za grosze na internetowej aukcji w Niemczech, a które okazało się być sporo warte - jednak nie sprzedam go nigdy.

 

Magiczne zwierciadłoKiedyś przeglądały się w nim damy na dworze w Hamburgu, teraz robi to jedna Szczecinianka.


”Moj instagram to moj pamietnik - pisze i publikuje to co mi w duszy gra. < pisownia oryginalna >” - Chcesz przez to powiedzieć, że rozmawiam z odtwórczynią głównej roli w profilu o kolorach wyobraźni?

Tak - ja i mój świat, który, czasem jest czarno biały, a czasem mieni się wszystkimi kolorami.


Gdzie sięga Twoja wyobraźnia?

A gdzie nie sięga ( śmiech… )? Wyobraźnia ma to do siebie, że nie jest ograniczona żadnymi ramami - moja zawsze była bardzo bujna.


Pytam o to nie bez przyczyny, miałaś przez kilka lat swoją markę, rozmawiam z projektantką?

Byłą projektantką – tak. Choć, nie ukrywam, że może jeszcze w przyszłości do tego wrócę, na razie przelewam swoje pomysły na papier i kolekcjonuję ”do szuflady”. Projektowanie wyszło z potrzeby posiadania ubrań, których nie mogłam znaleźć nigdzie indziej, a chciałam mieć w swojej garderobie. Jednak prowadzenie własnej marki, to nie tylko tworzenie projektów - to ciężka praca 24 godziny na dobę, wieczna konkurencja i obcowanie ze światem i ludźmi, których do końca ”nie czułam”. Gdy zaszłam w ciążę, musiałam wybrać i postawiłam na czas z rodziną.

Podejmując tę decyzję wylałam wiele łez bo marka była takim moim dzieckiem ale z perspektywy czasu była to najlepsza decyzja jaką podjęłam. Chwilę później przywaliła w nas pandemia i wiele marek, które zaczynały wraz ze mną, dziś już nie istnieje. Gdybym nie odpuściła kilka miesięcy wcześniej ( … ) możliwe, że dziś tonęłabym w długach, a tak się na szczęście nie stało. Jak mówiłam - nic nie dzieje się bez przyczyny i ja bardzo mocno w to wierzę.

 

Kwiaty, sikor, dziara.Kwiaty we włosach, sikor, dziara ( … )

 


Czyli rozmawiam z odpowiednikiem Gosi Baczyńskiej i Evy Minge ( śmiech… )?

( Śmiech… ) myślę, że jeszcze daleko mi do doświadczenia obu Pań ale moje projekty pojawiały się na łamach znanych czasopism, nosiły je prezenterki telewizyjne i polskie celebrytki, więc byłam na dobrej drodze.


Zaczynam się bać, że po rozmowie zażądasz tantiem ;)

( Śmiech… ) bez obaw. Rynek mody w Polsce jest przepełniony, bardzo ciężko jest się przebić, konkurencja jest ogromna. Tego typu osiągniecia, to tylko mało znacząca kropelka w morzu, a tego typu małe sukcesy są tylko chwilowe.


To jak reagujesz na taki tekst: ”Szepnęła do mnie, jestem Agnes. Forsa działa na nią jak magnes.”?

( Eksplozja śmiechu ) skąd ten tekst? Zapamiętam go sobie. Forsa nigdy nie działała na mnie jak magnes - lubię zarabiać a stabilność finansowa mojej rodziny jest dla mnie bardzo ważna. Jednak kasa to na prawdę nie wszystko.


Dam Ci przykład: miałam w Stanach kolegę, który był człowiekiem sukcesu i stać go było absolutnie na wszystko, o czym można zamarzyć. Każde swoje urodziny spędzał sam w domu z butelką Jack’a Daniels’a bo twierdził, że nie ma prawdziwych przyjaciół, a poznawane kobiety nie widzą w nim człowieka tylko jego pieniądze. Takie historie naprawdę dają wiele do myślenia - wydało mi się to bardzo smutne. Mocno zmieniło to mój punkt widzenia w zakresie posiadania pieniędzy.

 

Szczecińskie Konwersy :)Converse / ”zniszczyła” firmowe buty z miłości do rodzinnego miasta ;)


Pozdrawiamy zespół Łobuzy.
Ok. Kawę, Glasgow, Szczecin i piękną kobietę, widzimy. Mam na myśli, dokąd wędrujesz w swoich ukrytych myślach?

Do wielu miejsc, czasem pięknych, czasem również bardzo mrocznych, a czasem nieźle pokręconych ( uśmiech… ) jak dobrze, że nikt nie potrafi czytać w myślach.


A w pragnieniach?

Nie mam ich wiele. Doceniam to, co mam tu i teraz bo ”żyćko” ( pozdro dla Żaby – red. :D ) bywa bardzo przewrotne i co nam po pragnieniach jak jutro może nas już tu nie być?

 

I co w nich odkrywasz? Znajdujesz swoje drugie oblicze?

Czasem tak, choć nie zawsze jest ono takie jakie bym chciała ( śmiech… ). Myślę, że każdy ma swoją jasną i trochę mroczną stronę. To jest ludzkie - dopóki przeważa, ta jasna wszystko jest na swoim miejscu.


Masz odwagę aby je nam pokazać?

Myślę, że tę sferę wolę zachować tylko dla siebie.


Gdy rozmawialiśmy, pisałaś do mnie, że profil mam słaby, ale dwie ostatnie rozmowy były dobre więc możemy pogadać ( śmiech… ). Czego Twoim zdaniem brakuje w takich rozmowach damsko-męskich?

Nie, nie masz słabego profilu, myślę, że dopiero się rozkręcasz. Bardzo lubię inteligentnych ludzi, a u Ciebie inteligencji zdecydowanie nie brakuje. Podoba mi się to w jaki sposób prowadzisz swoje rozmowy - słuchasz rozmówcy, a nie walisz pytaniami na oślep - nie każdy to potrafi, a dla mnie jest to wyrazem szacunku do osoby, z którą rozmawiasz. Ogromny plus za to.

 

Brama wjazdowa.Szczecin / brama wjazdowa – nie zastawiać!, a Ona zastawia!

 


Się słodko-landrynkowo zrobiło. Wyczuwam, że czasem brakuje i mnie i moim rozmówczyniom tego czegoś, co prezentujemy my – czyli luzu ( skromność mnie teraz rozsadziła – śmiech… ).

( Śmiech… ) może być, ale myślę, że to zależy tylko i wyłącznie od tego z kim rozmawiasz. Nie wiem, czy tak miałeś kiedyś ale ja czasem myślę, że ktoś jest ciekawym człowiekiem, jednak oglądając, czy słuchając wywiadu z nim okazuje się, ze potrafi bardzo rozczarować i odwrotnie - bardzo milo nas zaskoczyć.


Jesteś także mamą szalonej dwójki, jak scharakteryzujesz swoje pociechy?

Moje maluchy to straszne czorty ( śmiech… ) są pełne energii, której często im zazdroszczę. Niezwykle otwarte na ludzi i otaczający ich świat. Czasem mnie dojeżdżają ( śmiech… ) ale kocham ich nad życie.


Wychowujesz ich na dumnych Polaków, czy Europejczyków bez kompleksów?

Bardzo zależy mi na tym by wychować ich w polskiej tradycji, którą często przemycam do ich codziennego życia tu w Szkocji. My, Polacy mamy jakiś taki trochę kompleks polskości ale ja uważam, że absolutnie niepotrzebnie - jako nacja jesteśmy bardzo szanowani w wielu krajach na świecie.


Czym i kim pachnie Twój profil, oczywiście prócz staroci ( śmiech… )?

( Śmiech… ) na pewno świeżymi kwiatami, delikatnością i kobiecością - bardzo lubię ten zapach.


Masz możliwość zadać pytanie następnej rozmówczyni. Przyznam, nie wiem kto nią będzie, dlatego nie ograniczaj się i jedziesz po bandzie – prosto z mostu.

Ooo, ciężko bo ja nie mam pojęcia kogo będziesz przepytywał. Daj mi sekundkę.

 

Kim Basinger 9i1/2Mnie to ujęcie przypomina Kim Basinger, a Wam? 

 

< po trzydziestu minutach > ( Śmiech… )

Internet - cudowny wynalazek, czy zmora naszych czasów? Albo: gdybyś mogła urodzić się w innej epoce to jaką byś wybrała i dlaczego?


W ciele o jakich wymiarach, wadze i wzroście mieści się to wszystko?

Ha, odrobiłam lekcje i spisałam wymiary ( uśmiech… ) 85/67/86, waga:55kg, a wzrost 171cm - w dowodzie mam 172 ale albo zmalałam albo coś ściemniłam.

 

Tak wyglądają mury w NY :)Ściana nie zawaliła się – NY nadal trwa.

 

Poproszę jeszcze o słowo na niedzielę dla czytelników.

To jak już jesteśmy przy cytatach to mój ulubiony cytat, dobrze?

„Nie bój się cieni. Ich obecność oznacza tylko, że gdzieś w pobliżu znajduje się światło”.

 

Dziękuję za miło spędzony czas.

Dzięki Marcin za świetną rozmowę. I za to, że nie gryziesz ( śmiech… ).

 

Chwyciła To chyba nie jest łapanie byka za rogi? / NY.