| Kategorie: na obczyźnie sensualne
01 kwietnia 2023, 18:55
Sensualna Anna na obczyźnie.
Dzień dobry, podpisałem Cię w kontaktach jako anielska Anna z Niemiec.
Dzień dobry :) ale, że tak na serio? Daleko mi do anielicy. Zgadza się mieszkam w Niemczech.
Pewnie ten różaniec mnie zwiódł, jesteś mocno wierząca, czy to tylko na potrzeby fotki?
Myślę, że na pewno bardziej niż przeciętna osoba ( … ) choć nie zawsze tak było. Różaniec absolutnie nie jest na potrzeby fotek. Moje tatuaże zawsze znaczą dla mnie coś ważnego. Akurat ten to na pewno nie jest symbol żadnej boskiej postaci jak sadzą niektórzy.To kobieta, która w życiu przeszła sporo, miała złe i dobre chwile, ból i łzy. To właśnie ona w modlitwie i wierze odnalazła swój spokój.
Głębokie wyznanie. Robótki ręczne, to sposób na nudę, czy na „waciki”?
Ręczne robótki to absolutnie żadne sposób na zarobek choć kilka osób już namawiało mnie na założenie ”biznesiku”. Robię to, bo sprawia mi to ogromną radość i odprężenie :) Także zdecydowanie nie jest to ani sposób na nudę, ani na waciki :)
Czyli zbierasz kasę na kolejne tatuaże ( śmiech … )
Szczerze, tak naprawdę zarobiłam na tym do tej pory 15 Euro :) Całą resztą obdarowywana została część osób bliskich mojemu sercu :) Druga część poszła na słuszny cel więc pieniądze z nich zebrane przekazałam na dzieciaki :) Te 15 euro nie starczą na tatuaż, nie ma na to szans.
To ile ich masz i co symbolizują?
Poczekaj, niech policzę hmm, dwanaście. Mają różne symbole, tak naprawdę odnoszą się do moich przemian i zmian jakie we mnie zaszły. Są na nich również elementy rodzinne. Na plecach jest mój pierwszy diabełek, o którym mało osób wie. Robiłam go na osiemnaste urodziny. Akurat diabełek bo wtedy trochę czułam się taką diablicą. Napis ”Silniejsza. Lepsza. Mądrzejsza.” Tu nie trzeba dużo mówić o znaczeniu, każdego dnia pracuję by taką być. Tatuaże, to symbole moich wewnętrznych zmian ale nie będę opisywać wszystkich po kolei.
W połączeniu z tymi okularami, masz wizerunek ostrej babki, to celowy zamysł?
Nie, absolutnie nie. Nie robię nic celowo. Robię bo chcę albo czuję, że tak ma być. Nie rozmyślam nad tym - co ludzie powiedzą albo pomyślą o mnie. To ja mam się dobrze z tym wszystkim czuć, a jak ktoś myśli o mnie, że jestem ostra :) może powinien mnie poznać i się o tym przekonać. Przecież nie ocenia się książki po okładce.
To jak w jednym zdaniu lub słowie można Cię opisać?
Odwaga i empatia to moje zalety, z których jestem dumna ale czasem szybciej działam niż myślę ale nie mam też problemu, aby powiedzieć szczerze: co myślę bez względu na opinię większości.
Zauważyliśmy to w komentarzach na Insta.
No właśnie i może dlatego też nie zawsze potrafię mówić o sobie. Poza tym wiesz jak to jest, gdy mówisz o sobie wyłącznie dobrze. Ludzie mówią wtedy, że jestem zarozumiała, zamiast pewna siebie. To samo tyczy się prawdy. Wszyscy chcą szczerości ale jak już powiesz szczerze, to słyszysz, że jesteś wredna albo jeszcze gorzej.
Skoro początek mamy za sobą, to powiedz jak to jest być Polką na obczyźnie?
Hmm, czasami jest do dupy. Mentalność niektórych Niemców jest jeszcze tak zakorzeniona, że Polak to zło. Jak słyszą polską mowę potrafią cię nawet wyzywać, zwłaszcza to starsze pokolenie. A tak po za tym, że my Polacy mamy większą charyzmę i werwę do wszystkiego, szybciej działamy i myślimy, to jest fajne.
Masz na myśli, tych, którzy byli u nas na ”wakacjach” 39-45?
Tak, te pokolenia ”po” też czasem się zdarzają z podobnym podejściem. Ale ogólnie Niemcy mają większy luz w kontaktach niż Polacy. Podoba mi się to, że oni nie mają problemu z mówieniem sobie na ty. Nie ważne jaka jest różnica wieku między ludźmi. A to skraca znacznie dystans.
To co Cię tam skierowało?
Życie. Szczerze, nigdy nie lubiłam Niemców, a niemiecki język drażnił mnie okrutnie. Jednak jak poznałam mojego męża, to trochę się to zmieniło. Bo on właśnie za to Niemcy bardzo mocno polubił. No i dostał tam pracę, na początku miał jeździć i wracać do domu ale po pół roku okazało się, że pakuję siebie oraz najstarszego syna i jedziemy z nim. W ten sposób jesteśmy już dwunasty rok!
Mówi się, że społeczeństwo niemieckie jest bardziej europejskie, bardziej liberalne i mniej wstydliwe od Polaków, ale nie od tych Polaków, którzy są dłużej za Odrą?
Tak, mniej wstydliwe - to na pewno, choć właśnie te mniej wstydliwe w moim odczuciu czasem popada w taki niesmak i obłudę.
A Ty jak się tam odnalazłaś, znałaś dobrze język, czy tylko: ja i nein ;)
Najlepsze jest to, że ja od czwartej klasy szkoły podstawowej aż do matury miałam język niemiecki, a w szkole, co prawda trafiałam na nauczycieli, którzy nie uczyli nas komunikacji, tylko czytania poprawnie książek. Jadąc do Niemiec nie znałam zbyt dobrze niemieckiego, tzn. rozumiałam bardzo dużo, jakieś 80%, gorzej było z rozmową.
Piszesz z Lipska, to nadal taki klimat NRD, czy już ojropa ;)
Przez ten czas, co tu jestem zmienił się na taki bardziej europejski. Jak przyjechałam pierwszy raz, to czuć było NRD i to bardzo. Teraz też, bo ten klimat tworzą też ludzie. Mimo wszystko zapraszam do nas, tu jest naprawdę ładnie i klimatycznie, lubię to miasto. Naprawdę czuję się tutaj dobrze.
Widzę sporo kosmetyków, odnajdujesz się w branży, czy reklamujesz konkretne produkty?
Absolutnie, niczego nie reklamuję . Lubię polecać innym, to co mnie się sprawdza, bo wiem że są takie dziewczyny jak ja. Takie ”świrki kosmetyczne” wiec lubię. Zawsze lubiłam kosmetyki. Teraz mam więcej możliwości żeby je kupować. Wiadomo, że jako nastolatka nie miałam wysokiego kieszonkowego, nie było tego sporo w sklepach, więc nie było jak tego kupować. Teraz mam na to budżet, wiec sprawdzam, kupuję, testuję. Nie celuję w drogie marki, chcę pokazać, że te tańsze kosmetyki zwłaszcza do makijażu też świetnie się sprawdzają. Także ten temat, mogę nazwać nawet moją pasją.
Jednak Twoje metamorfozy są mocno uwidocznione.
Tzn. co masz na myśli? Że z brzydkiego kaczątka zmieniam się w łabędzia? ( śmiech… )
Mam na myśli odniesienia i odbiór zdjęć, stajesz się niekiedy pewną siebie kobietą, a nawet ostrą i wyrazistą babką.
A może ja się nią nie staję, tylko taką jestem. Zdjęcia i filmiki na Insta maja jedną wadę. Możemy na nich pokazać, wszystko co chcemy i jak chcemy. Możemy zakrzywiać rzeczywistość i udawać kogoś kim nie jesteśmy. Ja tak nie chcę, dlatego pokazuję u siebie - to jaką jestem. To, że czasem jestem ostra lub łagodna, oznacza, że taka jestem i tyle. Mam pewien wyraz twarzy nad którym sama czasem nie panuję i wiem, że wtedy ludzie mówią: ”ależ ona jest wredna”.
Świat makijażu, fryzur, podkreślonych oczu – dobrze się w tym czujesz.
Oj bardzo dobrze. Myślę, ze to jest to, w czym się po prostu odnajduję. Lubię tym wszystkim podkreślać piękno ale nie przerysowywać go. Nie mam też problemu pokazać się bez makijażu i w dresach. Choć akurat uważam, że w dresach też można wyglądać pięknie.
Ja, jestem tu krótko ale Ty jako doświadczona użytkowniczka, pewnie zauważasz znamienne nadużywanie słowa: sensualna. Z resztą bardzo często korzystasz z tego hasztagu. Czy to słowo jest kluczem do rządzenia światem na insta? < oczywiście nie mam tu na myśli szczytnej akcji: sensualna sobota >
Hmm, w sumie od niej się zaczęło używanie tego hasztagu. Nie uważam, aby to było najmocniej nadużywane hasło.
A jakie jest kluczowe?
Bycie sobą jest kluczem i bycie autentycznym w tym skrzywionym, obłudnym i kłamliwym świecie jakim jest insta. Pewnie teraz, ktoś powie, to po co tutaj jestem?
Tym ktosiem będę ja – więc po co?
No właśnie, chyba wbrew temu wszystkiemu, żeby pokazać tą autentyczność. Żeby przemycić trochę wiedzy o mojej chorobie , aby dać jasny przekaz, że kobiety większych rozmiarów też są piękne. Co więcej, są szalenie inteligentne i mądre. Po to by w tym świecie można znaleźć dobre rzeczy, że można odnaleźć przyjaźnie, takie prawdziwe. Że można znaleźć super wyzwanie jakim była właśnie sensualna sobota.
Na pewno nie jestem tu dla liczb. Bo nie sztuką jest kupić sobie obserwujących. Teraz to przecież żaden problem. Sztuką jest mieć fajny kontakt z większością, swoich obserwatorów. Prowadzić fajne i ciekawe rozmowy, poznawać świetnych ludzi.
Ciekawie opisane i dobre spostrzeżenie. Zapamiętam ( śmiech… ) Przejdźmy do cięższego tematu, porozmawiajmy o twojej chorobie...
Choruje na chorobę Crohna .O mojej chorobie dużo mówię i nawet czasem piszę. Opieka zdrowotna, to najważniejszy punkt dla którego nadal jestem w Niemczech. Choroba Leśniowskiego-Crohna (choroba Crohna) jest chorobą autoimmunologiczną. To przewlekła choroba zapalna. Proces zapalny spowodowany przez tę chorobę dotyczy ściany przewodu pokarmowego i może obejmować różne jego obszary – od jamy ustnej do odbytu. To jest taka definicja książkowa.
U mnie szwankują również stawy. Ogólnie moja odporność jest bardzo słaba i łapię różne choróbska. Choroba zaatakowała kilka odcinków jelita grubego i przełyk. Do tego towarzyszące problemy: np. zwyrodnienia stawów. Moje są gorsze niż np. u przeciętnej kobiety w wieku 85 lat. Wykrycie jej nie jest takie łatwe, bo nie objawia się ona u każdego tak samo nie jest schematyczna.
Chyba są jakieś badania, gdzie można podejrzeć różne parametry świadczące o tej chorobie? No i najważniejsze pytanie, czy to jest dziedziczne?
Urodziłam się już z tą chorobą. W dzieciństwie sporo objawów bagatelizowano ale dopiero w wieku 25 lat trafiłam do szpitala w stanie agonalnym. Wtedy zaczęto szukać i sprawdzać. Zajęło im dokładnie trzy miesiące na postawienie diagnozy, co uważam za sukces bo czasem nie jest to takie proste. Miałam biopsje pobierane z przełyku i jelit, różne rodzaju inne badania, w tym sondy przez nos, mnóstwo ich było.
Może być dziedziczne ale nie z pokolenia na pokolenie. U mnie prawdopodobnie pra prababcia i teraz ja. Różnica z nią była taka, że u niej nie było to potwierdzone. Więc teoretycznie jestem jedyną osobą w rodzinie z potwierdzoną chorobą. Teraz wiele osób nabywa tę chorobę z wiekiem. Ku przestrodze - Kończymy temat!
Ależ lekcja życia. Szacunek za podjęcie walki.
Widzę, że lubisz swoje ciało, swoją nagość w pełni akceptujesz. Odkrywasz plecy, uwidaczniasz swoje nogi, niemal biust… a może to jest ”przetarcie” do odważnej sesji, żeby nie powiedzieć aktu?
Wiesz co i tutaj muszę odnieść się do sensualnej soboty, bo kiedyś tak nie było niestety. Ja nie lubiłam swojego ciała. Nienawidziłam zdjęć wręcz obrzydzał mnie mój widok na nich. Kiedy trafiłam na wyzwanie byłam w kiepskim stanie fizycznym i psychicznym. Miałam nawrót choroby, który wymęczył mnie totalnie. Potrzebowałam jakiegoś bodźca by mnie obudzić, mnie jako kobietę bo w roli matki i żony trochę ją zatraciłam i trafiłam na to wyzwanie. Początkowo zdjęcia robiłam sama i wrzucałam. Bardzo spodobało mi się to wsparcie kobiet.
Kobieta drugiej kobiecie zapodająca komplement, to musi być szczere, prawda? Z każdą sobotą zaczynałam patrzeć na siebie trochę bardziej przychylnie. Później jeden raz, drugi, poprosiłam męża by zrobił mi zdjęcie. Pomysł był taki, że sama nie dałabym rady. Gdy zaczął mi robić zdjęcia, dawać jakieś wskazówki i podpowiedzi, bo wiadomo on patrzy na mnie inaczej. Poczułam się coraz bardziej pewna siebie. Przekonałam się, że to co robię i jak wyglądam - nie jest takie złe, że jednak mam jakieś atuty. Zresztą oglądając moją galerię widać ten bardzo duży progres. Widać moją pewność siebie rosnącą z każdym kolejnym zdjęciem. A co do odważnej sesji ( … ) Wiesz, że biorę ją pod uwagę ale tylko wyłącznie z profesjonalistą, którego bym już znała, a najlepiej z kobietą :) Tzn. kobieta miała by mnie fotografować rzecz jasna.
Jeszcze gwiazdą nie jest ale już ma wymagania gwiazdy :)
Nie no bez przesady, myślę, że komfort na sesji daje zajebiste efekty na zdjęciach i tyle. To jest połowa sukcesu fajnego zdjęcia.
Widać, że ewoluujesz w tej swojej ”odwadze” oraz świadomości tego, co chcesz pokazać.
O tak, i to bardzo. Zarówno widzę jak i czuję to w swojej głowie ( ... )
( … ) stojąc nago za dnia w oknie, zakrywając jedynie tył od strony pokoju – urodzona kusicielka. Sąsiedzi pewnie częściej zaglądają teraz przez szybę? ( śmiech … )
Wiesz co jest najlepsze? Robiąc to zdjęcie, całkiem zapomniałam, że oni widzą mój ”przód”. Później jak zrobiliśmy z mężem te zdjęcia, to śmialiśmy się, że pewnie będą teraz częściej zaglądać i uśmiechać się na ulicy jak mnie zobaczą. To był ich szczęśliwy dzień ( śmiech … )
Czyli masz coś z ekshibicjonistki? Chodzicie na plażę naturystów?
Nie, absolutnie nie mam i nie chodzę.
Rozumiem, że Twój osobisty fotograf to mąż? Ustawia Cię do pozy, retuszuje potem tło i dba o te foty – czy to Ty stoisz za grą czernią?
Tak, większość zdjęć robił mi mąż ale ostatnio dużo ”strzelam” sama. Czy mnie ustawiał – nie. To raczej ja sama wiem jak moje ciało najlepiej wygląda. Jaka pozycja pokazuje, to co ja chcę pokazać. On mi tylko mówił: wiesz, a może spróbuj to albo weź zrób to, jeszcze raz bo to wychodzi super itp. Już później całą resztą zajmuję się ja :) Nie da się ukryć, że pokochałam ostatnio czerń na zdjęciach.
Widać, że Cię wspiera, że masz w nim oparcie, to bardzo ważne. Idziecie oboje w tym samym kierunku.
Tak mój mąż jest dużym wsparciem. Wspiera mnie i daje swobodę chociażby w zdjęciach, które pokazuję na insta. Zaufanie, które mamy do siebie jest kluczowe.
Byłem na Jego profilu, fota z kroplami wody – petarda, czy to Twoja twarz tam ”gra”?
Oj, na jego profilu ostatnio mało się dzieje, nie ma czasu przez pracę ale może teraz wiosna/lato dzień dłuższy, to może coś znowu się ruszy :) Wracając do zdjęcia z kroplami, tak to moja twarz. No wiesz na razie jestem jego jedną jedyną modelką ( śmiech … )
Informowałaś już go o tej naszej rozmowie, czy czekasz na ”efekt wow”?
A wiesz, że nie wie o niczym. To będzie dla niego niespodzianka i ”efekt wow”.
Poza tym niszczysz kolejny stereotyp kobiety, która wstaje rano i bez ”tapety” publicznie się zazwyczaj nie pokazuje. Ty robisz z tej sytuacji efekt ”before” - ”after”.
Mało tego, ja bez makijażu pokazuję się ludziom, odprowadzam syna do przedszkola, rozmawiam z jego opiekunami, widzę się z sąsiadami :) Czy powinnam się tego wstydzić? Absolutnie nie, nie mogę się wstydzić tego jak wyglądam bo taka jestem. Oczywiście fajnie jest patrzeć na siebie w makijażu jak podkreśla moje atuty. Ale twarz bez, to moja twarz, która jest ze mną zawsze i nie mogę się jej wstydzić. Ale sam przyznaj: fajne są te efekty przed i po.
Zgadza się, ciekawe. Zwłaszcza, że żony Sławomira i chyba Macieja Dowbora często bez tapety tutaj się pokazują – idzie nowe wśród gwiazd?
Myślę, że to nowe powinno być już dawno. Bo ten świat piękna i tylko piękna wyrządza dużo złego. Zwłaszcza młodym kobietom, które psychicznie nie są jeszcze ukierunkowane.
Ale zauważam, że umiesz też odpowiednio prowokować, choćby wtedy, gdy trzymasz w ręku różaniec gdzie widzimy na niej tatuaże. Biblia jasno odnosi się w tej kwestii.
Wiesz co myślę, że nie prowokuję ale daję do myślenia. Co do Biblii, to, że wiara jest dla mnie mega ważna nie oznacza, że zgadzam się i kieruje się wszystkim co głosi Pismo Święte. Jestem kobietą. Można chodzić do kościoła i mieć złe serce, a można także chodzić i być dobrym człowiekiem. Ja zdecydowanie dążę do tego, by być tym dobrym.
Sesja na sianku, bomba. Generalnie udowadniasz, że kontakt z naturą, to jest najlepsze miejsce na zdjęcie dla kobiety.
Przyznam, że kiedyś w Internecie widziałam taką sesję. Marzyła mi się ona chyba ze dwa lata. W ubiegłym roku pojechaliśmy na wakacje i zobaczyłam jakie tam są możliwości. Od razu mówię do męża: „Widzisz to miejsce” a jego nie trzeba długo namawiać. Wziął aparat i mówi: „idź, szykuj się, a ja poczekam i pójdziemy na zachód słońca”. Pogoda dopisała. Kocham tę sesję. Mam nadzieję, że w tegoroczne lato zrobimy kolejną, jeszcze lepszą.
Wykorzystaliście ten moment, rozebrałaś się?
Nie mogliśmy. Była z nami nasz córka i jej koleżanka ( śmiech … )
Zbliżając się do końca rozmowy, nie mogę - nie zapytać o ”Twój wyraźny głos” w komentarzu pod jednym z moich wywiadów.
( śmiech… ) Napisałam w komentarzu swoje odczucia. Często jest tak, że jeśli wiem, że zabieram głos w miejscu, które jest miejscem do tego odpowiednim, a odbiorcy są inteligentnymi rozmówcami, czynię to bez problemu.
Miałyście ”prywatną” dogrywkę?
Nie, nie miałyśmy :) Nie wdaję się w takie dogrywki.
Zawsze magicznym pytaniem jest ”zapach profilu” o jakim rozmawiamy. Co wyczujemy u Ciebie?
Hmm. Luz, pewność siebie, tajemnicę, seksapil. Chyba właśnie to.
Pochwal się swoimi wymiarami oraz wzrostem i wagą.
O tym wie tylko mój lekarz oraz mąż, nikt więcej ( śmiech… ) < dłuższa przerwa >
To są tylko liczby
( … ) ale proszę jak jesteś taki ciekaw: 107/98/113. 170cm/92kg.
Szukam puenty ( ... ) to może po prostu zaprosisz, do siebie?
To ja napiszę tylko tyle: że jak ktoś ma ochotę poznać mnie bliżej, taką jaką jestem, to zapraszam na mój profil ;)
To co szalonego jeszcze przed Tobą, a na co nie możesz lub nie potrafisz się zdecydować?
Jestem z tych osób, co jak pomyślą, to zaraz działają. Wyjątkiem był kolczyk nad ustami,;) więc raczej nie ma takiej rzeczy mega szalonej. No może poza tym, że chcę wreszcie zrobić prawo jazdy ale ciągle czekam na rozważenie mojej prośby do Urzędu Miasta - o gumowe drzewa:) żartuję oczywiście. Raczej staram się realizować wszystko w miarę szybko :)
Dziękuję za poświęcony czas, auf wiedersehen, albo lepiej tschüss ( mam nadzieję, że moja nauczycielka niemieckiego z liceum tego nie czyta – śmiech… )