Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Z ostatniej chwili:, strona 2


”Czuję, że to mój czas.”
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki 
14 czerwca 2023, 18:59

Witaj zabiegana i rozchwytywana kobieto - nie mająca czasu nawet na to aby pochwalić się swoim życiem i sukcesami.

Witam!


Teraz szczerze odpowiedz na szybkie pytania: Jesteś gwiazdą z TVN-u?

Absolutnie nie czuje się jak gwiazda, ani TVN-u, ani Tik-Toka.

 

Gwiazda na startNowa pogodynka po Faktach ;)


Operujesz słowem bariatria, jakby to była codzienność.

Bo niespełna dwa lata temu stała się ona moją codziennością.


Szczęśliwa posiadaczka zmniejszonego żołądka? Powiedz coś więcej w tym temacie.

Tak, szczęśliwa posiadaczka zmniejszonego żołądka. W dniu kiedy poznałam lekarza, a w zasadzie zespół bariatryczny ze szpitala w Zdunowie, który okazał mi wsparcie i zainteresowanie, potraktowali jak pacjenta, któremu należy pomóc i któremu pomogli, jestem tą szczęśliwą posiadaczką. Szczęśliwą-bo zdrową i sprawną. Po wielu latach chorowania na otyłość, życiu w dyskomfortu, bólu i wstydzie, dziś czuje się wolna i szczęśliwa.


To przejdźmy delikatnie do głównego powodu naszej rozmowy, MINUS 70 KG. Jak to się stało?

Dokładniej minus 73kg. Trafiłam w dobre ręce, w momencie kiedy już nie widziałam dla siebie nadziei i już nie chciałam jej mieć, to jak ”na złość” ktoś tę nadzieję we mnie trochę ”wepchnął” i uratował mi życie. Po operacji postawiłam wszystko na jedną kartę. Powiedziałam sobie, że to moja ostatnia szansa i ostatnia próba, a wiedziałam, że muszę dać z siebie 200% i wycisnąć z tej operacji ile się da. Całe życie podporządkowałam pod redukcję. Zmiana nawyków żywieniowych, liczenie kcal, pilnowanie białka, aktywności fizycznej, pracę, dom, rodzinę. Wszędzie musiałam być na 100% więc wymagało to ode mnie dobrej organizacji.


Mam ciągle ”mokre plecki” z powodu szacunku jak wpisuję tę liczbę.

Dziękuje, niewiele osób traktuje to jako ”sukces”, czy w ogóle coś czym powinnam się ”chwalić” lub o tym głośno mówić, tym bardziej doceniam Twoje słowa.
Podziałałaś tym wynikiem i swoimi fotkami z przemiany - niesamowicie na wyobraźnię ludzi. Stałaś się żywą inspiracją, to wielka odpowiedzialność.
To ogromna odpowiedzialność i czuję się odpowiedzialna za wiele ludzi. Choć nigdy nie namawiam nikogo do operacji, bo uważam, że sam fakt posiadania BMI, które kwalifikuje do operacji, to nie jest droga dla każdego. Staram się po prostu pokazywać to, że jest taka metoda leczenia, że u mnie się sprawdziła, a osobom które poczują, że to również może być sposób do odzyskania ich zdrowia, daję wskazówki gdzie się po taką pomoc udać.

 

Prawy do lewegoPrawy do lewego?


Zacznijmy od początku, kiedy poczułaś, że trzeba coś zrobić ze swoim wyglądem i wagą?

Całe życie walczyłam z kilogramami. Raz ich było o wiele więcej, raz po prostu dużo, ale zawsze ponad normę. I całe życie ”coś” z tym robiłam. Przeszłam chyba przez wszystkie diety jakie tylko znalazłam w Internecie, stosowałam się do wskazówek typu: jedz, ale więcej się ruszaj, czy nie jedz po 18:00. Inne to: nie jedz kolacji, pomijaj jeden posiłek, nie jedz chleba i ziemniaków. No było tego mnóstwo. Próbowałam też schudnąć z dietetykiem, z cateringiem dietetycznym. W mojej ocenie już zrobiłam wszystko co się dało, koniec końców doprowadziło mnie to poniekąd do tej najwyższej wagi -125kg! Wtedy poczułam, że skoro już wszystko zrobiłam, a efekt jest coraz gorszy, to nie ma dla mnie nadziei. Bolało mnie już wszystko, było mi potwornie niewygodnie, chodziłam od lekarza do lekarza, bo zaczynało mi ”wysiadać” wszystko. Każdy mówił ”schudnij to Ci przejdzie”. I mieli rację, bo przeszło. Tylko żaden nie powiedział mi jak mam to zrobić. Po takich wizytach czułam się jeszcze gorzej.


Miałam myśli samobójcze, a nawet już miałam plany. Na szczęście zostały pokrzyżowane atakiem woreczka żółciowego, gdy karetką po nocnym dyżurze zostałam przewieziona do szpitala w Zdunowie. Tam doktor, który mnie operował, powiedział o możliwości chirurgicznego leczenia otyłości, uświadomił mi, że otyłość to choroba, a on takich chorych skutecznie leczy. Najpierw się na niego obraziłam, ale z upływem czasu uwierzyłam, że i mi pomoże. I pomógł.


Zwykle słyszymy, że to krótka mobilizacja przed sylwestrem lub letnim plażowaniem i szybko wracamy do starych nawyków – ale czytając to, dostrzegamy zupełnie inne podłoże?

Zależy od podejścia. Kluczowe w mojej ocenie jest przygotowanie do samej operacji i zespołu specjalistów w których ręce się oddajemy. Świadomość, że jest to zmiana całego życia, przeprogramowania poniekąd swoich kubków smakowych, wprowadzenie aktywności fizycznej, polubienie się z nią na całe życie. Tak, by to co uda się osiągnąć utrzymać. Kierować się zdrowiem. Bo o to tu chodzi. Poprawa wyglądu w tej sytuacji to taki przyjemny efekt uboczny.


Czyli to nie był ”spontan”, a efekt rozmowy z lekarzem, delikatnie sugerującym i zlecającym zmiany?

Oj zdecydowanie nie był to spontan. To była bardzo przemyślana decyzja. Lekarze podczas tygodniowego pobytu na ich oddziale przy okazji usunięcia tego pęcherzyka, poświęcili mi bardzo dużo czasu. Głównie po to, abym przede wszystkim zrozumiała, że choruję i potrzebuję pomocy. Wytłumaczyli jak wygląda życie po ”chlo”, jakich wyników mogę się spodziewać. Później też przy okazji kontrolnych wizyt, w korytarzu poczekalni w poradni przyszpitalnej poznałam dziewczynę, która była ich pacjentem bariatrycznym i miała duży miała na moją decyzje. Zobaczyłam na własne oczy po raz pierwszy, kogoś kto na własnym przykładzie powiedział mi o tej drodze. A była absolutnie przepiękna, emanowała szczęściem i taką dobrą energią. Jak opowiadała o swoim życiu przed operacją, to miałam wrażenie, że słucham o sobie. I to było taką kropką nad i. Imponowała mi bardzo.

 

Czy lewy do prawego?Czy lewy do prawego?


Jednak bariatria, to już jest pewna ingerencja w organizm, nie lepiej było zbić masę ćwiczeniami i dietą?

Na pewno byłoby lepiej, ale mi się to nie udawało. A tak jak wspomniałam wcześniej, próbowałam. Dziś jestem dużo bardziej świadoma tego skąd się ta otyłość u mnie wzięła. Wiem jak ogromny wpływ maja hormony i nasza psychika. Na tamten moment operacja była dla mnie jedynym ratunkiem.


Wyobrażam sobie Twoje życie ”po” jako: rozpisaną dietę, ćwiczenia i zapisywanie wyników mobilizujące do odchudzania oraz spożywanie mniejszych posiłków ale częstszych by przyspieszyć metabolizm? Jestem bliski prawdy?

Zależy o jakim etapie ”po” mówimy. Bo to są etapy. W pierwszym tygodniu jest dieta płynna, kolejne dwa papkowata. Później jest rozszerzanie diety i gryzienie. W czasie redukcji liczyłam, ważyłam, wpisywałam wszystko w aplikację w telefonie. Dziś jestem prawie dwa lata po operacji i żyję normalnie. Nie liczę, nie ważę. Nie dobijam na siłę kcal. Nauczyłam się słuchać organizmu i jego potrzeb. Jem intuicyjnie, póki co to się sprawdza. Stosuje się do zasady 80/20. Czyli 80% mojej diety stanowią posiłki zdrowe, zbilansowane, bogate w pełnowartościowe białko, świeże warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, węglowodany złożone. Te pozostałe 20% zostawiam sobie na posiłki rekreacyjne tj. pizza ze znajomymi, lody z rodziną, czy drink na domówce. Balans i zdrowy rozsądek który udało mi się wypracować z pomocą dietetyk, która mnie przez tę drogę prowadzi od początku.


Ile dokładnie trwał ten proces finalny - od 125 kg do 52 kg?

Wagę maksymalną czyli 125kg miałam na początku 2021r. Potem pracowałam z dietetykiem, udało się zejść do 115kg., ale skończyło się jak zawsze. Nie zdążyłam jednak przytyć bo w czerwcu tego samego roku trafiłam do Zdunowa, kwalifikację do operacji miałam na przełomie lipca i sierpnia, a zabieg na początku listopada 2021r. i szłam z wagą 105kg, bo redukcji wymagał lekarz by zniwelować ryzyko powikłań okołooperacyjnych. Wyszłam z otyłości w czerwcu 2022r., wtedy waga pokazała 62kg, ale jeszcze chciałam trochę zredukować, bo jestem niska - 157cm, więc to 62kg to moja maksymalna waga w jakiej mogę być nie wchodząc w nadwagę. I te 10kg tak powoli redukowałam z przerwami do marca/kwietnia tego roku. W międzyczasie miałam także wykonaną plastykę brzucha, gdzie zostało usunięte mi prawie 2kg fałdu.

 

Poza nr1Poza nr 1


Jaki był/jest najtrudniejszy etap odchudzania?

Najtrudniejszym etapem dla mnie, który z resztą nadal trwa, było i jest pogodzenie się z tym jak ludzie odmiennie traktują mnie. Zarówno obcy, jak i ci z bliższego otoczenia.


Co masz na myśli?

Teraz ludzie traktują mnie dużo lepiej. Są milsi. Odpowiadają mi uśmiechem kiedy ja się do nich uśmiecham. Wcześniej byłam niewidzialna, choć dużo bardziej ”widoczna” z racji swojej wagi. Były sytuacje, że zostałam popchnięta gdzieś w sklepie i nie usłyszałam przepraszam. Dziś obcy mężczyźni otwierają mi drzwi i wpuszczają mnie pierwszą. Ale nie tyczy się to wyłącznie mężczyzn. I nie tylko obcych ludzi. Bo dziś te same osoby, które spotykałam gdzieś na mieście odwracały głowę udając, że mnie nie widzą, piszą ”zdziwione”, że nie miały pojęcia, że od prawie dziesięciu lat mieszkam w Szczecinie, a my jeszcze przez ten czas nie umówiliśmy się na kawę. Dlatego mam mocno okrojone grono przyjaciół i bliskich. Bo jest to dla mnie bardzo przykre doświadczenie.


Słynne podjadanie po godzinie 18 albo cztery godziny przed snem – to ma aż takie znaczenie?

Absolutnie nie ma. Ja czasem jem ostatni posiłek o 22 jeżeli wiem, że spać pójdę po północy. Jedzenie ma nam dotrzymywać kroku i współgrać z naszym trybem życia. W zależności od mojego dnia jem 6-7 posiłków dziennie. Nie wyobrażam sobie nie zjeść nic po 18, kiedy mój dzień kończy się o północy. Oczywiście, jeśli najemy się ”pod korek” i od razu położymy się spać to nie jest to dobre, ani dla organizmu, ani dla naszego snu. Nie tyjemy od jedzenia po 18:00, bo zachowując bilans ujemny –chudniemy. Tak, czy inaczej dzieje się to bez względu na porę dnia w której jemy.


Pewnie za chwilę pod nosem czytelnicy zapytają, a co z legendarnym efektem jo-jo?

Efekt jo-jo, to nic innego jak powrót do starych nawyków. Jeśli dziś, machnęłabym ręką na to swoje nowe jedzenie i tryb życia. Zasiadłabym na kanapie zajadając lody, czekoladki i chipsy, a to wszystko wróciłoby być może z nadwyżką. Bez względu na to, że jestem po operacji. Można przytyć i niestety są takie osoby, procentowo jest to nawet 60% pacjentów którzy wracają do wagi sprzed operacji, lub wyższej. Dlatego tak nam się tłucze do głowy te zdrowe nawyki.

 

Poza nr 2Poza nr 2


Patrząc na Twoje fotki z efektem before/after, na pierwszy rzut oka pomyślałem, że ktoś wkleił Dominikę Gwit, a obok wstawił Katarzynę Glinkę ( przy całym szacunku do obu pań ).

Często słyszę, że jestem do siebie niepodobna. Często zarzuca mi się oszustwo, lub dziesiątki operacji plastycznych. Ale odbieram to jako komplement.
”Spacerujcie! To na prawdę niedoceniania aktywność” – możesz rozwinąć swoją myśl?
Będąc po operacji, pani dietetyk powiedziała mi, że muszę znaleźć sobie jakąś aktywność, z którą się polubię na tyle, żeby ze mną została i żebym mogła ją kontynuować. Cokolwiek. Aktywność kojarzyła mi się z siłownią, czy bieganiem. I byłam mocno zniechęcona do tego. Więc stwierdziłam, że na początek zacznę spacerować, tak dla aktywizacji, dla rozruchu. Bo przy takiej otyłości stawy są na tyle obciążone, że wiele sportów byłoby dla mnie zwyczajnie szkodliwe. I zaczęłam chodzić. Najpierw 5k, 7k, 10k kroków. Jak już się „rozkręciłam” robiłam średnio 35-40 tysięcy kroków dziennie. Mój rekord to 53k w ciągu dnia. Na początku robiłam kroki typowo by wspomóc redukcję. Szybko jednak stały się one dla mnie pewną formą terapii, chwilą dla siebie. Stały się też nieodłącznym elementem mojego życia, do dzisiaj.


”Bariatryczne czwartki” - Zdradzisz szczegóły?

Bariatryczne czwartki - jest to seria postów na Instagramie, którą tworzę wraz z moimi ”bariatrycznymi aniołami”, czyli dr n med. Michałem Duchnikiem - winowajcą całego mojego bariatrycznego życia, który najpierw ”namówił”, a później zoperował. To również zasługa Oli Pankowskiej – dietetyk, z którą współpracuje od samego początku ”chlo życia”. To ona nauczyła mnie na nowo jeść. Zarówno dr Michał jak i pani Ola pracują w szpitalu w Zdunowie oraz w prywatnej poradni - Masa Krytyczna. Razem tworzymy te posty na przemiennie, z perspektywy chirurga, dietetyka i pacjenta. Co tydzień w czwartek, dzielimy się wiedzą i spostrzeżeniami w temacie chirurgicznego leczenia otyłości, aby szerzyć świadomość na temat walki z otyłością.


Czyli: ”Po co wymieniać coś co można naprawić?” ( pisownia oryg. – przyp. red. ).

Zdecydowanie. Warto o siebie zawalczyć.


Jak widzisz swoje foty sprzed roku, dwóch lat, czy to jest Twoja motywacja aby nie wrócić do takiej otyłości? Powtarzasz sobie, nigdy więcej?

Moją motywacją jest moja córka, która w końcu ma zdrową, sprawną i szczęśliwą mamę. Mój mąż, który kochał mnie wtedy równie mocno jak teraz. Moją motywacją są ci wszyscy ludzie, którzy mnie obserwują, kibicują, wspierają. I specjaliści, którzy we mnie uwierzyli, kiedy ja już przestałam. Nie przeszłość jest moją motywacją, a przyszłość.


A gdy słyszysz komentarze, poszła na łatwiznę i zamiast ćwiczyć, założyła sobie opaskę aby jeść mniej i zrzucić kilogramy, to?

Operacja bariatryczna jest narzędziem, które oczywiście pomaga wyzdrowieć, ale niczego nie zrobi za nas. Tylko ja wiem ile mnie to kosztowało. Myślę, że problem tkwi w tym, że mnóstwo ludzi nie postrzega otyłości jako choroby. A chorobą jest i to jest fakt niezaprzeczalny. Choroby się leczy. Więc sądzę, że wynika to z niewiedzy osób, które tak mówią. Nie mam wpływu na to, co ktoś sobie pomyśli. Z resztą za długo przejmowałam się tym. ”Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.” A ja nie mam takich aspiracji, by każdy mnie lubił i każdy się ze mną zgadzał. Ja też się nie zgadzam z każdym.

 

Poza nr 3Poza nr 3


Chcę zapytać o kolejny mit lub nie. Jak to jest z białkiem w Twojej diecie. Bywa, że osoby choćby po założeniu opaski nic nie tracą na wadze, a to ze względu na brak odpowiedniej ilości białka oraz spożycia wody – prawda?

Nie wiem jak jest z osobami które miały założoną opaskę. Ja jestem po resekcji rękawowej żołądka. Przy zwiększonej podaży białka, zwiększa się także zapotrzebowanie na płyny. Jeśli nie zachowamy odpowiedniego balansu, częściej pojawiają się stagnacje i problemy z zaparciami. Wtedy wydaje się, że nie chudniemy, bo waga staje. Jest bilans ujemny i jest redukcja kilogramów. Ale by zdrowo redukować, to trzeba pilnować jednego i drugiego.


A co z ćwiczeniami? Słynny rowerek stacjonarny, marsze, spacery, siłownia, czy to jedyna droga do zrzucenia brzuszka?

Jedyną drogą do zrzucenia brzuszka jest ujemny bilans kalorii. Aktywność fizyczna wspomaga ten proces ale - ruch to zdrowie. A o zdrowie, tu przede wszystkim chodzi. Dzięki temu, że jesteśmy aktywni lepiej pracuje nasz organizm. Mamy więcej siły, energii, jesteśmy lepiej dotlenieni, uwalniamy endorfiny. Zachowujemy odpowiednią higienę życia.


Co z Twoim samopoczuciem i zdrowiem obecnie? Badasz się regularnie?

Badam się regularnie. Jestem pod stałą opieką mojej poradni bariatrycznej. Przy każdej wizycie kontrolnej mam przeprowadzony szereg badań. Co do samopoczucia, to jest chyba na najwyższym poziomie. Psychicznie jak i fizycznie czuję się najlepiej w swoim życiu. I to nie jest tak, że nie mam problemów. Miewam. Jak każdy z nas ale teraz skupiam się bardziej na dobrych stronach. Doceniam życie dużo mocniej. Czuję, że to mój czas.


Stawy kolanowe pewnie mają wreszcie zasłużone ”wakacje” ( śmiech … ).

Oj tak! Chociaż w pewnym momencie trochę przesadziłam z aktywnością w czasie redukcji, jednak w porę się opamiętałam i nie przesadziłam w drugą stronę - bo o to też łatwo.
Co dzieje się z Twoimi starymi ubraniami, zostawiasz je sobie jako przestrogę, trzymasz na pamiątkę dla potomnych, a może oddajesz je do pojemnika z odzieżą pod szyldem PCK?
Część oddałam koleżankom, część zostawiłam na pamiątkę, część poszła do pojemnika PCK, niektóre-te przejściowe - zaniosłam swoim mieszkańcom w DPS-ie w którym pracuję.


Oglądając programy o ludziach w rozmiarach XXL, widzimy operacje poprzez redukcję tłuszczu, kilka godzin na stole i po problemie? Jak się na to zapatrujesz?

Chodzi o liposukcję?

 

Zmiany, zmiany, zmiany ;)Zmiany, zmiany, zmiany ;)


Tak.

Uważam, że wszystko jest dla ludzi. Jeśli można poprzez taki zabieg poprawić sobie wygląd, przez co lepiej czuć się ze sobą, niwelować swoje kompleksy, poprawiając tym komfort swojego życia to, dlaczego nie?


Kolejna ważna kwestia, gdy osiągasz cel i chudniesz, pojawiają się rozstępy – jest na to jakiś sposób? Czy ten problem Cię także dosięga?

Ja w rozstępach i bliznach jestem niemalże od stóp do głów. I będą pojawiać się kolejne blizny, bo planuję plastykę ud i piersi. Ale dla mnie takie rzeczy nie są powodem do wstydu, czy kompleksów. Czy wolałabym ich nie mieć? No pewnie. Czy jeśli byłby jakiś zabieg, który je usuwa, to czy bym się zdecydowała? Bardzo prawdopodobne, a nawet pewne. Czy spędzają mi one sen z powiek i chowam je pod warstwami ubrań przy 30-sto stopniowym upale? Absolutnie nie.


Widząc te serduszka, a przede wszystkim komentarze podziwu ze strony kobiet i mężczyzn, to chyba najlepsza nagroda?

Największą nagrodą za działalność w Internecie, dla mnie są osoby, które piszą mi, że dzięki temu co robię w social mediach uwierzyły, że jest dla nich szansa, że zobaczyły to światełko w tunelu.

Najlepszą nagrodą za ten trud po operacji i w całej tej walce jest komfort życia bez bólu i wstydu. Dziś nie muszę się zastanawiać jakie będzie krzesło w restauracji, kiedy mąż zabiera mnie na randkę. Serduszka pod zdjęciem są miłe, jednak nie dla nich to wszystko robię.


A jak na Twoją metamorfozę reaguje rodzina? Mąż pewnie chwali się fotkami swojej ”nowej” żony ( śmiech… )?

Mój mąż, to najlepszy człowiek na świecie. Mogłabym o Nim elaboraty pisać. Wiesz, że to jedyna osoba, która nigdy, w żaden sposób nie skomentowała mojej wagi, albo tego ile jem? Nigdy nie dał mi powodów do zazdrości, czy nie poczułam się, że wstydzi się mnie przed kolegami, których żony są piękne i szczupłe. Oczywiście, widzę, że teraz bardziej mu się podobam. To normalne. Ale oprócz tego widzę jak cholernie jest ze mnie dumny. Czasem mam wrażenie, że gdyby mógł to wziąłby mnie na ręce i biegał po ludziach i mówił „Zobacz, to moja żona!” ( śmiech… ).

Jeśli chodzi o resztę rodziny to też widzę, że są dumni. Często mi to powtarzają, szczególnie, że chcę się tym dzielić z innymi. Jednak często wychodzę poza swoją bezpieczną strefę komfortu i wiedzą ile mnie to kosztuje. Jednak warto. Bo wiem, że gdzieś tam są te ”Anie”, którym jest to potrzebne, tak jak mnie to było.


Pokazując, że niemożliwe nie istnieje, zrobiłaś sobie niezłą reklamę. Sponsorzy zgłaszają się i chcą wykorzystać choćby te słynne foty?

Pojawiają się propozycje współpracy ale te wybieram bardzo wybiórczo. Jeśli chodzi o wykorzystywanie zdjęć, to po prostu jakieś klikbajtowe konta je kradną, reklamując jakieś magiczne środki na odchudzanie i próbują się reklamować bez mojej zgody.


A jakie najczęstsze pytania wysyłają Ci ludzie chcący pójść Twoimi śladami?

Często to nie są pytania, bo dużo informacji jest na moim profilu, choćby gdzie się udać, czy jak się zakwalifikować. Ale głównie to są wiadomości opisujące okres ich życia, w którym się obecnie znajdują, bardzo podobny do tego w którym znalazłam się kiedyś ja. A z którego wydostałam się, choć wydawał się być ślepą uliczką.


Widząc te różnokolorowe foty, chcę zapytać: czym pachnie Twój profil?

Szczęściem! I dobrym jedzeniem ( śmiech… ).

 

Tak wygląda szczęście razy dwa.Tak wygląda szczęście razy dwa.


Przeglądasz się w lustrze częściej, teraz? Czy wtedy gdy było Cię więcej?

Zdecydowanie teraz przeglądam się częściej.


Najważniejsze zdanie jakim się kierowałaś, zanim zaczęłaś ”secret project”, to ( … ).


Mówimy tu o moim ”secret project”? ( śmiech… )


Tak. Zdradź więcej szczegółów.

Od początku kierowałam się tym, by pomóc osobom przygotowującym się do operacji oraz by usprawnić i nieco ułatwić ten proces przed i po. Stworzyłam coś od chlorka dla chlorka. Skupiłam się na tym: co mi pomagało, co mnie motywowało, czego nie miałam, a by się przydało w tamtym okresie. Z potrzeby serca. Z miłości do mojej bariatrycznej rodzinki. Bo nikt nie zrozumie nas jak ten, który w naszych butach już był.


Pozwól, że jeszcze trochę kilka stałych rubryk uzupełnię. Otrzymałaś takie oto pytanie, od swojej poprzedniczki, proszę abyś się do niego odniosła: Internet - cudowny wynalazek, czy zmora naszych czasów? Albo: gdybyś mogła urodzić się w innej epoce to jaką byś wybrała i dlaczego?

Cudowny wynalazek. W Internecie jest dużo dobrego ale jeszcze więcej złego. Tylko od nas zależy na czym skupimy swoją uwagę i co wybierzemy z tego całego kubła rozmaitości.

Gdybym mogła urodzić się w innej epoce? W epoce zostałabym tej samej, jednak serce mam w latach 90-tych. I na tych latach czas mógłby się dla mnie zatrzymać. Bardzo lubię tamten klimat.

 

Dwa oblicza, które Wam przypasowało?Dwa oblicza, które Wam przypasowało?


Pochwal się z dumą, swoim wzrostem, wagą, a przede wszystkim wymiarami. Oczywiście, możesz rozpocząć od tych ”naj” do obecnego efektu.

Obecnie ważę 52 kg, wzrostu mam niezmiennie 157cm, biodra 85cm, pas 67cm.

Pomiary mam jeszcze z wagi 115kg, biodra 138cm, pas 104cm. Z najwyższej wagi - 125kg nie mam niestety pomiarów. A szkoda bo jestem jednak ciekawa jak to wówczas wyglądało.


Promujesz w swoim BIO: WLS, czyli więksi panowie sprzedający w marketach kubki z proteinami, mogą zgłaszać się do współpracy ( śmiech… )?

Nigdy nie promowałam WLS! ale do współpracy zapraszam, jeśli będzie się to pokrywało z tym co stosuję lub co faktycznie się u mnie sprawdzi. Może w końcu będę influ z prawdziwego zdarzenia ( śmiech… ).


Na koniec prosimy o słowo na niedzielę dla czytelniczek, a także czytelników, których jest coraz więcej.

Nie ważne ile razy upadasz, liczy się tylko to ile razy się podnosisz! Nie bójcie się prosić o pomoc, na prawdę warto dać sobie szanse. No i najważniejsze… pijcie wodę, róbcie kroki i OGLĄDAJCIE NIEDUŻĄ na Tik-Toku! ( śmiech… ).


Gratuluję raz jeszcze i dzięki za ponad trzygodzinną rozmowę. W dobrym towarzystwie jednak czas, szybko leci ( śmiech… ). Powodzenia.

Bardzo dziękuję, za poświęcony czas i zaproszenie do rozmowy. Czuję się ogromnie wyróżniona :)

 

Podkowa, bumerang, litera c, jeszcze jakiś pomysł?Podkowa, bumerang, litera c, księżyc: jeszcze jakiś pomysł? ;)

Obieżyświat ze Szczecina
Autor: zapachkobiety | Kategorie: na obczyźnie  sensualne 
10 czerwca 2023, 18:59

Obieżyświat ze Szczecina.

 

Dzień dobry, dlaczego tak długo kazałaś na siebie czekać?

Byłam na małym urlopie w moim rodzinnym Szczecinie, a poza tym troszkę bałam się wywiadu z Tobą ( śmiech… ) ale myślę, że nie gryziesz i z chęcią czytałam pozostałe rozmowy, fajnie je prowadzisz, więc stwierdziłam, że raz się żyje.

 

Ok. To na start, niech będzie neutralne pytanie. Zaczniemy niejako na rozgrzewkę od pytania naszych poprzedniczek, także masz zaszczyt odpowiedzieć na oba:
Pierwsze: Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, czy byłoby coś co chciałbyś zmienić w diametralny sposób?

Tak, zdecydowanie. Zmieniłabym na pewno kierunek studiów, bo gdy przyszło mi wybierać zupełnie nie wiedziałam co chce w życiu robić ( uśmiech… ). Studiowałam Europeistykę ale to zupełnie nie była moja bajka - studia skończyłam ale nie przepracowałam ani jednego dnia w swoim zawodzie. Pozostałe rzeczy zostawiłabym takimi jakie są - nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystkie doświadczenia, nawet te złe czegoś nas uczą.

 

Drugie: Masz możliwość wyboru jednej super mocy, co to będzie i dlaczego?

O kurczę, ciężkie pytanie. Może zabrzmi to trochę jak z wyborów miss świata ( śmiech… ) ale chciałabym mieć moc leczenia wszelkich chorób. Na wiele rzeczy w życiu mamy wpływ, w tym wypadku jest inaczej, a jeśli zdrowie szwankuje, to wtedy nie liczy się nic innego.

 

Od jak dawna jesteś w Szkocji?

Od jakichś 14 lat. Szczerze, to nigdy nie planowałam życia tutaj. Głównie przez wizerunek Szkocji jaki miałam w głowie, to zielone górki i pasące się owieczki ( śmiech… ), a mnie zawsze ciągnęło do wielkich miast. Jednak wyszło - jak wyszło i bardzo się z tego cieszę, bo zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia.

 

morza szumUwierzyłem na słowo, że to A. robiąca za falochron.

 

Kto lub co Cię tam przywiało?

Przypadek. Zanim tu przyjechałam mieszkałam w Nowym Jorku, wiec sam rozumiesz, że to była ogromna zmiana. Jednak moja rodzina bardzo nalegała bym wróciła do Europy, a i ja tęskniłam za nimi bardzo. Będąc jeszcze w Stanach wysłałam maila do mężczyzny, z którym od wielu lat łączyła mnie dość burzliwa relacja - zawsze bardzo ciągnęło nas do siebie ale przez wiele lat mijaliśmy się bo zawsze coś stało na przeszkodzie. Z resztą na początku naszej znajomości nie lubiliśmy się jakoś mocno. Maila wysłałam w ciemno, nie wiedziałam nawet, czy mam dobry adres i czy on kiedykolwiek go odczyta. Odczytał - okazało się, że kilka lat wcześniej przeniósł się do Szkocji i zaprosił mnie do siebie i tak już zostałam. Jesteśmy małżeństwem już od ośmiu lat, mamy dwójkę dzieci, także fajnie, że ten mail nie zginął gdzieś w spamie.
Ot, takie szkockie love story ( śmiech … ).

 

Jednak najpierw była Szwecja.

Tak. Pewnego lata wraz z przyjaciółką dostałyśmy ofertę sezonowej pracy w Sztokholmie, a że wakacje zapowiadały się bardzo słabiutko spakowałyśmy walizki i oznajmiłyśmy rodzicom, że jedziemy do Szwecji na dwa miesiące. Rodzice nie chcieli nas puścić zwłaszcza, że nie były to jeszcze czasy wszechobecnego Internetu ale my się uparłyśmy i postawiłyśmy na swoim. Była to najlepsza decyzja, którą diametralnie wpłynęła na całe moje późniejsze życie.

 

Mam nadzieję, że nie była to podróż jak w filmie ”300 mil do nieba”.

Szczerze nie widziałam tego filmu więc ciężko mi się odnieść - warto obejrzeć?

 

Dwa obliczaDwa oblicza, w rozmowie wyczułem, że tych drugich jest znacznie więcej.

 


Klasyka, koniecznie nadrób zaległości, zwłaszcza ostatni scena z rozmową telefoniczną. Zimni wikingowie, tak odbierasz Skandynawów?

Nadrobię, obiecuję ( śmiech… ). A co do zimnych Wikingów - i tak i nie. Szwedzi na pierwszy rzut oka wydają się bardzo mili i przyjaźni jednak po bliższym poznaniu można wyczuć chłód i dystans.

 

Potem USA, wymiana studencka, czy zarobek tam Cię pokierowały, a może rodzina?

Moja koleżanka wyjeżdżała tam co roku na wakacje i opowiadała nam dużo historii o „American dream” ( śmiech… ), a że miałam daleką rodzinę gdzieś w okolicach Detroit, to wizę dostałam bez większych problemów. Pojechałam tam z tą samą przyjaciółką, z którą mieszkałam w Szwecji na całe wakacje. Nowy Jork tak nas oczarował, że postanowiłyśmy przeprowadzić się tam na jakiś czas.

 

To już na serio inny świat, dlaczego tam nie zostałaś, przecież NY brzmi kosmicznie dla Polki.

Jest to zdecydowanie jedno z moich miejsc na Ziemi i zostawiłam tam kawałek serducha. Jednak odległość od rodziny i brak zielonej karty, bez której byłoby ciężko cokolwiek budować sprawił, że wróciłam do Europy.


Prawdziwy obieżyświat ( śmiech… ). Piszesz o sobie twórca cyfrowy, czyli miłośnik zabaw aparatem, pozowaniem i obróbką grafiki, tak?

Dokładnie tak, uwielbiam wyżyć się kreatywnie ( śmiech… ). Bez tego nie jestem sobą, a fotografia, rysunek, tworzenie grafik daje mi taką możliwość. Kocham tworzyć w każdym znaczeniu tego słowa - to u mnie rodzinne ( uśmiech… ).

Przez jakiś czas pracowałam jako: Social Media Manager. Jednak wypaliłam się w tym bardzo szybko i odpuściłam.

 

Rozmawiamy o Wyspach i kreatywności, ale w Twoim profilu nie brakuje Szczecina, serio to takie rajskie miejsce?

Szczecin - oj tak! Dla innych pewnie miasto jak każde inne, jednak ja znam tam prawie każdy zakamarek i każdą uliczkę, mam tam swoje miejsca i ”swoich” ludzi. Kocham stare kamienice jakich w Szczecinie nie brakuje. Zawsze jak jestem w Szczecinie robię sobie taką ”randkę” sam na sam ze swoim miastem. Zostawiam dzieci mamie i wyruszam rano bez większego planu. Tylko czekam gdzie mnie poniesie i jakie nowe miejsca odkryję tym razem.

 

brama kawaSzczecin / żeby nie było, że spożywam napój w bramie ;)


Dla mnie pierwsze skojarzenie, to stara podkowa zwana stadionem Pogoni, film Młode Wilki, no i architektoniczna perła, czyli Filharmonia.

( Śmiech… ) tak, Młode Wilki, oglądałam wiele razy, stadion w końcu odremontowany, a Filharmonia to zdecydowanie wizytówka naszego miasta. Zapomniałeś o Paprykarzu, pasztecikach i frytoburgerach ( śmiech… ) - wielu ludzi z tym właśnie kojarzy Szczecin. Ja zawsze śmieję się, że Szczecin, to nie tylko miasto ale i stan umysłu i coś na pewno w tym jest. Byłeś kiedyś?


Byłeś ( śmiech… ). Paprykarze !!! Taaak :) Zanim pogadamy o życiu, to wspomnij jeszcze coś dobrego o SSgangu, dziewczyny na bank się ucieszą ( śmiech… ).

Wyzwanie SS było naprawdę zajebistym doświadczeniem! I mimo, że już się zakończyło to przyjaźnie, które dzięki niemu nawiązały się trwają do dziś i często przenoszą się z wirtualnego świata do realnego życia. Mamy taki swój czat, na który obowiązkowo zaglądam kilka razy dziennie - każda inna, każda absolutnie wyjątkowa. Cieszę się, że je odnalazłam w zakamarkach ”instaswiata”. Rozmawiamy o wszystkim, nie ma tam tematów tabu, nie ma ocenienia - taki prawdziwy ”girl power”.

 

Elite Model Look

Znowu kwiaty, znowu dziara, znowu Elite Model Look ;)

 


Wyjaśniam, że tę rozmowę planowaliśmy od dawna i dopiero teraz udało się spiknąć – dlatego jesteś jak Ostatni ”SS” Samuraj ( śmiech… ).

( Śmiech… ) biorę, to na klatę. Choć myślę, że jest jeszcze kilka dziewczyn, z którymi chętnie byś porozmawiał.


Spikniesz mnie z nimi do drugiego sezonu moich rozmów?

Obiecuję.


Trzymam za słowo ;) Zerkałem sobie na Twój profil i tak pomyślałem, że uwielbienie do swojego ciała jest u Ciebie na bardzo wysokim poziomie. Czy na tym opierasz swoją obecność tutaj?

Nie do końca - moje konto jest takim moim trochę foto pamiętnikiem, choć przyznam, że lubię siebie i swoje ciało, a sensualne foty będę oglądać z dumą, gdy już będę staruszką i pokazywała je moim wnukom. Zobaczcie, Wasza babcia też dawała radę ( śmiech… ).


Fotki dobrze wykadrowane, modelka sympatyczna dla oka, czego chcieć więcej?

Dokładnie ( śmiech… ). Zawsze podziwiałam sensualne fotki u innych, więc postanowiłam, że i ja chcę mieć ich kilka w swoim foto albumie.


Zajmujesz się zawodowo takim pozowaniem?

Miałam taką przygodę z modelingiem, chodziłam w kilku pokazach jednak na dłuższą metę nie było, to coś, co chciałam robić zawodowo, więc odpuściłam i zajęłam się sportem co zdecydowanie bardziej mnie kręciło i dawało większą satysfakcję.

 

paryski stylSzczecin / strój, urok, poza, noga, całus, dziara, kapelusz - klimat paryski ;)

 


A papieros jest tylko rekwizytem, czy codziennością?

Był codziennością, następnie stał się tylko rekwizytem, jednak ostatni rok był chyba najgorszym rokiem w moim dotychczasowym życiu i znów po niego sięgnęłam - na szczęście już tylko sporadycznie.


I pisze to sportowiec, jaką dyscypliną się zajmowałaś i uprawiałaś?

( Śmiech… ) sportowiec z fajką. Grałam w piłkę ręczną, która była moją miłością i moją pasją. Biegałam też na krótkich dystansach i grałam w siatkówkę. Ogólnie jeśli chodzi o sport, to lubię wszystko oprócz golfa, który niezmiernie mnie nudzi.

Uwielbiam oglądać piłkę nożną ale tylko Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy - rozgrywki ligowe odpuszczam!


Szczypiornistka lub jak to kiedyś się nazywało? Hazena? ( śmiech… ) . To co rzuca się w oczy, to sporo ”staroci”. Kolekcjonujesz antyki?

Tak! Kocham wszystko, co stare miłością absolutną. Potrafię spędzać godziny w sklepach ze starociami wyszukując moje perełki. Uwielbiam też stare meble, którym nadaje drugie życie.


Co jest największą dumą w Twoich zbiorach?

Lusterko ręczne w pozłacanej ramce, które kupiłam za grosze na internetowej aukcji w Niemczech, a które okazało się być sporo warte - jednak nie sprzedam go nigdy.

 

Magiczne zwierciadłoKiedyś przeglądały się w nim damy na dworze w Hamburgu, teraz robi to jedna Szczecinianka.


”Moj instagram to moj pamietnik - pisze i publikuje to co mi w duszy gra. < pisownia oryginalna >” - Chcesz przez to powiedzieć, że rozmawiam z odtwórczynią głównej roli w profilu o kolorach wyobraźni?

Tak - ja i mój świat, który, czasem jest czarno biały, a czasem mieni się wszystkimi kolorami.


Gdzie sięga Twoja wyobraźnia?

A gdzie nie sięga ( śmiech… )? Wyobraźnia ma to do siebie, że nie jest ograniczona żadnymi ramami - moja zawsze była bardzo bujna.


Pytam o to nie bez przyczyny, miałaś przez kilka lat swoją markę, rozmawiam z projektantką?

Byłą projektantką – tak. Choć, nie ukrywam, że może jeszcze w przyszłości do tego wrócę, na razie przelewam swoje pomysły na papier i kolekcjonuję ”do szuflady”. Projektowanie wyszło z potrzeby posiadania ubrań, których nie mogłam znaleźć nigdzie indziej, a chciałam mieć w swojej garderobie. Jednak prowadzenie własnej marki, to nie tylko tworzenie projektów - to ciężka praca 24 godziny na dobę, wieczna konkurencja i obcowanie ze światem i ludźmi, których do końca ”nie czułam”. Gdy zaszłam w ciążę, musiałam wybrać i postawiłam na czas z rodziną.

Podejmując tę decyzję wylałam wiele łez bo marka była takim moim dzieckiem ale z perspektywy czasu była to najlepsza decyzja jaką podjęłam. Chwilę później przywaliła w nas pandemia i wiele marek, które zaczynały wraz ze mną, dziś już nie istnieje. Gdybym nie odpuściła kilka miesięcy wcześniej ( … ) możliwe, że dziś tonęłabym w długach, a tak się na szczęście nie stało. Jak mówiłam - nic nie dzieje się bez przyczyny i ja bardzo mocno w to wierzę.

 

Kwiaty, sikor, dziara.Kwiaty we włosach, sikor, dziara ( … )

 


Czyli rozmawiam z odpowiednikiem Gosi Baczyńskiej i Evy Minge ( śmiech… )?

( Śmiech… ) myślę, że jeszcze daleko mi do doświadczenia obu Pań ale moje projekty pojawiały się na łamach znanych czasopism, nosiły je prezenterki telewizyjne i polskie celebrytki, więc byłam na dobrej drodze.


Zaczynam się bać, że po rozmowie zażądasz tantiem ;)

( Śmiech… ) bez obaw. Rynek mody w Polsce jest przepełniony, bardzo ciężko jest się przebić, konkurencja jest ogromna. Tego typu osiągniecia, to tylko mało znacząca kropelka w morzu, a tego typu małe sukcesy są tylko chwilowe.


To jak reagujesz na taki tekst: ”Szepnęła do mnie, jestem Agnes. Forsa działa na nią jak magnes.”?

( Eksplozja śmiechu ) skąd ten tekst? Zapamiętam go sobie. Forsa nigdy nie działała na mnie jak magnes - lubię zarabiać a stabilność finansowa mojej rodziny jest dla mnie bardzo ważna. Jednak kasa to na prawdę nie wszystko.


Dam Ci przykład: miałam w Stanach kolegę, który był człowiekiem sukcesu i stać go było absolutnie na wszystko, o czym można zamarzyć. Każde swoje urodziny spędzał sam w domu z butelką Jack’a Daniels’a bo twierdził, że nie ma prawdziwych przyjaciół, a poznawane kobiety nie widzą w nim człowieka tylko jego pieniądze. Takie historie naprawdę dają wiele do myślenia - wydało mi się to bardzo smutne. Mocno zmieniło to mój punkt widzenia w zakresie posiadania pieniędzy.

 

Szczecińskie Konwersy :)Converse / ”zniszczyła” firmowe buty z miłości do rodzinnego miasta ;)


Pozdrawiamy zespół Łobuzy.
Ok. Kawę, Glasgow, Szczecin i piękną kobietę, widzimy. Mam na myśli, dokąd wędrujesz w swoich ukrytych myślach?

Do wielu miejsc, czasem pięknych, czasem również bardzo mrocznych, a czasem nieźle pokręconych ( uśmiech… ) jak dobrze, że nikt nie potrafi czytać w myślach.


A w pragnieniach?

Nie mam ich wiele. Doceniam to, co mam tu i teraz bo ”żyćko” ( pozdro dla Żaby – red. :D ) bywa bardzo przewrotne i co nam po pragnieniach jak jutro może nas już tu nie być?

 

I co w nich odkrywasz? Znajdujesz swoje drugie oblicze?

Czasem tak, choć nie zawsze jest ono takie jakie bym chciała ( śmiech… ). Myślę, że każdy ma swoją jasną i trochę mroczną stronę. To jest ludzkie - dopóki przeważa, ta jasna wszystko jest na swoim miejscu.


Masz odwagę aby je nam pokazać?

Myślę, że tę sferę wolę zachować tylko dla siebie.


Gdy rozmawialiśmy, pisałaś do mnie, że profil mam słaby, ale dwie ostatnie rozmowy były dobre więc możemy pogadać ( śmiech… ). Czego Twoim zdaniem brakuje w takich rozmowach damsko-męskich?

Nie, nie masz słabego profilu, myślę, że dopiero się rozkręcasz. Bardzo lubię inteligentnych ludzi, a u Ciebie inteligencji zdecydowanie nie brakuje. Podoba mi się to w jaki sposób prowadzisz swoje rozmowy - słuchasz rozmówcy, a nie walisz pytaniami na oślep - nie każdy to potrafi, a dla mnie jest to wyrazem szacunku do osoby, z którą rozmawiasz. Ogromny plus za to.

 

Brama wjazdowa.Szczecin / brama wjazdowa – nie zastawiać!, a Ona zastawia!

 


Się słodko-landrynkowo zrobiło. Wyczuwam, że czasem brakuje i mnie i moim rozmówczyniom tego czegoś, co prezentujemy my – czyli luzu ( skromność mnie teraz rozsadziła – śmiech… ).

( Śmiech… ) może być, ale myślę, że to zależy tylko i wyłącznie od tego z kim rozmawiasz. Nie wiem, czy tak miałeś kiedyś ale ja czasem myślę, że ktoś jest ciekawym człowiekiem, jednak oglądając, czy słuchając wywiadu z nim okazuje się, ze potrafi bardzo rozczarować i odwrotnie - bardzo milo nas zaskoczyć.


Jesteś także mamą szalonej dwójki, jak scharakteryzujesz swoje pociechy?

Moje maluchy to straszne czorty ( śmiech… ) są pełne energii, której często im zazdroszczę. Niezwykle otwarte na ludzi i otaczający ich świat. Czasem mnie dojeżdżają ( śmiech… ) ale kocham ich nad życie.


Wychowujesz ich na dumnych Polaków, czy Europejczyków bez kompleksów?

Bardzo zależy mi na tym by wychować ich w polskiej tradycji, którą często przemycam do ich codziennego życia tu w Szkocji. My, Polacy mamy jakiś taki trochę kompleks polskości ale ja uważam, że absolutnie niepotrzebnie - jako nacja jesteśmy bardzo szanowani w wielu krajach na świecie.


Czym i kim pachnie Twój profil, oczywiście prócz staroci ( śmiech… )?

( Śmiech… ) na pewno świeżymi kwiatami, delikatnością i kobiecością - bardzo lubię ten zapach.


Masz możliwość zadać pytanie następnej rozmówczyni. Przyznam, nie wiem kto nią będzie, dlatego nie ograniczaj się i jedziesz po bandzie – prosto z mostu.

Ooo, ciężko bo ja nie mam pojęcia kogo będziesz przepytywał. Daj mi sekundkę.

 

Kim Basinger 9i1/2Mnie to ujęcie przypomina Kim Basinger, a Wam? 

 

< po trzydziestu minutach > ( Śmiech… )

Internet - cudowny wynalazek, czy zmora naszych czasów? Albo: gdybyś mogła urodzić się w innej epoce to jaką byś wybrała i dlaczego?


W ciele o jakich wymiarach, wadze i wzroście mieści się to wszystko?

Ha, odrobiłam lekcje i spisałam wymiary ( uśmiech… ) 85/67/86, waga:55kg, a wzrost 171cm - w dowodzie mam 172 ale albo zmalałam albo coś ściemniłam.

 

Tak wyglądają mury w NY :)Ściana nie zawaliła się – NY nadal trwa.

 

Poproszę jeszcze o słowo na niedzielę dla czytelników.

To jak już jesteśmy przy cytatach to mój ulubiony cytat, dobrze?

„Nie bój się cieni. Ich obecność oznacza tylko, że gdzieś w pobliżu znajduje się światło”.

 

Dziękuję za miło spędzony czas.

Dzięki Marcin za świetną rozmowę. I za to, że nie gryziesz ( śmiech… ).

 

Chwyciła To chyba nie jest łapanie byka za rogi? / NY.

Kobieta z ptakiem
Autor: zapachkobiety | Kategorie: artystyczna dusza 
07 czerwca 2023, 18:59

Kobieta z ptakiem


Dzień dobry.


Dzień dobry.


Wyjaśnijmy na samym początku Twój nick, skojarzenia mogą iść w bardzo niebezpiecznym kierunku ( śmiech… ).


Mój nick to kobieta z ptakiem. Wziął się od tego, że przecież mam ptaka (śmiech...), a zaczęło się banalnie. Wychodząc z moją papugą na dwór, aby polatała, a że mieszkamy na Śląsku, to słyszałam żartobliwe teksty: " Patrz baba z ptokiem" ale w innych rejonach w Polsce - baba to obraźliwe słowo, więc postanowiłam, że to jest fajny chwytliwy nick. Tylko żeby brzmiał bardziej tak "dostojnie" wpadłam na nazwę kobieta z ptakiem.


To skąd ten pomysł na taki profil?


Jakby tu zacząć? Profil założyłam ponieważ w międzyczasie rozstałam się, rozsypał mi się wieloletni związek i żeby nie myśleć o tym za wiele. Postanowiłam wraz z moją papugą zacząć wychodzić na zewnątrz, a że wyszkoliłam papugę na wolnego lotnika – postanowiłam, podzielić się tym z innymi i pochwalić się jak ciężką pracę przeszliśmy. Moja papuga może swobodnie latać. Mimo, że na początku naszej drogi z wolnymi lotami i generalnie z posiadaniem tak wielkiego ptaka ( … ), nie miałam do czynienia. No i też słyszałam dużo negatywnych słów w moją stronę, po co to zrobiłam, po co ją kupiłam, że już nigdy nie będzie wolnym lotnikiem i tym podobne brednie.


A nasz drugi bohater ile ma lat, a ile już jest z Tobą?


Poli ma skończone dwa lata, jesteśmy razem od wrzenia 2021r.

 

ona i on

Piękna ona i malowniczy "on".


Kto jest odpowiedzialny za popełnienie imienia Poli wobec samca ( śmiech… )?


W sumie to starsza córka. Opowiedziałam jej kiedyś, o tym, że mieliśmy papużkę falistą, która nazywała się Poli. Poli z tego względu, że kiedyś będąc w wieku mojej starszej córki, to oglądałyśmy razem z moją mamą piękny film. Był o papudze, ( ”Paulie – gadający ptak” – przyp. red. USA 1998r. ) – uwaga teraz będzie SPOILER :) - był o papudze, która zaginęła i szukała przez wiele lat swojej właścicielki. Tak bardzo nas ujął, że nasza pierwsza papużka nazywała się Poli. No i po usłyszeniu tej historii, moja córka stwierdziła, że ma się nazywać Poli. Gdyby była samica, to by była Pola ( śmiech... ).


To skąd te ornitologiczne zamiłowania u Ciebie?


W sumie zaczęło się od dziecka. W bloku, w którym mieszkamy, dwie piętra niżej, pracowała moja mama w sklepie. Była w nim papużka, mówiła oraz naśladowała inne dźwięki. Od dziecka taką chciałam mieć. Zawsze fascynowały mnie te ptaki, ponieważ, to było coś, czego nikt inny nie miał.

 

Kult ptaków w Polsce, rozwijał się od gołębi poprzez kanarki, a na papużkach falistych skończywszy, jednak Ara nie jest casualowa.

 

No fakt, nie jest. Dostojność i po prostu piękno tych ptaków, ich majestatyczność spowodowała, że chciałam mieć takiego nietuzinkowego przyjaciela.


Jak wygląda oswajanie takiego ptaka?


Jest to ogromnie ciężka praca, która kosztuje masę cierpliwości. Trzeba mieć niezwykłą pokorę do tych zwierząt ponieważ tu nic na siłę nie osiągniemy. Na wszystko trzeba czasu, ptak musi się tego nauczyć i nam zaufać. My także musimy zdobyć jego zaufanie. Nie miałam pojęcia, ile pracy trzeba w to włożyć.


Domyślam się, że to nie jest tak, że otwierasz okno i czekasz aż wróci. Każde zwierzę przecież ma instynkt. Ile trwa i jak wygląda proces takiego wypuszczania ptaka w przestrzeń, aby do nas szczęśliwie powrócił?


Wiele osób tak właśnie myśli, że pierwsze po zakupie ptaka, wzięłam i go wypuściłam, a on sobie tak po prostu do mnie wrócił ( śmiech… ). No niestety, tak to nie działa. To była ciężka praca. Pierwsze co musieliśmy zrobić, to będąc już w domu, pokazanie zaufania do mnie, aby pozbyć się wszelkich obaw. Oboje uczyliśmy się naszych ruchów, większość była zdystansowana. On mi pokazywał, czego chce i jakie akurat ma potrzeby. Przyzwyczajanie do nowego otoczenia, dźwięków otoczenia, jak choćby samochody, czy inne zwierzęta. Nauka zaczyna się od reakcji na najprzeróżniejsze dźwięki z jakimi musiałam go oswoić, aby umiał sobie radzić z tym stresem w dalszych procesach nauki wolnych lotów. Nasz pierwszy lot odbył się po takich dziesięciu miesiącach treningów nawoływania w domu. Chodzenie w przeróżne miejsca, oczywiście w zabezpieczeniu, oswajanie z otoczeniem. Dopiero znajomy, który też ma Ary, przekonał mnie, że mam go świetnie wyszkolonego i czas udać się na Pustynię Błędowską. Na Śląsku, to świetny teren na puszczenie pierwszy raz swojej papugi. Ptaki te, tak daleko nie odlatują, będąc młodymi lotnikami szybko się męczą. Uznałam, że zaryzykuję i wyrobię mu kondycję, no i w lipcu mieliśmy swój pierwszy lot z sukcesem.

 

ornitologiczny klimat ;)

Ornitologiczno-przyrodniczy klimat ;)

 

Oczywiście musimy pogadać o pieniądzach. Po pierwsze, ile kosztuje taki ptak, a po drugie jakie są koszty utrzymania?


Koszt takiej papugi nie jest tani ale też niczym się nie różnią od kosztu rasowego psa, czy kota. Cena waha się od 5000 PLN do 8000 PLN, w zależności od hodowli. Poli mamy z czeskiej hodowli, więc po przeliczeniu zapłaciłam około 4500 PLN. Koszty utrzymania też nie należą do najmniejszych, same orzechy miesięcznie mnie to lekko 150 PLN, a orzechy musi jeść wszystkie. Egzotyczne orzechy makadamia, orzechy włoskie i brazylijskie, do tego trzeba doliczyć świeże warzywa, wszystkie owoce oleje, nasiona, kiełki.
Zwykle robię większe zakupy na około pół roku za mniej więcej ponad 1000 PLN. Porcjuję sobie te rzeczy, warzywa wszystkie ”melaksuję” i robię porcję, a następnie zamrażam. Także miesięcznie jest to wydatek 300/400 PLN miesięcznie. Oczywiście należy doliczyć koszt klatki oraz innych niezbędnych rzeczy dla niego, jak huśtawki, liny, czy inne dodatki. Taka wyprawka dla ptaka nie kosztuje mniej, niż sam ptak. Klatka to już jest w granicach 2500 PLN. Wydatki są dosyć spore, można je nawet porównać do kosztów utrzymania dziecka ( śmiech… ).


Sąsiedzi pewnie już przyzwyczaili się do egzotycznego widoku, często jesteście zaczepiani ”na ulicy”?


Tak, zdawałam sobie z tego sprawę, że jeżeli będziemy wychodzić będziemy często zaczepiani. Ja też z chęcią udzielam informacji. No i mamy to szczęście, że sąsiadów mamy wyrozumiałych, bo jednak moje życie tak się ułożyło, że musieliśmy wrócić w nasze rodzinne strony. Borykałam się z tym problemem, czy aby na pewno dam radę z tak wymagającym zwierzęciem. Jednak na osiedlu, czy w bloku, sąsiedzi nie mają pretensji choć 80% dnia takiego ptaka to są donośne krzyki. No ale mamy to szczęście, że nas akceptują. Istotne jest też otoczenie w jakim jesteśmy. Nie jest łatwo znaleźć odpowiednie miejsce dla tak wymagającego ptaka, który już umie latać.


A gdy słyszysz tekst, trzeba było sobie kupić psa ( śmiech… )?


No przyznam szczerze, że mieli rację. Podejmując decyzję o posiadaniu ptaka, nie miałam pojęcia ile trzeba pracy to włożyć. Myślałam, że jest to bardziej proste, niż posiadanie psa. Wiadomo, że na tym etapie już się go nie pozbędę. Przede wszystkim tworzymy już jedność. Córki są przyzwyczajone choć dosłownie wczoraj rozmawiałam ze znajomą, która również posiada Arę. Jej konkluzja była taka, że to jest taka kula u nogi, a zarazem szczęście.To bardzo wymagające zwierzęta, bardzo absorbujące, które potrzebują kontaktu bo są dosyć stadne. W przypadku, gdy jest jeden osobnik, traktuje człowieka jak stado dopomina się kontaktu to nie mamy wyboru. One potrzebują obecności człowieka.

Wyjątkowość Ary, to wiek jakiego może dożyć, ponoć nawet do 60 lat?


W warunkach hodowlanych nawet więcej z badań wynika, że ich średnia wieku wynosi od 40 do 50 lat ale dożywają zdecydowanie dłużej, nawet do 80 lat. Najstarszym odnotowanym przypadkiem jest Ara ararauna taką jaką ja mam, papuga ma ponad sto lat.

Taka ciekawostka: Charlie - Bluzgająca papuga Winston'a Churchill'a. W 2012r. był nawet wywiad, że jeszcze żyje i ma się dobrze. Niestety nie umiem znaleźć świeżych wiadomości, czy jeszcze żyje, czy już niestety Charlie odszedł za ”tęczowy most”. To są ptaki długowieczne, ptaki które pozostają w rodzinach na długie lata.


Papuga kojarzy się z naśladowaniem ludzkiej mowy, czy Poli został nauczony jakiegoś zwrotu?


Ptaki te nie tylko wspaniale naśladują ludzką mowę, ale również nieźle orientują się, o czym mówią. Doświadczenia z papugami żako wykazały, że są one nie tylko w stanie nauczyć się ponad setki słów, ale potrafią używać ich ze zrozumieniem! Poli, umie podstawowe zwroty, takie jak: dzień dobry, lub piąteczka, nie wolno, ”ała, ała”, czego chcesz, co robić, chodź, dobre, brawo, do góry, pokaż i wiele innych. Doskonale wie kiedy ich użyć, nie ”rzuca” ich bezmyślnie.

 

poli

A Wy też dostrzegacie papugę, czy...?

 


Chciałem Cię zapytać, czym się zajmujesz w wolnych chwilach, ale picie kawy i prasowanie będąc na rurce już wyjaśniło Twoje pasje ( śmiech… ).

(Śmiech...) Tak, pole dance też jest taką moją rozrywką. To chyba jeden z najlepszych dyscyplin sportowych poruszających na każdym treningu wszystkie partie mięśni, a ogólnie to każdy myśli, że się tylko ptaszkiem zajmuje. No niestety, człowiek musi się z czegoś utrzymać. Z zawodu jestem cukiernikiem i moją pasją są torty artystyczne. Wykonuję je na zamówienie, mierzę się gdzieś z tym żeby otworzyć własną działalność. No, ale musiałam odłożyć swoje plany ze względu na posiadanie ptaka, któremu musiałam poświęcić dużo czasu, niemal jak niemowlakowi.


Wertowałem namiętnie Twój profil i co jest ostatnio stałym punktem programu w moich rozmowach, rurka na środku pokoju, a potem: ”koko dżambo i do przodu” ( śmiech… ).


No profil dopiero rozwijam tutaj na IG, zdecydowanie bardziej rozbudowany mam na TikTok-u, tam mam ponad 230 000 obserwujących. Postanowiłam, że również ruszymy z IG. Podróżowałam bardzo często ze swoimi córkami, dużo jeździłyśmy i zwiedzałyśmy, chciałam pod tym kątem na początku robić ten profil. Jednak ze względu na to, że mamy taki odbiór z Polim, postawiłam, że będziemy go rozwijać pod ten kontent.

 

w tak pięknych okolicznościach przyrody

W tak pięknych okolinościach przyrody ;)

 

Tańczysz dla siebie, dla zyskania formy, zarabiasz na tym, czy traktujesz to jako kolejne wypełnienie wolnego czasu?


Pole dance zawsze mnie interesował. Traktuję to jako rozrywkę, zbudowanie mojej formy aniżeli w celach zarobkowych ( śmiech...).


Na jednym z filmików Poli zawiesza się na firance, niczym Ty na rurce, głową w dół – czy to oznacza, że już upodobnił się w 100% do Ciebie ( śmiech… )?


Podobno jaki pan, taki zwierz ( śmiech...).


Domyślam się, że zanim nasi obserwatorzy włączą każdy Twój filmik, to mogą poszukać informacji tutaj – mianowicie co robisz z piórami pana P. – przyznam, że szamańskie kolczyki i kapelusze w takich kolorach, robią mega efekt.


Tak, na swojej drodze właśnie dzięki Poliemu poznałem mnóstwo wspaniałych osób. W szczególności panią Aleksandrę Wanatowicz, która wykonuje na zamówienie kapelusze i specjalnie dla nas stworzyła ten niesamowity kapelusz. No i druga pani z głową w piórach, która wykonuje biżuterię. Pomyślałam, że chciałabym mieć coś unikatowego, coś wyjątkowego z piór Poliego, tak aby mieć coś zawsze wyjątkowego ze sobą.


Przeglądałaś moje poprzednie rozmowy?


No tak, bardzo ciekawe osobowości i nie wiem czy, wystarczająco wyczerpująco udzieliłam odpowiedzi na wszystkie pytania. Widząc, jak obszernie opowiadały poprzedniczki.

 

Nierozłączki

Nierozłączki.

 

Masz jakieś uwagi lub propozycje?


W sumie już sama nie wiem, na początku naszej drogi mam taki niedosyt tych informacji, a teraz już sama nie wiem co jeszcze dopowiedzieć. Czy wszystko powiedziałam, bo cały czas ludzie są ciekawi tego jak doszliśmy do takiego etapu. Tak więc to ja Ciebie mogę zapytać się, czy to na pewno wszystko (śmiech... )?


Jeszcze mamy kilka wątków do przegadania. Braliście udział w telewizji śniadaniowej w ”PnŚ”, opowiedz nam coś o kulisach i okolicznościach tej wizyty.


No wszystko kręci się dzięki temu TikTokowi. Dziennikarze tam siedzą i obserwują, wyszukują ciekawe tematy. No i jednym z nich, jesteśmy my. Kontakt nastąpił poprzez TikToka. Na pytanie czy chcemy wziąć udział w programie, odpowiedź mogła być tylko jedna. Choć 10 minut to stanowczo za mało aby opowiedzieć naszą historię.


Małgorzata Opczowska i Łukasz Nowicki, z takimi ”znajomymi” możecie zawojować IG ( śmiech… ).


Myślę że pan Łukasz nie będzie zainteresowany ( śmiech... ). Wyjątkowo bał się Poliego, ale ogólnie zauważyłam, że w naszym społeczeństwie panuje strach przed ptakami.


Jak myślisz z jakiego powodu?


Ludzie mają chyba wrażenie, że wydziobie im oczy albo nos ( śmiech... ). Robią też niekontrolowane ruchy, które wprowadzają ptaka w stres. W ten sposób, Poli też chce się bronić, ptaki bardzo mocno wyczuwają emocje człowieka. Moja rada: im bardziej będziemy wyluzowani tym bardziej komfortowo będzie czuć się ptak. W innym przypadku będzie zestresowany, co z automatu uruchomi w nim mechanizm obronny.


Czym lub kim, oprócz tego kolorowego lotnika ( śmiech… ) pachnie Twój profil?


Dziećmi.


Tak, to łatwo zauważyć, po fotkach. Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, chętnie poznamy Twoje wymiary, wzrost oraz wagę?


Czy ja wiem, wydaje mi się, że znam piękniejsze kobiety. Mój wzrost to 157cm, a wymiary: 80-65-90 przy wadze 45 kg.

 

Z papugą Jej do twarzy, czy Poli z suknią? 


Acha, ta skromność. Oczywiście, jeżeli masz dokładne rozmiary oraz wagę Poliego ( nawet nie wiem, czy dobrze odmieniłem – śmiech ), też chętnie je poznamy.


Poli jest jeszcze młody, ciągle rośnie i nabiera na masie. Obecnie waży 1kg, a rozpiętość skrzydeł to jeden metr. Póki co długość, to 110 cm razem z ogonem. Z roku na rok przy wymianie piór jest coraz dłuższy.


Prosimy jeszcze o słowo na niedzielę do naszych czytelników.


Życzę pięknego weekendu oraz miłości i uśmiechu na twarzy ( śmiech… ).


O co chciałabyś zapytać następną w kolejce kobietę? Nie będę zdradzał kim ona jest, także śmiało - jak kobieta kobietę.


Pytania nie ma, bo mam taki bagaż doświadczeń, że chciałabym się nim dzielić właśnie z innymi kobietami. Może bym zapytała, czy jest zadowolona z tego co robi w swoim życiu, czy przynosi jej to satysfakcję i szczęście. Bo jeżeli nie, to niech to porzuci i niech robi to co jej podpowiada serce, ograniczenia mamy tylko w głowie.


Jeszcze jedno wyjaśnienie na koniec. Można pozazdrościć córki, sprezentowała mamie bilety do kina, stąd nasze spotkanie ”na raty”, na jakim filmie byłyście?


Córka kupiła bilety na przepiękną bajkę, na której się popłakałam w kinie, a która mówi właśnie o wyrażeniu siebie. Był to musical ”Mała syrenka”.


Jak wrażenia?


Szczerze polecam, całkowicie inaczej ekranizacje bajek, które się oglądało ze swojego dzieciństwa ogląda się teraz w dorosłym życiu. Jest mocny przekaz. Bardzo cieszę się, że córka mnie zaprosiła i tylko utwierdza mnie w tym, że moje podejście do wychowania dzieci owocuje.


Dziękuję za rozmowę, poświęcony czas i za wszystkie rozbudowane wiadomości ( śmiech… ). Magdaleno, rzekłbym na koniec ucałuj ptaka od nas ale zapewne zarzucą mi, że znowu o jednym ( śmiech… ).


Kocham tą dwuznaczność i niejednokrotnie ją wykorzystuje do wyrażania siebie ( uśmiech… ).

I ślubuję Ci...
Autor: zapachkobiety | Kategorie: wojowniczki 
03 czerwca 2023, 18:59

I ślubuję Ci...

Słońce nigdy nie zachodzi.

Dla Marry i Justyny, słońce nigdy nie zachodzi.

 

Dzień dobry, miłośniczkom buldogów.

Marry & Justyna: Dzień dobry, miło nam gościć u Ciebie.

Jak to mówią mam mokre plecki z wrażenia. Bardzo mocno czekałem na tę rozmowę. To jest mój ”drugi debiut”, ja sam – Wy dwie. Kiedyś rozmawiałem z dwiema koszykarkami ale tematyka zapewniam Was, była zdecydowanie inna i w innych okolicznościach przyrody.

M&J: My możemy rzec, że to również jest nasz dziewiczy rejs, ponieważ nigdy nie udzielałyśmy wywiadu. Czujemy się wyróżnione, że możemy opowiedzieć swoją historię.

Zaanonsowałem Was w jednym z wywiadów, zanim jeszcze zaczęliśmy rozmawiać, wiem - obciach, zachowałem się nieprofesjonalnie, choć z drugiej strony, mam nadzieję, że utonę za chwilę w słowie : antycypowałeś i to doskonale, prawda? ( śmiech… ).

M: Niektórzy autorzy sprzedają swoje książki zanim je napiszą, więc schemat działania jak najbardziej poprawny. A to zmotywowało Cię jeszcze bardziej, by nas do tego wywiadu przekonać.

Racja, motywacja po mojej stronie jest ogromna. Rozumiem, że tradycji stało się zadość i była już wspólna plejka oraz zbite piątki z Waszym dzieckiem ( śmiech… )?

M: Dziś zdecydowanie dzień aktywności i zabaw z córką na plaży! Patyki, swawole i uciekające wiewiórki.

J: A ja jedynie mogłam oglądać te piękne chwile na ekranie telefonu zza biurka w pracy rozciągając zmęczony kręgosłup (śmiech...).

A tym 9-letnim dzieckiem jest buldożka francuska? Generalnie Megi robi Wam profil, wybieranie numeru z klapka – kapitalne. Wyobraźnię, macie powyżej 100% - przedstawcie nam swoje dziecko.

M: pamiętam jak dziś nasze pierwsze spotkanie. Wrocław. Jechałam po nią z sercem na dłoni. Z czerwonego spożywczego koszyka wystawała mała, ruda głowa z wielkimi czarnymi oczami. W tamtej chwili przepadałam. I do tej pory mnie nie ma ( wzdychanie ).

A odnośnie kreatywności, to dla mnie przełomowe odkrycie. Też jestem pod wrażeniem swojej wyobraźni i niekończących się pomysłów.

J: Te kreatywne filmy są zdecydowanie zasługą mojej żony, to ona ma głowę pełną pomysłów i ciągle mnie zaskakuje! Moja adoptowana córka wpadła w moje serce cztery lata temu i tam znalazła sobie naprawdę spore i wygodne miejsce. Nie sądziłam, że tak bezgranicznie mogę pokochać to stworzenie. A nasze początki poznawania się nie były takie sielankowe i łatwe, musiałyśmy się ”dotrzeć” i teraz jest nam ze sobą wspaniale! A naszą pierwszą noc, Megi spędziła obrażona w szafie, gniewając się, że zabrałam jej matkę ( śmiech… ).

 

Megi.
Poznajcie naszą 9-letnią córkę. MEGI.

 

To ponoć bardzo mądre psy, ale szybko się nudzą. Czy z Wami jest podobnie?

M: Mądre ale niesamowicie charakterne i uparte z czym ja osobiście bardzo mocno się utożsamiam. Może podświadomie szukałam psa skorelowanego z moim charakterem i usposobieniem?

J: Zaskakujące jest to jak wiele cech wspólnych ma M i M ( śmieję się czasami, że to moje M&M'sy ). Obydwie są okropnie uparte, tak samo kochają wspólne drzemki i długie spacery. Zgadza się, moja żona potrafi się bardzo szybko znudzić, kiedyś chciałam jej pokazać moje piękne zdjęcia z Dubaju, gdzie byłam na wyjeździe służbowym. Po pięciu minutach zapytała: "Czy długo jeszcze i czy możemy to rozłożyć na kilka spotkań?" ( śmiech… )

Wracacie niemal prosto ze studia z mocno tematycznej sesji, rozumiem, że przy naszym drugim spotkaniu będziecie mogły się nam w pełni zaprezentować, bo video z tej sesji, robi wrażenie.

M: Dobre podejście! ( śmiech… ). Musimy być nieco enigmatyczne aby przyciągnąć zainteresowanych do nas na profil. Wszystko ukaże się w swoim czasie. Stay tuned!

Zanim zaczniemy naszą bezkompromisową wymianę myśli, proponuję na zakończenie tej ”rozgrzewki” zacząć od pytania zadanego przez moją poprzednią rozmówczynię do Was. Mianowice: Gdzie wzięłyście ślub i czy mieszkacie w Polsce?

M: Bardzo daleko zakrojone rozumowanie z tym ślubem ( śmiech… ). Niestety żonami formalnymi jeszcze nie jesteśmy, chociaż coraz większe naciski pojawiają się ze strony naszych rodzin. Niestety brak jakichkolwiek prawnych rozwiązań w naszą stronę skutecznie odsuwa mnie od takiego sposobu sformalizowania naszego związku. Moja miłość do J. jest ogromna bez pierścionka na palcu.
A mieszkamy w stolicy polskiej piosenki.

J: Poza tym M. na początku naszej znajomości powiedziała mi jasno i wyraźnie, że dopiero po pięciu latach weźmie pod uwagę ewentualne zaręczyny i przyjęcie ode mnie pierścionka. Przypomnę, że przed nami dopiero czwarta rocznica, więc mam jeszcze czas! ( śmiech… )

Kurtyna poszła w górę, jedziemy: dwie kobiety, mówicie o sobie małżeństwo, tytułujecie się jako małżonki, ”polska konserwa” nie ogarnie tego tematu.

J: Owszem, w naszym pięknym kraju jest ogrom ludzi, którzy nie są w stanie ( lub nawet nie chcą i nigdy nie próbowali ) przestać oceniać, czy napiętnować takie pary jak my. Ale, czy się tym przejmuję? Może kiedyś wpłynęłoby to na mnie w jakikolwiek sposób. Teraz zdecydowanie już nie. Moja miłość do samej siebie, akceptacja i ciągłe poznawanie mnie samej sprawia, że opinia kogokolwiek ze środowiska hejtu, patologii i ograniczenia nie jest dla mnie istotna. Poza tym, ”polska konserwa” może się od nas uczyć szacunku, dialogu i miłości jaką się darzymy w naszym związku.

M: To jest chwila w moim życiu, w jakiej nigdy wcześniej tak blisko siebie nie byłam. Przyszedł moment, że zaczynam mówić głośno o swoich pragnieniach i uczuciach, które zawsze odbiegały od standardów. Mam teraz moc, siłę i odwagę aby dzielić się swoimi niezbyt łatwymi przeżyciami, swoim doświadczeniem. Aby edukować rodziców dzieci homoseksualnych, aby otwierać im oczy na rzeczy ważne.

”Konserwa” i tak będzie piłować japę nieproszona. Już coraz ciszej słychać jej szczekanie w oddali i wierzę, że niebawem całkiem zamiknie. Zmiany pokoleniowe są nieuniknione. A poza tym mamy ogromny support rodziny. Więc po co w ogóle brać pod uwagę opinie obcych ludzi?

Zacznijmy od początku, w jakich okolicznościach się poznałyście, kto kogo poderwał, kiedy był pierwszy całus?

M: Hahaha, to jest ciekawa historia. Długo próbowałyśmy ustalić, która z nas była ”triggerem” tej znajomości.

J: Moja wersja przez długi czas była taka, że to M. pierwsza do mnie zagaiła w aplikacji randkowej o wymownej nazwie "Spicy". Aczkolwiek tak długo i skutecznie powtarzała mi później, że to JA!!! zrobiłam ten pierwszy krok i wysłałam pierwszą wiadomość, aż w to uwierzyłam. Również moja znajoma Sara potwierdziła ten przebieg wydarzeń, więc nie pozostało mi nic innego jak przyjąć tę prawdę.

M: Wprawdzie pierwsze spotkanie nie zapowiadało się obiecująco, a drugie odbyło się tylko i wyłącznie z przyzwoitości. To było coś czarującego w sposobie wypowiedzi J., że już na drugim spotkaniu uwiesiłam się na jej szyi. ( śmiech… ) Reszta scenariusza standardowa - kolacja ze śniadaniem!

Zawsze mnie interesowało jak wygląda dzień, gdy odkrywacie i przekonujecie się, że jesteście homoseksualne?

M: To jest dzień długi jak lata. To nie pojawia się nagle, to nie jest chwila. Powiem nieskromnie, że już jako mała i nieświadoma swojej seksualności dziewczynka całowałam koleżankę. Więc naprawdę dość szybko, ta prawdziwa natura próbowała przebić się przez ścianę wioskowej mentalności i poprawności chrześcijańskiej.

Próbujesz to wypierać, tuszować, odrzucać. Bezskutecznie. Bo natura co rusz wychodzi z szafy i wpycha Cię w szpony poczucia odmienności, braku przynależności, inności, dziwactwa i wewnętrznej niezgody. Straszne odczucia. Nie polecam nikomu przez to przechodzić. Mogę powiedzieć, że teraz dopiero po trzydziestce w pełni czuję się sobą, chociaż nieraz jeszcze mam obiekcje aby dodać zdjęcie jak całuję J., czy aby niepotrzebnie nie afiszujemy się? ( pytanie retoryczne )

J: U mnie to nie było takie oczywiste od zawsze, bo tak naprawdę w okresie licealnym zaczęłam odkrywać, że moje upodobania seksualne są nieco inne niż dotychczas mi się wydawało. Co wtedy czułam? Chyba jednocześnie podekscytowanie nieznanym, ale też strach przed konsekwencjami tych uczuć. Później obawa przed tym: "Co teraz pomyślą sobie o mnie najbliżsi?. Czy przestaną mnie kochać i akceptować? Czy jestem zdrowa? Czy to chwilowe?”. Dziś, z moim doświadczeniem powiedziałabym dawnej sobie: "Nie bój się, jesteś pięknym i wartościowym człowiekiem. Nie bój się odrzucenia, bo Ci, którzy Cię naprawdę kochają, zostaną przy Tobie. Nie zaprzątaj swojej pięknej głowy tymi, którzy nie rozumieją i nie akceptują Cię takiej jaka jesteś. Nie są warci Twojej uwagi."

To na jakie problemy natrafiają osoby homoseksualne w Polsce, aby nie utonąć w tej rzece hejtu – wymieńcie trzy podstawowe?

M: Totalne niezrozumienie przez brak świadomości, a za tym idące odrzucenie.

J: Całe spektrum spojrzeń mijających Cię ludzi - od tych pełnych odrazy, zniesmaczenia, przez zaciekawienie, do tych najbardziej obrzydliwych spojrzeń nasyconych podtekstami seksualnymi.

M: Niewystarczająca edukacja o seksualności i auto samoakceptacji już od najmłodszych lat. Nie tylko dzieci, ale przede wszystkim rodziców i jednostek pedagogicznych.

Mieszkacie i żyjecie w dużym mieście ( czy możemy podać nazwę? ), odczuwacie wykluczenie?

J: Miasto, w którym mieszkam teraz jest sporo mniejsze od Wrocławia, w którym studiowałam i pracowałam kilka lat, zanim przeprowadziłam się tutaj. Myślę, że porównując je obydwa, łatwo mogę stwierdzić, że Wrocław jest bardziej "oswojony" z tematem, ale jest tam też więcej aktów hejtu i przemocy uderzających w LGBT. W Opolu na pewno to środowisko jest mniejsze, ale poszczególne jednostki są tu dużo bardziej widoczne dla społeczeństwa, co wystawia je na ryzyko dziwnych spojrzeń. Mimo tego, że uwielbiam z M. chodzić za rękę, przytulać się lub całować, czasami mijając podejrzanych (w naszym odczuciu) ludzi, po prostu przestajemy to robić, dla własnego bezpieczeństwa.

M: Wręcz przeciwnie, ostatnio co czuję, to piękny support otaczających nas ludzi. Moja firma w której pracuję jest również bardzo pro-lgbt. Świat idzie do przodu, a ludzie widzą, że my naprawdę nie robimy nikomu krzywdy, a wręcz w wielu kwestiach mogliby uczyć się od nas wzajemnego szacunku, miłości, czy komunikacji. Chociaż nie powiem, że czasem puszczam dłoń J. przechadzając się, zwłaszcza wieczorem, po dzielnicach Opola. Bo niestety testosteron czasem odcina mózg. Nie ma co ryzykować. Także wykluczenia nie czuję, ale pełnego komfortu również nie.

z Megi1Ktoś musi nie spać, aby spać mógł ktoś.

 

A odbiór Waszych rodzin jest radykalny, czy podchodzą z pełnym zrozumieniem i kolorową tolerancją?

J: Jeszcze kilka dobrych lat temu moja mama pytała samą siebie gdzie popełniła błąd w wychowaniu, a brat wysyłał mnie do księdza na egzorcyzmy (śmiech) . Siostra nie potrafiła ze mną rozmawiać, czuła zbyt dużą odrazę. Tato, największy konserwatysta i homofob okazał się największym wsparciem w tamtym czasie. Może to oklepane, że "czas leczy rany", ale tak właśnie jest. Dziś M. i moja mama to najlepsze "psiapsie". Pozostali najbliżsi również w pełni zaakceptowali mnie, moje wybory i moją rodzinkę M&M'sów. Uwielbiamy jeździć do mojego rodzinnego domu i spędzać razem czas. Kiedyś wydawało mi się to NIEREALNE, a dziś jest ( ... ) po prostu pięknie.

M: Trzeba grubą krechą oddzielić moment coming out'u do chwili obecnej.

Obecnie spędzamy wspaniałe chwile wszyscy razem. Są to święta, urodziny, czy spontaniczne odwiedziny. Czasem mam nawet wrażenie, że moi najbliżsi kochają J. bardziej niż mnie ( śmiech… ) przez to, że ona jest małym słodkim muffinkiem. Ja również uwielbiam swoich teściów, a Pani Halinka jest jak druga mama. A moja zaś mamunia, od czasu do czasu podpytuje o jakieś zaślubiny, ostatnio nawet J. kupiła mi piękny pierścionek i mamunia ”ciekawski George” przeprowadziła cały wywiad środowiskowy ( śmiech… ).

Proponuję, aby na spytki wziąć najpierw Marry, oczywiście w asyście małżonki ( uśmiech… ). Dobra duszyczka wspominała mi o Twoich problemach z uzależnieniem od narkotyków po alkohol. Jesteś gotowa na upublicznienie tych sytuacji?

M: W sumie borykam się z jednym uzależnieniem. Śmiało, możesz pytać. Może moja historia uratuje komuś życie?!

Mocno mnie szokuje, że ostatnimi czasy, to właśnie kobiety miewają problemy z napojami wyskokowymi i to już nie jest tylko w ujęciu ”słabej głowy” ale problemu jakim jest uzależnienie.

M: Niewiele mogę Ci na ten temat powiedzieć, ponieważ nie mam takiego problemu. Chociaż mój psycholog twierdzi, że uzależnienie od alkoholu u kobiet jest dużo cięższe do przezwyciężenia bo ściśle koreluje z emocjami. Może temat był zawsze obecny, a teraz tylko głośniej się o nim mówi?

To jak walczysz ze swoim uzależnieniem?

Masz na myśli kwestię marihuany? W tym jestem master !

Tak. Czy to jest już taki etap, że tutaj bez pomocy specjalisty się nie obejdzie?

Tak, od roku jestem czysta.

I większość moich ex znajomych głośno parsknie śmiechem, co ja pi.. about. Ale tak, da się uzależnić od ”Maryśki” i ma taki sam destrukcyjny wpływ jak każda inna używka!

M: To właśnie od specjalisty zaczęła się moja walka. Panie Grzesiu serdecznie pozdrawiam ( śmiech… ).
Schemat jest ten sam, od jutra na pewno z tym skończę! I tak minęło, hmm... z pięć/sześć lat niemalże codziennego sięgania po blanta.

W moim przypadku nie dałabym sobie rady z tym sama.

 

zawsze razemZawsze razem.

 

Odczuwacie, że psycholog traktuje Was inaczej, bo jesteście lesbijkami?

M: Absolutnie nie. Myślę, że inteligentnym ludziom pewnych rzeczy tłumaczyć nie trzeba. Każdy w sumie mój kontakt w życiu z psychologiem uświadamiał mnie o słuszności i normalności mojej homo-natury.

J: Moje doświadczenie w kwestii spotkań z psychologiem jest na etapie raczkowania, za mną dopiero dwie wizyty, ale już mogę stwierdzić, że p. Magdalena jest ciepłą, inteligentną i taktowną kobietą. Wyraża się w moją stronę z szacunkiem i zrozumieniem, nie ma w tym ani krzty "innego traktowania".

Jeśli mogę zapytać, czy tylko to uzależnienie jest podłożem Waszych wizyt?

M: Ja rozpoczęłam terapię zupełnie z innych pobudek, natomiast w trakcie okazało się, że trafiłam na specjalistę od uzależnień. Rozumiecie? Przypadków nie ma.

Obecnie przepracowuję niełatwą dla mnie relację z mamą, nieadekwatnie niskie poczucie własnej wartości i przełamywanie wycofania społecznego, co jest spowodowane paleniem w takich ilościach. W każdym razie rozpoczęłam drugi rok pracy z p. Grzegorzem i już nie ma praktycznie śladu po tej nieśmiałej, bojaźliwej Marry. Ale prawdą jest, że trzeźwość sama zbiera plony, połowa moich wyimaginowanych problemów samoistnie została zneutralizowana.

J: Ten rok jest dla mnie zupełnie inny, próbuję nowości i odważam się na kroki, które wcześniej byłyby trudne do wykonania. Może to kwestia wieku i po trzydziestce patrzę inaczej na czas, który przemija i chcę go wykorzystać jak najlepiej. Stąd też pomysł głębszego poznania siebie samej z pomocą specjalisty, jestem wysoce wrażliwą osobą więc pewne ( dla kogoś zwyczajne i normalne ) sytuacje przeżywam dużo głębiej, widzę też więcej, widzę uczucia innych ludzi, jestem wieczną myślicielką. I właśnie te myśli próbuję uporządkować na wizytach z p. Magdaleną.

To teraz Justyna, odbieram Cię jako tą spokojniejszą połówkę w Waszym tandemie.

J: Ha! To bardzo trafne spostrzeżenie.

Dobór charakterów też odbywał się na zasadzie przyciągających się przeciwieństw?

J: Być może zadziałała tu właśnie ta zasada, ale przecież poznając się dopiero z M. - nie znałam jej w ogóle. Sprawiała wrażenie mocno stąpającej po ziemi kobiety, która wie czego chce i lubi rządzić. Z czasem okazało się to (... ) prawdą! Ale na przestrzeni tych pięknych lat razem, odkryłam także jej wrażliwą i piękną stronę duszy. Wiele osób z naszego otoczenia postrzega ją jako czarny diabelski charakter, a mnie jako anielską oazę spokoju. I coś w tym jest.

Czyli można śmiało wnioskować, że jest podział jak u ”heteryków” na spodnie i sukienkę?

J: Absolutnie nie! Wręcz bawią nas ogromnie pytania "A kto u Was jest facetem? A kto nosi sukienkę?". To prawda, że M ogarnia wiele technicznych kwestii i problemów, ale kiedy nie ma na to czasu lub siły - biorę się za to ja. Myślę, że po prostu się uzupełniamy. Ja nie znoszę gotować, więc robi to M. - i robi to genialnie. Z kolei moja żona nie lubi się z żelazkiem, więc prasowaniem zajmuję się JA! i robię to z przyjemnością. Tym większą, jeśli widzę jak ubrała na siebie wymiętolony sweter i mówi, że tak wychodzi z domu. ( śmiech… ) Przecież nie mogę na to pozwolić!

Merry klepiąca Twoje pośladki, z nieukrywaną rozkoszą, chyba jest tym zapłonem w Waszym związku?

J: Tak, ona zawsze ma wiele do zrobienia, powiedzenia. Wszędzie jest jej pełno, rzadko odpoczywa. Czasami wracam padnięta z pracy i chcę po prostu poleżeć, a ona pyta czy idziemy na basen i za moment siedzimy w jacuzzi. ( śmiech… )

M: Ja tylko dodam, że ta pupa prosi się sama.

 

Dirty Dancing.
Dirty dancing ;)

 

Dostrzegam jednak jeden minus, zwłaszcza w Twoim wykonaniu.

J: Dawaj!

Tym minusem jest kulinarne kuszenie, głodnych brzuszków: drożdżówką z truskawkami, a już te szparagi w cieście, wyglądają obłędnie – rozumiem, że to Ty stoisz przy garach ( śmiech… )?

J: Ja działam według planu, więc szparagi powstały bardzo metodycznie, krok po kroku według przepisu, zero odstępstw. W ogóle nie jestem kreatywna w kuchni i tego nie czuję. Natomiast M. robi tak pyszne ciasto drożdżowe jak kiedyś moja babcia Zdzisia! Ja jestem testerem wszystkich pyszności, wychodzących spod jej ręki.

W krótkiej zajawce video promujecie się jako ”Wikipedia LGBT”, dostajecie pytania , prośby i sugestie w tej tematyce?

M: Moim ogromnym zaskoczeniem były wiadomości prywatne i to nawet nie od homo osób, ale UWAGA, od ich rodziców, którzy zainspirowani naszą historią chcą spróbować okiełznać nieznane im uczucia z tym związane.

Dlatego, ku naszej uciesze pojawiają się pytania, na które możemy odpowiedzieć bazując na własnych doświadczeniach.

J: Muszę dodać, że nigdy nie byłyśmy na marszu równości, ale być może nadszedł teraz czas, kiedy czujemy taką siłę i być może kiedyś spontanicznie wybierzemy się na taki event, na przykład do kraju tulipanów i pięknej równości międzyludzkiej. Kto to wie?

 

z uśmiechem im do twarzyZ uśmiechem im do twarzy.

 

Zastanawia mnie, czy piszą osoby tylko homo, czy hetero także, będące nad przepaścią wyboru swojej orientacji, a jeśli tak, to co radzicie takim młodym dziewczynom?

M: Mamy profil od niedawna, tzn. od połowy maja więc ilość wiadomości ciągle przybywa. Są to różne wiadomości. Nie chcę kategoryzować, czy są to osoby homo, czy hetero. Są przede wszystkim pięknymi ludźmi, którzy mówią nam piękne słowa, wykazują ogromne wsparcie i zaciekawienie tematem.

Lumpeksowy fanatyzm, to sposób na wyrażanie swojej wolności?

M: To jest przede wszystkim sposób na oszczędzanie! To świetna zabawa i możliwość zakupu unikatowych stylówek. Nie lubię wyglądać jak pół miasta po Black Friday ( śmiech… ).

J: Lubimy też małymi kroczkami przyczyniać się do ochrony środowiska, a noszenie już używanych rzeczy i nie zasypywanie swojej szafy nowościami z sieciówek, jest właśnie takim krokiem.

”Bazując” na ciuchach za 5 pln, chcecie być bardziej zauważalne, czy przeciwnie – wchodzi tu wyłącznie czynnik ekonomiczny?

M: Myślę, że jedno wynika z drugiego. W ”lumpie” nie ma rzeczy powtarzalnych, często są to ciuchy z Kanady, Danii, Szwajcarii, Anglii. A więc styl zupełnie inny niż na polskich ulicach. A ekonomia, jak wspomniała małżonka, to podstawa.

Obalmy jeszcze kilka mitów made in LGBT, ok?

M&J jeśli tylko będziemy umiały, to z dziką przyjemnością.

Macie wewnętrzny ”radar”, potrafiący wyczuć lesbijkę na ulicy, w autobusie lub urzędzie?

M: Ha, ha. To zjawisko jest pochodzenia kosmicznego i nie da się ubrać w słowa jak to się dzieje, ale TAAAK. Mamy ten zmysł. Myślę, że chodzi tutaj o to, że same znamy się bardzo dobrze, dlatego też umiemy lub wydaje nam się, że umiemy trafnie określić czyjeś upodobania, bazując na gestykulacji, sposobie zachowania itp. Natomiast stereotypy wizualne odchodzą do lamusa, teraz kobiety nie są już takie męskie, a wręcz widzę tendencję wzrostową bardzo soft-homo-kobiet. Piękne jest to, że każdy na swój sposób przedstawia siebie.

J: A czasami jest to po prostu wzajemnie wymienione porozumiewawcze spojrzenie, które mówi wszystko.

złocisty trunek był oczywiście bezalkoholowyZłocisty trunek był oczywiście bezalkoholowy.

 

Każda lub większość osób homo, choć raz próbowała kontaktów heteroseksualnych i dopiero później przejawia zainteresowania tą samą płcią - prawda?

M: Nie chciałabym odpowiadać na pytania za większość. Każdego droga jest inna. Jeśli ktoś miał potrzebę kontaktów heteroseksualnych, to takowe miał. I to może też jest potrzebne, aby eksperymentować zanim się siebie określi ostatecznie.

J: Myślę, że każda droga do odkrycia swojej seksualności jest ok., ważne, żeby była skuteczna i dała Ci w ostatecznym rozrachunku spełnienie i akceptację samego siebie.

Oglądałem po raz ”setny” film o Queen i tam jest taka scena, gdzie żona zarzuca Freddi’emu, że nie jest bi, tylko homo. Spotykacie się także z takim odbiorem?

M: Wydaje mi się, że temat jest bardzo wrażliwy właśnie w tym typowym scenariuszu. Zraniona żona, facet gej wyskakujący z szafy z kochankiem. Temat homo facetów w naszym państwie nadal jest spychany na boczny tor. Gdybyśmy poświęcili wystarczająco dużo uwagi i czasu na uświadamianie społeczeństwa, byłby to scenariusz widmo.

J: Osobiście nigdy się nie z tym spotkałam, aczkolwiek słyszałam historie o tym, że partnerom osób, które okazują się być homo jest bardzo ciężko się z tym pogodzić, najprawdopodobniej przez poczucie odtrącenia, urażenia. Zaczynają sobie wyrzucać, że coś jest z nimi nie tak. A przecież chodzi tylko o osobę homo i to, że taka jest jej natura. I nic w tym złego.

Osoby homoseksualne zwykle wychowują się bez jednego z rodziców, bo brakuje im tego wzorca kobiety lub mężczyzny? Kolejny mit?

M: Bang! Mit ustrzelony ( śmiech… ). Homoseksualizm to nie wymysł, tylko pula genów o określonym ładunku. Nie wyleczysz, nie uciszysz. Point. Innym tematem jest zaś wychowywanie dziecka w takiej homo rodzinie. W życiu: prawilny wzorzec rodziny matka - ojciec odgrywa dla oseska znaczącą rolę. Każdy z rodziców jest w stanie przekazać mu wartości wynikające z jego płci właśnie. Mając dziecko zrobiłabym wszystko, aby możliwie jak najczęściej otaczało się wśród mężczyzn z mojej najbliższej rodziny. Ponieważ jakbym chciała najbardziej na świecie, to facetem nigdy nie będę, a co za tym idzie nie umiałabym mimo największych chęci przekazać tych samych wartości co mężczyźni. To wujo Bartek pokazałby jak polerować drewno, czy wykonać idealny spaw.

J: Coś w tym na pewno jest, bo nawet najbardziej zaradna i dzielna matka nigdy nie będzie wzorem męskości. Ale od czego są najbliżsi mężczyźni w otoczeniu dziecka, jak nie od tego by dawać mu piękny przykład jak być dobrym mężczyzną? I odwrotnie, homoseksualny mężczyzna nie zastąpi matki jako wzoru kobiecości. Natomiast razem ze swoim partnerem mogą być najlepszymi ojcami na świecie i dbać o odpowiedni rozwój swojego dziecka. To tak jak się czepiać, że niepełnosprawny rodzic, który nie ma nogi - nie nauczy dziecka jeździć na rowerze.

Czy wybór orientacji homo, musi wiązać się z ciężkim przeżyciem heteroseksualnym, np.: gwałtem lub brakiem osiągania orgazmów w kontaktach z inną płcią?

M: Prawdziwa seksualność nigdy nie jest WYBOREM.
A tak okropne przeżycia jak gwałt oczywiście, że mogą w późniejszym czasie rzutować na relacje z innymi ludźmi, czego konsekwencją może być wybór płci przeciwnej do płci oprawcy, ale nie mówiłabym o kwestii homoseksualizmu w tym przypadku w ogóle. A orgazmów nie miała większość kobiet w wieku naszych matek, ze względu na brak świadomości, diabolizacji masturbacji oraz przyjęcia roli reprodukcyjnej tylko i wyłącznie.

Czy zazwyczaj pierwsze doświadczenia homo rodzą się na imprezach, podczas wakacji, pod wpływem ciekawości i niewinnego ”spróbowania” tej samej płci?

J: Myślę, że spora część moich koleżanek całowała się kiedyś pierwszy raz z dziewczyną na imprezie pod wpływem alkoholu, ale czy wtedy nagle odkryły, że są homo? Nie. Po prostu były ciekawe jak to jest całować się z kobietą. Natomiast Ci, którzy zaczynają podejrzewać i czuć, że podobają im się osoby tej samej orientacji, próbują zgłębić temat w zupełnie inny sposób, na przykład przez umówienie się na randkę.
U mnie była to piekielna ciekawość i zadawanie sobie pytań: "Dlaczego tak podziwiam piękne kobiety?"

Zatem, dlaczego?

J: jest coś magicznego w kobietach i właśnie to COŚ mnie tak strasznie ciągnęło w tę stronę. Zaczęłam więc chodzić na randki, te mniej lub bardziej udane. I właśnie w ten sposób odkryłam swoją seksualność.


M: Jest tyle odpowiedzi na to pytanie co ludzi w Opolu.
Myślę, że powody też się zmieniają. Moje pierwsze, świadome przeżycia z kobietą były czymś magicznym, czymś bardzo edukacyjnym, emocjonalnym, enigmatycznym i wartościowym. Spełniłam ciekawość, pożądanie, potrzebę prawdziwej bliskości, ale też zamknęłam raz na zawsze drzwi przez które wylewało się zło zewnętrznej opinii, przekonań i krytyki. Ale znam oczywiście kogoś, kto w celach eksperymentalnych zanurzył się pomiędzy udami innej kobiety. Well, nie róbmy nikomu krzywdy, a to się samo obroni, bez względu na powód dlaczego to robimy.

Szekspirowskie zawieszenie ;)„Jeśli muzyka jest pokarmem miłości, graj dalej”. – William Szekspir.

 


Ok., zostawmy już te mity, to jak było z Wami i u Was? Co było tym decydującym momentem o przekonaniu, że jesteście lesbijkami i kiedy to nastąpiło?

J: To był okres dorastania w liceum, przyglądanie się innym dziewczynom, a później pierwsze nieśmiałe randki, które uświadomiły mi, że to płeć piękna jest mi pisana. Myślę jednak, że gdybyśmy byli wychowywani i dorastali w innym społeczeństwie, gdzie odsetek osób i rodzin homoseksualnych byłby porównywalny z tymi hetero, na pewno więcej jednostek odkrywałoby swoją seksualność zdecydowanie wcześniej i nie byłoby to temat tabu.

M: U mnie zainteresowanie tą samą płcią pojawiło się dość szybko, bez rozwiniętej jeszcze seksualności. To jest zastanawiające, ponieważ nie miałam wcześniej do czynienia z treściami homo.
Pewność, że przyszłość będę budować z kobietą wiedziałam już bankowo pod koniec gimnazjum. Ostatecznie pełna akceptacja siebie pojawiła się grubo po ”dwudziestce”. A teraz jestem tak silnie w tym ugruntowana, że mam ochotę o tym mówić, nucić, śpiewać i śmiać się w twarz ludziom, którzy wysłaliby mnie na elektrowstrząsy. ( śmiech… )

Niekiedy ludzi, pod kątem uczuć łączą wspólne pasje i zainteresowania, a u Was?

M: ( patrzę na J i się śmieję ). Nasz związek jest wielowymiarowy, dlatego też wiele zajawek, czy aktywności z wielką łatwością łapiemy wspólnie. Są natomiast pewne zainteresowania żony, których ja kompletnie nie podzielam, ale super świetnie jest widzieć jej rumieniec i szeroki uśmiech jak rogal podczas startowania czegoś tam po raz pierwszy w historii, gdzieś tam w czymś tam kosmicznym.

J: Jesteśmy do siebie podobne, pod tym względem, że obydwie lubimy być aktywne, kochamy naturę i czas w swoim towarzystwie. Ale konkretne zainteresowania są zupełnie inne. Ja nie lubię gotować, a M nie chodzi na siłownię ( gdzie ja jestem regularnie ), bo zawsze wybierze bieganie albo rower. Dajemy sobie przestrzeń.

Czyli, gdy oglądacie Titanica to, podajecie sobie chusteczki, a przy Kevinie bawicie się doskonale i zajadacie popcornem ( śmiech… )?

J: No coś Ty! M. nigdy nie dotrwa do końca Titanica ( śmiech… ) daję jej pół godziny i pojawia się zdanie "Możemy to skończyć? Chodźmy na spacer."
Ale kiedy zanoszę się łzami przy ckliwej komedii romantycznej, ona jest obok i dzielnie mnie wspiera zawsze podśmiechując się pod nosem, że w ogóle jakiś film może wywołać takie emocje.

Zauważam jednak coraz częściej, że wraz z biegiem czasu moja żona stała się bardziej wrażliwa, pięknie jest obserwować jak to się zmienia na przestrzeni lat.

M: Można by w dużym skrócie to potwierdzić. Rozjeżdżamy się natomiast w dużo większej ilości gatunków filmowych, aniżeli łączymy. Ja uwielbiam dokumenty, biografie, historyczne, a J. zawsze ciągnie mnie na sci-fi, czy fantasy. Wspólnie ciśniemy thrillery psychologiczne.

Wrażliwość u ludzi homoseksualnych też ponoć jest wyżej niż u hetero ( wiem, miało już nie być o stereotypach ).

M: Seksualność nie ma tutaj żadnego znaczenia. Wrażliwość jest cechą indywidualną jednostki, którą ewentualnie warunkować, czy kształtować mogą: własne przeżycia, temperament, wychowanie czy otaczające środowisko.

J: Na pewno mężczyźni homo mogą być dużo bardziej wrażliwi, niż hetero. Są zazwyczaj bardziej wyczuleni na piękno świata, które nas otacza, aczkolwiek nie jest to żadną regułą. Istnieją przecież "geje-twardziele"! Na mężczyzn hetero, społeczeństwo narzuca presję bycia męskim i twardym, oni często boją się okazać uczucia jakie uznawane są za słabość, tym bardziej wrażliwość. Z kolei kobiet bym nie szufladkowała, myślę, że orientacja absolutnie nie jest czynnikiem, który wpływa na poziom wrażliwości.

Gdy słyszycie od p. Andrzeja, że nie jesteście ludźmi, a ideologią, to ( … )

M: To wstawiam na Insta od razu zdjęcie jak się całujemy z dopiskiem Kocham Cię moja Ideologio.

z Megi 2Z ukochaną córunią ;) 

 

Absolutnie już na sam koniec rozmowy, powiedzcie czym i kim pachnie Wasz profil?

M: ( rozmarzona ) ciekawe pytanie. Wyobrażam sobie uczucie lekkości w powietrzu oraz zapach świeżości po srogiej ulewie w środku lata. Pachnie mi sentymentalnie jeszcze ciepłym ciastem drożdżowym oraz pierwszymi w sezonie polskimi truskawkami, których słodki aromat i soczysta czerwień są nie do odparcia. Chciałabym aby każdemu nasz profil przywoływał same piękne skojarzenia, wywołał pozytywne emocje, ale przede wszystkim ukazywał autentyczność w tym zakłamanym i idealnym świecie.

J: Pysznym ciastem drożdżowym w towarzystwie filiżanki aromatycznej kawy. Ale też miłością, powiewem świeżości i naturalności. Dokładnie tym, czym wypełnione jest nasze codzienne życie.

A z kobietami o jakich wymiarach, wadze i wzroście miałem przyjemność rozmawiać?

M: 60 kilo żywej miłości, samo serce waży z 40 kg!!
Wysokości aż 170 cm o ile się nie garbie, bo wtedy to -2 cm. Chyba, że żona ma obcas to wjeżdża platforma.

J: 64 kg z przewagą mięśni do tłuszczu ( śmiech… ), 172 cm wzrostu z wymiarami w normie i upodobaniu małżonki. Talia osy.

To jeszcze jedna prośba o tradycyjne słowo na niedzielę dla wszystkich naszych czytelników.

M: Gdy Twoje decyzje, wybory i przekonania nie ranią / krzywdzą innych, to jak najbardziej masz do nich prawo i są słuszne. Namaste Piękny Człowieku!

J: Piękna istoto, pamiętaj, że możesz osiągnąć w życiu wszystko. Kochaj i dbaj o siebie, bo jesteś jedyną osobą, z którą spędzisz całe życie.

Macie jeszcze możliwość zadania pytania kolejnej rozmówczyni, pełna dowolność i zakres tematu.

Jako, że jesteśmy we dwie.

J: Gdybyś mogła cofnąć się w czasie, czy byłoby coś co chciałbyś zmienić w diametralny sposób?

M: Masz możliwość wyboru jednej super mocy, co to będzie i dlaczego?

Z prądem.
Dziewczyny z prądem.

 

Odnoszę wrażenie, że nie skończymy dzisiaj poruszyć wszystkich tematów i już chyba trzeba dogadywać drugi termin, zwłaszcza, że będą już dostępne foty z Waszej sesji. Co Wy na to?

J & M: Zobaczymy rezultat naszej pierwszej wspólnej części, zdjęcia dopełnią nasza unikatową historię, a dalszą współpraca jest nieunikniona.

Dziękuję za poświęcony czas i odwagę podjęcia tych nie zawsze łatwych tematów.

Było nam niezmiernie miło gościć u Ciebie. Fajnie, że chciałeś nas wysłuchać. Do następnego.

 

 

Artystyczna dusza z przedszkola.
Autor: zapachkobiety | Kategorie: artystyczna dusza 
31 maja 2023, 18:59

Dzień dobry. Patrycjo jak samopoczucie u Ciebie dzisiaj?

Dzień dobry, myślę, że dobrze :) , a u Ciebie?

Skoro Ciebie czytam, to jest wyborny ( uśmiech… ). Który, to już wywiad w Twojej karierze?

Hm, do tej pory niewiele, ale chyba trzeci. ✨

Oj, długo trzeba było namawiać Cię na tę rozmowę.

Oj, serio ? :)

Trochę tak było. Lista wytycznych, jakich tematów poruszać nie mogę, na szczęście nie jest długa. Poza tym nasze spotkanie mam nadzieję, że pójdzie w kierunku sztuki i kobiecości.

Hm, po prostu sprawdziłam, inne wywiady i zaznaczyłam, o czym bym mówić na pewno nie chciała :) skupmy się na razie na tym pierwszym :).

Zauważyłem pewną prawidłowość, że dopiero teraz, po tych wszystkich rozmowach, wiele z Was przekracza próg odwagi i niejako ”powraca” do udzielenia wywiadu.

Tzn.?

Otwieracie się na rozmowę i do niej, dopiero po przeczytaniu innych wywiadów i jak się później dowiaduję, konsultacji z pozostałymi rozmówczyniami.

 


Podczas nagrywania coveru "Z kim tak Ci będzie źle jak ze mną"
w Studio Wokalne Damian Wójcik w Szczecinie

Nie konsultowałam się z żadną poprzednią rozmówczynią :), a przeczytanie innych wywiadów podpowiedziało, że rozmawiasz na wiele różnych tematów. Jedyne co, to zaznaczyłam o czym ja bym mówić nie chciała. Przystałeś na warunki, więc nie widzę przeszkód :)).

Zawsze jesteś taka ostrożna?

Nie jesteśmy w stanie uchronić się przed wszystkim na pewno, ale przed niektórymi rzeczami owszem, więc jeżeli mogę, to tak. :)

Znowu muszę popełnić kolejny outcoming, mocno obawiałem się tej naszej rozmowy.

A co się stało, że jednak się zdecydowałeś? :) Cieszę się, że pomimo obaw, dalej chciałeś kontynuować pracę ze mną :)).

Świat artystów, zwłaszcza tak młodych jak Ty, jest specyficzny, łatwo Was spłoszyć. Choć jak oglądam Twoje występy i śledzę video, nawet tutaj na IG, to dostrzegam jednak pewien pierwiastek odwagi.Miło mi, że zostałam zakwalifikowana do "tych młodych". Co to za pierwiastek?

Odpowiem pytaniem: Czy, Ty też tak zaczynałaś jak mała Sylwia Grzeszczak w programie ”Od Przedszkola do Opola” ( śmiech…. )?

Niestety nie miałam tej szansy. Mama mi mówiła, że byłam przygotowywana do wzięcia udziału w tym programie, ale nauczyciel, który mnie przygotowywał odszedł z przedszkola i tyle wiem, ja tego nie pamiętam.

 

Kolęda o ludzkim zrozumieniu - Dedykowany KTA w Szczecinie, Opera na Zamku

 

Nie dostałam odpowiedzi na moje pytanie, więc śmiem powtórzyć, cóż się działo, że mimo obaw się zdecydowałeś? ✨

Tylko proszę abyś mojej odpowiedzi zbyt infantylnie nie potraktowała. Spodobało mi się to – jak wprost pokazujesz swoją twórczość. A czytanie bajek, jako najlepsza lekcja dykcji, zrobiona po mistrzowsku.

O, cieszę się, że Ci się spodobały. Wiersze i książki to mój taki wewnętrzny intelektualny dom, od zawsze...

Wierzysz, że istnieje coś takiego jak talent?

Wiele razy zastanawiałam się nad tym. Na pewno są wrodzone predyspozycje, czy to jest właśnie ten "talent"?

To jak to się ma do tego gadania o ciężkiej pracy, jedni mają fart, a drudzy muszą na to samo zasuwać, tak?

Myślę, że jest to kwestia indywidualna. Niektórym np.: coś lekko idzie ale nie chcą tego robić w życiu, wybierają coś innego, pewny zawód itp. A niektórzy wiedzą, że to jest to i tak czują. Wówczas szlifowanie swoich umiejętności, to jest ta ciężka praca. Czasami jest tak też owszem, że pewnych rzeczy można się wyuczyć. Ważne żeby to czuć, a nie robić coś na siłę bo w sztuce bardzo to widać, czy ktoś wkłada serce w swoją pracę.

 

Podczas nagrywania coveru "Ja się boję sama spać" w Studio Wokalne Damian Wójcik w Szczecinie

 

Szkoła muzyczna i/lub aktorstwo, to nie jest jedyna droga do estrady?

Z pewnością wiele ułatwia :)) ale nie jest to jedyna droga. ✨

A jaka jest Twoja droga, z czym lub kim się na niej mierzysz?

Przede wszystkim sama ze sobą. Na serio... Wiele lęków i obaw jest we mnie i jestem wdzięczna za każde dobre słowo, wskazówkę, bo wszystko pomaga mi uwierzyć w siebie bardziej, a jednocześnie się rozwijać. Pokonywanie siebie, a także fakt, że jest to ukazywanie mojego wnętrza, mojego świata. ✨

Czyli: ”Bo we mnie jest seks, co pali i niszczy. Dziesiątki już serc, wypalił do zgliszczy.”

Tzn?

Utożsamiasz się z tym tekstem, czy tylko z twórczością Kaliny Jędrusik?

Twórczość Kaliny Jędrusik jest niesamowita. Była nazywana polską Marilyn Monroe. Artysta śpiewając pewne piosenki, odgrywa role. Warto o tym pamiętać. Ale to ciekawy w sumie przykład by to wytłumaczyć. Bo trzeba umieć dobrze śpiewać, grać żeby umieć wejść w różne role. Gdybym miała tą piosenkę zaśpiewać, to właśnie po prostu odegrałabym rolę :). To podobnie jak z moimi wierszami i aktorkami w filmach. Wiersze są o różnej tematyce, wszystkie moje, wszystkie z serca ale inspirowane różnymi sytuacjami. Czasami napisane pod wpływem filmu, czasami coś przeczytałam, a czasami po prostu. Aktorki mają podobnie, na co dzień są mamami, żonami, a w serialach odgrywają różne role. :))

 

Wnikliwość spojrzeń.

 

Zamiast śpiewania wolałem popatrzeć na kobiety przez nią grane ( Dzięcioł, Ziemia obiecana, C.K. Dezerterzy ) i słuchać jej barwy głosu.

Głos niesamowity, to prawda.

A Ty, oglądałaś jej biografię?

Jeszcze nie, ale oglądałam o niej jakieś inne filmiki kiedyś. Mam nadzieję, że uda mi się, może nawet w ten weekend?

A już myślałem, że mnie zachęcisz, abym spędził sto minut z Marią Dębską, za którą delikatnie mówiąc/pisząc, nie przepadam?

Hm., no cóż, każdy woli co innego :)) czasem okazuje się, że pewni ludzie świetnie odnajdują się na danym stanowisku czy w danej roli. :))

Rozmawiam z różnymi kobietami, poruszamy tematy odległe od siebie niczym bieguny. Z początku pomyślałem o Tobie jako osobie zestresowanej przed „kolejnym” publicznym występem?

W sensie wywiadu? Czy tak ogólnie jakimkolwiek kolejnym ale związanym ze sceną? :)

Tak, w znaczeniu rozmowy.

No tak, dwa poprzednie razy też były dla mnie stresujące, to coś, co chyba zawsze jest stresujące. :))

Jednak obserwując Twoje występy, nie widać po Tobie żadnej tremy.

 

Pani w kapeluszu, odsłona numer dwa :)

 

Do występów jestem przygotowana :). Wchodzę i wiem co mnie czeka. Wiem co robić w razie błędów itp. Tutaj nie wiem co mnie czeka, zwłaszcza, że sam wspomniałeś, że poruszasz różne tematy co także nie uszło mojej uwadze, stąd napisałam o czym nie chciałabym rozmawiać.

W dobie programów rozrywkowych, promujących amatorów z niebywałymi talentami oraz takich Social Mediach jak IG chyba łatwiej jest zaistnieć wśród szerszej publiczności?

Łatwiej i nie łatwiej :) zależy jak kto wykorzystuje social media.

Masz kontakt ze swoimi folołersami?

Hm... Z niektórymi tak, z niektórymi nie. To trochę jak w życiu realnym.

O czym rozmawiacie? Udzielasz im porad jak pracować nad dykcją albo od czego mają zacząć?

Nie, czasem ktoś zapyta, jak nagrywać, skąd wziąć mikrofon i jak to robić? Najczęściej nasze rozmowy dotyczą tego co publikujemy. Miałam takie sytuacje, że ktoś prosił mnie, bym sprawdziła wiersz, lub wysyłał mi coś przed publikacją abym się wypowiedziała, co myślę na ten temat. Niestety jestem bezwzględna jak już ktoś spyta, to wówczas mówię o wszystkim. Od ortografii rozpoczynając przez styl, język, logikę, rymy, kończąc na rytmiczności.

Zazwyczaj, wymieniamy się uwagami, wspieramy się i motywujemy tym do dalszej pracy (przynajmniej dla mnie jest to motywacja).

”W gąszczu szczawiu”, to Cię nie pokonam ( uśmiech… ).

Ooo, uwielbiam zabawy językowe. Mam nadzieję nagrać więcej. Wszystkie zawsze mówię z pamięci. Dodatkowo planuję także zmienić nieco formę nagrań wierszy klasycznych. Także planuję mówić je z pamięci tak, żeby odbiorca mógł także zobaczyć mimikę itp.

Dykcję masz ustawioną bardzo dobrze, to efekt głośnego czytania – zwłaszcza bajek, czy praca ze specjalistą?

Jedyne z kim pracowałam, to z nauczycielami w gimnazjum i szkole podstawowej. Zazwyczaj nagrywam i słucham jak wyszło, ewentualnie poprawiam. Chociaż przyznam nieskromnie, że ostatnio jak sobie w głowie wyobrażę, tak powiem. Więc nagrania trwają krótko :)) Wpływ na pewno ma to, że na co dzień pracuję z dziećmi, jestem pedagogiem specjalnym/terapeutą. :)

Mikrofon i tekst, to dwa nieodzowne elementy mojej pasji.

 

 

Zauważyłem, że lubisz artystyczne kontrasty.

Znów muszę spytać: to znaczy?

To, jak się ma romantyczna waluta do Dżagi ( śmiech… )?

Tu wchodzimy w ten element odgrywania roli. :) Wiesz, że Doda miała trzynaście lat jak grała w teatrze Roma?

Pochodzi ze sportowej rodziny, z dumnego Ciechanowa ale aż tak nie śledzę jej poczynań, choć byłem na jej jednym koncercie ( kolejny outcoming ( uśmiech… ).

Zgadza się :). O, ja chyba nigdy ale może kiedyś będzie w okolicy to się wybiorę. :)

Zauważyłem, że są osoby tutaj na IG, które próbują zaistnieć bez menadżerów, promocji i całego sztabu ludzi i faktycznie im to wychodzi. A Tobie na czym tutaj zależy?

To taka moja odskocznia, na razie dodaję wiersze, piosenki, poznaję ciekawe i inspirujące osoby, no i sobie jestem. ✨

Gdyby była możliwość dokonania wyboru: pomiędzy pisaniem, a śpiewaniem, to w jakim kierunku pójdziesz i dlaczego?

Jedno i drugie. Napiszę piosenkę, już mam kilka napisanych. Mój outcoming: napisałam hymn Przedszkola w którym pracuję i go zaśpiewałam, jest na moim kanale na YT.

Właśnie, rozmawiam z pedagogiem. Uczysz dzieci kreatywności twórczej poprzez recytację, śpiewanie, taniec?

Pedagogiem specjalnym, pracuję z dziećmi z różnymi zaburzeniami, więc to inaczej wygląda niż w przedszkolu z dziećmi normatywnymi.

 

Miasteczko cud - dedykowany KTA w Szczecinie, Filharmonia Szczecinska

 

Rozwiniesz temat?

Pracuję z dziećmi z różnymi zaburzeniami, więc to inaczej wygląda niż w przedszkolu z dziećmi normatywnymi. Tak, wykorzystuję muzykę i wszelkie aktywności rozpoczynając od muzyki, z tym że my staramy się dzieci nauczyć przede wszystkim samodzielności, żeby sobie radziły w życiu, więc nasze piosenki są o tematyce bardziej codziennej. Jednak rozmowa o mojej pracy jako pedagoga, to by trzeba było na osobny wywiad się umówić. Pisanie wykorzystuję także do pracy, jak potrzebuję prostego wierszyka, przekazującym sens o kucharzu, czy lekarzu, a w Internecie nie mogę nic znaleźć, to czasem samej szybciej mi coś napisać. :))

Chyba lubisz wyzwania?

Zależy czego to wyzwanie dotyczy.

Masz jakiś punkt odniesienia, gdy szukasz weny?

Jak jej nie mam, to nie mam. Nie zdarzyło mi się pisać na siłę. Jeżeli nie wiersz, to mam masę notatek, które potem z łatwością na wiersz modyfikuję. Wychodzę od uczuć, emocjonalności i serca.

To co jest Twoim impulsem twórczym? Co musi zaistnieć, abyś siadła do pisania?

Nie wiem, na serio w tak różnych sytuacjach pisałam. Czasami natłok myśli...? Kumulujące się emocje? Czasami w drodze na autobus, czasami w nocy, czasami jak tylko się obudzę, a czasami pod wpływem chwili. Czasem też pisałam jak ktoś chciał. W Walentynki miałam tak, że dodałam jakiś tam swój wiersz, a koleżanki w pracy "Co to za wiersz na relacji? My tu na romantyczny czekamy." To im dwa napisałam i spytałam, czy może być? Przyznam, że całkiem niezłe wyszły.

Wyobraź sobie, że jestem Jackiem Cyganem ( śmiech… ) – pozdrawiamy p. Jacka i masz minutę na to aby mnie przekonać, do swojego jednego tekstu, abym wykorzystał go do dowolnego utworu. Co nam zaproponujesz?

Może być "Zwątpienie", jeden z tych, napisanych pod wpływem silnych emocji, jednak można go bardzo fajnie wkomponować w piosenkę. Jest też otwarty, bez konkretnego zakończenia więc można zrobić to, co się chce ale bardzo emocjonalny i nie wprost i nie banalny.

Rozumiem, że to jest Twoja ”wizytówka” w drodze do kariery?

Niekoniecznie, zależy co chcemy osiągnąć, wybrałam ten tekst patrząc także na to, co mogłoby się Panu Jackowi spodobać :).

Zbliżamy się powoli do końca rozmowy, wkrótce będę gościł ”małżeństwo kobiet”, gdybyś mogła zadać im jedno pytanie, o co byś je zapytała?

Może gdzie wzięły ślub i czy mieszkają w Polsce?

Zapytam. Jakie masz plany na najbliższą i trochę dalszą przyszłość?

Ok, będę wyczekiwała opublikowania :). Moje plany artystyczne ciągle się zmieniają i ciągle pojawiają się jakieś możliwości, podczas gdy inne znikają, ale udało mi się kilka zrobić pewniakiem. A więc.. tadam!

1. Pracuję nad własną piosenką, która mam nadzieję wraz z teledyskiem ukaże się we wrześniu! Piosenka w stu procentach o mnie i o moim świecie.
2. Planuję na jesień spotkanie poetyckie, rezerwujcie czas na jesienny wieczór!
3. Planuję konkurs poetycki.
4. Chciałabym wydać swój tomik wierszy.
5. Myślę o tym by założyć patronite lub buycoffeetoo aby móc się rozwijać.
6. Szlifować swój warsztat pracy!

Szykujesz hit na miarę Dżagi ( uśmiech… )?

Nie ale może kiedyś, kto wie. Utwór jest o mnie, o moich wartościach, moim odbieraniu rzeczywistości tej bliższej i na skalę globalną, bo to wszystko się u mnie wiąże. Mam nadzieję, że się spodoba i każdy odnajdzie tam coś dla siebie, może kto wie, ktoś się utożsami? Określam na razie moją piosenkę do gatunku "niszowy pop" bo nie jest typowa, ale nie jest też znowu złożona z górnolotnych słów bo chciałam by była przystępna.

Tego Ci z całego serca życzę, a gdybyś miała scharakteryzować zapach swojego profilu, to ( … )

Nie myślałam nad tym, ale hm... Sercem, wrażliwością i prawdziwością. :))

Dziękuję Patrycjo, to była wielka przyjemność, rozmawiać z Tobą, a jeszcze większa, móc Cię usłyszeć ( uśmiech… ).

Dziękuję, bardzo mi miło, powodzenia na kolejnym wywiadzie :))